Reklama

Martwimy się o Roberta Podolińskiego

Paweł Paczul

12 sierpnia 2025, 14:47 • 5 min czytania 122 komentarzy

Trudno powiedzieć, czy to sprawa dla dziennikarzy, czy już dla policji, ale są podejrzenia, że Robert Podoliński od dłuższego czasu jest przetrzymywany w piwnicy, a zamiast niego po różnych piłkarskich programach chodzi jego sobowtór, który wcześniej nie interesował się futbolem. Skala dziwnych treści przekazywanych przez – podobno – Podolińskiego jest bowiem tak duża, że aż trudno uwierzyć, że to faktycznie ten sam człowiek, co jeszcze parę lat temu.

Martwimy się o Roberta Podolińskiego

Bo tak, tak, ktoś mógłby chcieć zapomnieć, ale w okolicach 2019 roku Podoliński był uznawany za fantastycznego eksperta. Wszyscy zachwycali się jego mądrym, analitycznym podejściem oraz przygotowaniem do transmisji, ponieważ kiedy polski klub grał z Dziećmi z Bullerbyn w pucharach, to Podoliński oglądał wcześniej te Dzieci, co było słychać, gdyż nie sypał komunałami.

Reklama

A dziś? No dziś to opowieści byłego trenera są co najwyżej bajkami.

Punktem wyjścia niech będzie jego opinia z wczorajszego programu TVP Sport, która została przytoczona na X-ie (swoją drogą gość od tamtejszych social mediów to chyba nie jest przyjaciel Podolińskiego): – Obawiam się, że Lechia może nie powtórzyć tak solidnego sezonu jak poprzedni, jeśli chodzi o grę defensywną, bo tam zbyt wiele rzeczy niestety przecieka.

Głupota taka, że aż trzeba było sprawdzić, czy Podolińskiego ktoś źle nie przepisał, ale nie, powiedział to słowo w słowo.

Jeśli ktoś śledzi Ekstraklasę, to doskonale pamięta, że zeszły sezon Lechii w defensywie nie był solidny. Natomiast jeśli ktoś nie śledzi, wystarczą mu trzy-cztery kliknięcia w internecie, by to sprawdzić. Otóż Lechia straciła wówczas 59 bramek, co było drugim najgorszym wynikiem w Ekstraklasie – więcej sztuk przyjęła tylko Puszcza Niepołomice. Dobrze więc, że Podoliński nie jest na przykład sprzedawcą telewizorów, bo wówczas proponowałby klientom pudło, które może nie ma kolorowego ekranu, ale za to solidnie odbiera Jedynkę na czarno-biało (choć czasem szumi).

Nie do pomyślenia, że można z poważną miną zebrać się na takie zdanie. Wszyscy przecież widzieli, że Lechia choć mocna z przodu –  Mena, Kapić, Bobcek i tak dalej – to jednak z tyłu przecieka i daleko, oj cholernie daleko ma do solidności.

Robert Podoliński – „wizjoner”

To niestety nie koniec, gdyż Podoliński w swoich mądrościach jest bardzo regularny i na początku sierpnia w Kanale Sportowym powiedział tak: – Zaskoczę was, Rafał Augustyniak o tym profilu jest piłkarzem na reprezentację. Rafał miał świetne mecze w poprzednim sezonie, warto go rozpatrywać.

Z jednym się trzeba zgodzić: trener nas zaskoczył. Augustyniaka stać na dobry mecz, ale dzieje się to w jednym na pięć przypadków, a to trochę za mało, by mówić o nim w kontekście reprezentacji. Co więcej jego ograniczenia widzi nawet Legia, która chciałaby sprowadzić Damiana Szymańskiego. A tenże Szymański od kadry się odbił, był piłkarzem na nią po prostu zbyt słabym, jednowymiarowym. Jeśli więc Szymański miałby być lepszy niż Augustyniak i mimo że nie nadawał się do reprezentacji, to tego słabszego Podoliński i tak wpycha do kadry… Dziwna sprawa.

Wygląda to na tezę z cyklu: „powiem, chcę być mądrzejszy niż wszyscy”. Niestety – nie wyszło. A jak się oglądało mecz w Larnace, to wyjątkowo nie wyszło.

Ale trener i tak jest z siebie zadowolony, bo mówił w Meczykach: – Słyszę, że: “Podoliński to ten, co mu nie poszło w piłce. Szkoda, że nie był taki mądry, jak prowadził zespół”. Z całym szacunkiem – jak czasem widzę, kto ocenia, prowadzi studio, jest ekspertem czy komentatorem – mam prawo mówić o tym jako jeden z niewielu, który pracował na najwyższym poziomie.

Zabrakło tylko pytania „czy ty grałeś kiedyś w piłkę”, ale kierunek ten sam. Oczywiście – większość prowadzących studio i część ekspertów nie prowadziła żadnego zespołu, ale prawdę mówiąc, lepiej tego nie robić, niż widzieć solidność obrony Lechii w zeszłym sezonie.

Zresztą ten sam wywiad: – Moja kariera trenerska została przeprowadzona modelowo – przyjechałem jako chłopak z małego miasteczka na Podlasiu z wielkimi marzeniami – myślę, że większość z nich spełniłem, może oprócz zostania trenerem Legii i reprezentacji Polski, ale wdrapałem się tam, gdzie zawsze marzyłem, żeby być.

Z tą „modelowością” to trochę jak z solidnością Lechii – nie do końca, delikatnie mówiąc. Owszem, przez pewien czas Podoliński wydawał się ciekawym trenerem, ale to się bardzo szybko skończyło, bo nie poradził sobie ani w Cracovii, ani Podbeskidziu (niebywały spadek), ani w Radomiaku. „Modelowość” skończyła się w Ząbkach, a jeśli „modelowość” kończy się w Ząbkach, to ręce na kołdrę.

Robert Podoliński – strażnik polskości

Podoliński ma też obsesję polskości. Wiadomo, każdy by chciał, żeby nasza piłka (i w ogóle nasz kraj) się rozwijał, ale to już po prostu obsesja. Na przykład w sierpniu 2023 zarzucał Koronie: – Korona nie utrzyma się w ekstraklasie, jeśli dalej będzie tak grała. Ich wyjściowy skład to zabawa we wskaż stolicę, bo tyle znajdziemy tam różnych flag. A było to w sezonie, kiedy Korona miała 15 obcokrajowców, co wówczas było po prostu średnim wynikiem w Ekstraklasie, więcej od Korony piłkarzy zza granicy miało sześć klubów, Lech tyle samo, a kolejne trzy o jednego mniej. Co więcej Podoliński powiedział to w momencie, gdy piłkarze tacy jak Trojak, Błanik, Łukowski mieli kontuzje, więc po prostu zobaczył coś na Flashscore i chlapnął.

Czepiał się też Ishaka, że nie gada po polsku, choć mówił, że się nie czepia: – To nie jest czepialstwo. To takie moje oczekiwania, jako kibica… Kapitan tak wielkiego klubu mógłby w języku kraju, w którym tyle lat jest, zrobić chociaż mały gest.

A chyba lepiej mieć skutecznego gościa, który nie przeczyta Pana Tadeusza, niż – dajmy na to – Rosołka, który mógłby. Zresztą Podoliński powiedział to po meczu z Breidablikiem, kiedy Ishak strzelił trzy gole. Choć z karnych. Polskich karnych.

Cóż – pozostaje albo życzyć powrotu do lepszej formy, albo faktycznie sprawdzić, czy gdzieś w piwnicy nie trzymają prawdziwego Roberta Podolińskiego. Był dobry ekspert, a jest niebezpiecznie blisko wujka z wesela.

Polskiego wesela.

CZYTAJ WIĘCEJ:

Fot. FotoPyk

 

122 komentarzy

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama