Reklama

W Lidze Konferencji najtrudniej ma Lech. Raków najmniej atrakcyjnie [KOMENTARZ]

Przemysław Michalak

29 sierpnia 2025, 15:43 • 6 min czytania 52 komentarzy

Ależ to była uczta! Po raz pierwszy w historii mieliśmy cztery kluby w fazie ligowej (dawniej grupowej) europejskiego pucharu, więc losowanie rozkładu jazdy na jesień w Lidze Konferencji dotyczyło nas jak nikogo innego na Starym Kontynencie.

W Lidze Konferencji najtrudniej ma Lech. Raków najmniej atrakcyjnie [KOMENTARZ]

Już na starcie stało się jasne, że z grona trzydziestu dwóch potencjalnych przeciwników, większość z nich spotka się przynajmniej z jednym przedstawicielem Ekstraklasy. Układanie jakichś zestawów marzeń czy koszmarów nie miało więc większego sensu, bo każdy scenariusz w przypadków któregoś z naszych zespołów prawdopodobnie stałby się faktem.

Reklama

I tak też wyszło w praktyce.

Polskie kluby poznały rywali w Lidze Konferencji! Paru mocnych przeciwników

Komentarz do losowania Lecha, Rakowa, Jagiellonii i Legii w Lidze Konferencji

Wiem, że niektórzy uważają zupełnie inaczej, ale moim zdaniem całościowo najgorzej wylosował Raków. Poza domowym starciem ze Zrinjskim Mostar, w żadnym meczu nie będzie wyraźnym faworytem, a atrakcyjność jego rywali jest z kolei mocno ograniczona, nikt na wstępie nie rozbudza kibicowskiej wyobraźni. Największą marką w tym gronie jest oczywiście Sparta Praga. Jak na swoje możliwości i ambicje rozegrała fatalny sezon (dopiero czwarte miejsce w tabeli czeskiej ekstraklasy), ale to nadal klasowa drużyna. To z niej polski potentat (Legia) bierze zawodnika drugoplanowego (Krasniqi), a nie na odwrót.

Rumuńska Universitatea Craiova w eliminacjach ograła nie tylko FK Sarajewo i Spartaka Trnawa, ale także turecki Basaksehir i to dwukrotnie (2:1, 3:1). Sigma Ołomuniec stoi półkę niżej niż Sparta Praga. Ostatnio zebrała łomot od Malmoe w kwalifikacjach Ligi Europy (0:3, 0:2), lecz na jej terenie także trudno spodziewać się spacerku. Dla Rakowa może to być jak konfrontacja w Ekstraklasie z kimś z dolnej części tabeli. Nie zabraknie znajomych twarzy, tego lata do Sigmy przyszli z Piasta Gliwice Tomas Huk i Tihomir Kostadinov, a już wcześniej był tam znany z Wisły Kraków Jan Kliment, który niedawno przeżywał lepsze momenty z Viktorią Pilzno w Lidze Mistrzów.

Rapid Wiedeń nie jest żadnym mocarzem, ale w ostatnich latach wyrzucał za pucharową burtę Lechię Gdańsk i Wisłę Kraków. Przydałoby mu się w końcu utrzeć nosa. Okazję do tego będzie miał także Lech Poznań. Omonia Nikozja rok temu wyraźnie przegrała u siebie z Legią, choć trzeba pamiętać, że okazji gospodarzom też nie brakowało. Cypryjczycy dostali się do LK po wygranych dwumeczach z gruzińskim Torpedo Kutaisi, azerskim Arazem i austriackim Wolfsbergerem, gdzie potrzebne były rzuty karne. A nawet ten Zrinjski to nie są ostatnie ogórki. W tegorocznych eliminacjach Bośniacy dość wyraźnie odpadali z Utrechtem czy Slovanem Bratysława, ale pojedyncze mecze z takimi przeciwnikami potrafili zremisować. Skądś to znamy, prawda?

Raków potencjalnie ma więc prawie same mecze na styku z co najwyżej średnio atrakcyjnymi rywalami.

Jagiellonia upiecze dwie pieczenie na jednym ogniu?

Na tym etapie rozgrywek najbardziej pożądam takich losowań, jak w przypadku Jagiellonii Białystok. Tu wilk syty i owca cała. Otrzymała ona trzy kluby, które powinna ograć bez większych dyskusji, bo inaczej po prostu nie ma o czym mówić. Mówimy o Kuopion Palloseura z Finlandii (przypomni nam się Piotr Parzyszek), macedońskiej Shkendiji Tetowo i maltańskim Hamrunie Spartans. Jakby tego było mało, z Finami i Maltańczykami Jaga zagra u siebie.

Na tym tle Shkendija jawi się jako trochę większe wyzwanie – nie tylko dlatego, że lata temu ośmieszyła Cracovię. Macedończycy walcząc o Ligę Mistrzów sprawili niespodziankę, dwukrotnie ogrywając rumuński FCSB (1:0 i 2:1). Z Karabachem zebrali baty (0:1, 1:5), by potem postawić się jeszcze Łudogorcowi w eliminacjach Ligi Europy. Przed własną publicznością wygrali 2:1, w rewanżu odpadli dopiero po dogrywce. Trzeba więc uważać, ale znów wracamy do tego, że jeśli chce się myśleć o czymś poważniejszym, takie Shkendije musisz odprawiać z kwitkiem.

Jednocześnie Jagiellonia będzie miała swoje szlagiery z Rayo Vallecano (u siebie), AZ Alkmaar i RC Strasbourg. Tutaj nawet jeden punkt byłby mile widziany i przy wypełnieniu roli faworyta w pozostałych spotkaniach powinno to dać przynajmniej play-offy na wiosnę.

Legia z dużymi szansami, ale bez rywali z topowych lig

Pod kątem realnych szans na awans nie może narzekać Legia Warszawa, choć brakuje mi tutaj przynajmniej jednego meczu z przedstawicielem topowej ligi. Domowy mecz ze Spartą Praga zapowiada się jednak w miarę apetycznie, podobnie jak wyjazd do Krakowa, gdzie gospodarzem będzie Szachtar Donieck. Smaczkiem z Samsunsporem będzie powrót na polskie boiska Afonso Sousy.

NK Celje dobrze poznaliśmy w zeszłym sezonie po boju z Jagiellonią (3:3). Słoweńcy dotarli później do ćwierćfinału LK i trochę postraszyli Fiorentinę. Mogą być trudniejszą przeszkodą niż się z pozoru wydaje. Tego lata postawili się ogrywającemu później Legię AEK-owi Larnaka (1:1, 1:2), rozbili na wyjeździe 5:0 szwajcarskie Lugano i dwukrotnie pokonali Banik Ostrawa, z którym Legia przecież strasznie się męczyła.

FC Noah nie straszy nazwą, ale to nie jest zbieranina kelnerów, nawet jeśli w tym roku rozpoczęli rywalizację międzynarodową od wpadki z gibraltarskim Lincolnem, z którym zresztą zmierzą się i Legia, i Lech. Rok temu Noah sensacyjnie wyrzuciło z pucharów AEK Ateny i weszło do fazy ligowej LK. Teraz w decydującym dwumeczu nie dało szans Olimpiji Ljubljana (4:1, 3:2). Muszą tam nieźle płacić, bo w ich kadrze znajduje się wielu obcokrajowców z przyzwoitą przeszłością. Znajomy z Polski? A jakże, są w osobach Takuto Oshimy (ex-Cracovia), Goncalo Silvy (ex-Radomiak) i Goncalo Ramosa (ex-Zagłębie Sosnowiec).

Wspomniany Lincoln dzięki temu sensacyjnemu (tak to chyba można określić) pokonaniu Noah spadł do fazy ligowej Ligi Konferencji, mimo że dwumecz z Bragą przegrał 1:9, a wcześniej 1:6 z Crveną zvezdą Belgrad w kwalifikacjach do LM.

Spore wyzwanie przed Kolejorzem

Przedstawiciel Gibraltaru powinien być zdecydowanie najłatwiejszym punktem w rozkładzie jazdy Lecha Poznań. Na papierze pod względem sportowym Kolejorza czeka najtrudniejsze zadanie. Nie tylko bowiem ma przeciwników z lig top5 (Rayo Vallecano, FSV Mainz), ale poza Lincolnem także samą klasę średnią (Sigma Ołomuniec, Rapid Wiedeń, Lausanne-Sports). Szwajcarzy z Lozanny nie są w ciemię bici, skoro najpierw bez stresu ograli Astanę (3:1, 2:0), a następnie zszokowali Besiktas, wygrywając 1:0 w Stambule po remisie na własnym obiekcie. Dodając do tego ciągłe problemy kadrowe Lecha, może być naprawdę ciężko, ale chciałeś mieć rower, to teraz pedałuj.

Dla mnie minimum przyzwoitości oznaczać będzie dwa polskie kluby w 1/8 finału Ligi Konferencji. Obecności w fazie play-off w zasadzie trzeba wymagać od każdego, nawet przy w teorii zróżnicowanym stopniu trudności.

Zapowiada się fascynująca jesień. Sam fakt, iż poznamy na tle naszej czwórki dziewiętnaście klubów z osiemnastu federacji brzmi kapitalnie.

Teraz pytanie, czy UEFA pójdzie polskim kibicom na rękę i przynajmniej jeden mecz w kolejce pozwoli nam rozegrać w środę. Inaczej do końca roku czeka nas jeszcze sześć europejskich multilig. Obyśmy wtedy jak najczęściej mieli powody do żałowania, że nie możemy każdego spotkania obejrzeć osobno.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

52 komentarzy

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama