Reklama

AZ Jackson: W Jadze poczułem się bardziej potrzebny niż w moim kraju [WYWIAD]

Wojciech Piela

10 sierpnia 2025, 08:24 • 12 min czytania 6 komentarzy

Jego debiut przeciwko Widzewowi będzie wspominany w Białymstoku jeszcze długo. – Spokojnie, to dopiero początek – zapowiada AZ Jackson, który w końcówce lipca trafił do Jagiellonii. 23-latek ma jeden występ w reprezentacji USA i 68 spotkań w MLS w barwach Columbus Crew oraz St. Louis. Teraz chce odznaczyć swoją obecność w Europie, a to wszystko w dźwięcznym rytmie amerykańskiego jazzu.

AZ Jackson: W Jadze poczułem się bardziej potrzebny niż w moim kraju [WYWIAD]

O tym, dlaczego w kraju poczuł się niechciany, skąd wynika jego artystyczna dusza czy zafascynowaniu grą Ronaldinho opowiada w pierwszym dużym wywiadzie dla polskich mediów. Zapraszamy!

Reklama

To prawda, że przed przyjściem do Białegostoku sprawdzałeś ulice na Google Maps i szukałeś ciekawych miejsc do odwiedzenia?

Tak jest. Kiedy dotarliśmy do hotelu razem z dziewczyną, zaczęliśmy zwiedzać Białystok przez internet. Później, gdy agenci podpowiadali mi, gdzie mogę pójść, to mówiłem im, że już tutaj byliśmy (śmiech). Bardzo chętnie poznawaliśmy miasto.

I jak wrażenia?

Podoba mi się tutaj. Jest nieco różnic, ale wszyscy są bardzo mili i ciepło nas przyjęli. Spotykałem wielu kibiców, robiliśmy wspólne zdjęcia. Każdy trzyma kciuki za Jagiellonię.

Zabytki się podobają?

Mam artystyczną duszę, więc zwracam uwagę na starszą architekturę. Czuć w tym miejscu historię i dobrze to widzieć.

Jak oceniasz rozwój piłki nożnej w Stanach?

Myślę, że cały czas są spore rezerwy. Wielu zawodników przepada i skauci ich nie dostrzegają. Od tego wszystko się zaczyna. W kraju jest około 400 milionów ludzi i oczywiście nie każdy, kto uprawia sport, zostanie profesjonalistą. Niektórzy nie mają takich możliwości. Mi się udało i jestem za to bardzo wdzięczny. Spotkałem różnych ludzi, którzy pomogli mi dotrzeć do miejsca, w którym jestem. Cieszę się też, że mogłem zostać pierwszym ciemnoskórym Amerykaninem w Ekstraklasie. Teraz chodzi tylko o dalszy rozwój. Do tej pory nikt nie dał mi jednak nic za darmo. Musiałem mocno pracować i tak urodził się sukces.

MLS goni takie ligi, jak NFL, MLB, NBA czy NHL?

Tak, rozwój jest widoczny, ale to nie dzieje się ze względu na amerykańskich piłkarzy. To zagraniczni piłkarze podnoszą jej poziom, jak choćby Leo Messi. Dla mnie jako młodego ciemnoskórego Amerykanina nie było łatwo się przebić. Wiele klubów jest skupionych na piłkarzach o statusie „designated player”, którzy przychodzą spoza USA. To w dużej mierze nastawinie na marketing, a nie rozwijanie talentów. Musiałem więc wziąć wszystko w swoje ręce. Mimo, że jestem Amerykaninem, to poczułem się bardziej potrzebny tutaj niż w moim własnym kraju. Cieszę się, że trafiłem do Jagiellonii.

Z początków musisz być chyba zadowolony. Twoje wejście z Widzewem wywołało piorunujący efekt.

Jestem zadowolony z tego, w jaki sposób jest zorganizowany klub. A mecz z Widzewem? Cóż, po prostu chciałem pomóc w zwycięstwie. To była moja jedyna myśl. Starałem się, aby każdy kontakt z piłką czy ruch na boisku był produktywny. Nie skupiałem się na tym, że to mój debiut. Mam dużą ambicję wygrywania. Nieważne, czy gram z drużyną U17 czy przeciwko Barcelonie, zawsze chodzi o to samo. Nawet kiedy po drugiej stronie był Messi w Interze Miami, nie za bardzo zwracałem uwagę na niego.

Myślisz, że to było twoje najlepsze wejście z ławki w karierze?

To dopiero początek, tak naprawdę nic jeszcze nie widzieliście. Wierzę, że gdy jeszcze lepiej się zaaklimatyzuje, to pokażę więcej. To dobrze jednak, że od pierwszych chwil mogę pomagać drużynie i jestem z tego bardzo zadowolony.

AZ Jackson w meczu z Widzewem

Wejście AZ Jacksona mocno pomogło w wygraniu meczu z Widzewem

Co pomyślałeś, gdy usłyszałeś o zainteresowaniu ze strony Jagiellonii?

Byłem bardzo szczęśliwy, że się pojawiło. To niezwykle ważne czuć się numerem jeden – nieważne, jaką pracę wykonujesz i czy jesteś sportowcem, czy też nie. Chcesz być doceniony. Czasem trzeba wyjechać do innego kraju. Gdy tylko temat stał się realny, nie miałem żadnych wątpliwości. Chciałem dołączyć do Jagiellonii.

Wiedziałeś coś wcześniej na temat polskiego futbolu?

Tak, słyszałem o klubach, które grały w Lidze Mistrzów, Lidze Europy czy Lidze Konferencji…

Czyli o Legii Warszawa czy Lechu Poznań?

Tak, ale myślę, że Jagiellonia jest niedoceniana biorąc pod uwagę, jak mocno idziemy w górę w polskiej lidze. Jest mnóstwo ciekawych zawodników. Wiem, że rywalizacja o miejsce w składzie nie będzie łatwa.

Przekonali cię walką o trofea i grą w Europie?

Na pewno, to w końcu moja pierwsza przygoda z europejską piłką w dorosłej karierze. Chcę wywalczyć mistrzostwo Polski. Spodobała mi się wizja Jagiellonii i ich pomysł na wykorzystanie mojego talentu. Długo mnie obserwowali, bo przez 6-7 miesięcy. Rozmawialiśmy o tym, jak mnie widzą w przyszłości. To była kolektywna praca wielu ludzi. Mam tu na myśli zarówno trenera, jak i dyrektora sportowego czy agentów. Cieszę się, że doprowadziło to do szczęśliwego końca.

Ile meczów Jagiellonii oglądałeś przed podjęciem decyzji?

Nie podam ci dokładnej liczby, ale było tego sporo. Chciałem sobie zwizualizować to, jak mogę wpasować się do tego zespołu. Pamiętam choćby mecz z Betisem w Lidze Konferencji. Był bardzo ważny i niestety przegraliśmy, ale czułem, że stworzyło się tutaj coś niezwykłego. Chciałem być tego częścią.

Oferta z Jagiellonii była jedyną z Europy?

Wiem, że było zainteresowanie innych klubów, ale Jagiellonia była najbardziej konkretna. Zresztą to pojawiało się później, już po pierwszym kontakcie z Białegostoku. Oni bardzo się starali, aby mnie pozyskać, więc od początku skłaniałem się ku Jagiellonii.

Wiemy, że w MLS nie ma zasady awansów i spadków. Tak funkcjonuje amerykański sport, że płaci się za obecność w lidze. To będzie dla ciebie duża zmiana, gdy choćby w końcówce sezonu poczujesz, że niektóre drużyny walczą o życie?

Myślę, że to nie będzie dla mnie kłopot. Nigdy nie przepadałem za nastawieniem w MLS w kwestii spadków czy awansów. Z tego co doświadczyłem, mam wrażenie, że wielu ludziom jest za wygodnie. Możesz przegrać 34 mecze i nadal być w MLS. Tutaj tego nie ma i przypomina mi się, to co widziałem we Francji. Kiedy miałem 16 lat, już przyzwyczajałem się do tego w Tuluzie. Widziałem odpowiednią mentalność, nie tylko w pierwszym zespole, ale nawet w akademii, kiedy klub walczył o pozostanie w Ligue 1. W każdym meczu chcę wygrywać i jest to ponad wszystkim.

Wyobraźmy sobie, że kiedyś zostaniesz trenerem. Jeśli tak, to jakie cechy wziąłbyś od Adriana Siemieńca?

Dba o swoich piłkarzy i przykłada olbrzymią wagę do szczegółów. Chce mieć dużo rzeczy zaplanowanych zarówno pod kątem ofensywy, jak i defensywy. Bardzo dużo rozmawialiśmy po moim przyjściu i dopiero się poznajemy, ale widzę, że idzie to w dobrym kierunku. Zależy mu na tym, żeby nowi gracze poczuli się dobrze w Białymstoku.

Jak widzisz swoją rolę w Jagiellonii?

Powiedziałem już trenerowi, że mogę grać zarówno jako ofensywny pomocnik, skrzydłowy czy nawet jako napastnik. Jestem w stanie dostosować się do warunków. Kiedy byłem w Minnesocie, mieliśmy trenera z Anglii, który chciał grać bezpośrednio jak w Premier League. Potem w St. Louis trener był w połowie Niemcem, więc graliśmy futbol z Bundesligi. Na końcu w Columbus mieliśmy szkoleniowca z Francji, który stawiał na posiadanie piłki.

To trochę zbieżne z Jagiellonią.

Dokładnie, więc nie stanowi to dla mnie wielkiego kłopotu. Wiem, jak odnaleźć się w drużynie, która chce dominować na boisku, ale kiedy trzeba biegać do kontry i odzyskiwać piłkę, nie jestem zaskoczony. Mogę być przydatny w każdej fazie meczu.

Miałem pytać o to, jak długo zajmie ci przyzwyczajenie się do życia w Polsce, ale czuję po twoich wypowiedziach, że to chyba zbędne.

Myślę, że życie dla mnie aż tak bardzo się nie różni względem Francji. Oczywiście, to inny kraj, ale nadal Europa. Nieco trudniej jest dla mojej dziewczyny, bo to pierwszy raz kiedy jest dłużej poza granicami USA. Jest jednak osobą otwartą na nowe doświadczenia i razem na pewno damy sobie radę.

Łukasz Masłowski wspominał niegdyś w jednym z wywiadów, że czasem trudniej jest mu namówić piłkarzy na Jagiellonię ze względu na to, że jest blisko do granicy z Białorusią. Nieopodal toczą się działania wojenne. Myślałeś o tym?

Nie. Liczyło się dla mnie tylko to, że poczułem się tutaj potrzebny. Wiedziałem, że to świetna okazja i szansa rozwoju w karierze. Nawet gdybym był z Hawajów i musiał przenieść się do Polski – zrobiłbym to.

Na co zwróciliście uwagę w Polsce?

Cóż, nie ma tutaj zbyt wielu ludzi o kręconych włosach (śmiech).

Przyciągacie więc z dziewczyną spojrzenia?

Na pewno, ale to wszystko jest bardzo sympatyczne. Po prostu pewnie nie jest to dla nich zwyczajny widok. Za każdym razem, gdy kogoś spotykam, staram się mówić po polsku. Nawet jedno czy dwa słowa na początek.

Masz talent do języków. Mówisz po francusku czy hiszpańsku. Będziesz się uczył polskiego?

Tak. Już zresztą zacząłem.

Ile miałeś lekcji?

Bardziej robię to przez telefon. Czasem też pytam kolegów o niektóre słówka.

Co będzie trudniejszym zadaniem: zdobycie mistrzostwa z Jagiellonią czy nauczenie się mówienia po polsku?

Oj, trudne pytanie… ale myślę jednak, że nauczenie się polskiego.

Nie dziwi mnie ta odpowiedź. Przejdźmy zatem do szatni. Kto pomógł ci najmocniej na początku?

Nieco bardziej zakumplowałem się z Pululu czy Dimim Rallisem. Wszyscy są jednak w porządku i każdego bardzo szanuję. Ludzie są czasem różni. Niektórzy podchodzą do piłki jak do pracy i po treningu jadą do domu, a inni angażują się bardziej. Chodzi o to, aby na boisku być jednością i nawzajem sobie pomagać. Chcę po prostu być najlepszą wersją siebie i dlatego też przyszedłem do Jagiellonii.

AZ Jackson trening Jagiellonia

AZ Jackson wyróżnia się w Białymstoku, nie tylko wyjątkową fryzurą

Ludzie w USA dziwili się, że wybierasz taki kierunek?

Niektórym się wydaje, że piłkarze powinni bezpośrednio odchodzić z MLS tylko do klubów z lig TOP5. Mówili, że przecież możesz tutaj zostać. Jasne, pewnie, że mogłem, ale wtedy nie wyciągnąłbym niczego dobrego dla mojej kariery. Taka jest moja ścieżka, nie zawsze jest ona łatwa. Jestem tutaj po to, aby sprawdzić siebie, na ile daleko mogę zajść w Europie.

Od najmłodszych lat ciągnęło cię na ten kontynent?

Pierwszy raz przyjechałem do Francji, kiedy miałem 7 lat. Później od 7 do 14 roku życia bardzo dużo podróżowałem. Często trenowałem choćby w akademii Ajaxu, jeździłem też do Anglii. Piłka nożna na wschodnim wybrzeżu w USA również miała wiele wpływów europejskich, miałem do czynienia z trenerami z Europy. Zawsze jednak musiałem się skupiać na sobie.

Dlaczego?

Czasami, gdy patrzysz na innych graczy, widzisz coś, czego inni nie dostrzegają. Być może próbujesz pokazać, że oni dostali szanse, których ty nie masz. To chyba było dla mnie najtrudniejsze do zniesienia. Zawsze byłem drugim wyborem. Dlatego wytrwale starałem się pokonywać kolejne wyzwania.

Co było najtrudniejsze?

Dorastanie bez rodziny razem. Byliśmy rozproszeni. Różne rzeczy się dzieją, ale żeby być profesjonalistą musisz pokonywać przeszkody. Trzeba to robić bez względu na to, czy dorastałeś w bogactwie, czy w biedzie. Zawsze miałem więc nastawienie, że chcę więcej niż ktokolwiek inny.

Masz własną markę odzieżową – First Move. W jaki sposób możesz wyrazić siebie poprzez jej posiadanie?

Jej nazwa odnosi się do partii szachów, podobnie jak logo. To pionek, który rzuca cień królowej. Mam tę markę, bo ona jest po prostu przedłużeniem tego, kim chce być AZ. Ma ona na celu pokazanie moich zdolności twórczych jako człowieka. Wiem, że jestem piłkarzem, ale też kimś więcej. Uważam się za osobę kreatywną, więc chcę pokazać siebie w pełni okazałości od A do Z.

Może w przyszłości otworzysz swój sklep w Białymstoku?

Myślę, że byłoby to możliwe. Czemu nie?

W to, o czym mówisz, wpisuje się też wybór idola piłkarskiego – Ronaldinho.

Tak, bo grał po prostu swobodnie. To jest to, co lubię. Bez zasad, bez pozycji, po prostu  cieszyć się grą. Szczerze mówiąc, wtedy właśnie jestem najlepszy. Wiem, że obecnie trzeba być też zdyscyplinowanym taktycznie. Trenerzy zwracają uwagę na strukturę. Im bardziej swobodnie gram, tym jestem jednak lepszy. Wzoruję się na Ronaldinho. Uważam go za najlepszego piłkarza wszechczasów. Chodzi o to, że potrafił wpłynąć na przebieg meczu nie tylko poprzez gole i asysty. Ważny był także sposób poruszania się z piłką.

Chciałeś kiedyś wyjechać do Brazylii, aby pójść jego śladem?

Nie, ale bez przerwy oglądałem filmiki z jego grą, odkąd miałem 4 czy 5 lat. Robię to nadal mając 23 lata. Często uczę się poprzez wzrok, więc im więcej tego śledzę, tym bardziej staram się to zastosować w mojej grze.

To był taki piłkarz, który często grał, jakby tańczył do dobrej muzyki. Ona u ciebie też była obecna w rodzinie.

Mój tata jest znanym perkusistą jazzowym. Razem z bratem zawsze byliśmy otoczeni muzyką i bardzo ją polubiliśmy. Oczywiście, gramy również inne rodzaje niż jazz. Szczerze mówiąc, trochę improwizujemy.

To nadal twoja pasja?

Tak. Gram dla przyjemności. Umiem na perkusji, na gitarze, ale najwięcej na fortepianie.

Tata nie próbował cię przekonać, żebyś został muzykiem?

Nie musiał tego robić. Podjąłem decyzję na podstawie swoich przekonań. Wiem, że czasami próbuje się mnie dopytywać, co będę robił po zakończeniu kariery. Ale ja już wiem, co chcę robić. Jest tak wiele rzeczy, w które jestem zaangażowany, że to pomoże mi w dłuższej perspektywie.

Zostaniesz DJ-em w szatni Jagiellonii?

Pewnie, bardzo chętnie. Słucham nie tylko jazzu. Lubię też rap, afro, beats, hip-hop, rock. Mogę puszczać różną muzykę.

Jak wspominasz grę w Columbus Crew?

Jestem bardzo wdzięczny, że dostałem szansę. To jeden z największych klubów w MLS. Od razu powiedziałem jednak Issie Tallowi, a więc dyrektorowi generalnemu, że pewnego dnia chcę zagrać w Europie. Wiedziałem, że muszę sobie postawić takie wyzwanie, bo inaczej nie byłbym tym piłkarzem, którym jestem.

AZ Jackson Columbus Crew

AZ Jackson w barwach Columbus Crew

W przeszłości było zainteresowanie ze strony Villarreal?

Tak, słyszałem o tym, jeszcze za czasów St. Louis. Nie brałem udziału w rozmowach, ale temat istniał. Głównym powodem, dla którego się wtedy nie udało był fakt, że nie byłem graczem o statusie „designated player”. Nie grałem w każdym meczu po 90 minut. Gdybym grał wszystko, to być może dzisiaj nie byłbym w Jagiellonii (śmiech).

Wierzysz w powrót do reprezentacji narodowej?

Zaliczyłem jeden występ przez minutę za czasów Gregga Berhaltera. Byłem bardzo zaszczycony. Myślę, że mogę się tam dostać i będę mocno pracował na tę okazję. Na pewno bym sobie poradził.

W jaki sposób pracujesz nad swoim rozwojem mentalnym? Korzystasz na przykład z psychologa?

Nie, ale w przeszłości współpracowałem z „life coachem”, który mocno mi pomagał w słabszych chwilach. Dzisiaj mam sporo zainteresowań, które stanowią ucieczkę od futbolu. Mówiliśmy o marce odzieżowej czy grze na instrumentach, ale zapisuję również swoje przemyślenia w dzienniku, maluję, rysuję… Staram się udzielać artystycznie. To wszystko pomaga mi zachować równowagę.

CZYTAJ WIĘCEJ O JAGIELLONII:

fot. Newspix

6 komentarzy

Uwielbia sport, czasem nawet próbuje go uprawiać. W przeszłości współtworzył legendarne radio Weszło FM, by potem oddawać się pasji do Premier League na antenie Viaplay. Formaty wideo to jego żywioł, podobnie jak komentowanie meczów, ale korzystanie z języka pisanego również jest mu niestraszne. Wytężone zmysły, wzmożona czujność i mocne zdrowie – te atrybuty przydają mu się zarówno w pracy, jak i życiu codziennym. Żyje nadzieją na lepsze jutro słuchając z zamiłowaniem utworów Andrzeja Zauchy czy Krzysztofa Krawczyka – bo przecież bez przeszłości nie ma przyszłości.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama