Legia Warszawa zanotowała być może najbardziej spektakularny finisz okienka transferowego w całej swojej historii, ale trener Edward Iordanescu nie podziela optymizmu wielu kibiców i dziennikarzy co do wydarzeń w ostatnich dniach.

Z jego wypowiedzi dla „Digi Sport” wynika wręcz, że jest on co najmniej skonfundowany liczbą zmian kadrowych, które tego lata zaszły w drużynie i spodziewał się czegoś zupełnie innego, znacznie większej stabilizacji.
Edward Iordanescu nie jest zadowolony z liczby zmian kadrowych w Legii
– Miałem bardzo jasną rozmowę. Kiedy mówię „tak” na współpracę, jestem bardzo konkretny. Obejrzałem około 15 meczów i powiedziałem, że jeśli utrzymamy obecny skład, to potrzebuję jeszcze czterech zawodników, żeby wnieśli wartość dodaną – stwierdził były selekcjoner reprezentacji Rumunii.
– Jest dział skautingu. Tworzę krótką listę rzeczy, o które ich proszę, a potem wybieramy razem. Poprosiłem o kilka konkretnych rzeczy i dali mi na to zielone światło, ale nic z tego nie wyszło. Zamiast czterech zawodników było coś innego. Zawodnicy ciągle odchodzili i przychodzili z opóźnieniem – dodał .
– Powiedziałem, że biorę na siebie odpowiedzialność, ale przyjechałem, żeby wygrać mistrzostwo i muszę dotrzymywać obietnic. Kiedy pracujesz z dziesięcioma nowymi zawodnikami i grasz co trzy dni, oni nawet się nie widują, bo niektórzy trenują, a inni wracają do zdrowia – podsumował Iordanescu.
Legia na finiszu letniego okna sprowadziła Kamila Piątkowskiego, Noaha Weisshaupta, Kacpra Urbańskiego i Antonio Colaka. Nieco wcześniej przyszli Damian Szymański, Ermal Krasniqi i Henrique Arreiol. Łącznie stołeczny klub pozyskał dziesięciu nowych piłkarzy, wyliczenia Iordanescu są precyzyjne. Odeszli natomiast m.in. Jan Ziółkowski, Ryoya Morishita, Maxi Oyedele, Marc Gual i Luquinhas. To faktycznie jest już w dużej mierze zupełnie nowa Legia.
Fot. FotoPyK