Jeśli jesteście kibicami Lecha Poznań, zaopatrzcie się w chusteczki przed lekturą tego tekstu. Szanse na to, że Afimico Pululu trafi z Jagiellonii Białystok do zespołu mistrza Polski, są bowiem niewielkie, żeby nie powiedzieć: zerowe. Jak ustalił portal Weszło, zawodnik skłania się ku innej propozycji.
![Nici z hitu wewnątrz ligi? Transferowy cel Lecha ma inne plany [NEWS]](https://static.weszlo.com/cdn-cgi/image/width=1920,quality=85,format=avif/2025/08/bialystok-jagiellonia-afimico-pululu.jpg)
O tym, że Lech Poznań zagiął parol na Afimico Pululu, poinformował kilka dni temu Piotr Koźmiński. Wszystko się zgadza — Kolejorz wszedł do gry o napastnika Jagiellonii Białystok bardzo konkretnie, lecz saga transferowa z jego udziałem będzie w tym przypadku wyjątkowo krótka. Sam zainteresowany ma bowiem inne plany. Na stole ma już znacznie lepszą propozycję z zagranicznego klubu, wciąż czeka też na opcje z najważniejszych rynków piłkarskich w Europie.
Lech może jeszcze powalczy, może złoży kolejne oferty, ale wygląda na to, że to walka z góry skazana na niepowodzenie.
Transfery. Lech Poznań chce Afimico Pululu. Napastnik Jagiellonii woli wyjechać z Ekstraklasy
Zainteresowanie Lecha Poznań Afimico Pululu to nie jest nowy temat. Już na starcie okienka słyszeliśmy, że napastnik z Demokratycznej Republiki Konga podoba się skautom mistrza Polski, jest na liście celów transferowych Kolejorza. Wówczas jeszcze na niższych miejscach, bo priorytetem był Dawid Kownacki. Lech był gotowy pobić dwa rekordy:
- transferowy, wydając ponad dwa miliony euro na wykup tego piłkarza;
- wypłaty, bo był gotowy zaoferować Kownackiemu najwyższą umowę w całej Ekstraklasie.
Problem był tylko jeden — Kownacki wolał kontynuować grę na zachodzie, czekał na oferty z Niemiec. W związku z tym jego transfer nie doszedł do skutku i można było przesuwać kolejne klocki w hierarchii potencjalnych nowych napastników mistrza Polski. W przypadku Pululu początkowo było wiadomo, że to piłkarz poza zasięgiem finansowym Lecha. Przede wszystkim z powodu kwoty odstępnego, której oczekiwała Jagiellonia Białystok. Krążące wówczas głosy o pięciu czy czterech milionach euro sprawiały, że najlepiej było odłożyć ten temat na półkę i po prostu czekać.
Z czasem stało się to, co zakładano: tak korzystne propozycje do Jagi po prostu nie wpływały. Cena malała, w końcu nie było chętnych nawet na wydanie trzech milionów euro. Jagiellonia rozpoczęła rozmowy w sprawie nowego kontraktu dla Pululu, lecz już jakiś czas temu informowaliśmy, że otoczenie piłkarza ma inne pomysły. Albo transfer w końcówce okienka, gdy rynek znów się ożywi, albo odejście po roku, za darmo, kasując większe pieniądze jako wolny agent.
Na ten moment grany jest pierwszy scenariusz. Kilka klubów znów zgłosiło się po napastnika Jagi, która jest skłonna go sprzedać za niższą kwotę niż początkowo, żeby cokolwiek zarobić. W tym gronie jest Lech Poznań.
Lech Poznań widzi w Pululu następcę Ishaka, ale przegrywa finansowo z Ferencvarosem
W Wielkopolsce widzą, że Afimico Pululu to napastnik skrojony pod system gry Lecha. Silny, skuteczny i bardzo aktywny w pressingu. Radar tego piłkarza oparty na danych Hudl StatsBomb pomaga porównać go z Mikaelem Ishakiem, którego zastępcy i zarazem następcy szukają w Poznaniu.

Jak widzimy, Ishak i Pululu mają zbliżoną liczbę kontaktów z piłką w polu karnym czy wygranych pojedynków w powietrzu. Szwed w poprzednim sezonie lepiej wyglądał w typowo ofensywnych statystykach – strzały, przewidywane bramki, jakość pojedynczych uderzeń. Rzadziej też tracił piłkę. Napastnik Jagi natomiast więcej wnosił do gry dryblingami czy prowadzeniem futbolówki, był też bardziej aktywny w pressingu.
Lech jednak tym razem nie był tak chętny do ozłacania potencjalnego nowego napastnika, jak w przypadku Dawida Kownackiego. I tym chyba definitywnie przegra walkę o Afimico Pululu. Jak ustalił portal Weszło, zawodnik nie ma większej chęci do zmiany klubu wewnątrz ligi. Może zmieniłby zdanie dla naprawdę korzystnej finansowo propozycji, lecz obecnie ma na stole dwukrotnie wyższą ofertę z węgierskiego Ferencvarosu.
Z naszych informacji wynika, że Pululu w Budapeszcie zarabiałby ok. 850 tysięcy euro rocznie tylko w ramach podstawowego kontraktu. W Lechu nie miałby szans na takie pieniądze w skali roku nawet w przypadku zgarnięcia wszelkich premii. Gdy dodamy do tego bonusy, jakie Ferencvaros oferuje zawodnikowi, okaże się, że dostanie on pensję przekraczającą milion euro rocznie. To pieniądze, na jakie na Węgrzech mógł liczyć były gwiazdor Fradi — Ryan Mmae.
Ferencvaros kusi tym, że łatwo się stamtąd wybić. To gwarancja trofeów, gry w Europie, strzelania gola za golem. Jak słyszymy, możliwy jest scenariusz, w którym Pululu zastąpi w Budapeszcie fenomenalnego Barnabasza Vargę, reprezentanta Węgier, autora 57 goli w 93 występach dla stołecznego klubu. Varga sposobi się do transferu, bo to dla niego ostatni dzwonek na załapanie się na wielki futbol, grę w lepszej lidze.
Nowy klub jest wstępnie dogadany z samym zawodnikiem. Kusząca jest wizja gry w Lidze Mistrzów, co wciąż jest możliwe. Nawet jeśli Ferencvaros odpadnie z Qarabag FK, zagra w Lidze Europy, czyli o szczebel wyżej niż to, na co Pululu może liczyć w Polsce. Pozostaje jeszcze dogadać się z Jagiellonią Białystok i temat transferu będzie zamknięty. Także w tym przypadku Jaga może liczyć na większe pieniądze niż w scenariuszu, w którym sprzedaje piłkarza do Lecha.
Dziś naprawdę ciężko uwierzyć, że w Poznaniu odwrócą tę sytuację i wejdą z ofertą, która sprawi, że i Jaga, i Pululu zmienią zdanie.
WIĘCEJ O TRANSFERACH W EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:
- Tego napastnika bardzo chce Widzew. Strzelił dziś gola w Ligue 1!
- Ryoya Morishita odchodzi z Legii! Pożegnał się kolegami
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix