Ranking rankingiem, ale absolutnie, pod żadnym pozorem, nie zerkajcie na tabelę ligi serbskiej z ubiegłego sezonu. Przestrzegam was – nie róbcie tego, naprawdę. Bo jeśli zrobicie, to zobaczycie modelowy przykład ligi nie dwóch, a trzech prędkości. Z hegemonem na szczycie, z historycznym rywalem za jego plecami i całą resztą, która naprawdę nie jest w stanie nawiązać równorzędnej rywalizacji. Obraz, jak mogłoby się wydawać, przykry. Dlatego nie zerkajcie, błagam. Chyba że akurat jesteście cichymi fanami Crvenej zvezdy, a nie szeroko pojętej serbskiej piłki, co i w Serbii, i nawet poza jej granicami nie jest niczym wyjątkowym.

Na koniec sezonu 2022/2023 – ledwie dwa lata temu – Serbia w rankingu krajowym UEFA plasowała się na 11. miejscu. Cóż więc musiało się stać, żeby doszło do prawdziwej katastrofy i bolesnego upadku, który właśnie notują Crvena zvezda i spółka. No, bardziej spółka, ponieważ gigantowi z Belgradu nic nie zagraża. Bo jeśli i tak co roku ma być mistrzem, to w czym problem? Doczłapać się do europejskich pucharów z poziomu pierwszego miejsca w lidze to w sumie żaden wielki wyczyn, o resztę niech martwi się… reszta.
W większości zespoły nieco porzucone, zapomniane, będące poza jakąkolwiek uwagą władz serbskiej federacji (FSS). Bo i nieprzynoszące tamtejszemu futbolowi większej chwały, przeciwnie do oczka w głowie prezydenta Serbii Aleksandara Vučicia. Zadeklarowanego kibica Crvenej zvezdy.
Skazani na porażkę. Struktura ligi nie wróży najlepiej
Pod względem liczby drużyn wystawianych co roku do rywalizacji w europejskich pucharach, nie ma większego znaczenia, czy liga plasuje się w rankingu na miejscu szesnastym, czy trzydziestym. My coś już o tym wiemy – cztery drużyny mamy na arenie międzynarodowej od lat, w różnych eliminacjach i na różnych tych eliminacji etapach. Zaraz będziemy mieli ich pięć, ale nic nie jest dane na zawsze, czego dowodzi upadek Serbów. Oni też parę chwil temu dobijali się do czołowej dziesiątki, byli w doskonałej pozycji do dalszego rozwoju, albo chociaż utrzymania swojej pozycji.
Ale moment przegapiono. Możliwe, że właśnie przez nadmierne skupienie na największym pieszczochu władzy z Belgradu.
– Zapaść w rankingu wynika z poświęcenia jakości całej ligi dla jednego klubu. Wszystkie nakłady finansowe i marketingowe idą tylko na Crveną zvezdę. Reszta klubów nie ma odpowiednich środków, aby rywalizować na poziomie europejskich pucharów – mówi mi Przemysław Siemieniako, absolwent serbistyki i fan tamtejszej piłki nożnej, prowadzący na X profil poświęcony bliskiej mu tematyce.
#SerbskaPiłka
CRVENA ZVEZDA – HISTORIA, KLIMAT, SPECYFIKA
(NITKA)4 marca 1945 roku.
Początki Crvenej zvezdy łączą się z niezwykłym ale i trudnym pod względem społecznym okresem w historii Serbii. Koniec II W.Ś przyniósł przełomowe historyczne wydarzenia dla Serbów. Był to okres pic.twitter.com/tjyWUHhL0T— Przemek Siemieniako 🇵🇱🤝🇷🇸 (@PrzemekSiemanko) August 4, 2025
Problem jest poważny. W dwa sezony liga serbska stoczyła się na 22. miejsce w rankingu lig zrzeszonych w UEFA. Nie jest to bynajmniej pozycja wyjątkowo zawstydzająca, nie wyprzedzają Serbów jakieś egzotyczne piłkarsko nacje pokroju San Marino, Gibraltaru czy Andory. Za ich plecami też plasują się jeszcze przyzwoite ligi – węgierska, rumuńska, ukraińska. Ale w dwa sezony? O jedenaście pozycji? Z walki o miejsce z urzędu w Lidze Mistrzów dla Zvezdy, po walkę, już wkrótce – po odpadnięciu punktów za świetny sezon 21/22 – o utrzymanie się w trzydziestce. Jakaś katastrofa!
Miejsce ligi serbskiej w rankingu krajowym UEFA na koniec poszczególnych sezonów:
- 2016/2017 – 28.
- 2017/2018 – 25.
- 2018/2019 – 19.
- 2019/2020 – 19.
- 2020/2021 – 16.
- 2021/2022 – 11.
- 2022/2023 – 11.
- 2023/2024 – 19.
- 2024/2025 – 22.
- 2025/2026 (live) – 22.
Z drugiej strony – może to po prostu powrót na należne miejsce. Wyrównanie pewnej anomalii, która pozwoliła serbskiej piłce otrzeć się o wielki świat, a teraz… jest, jak jest. Prawdą jest też jednak, że wiązało się to wszystko z podstawowym grzechem Serbów, czyli przegapioną szansą. I koszmarnym sezonem 2023/2024.
Sztuka wykorzystywania szans. Musimy od polskich klubów wymagać [CZYTAJ WIĘCEJ]
Na szansę trzeba być gotowym. Serbowie nie byli
Bo w gruncie rzeczy można sobie wyobrazić scenariusz, w którym serbskie zespoły punktują na miarę czołowej piętnastki ligi europejskich. Przez jakiś czas dawały radę. Wszystko wyglądało pięknie, do momentu, w którym przestało tak wyglądać. We wspomnianym sezonie grozy Serbowie zapunktowali w rankingu na poziomie gorszym od następujących lig:
- irlandzkiej,
- łotewskiej,
- maltańskiej,
- macedońskiej,
- białoruskiej,
- andorskiej (!).
Coś na pozór niewiarygodnego, ale biorąc pod uwagę podział punktów na pięć (przy pięciu reprezentantach w Europie) i beznadziejną postawę właściwie wszystkich serbskich klubów, nie można się dziwić. Po prostu nie było z czego lepić.
Sezon 2023/2024 dla serbskich klubów w Europie:
Crvena zvezda
- remis i 5 porażek w fazie grupowej LM – 0,200 punktu
- bonus za udział w fazie grupowej LM – 0,800 punktu
Bačka Topola
- 2 porażki w eliminacjach LM – 0 punktów
- 1 remis i 5 porażek w fazie grupowej LE – 0,200 punktu
Čukarički
- 2 porażki w eliminacjach LE – 0 punktów
- 6 porażek w fazie grupowej LK – 0 punktów
Partizan
- 1 wygrana i 3 porażki w eliminacjach LK – 0,200 punktu
Vojvodina
- 2 porażki w eliminacjach LK – 0 punktów
W sumie 1,400. Mało, a nawet bardzo mało. Podobną wartość (1,375) Serbowie uzbierali już w tym sezonie. A przecież są w grze i mają gwarantowany udział mistrza kraju w fazie ligowej jednego z pucharów.
Zerkam raz jeszcze na ten straszny sezon. Najbardziej urzekają w tym zestawieniu wyniki FK Čukarički. Osiem spotkań i osiem razy w trąbę, trzecia drużyna w kraju. Przygnębiające. Wysłanie takiego zespołu do fazy grupowej Ligi Konferencji poskutkowało jedynie wielką rankingową katastrofą, ale widać i tak nie mieli w Serbii wielu lepszych opcji. To zresztą kolejny dowód na to, że tam poza Crveną zvezdą i mimo wszystko Partizanem na puchary nie jest gotowy absolutnie nikt.

FK Čukarički dostało solidne lanie w Lidze Konferencji
– Jedynie Partizan, z uwagi na historyczną wielkość klubu, ma szansę coś zdziałać. Przez rządy prezydenta Vučicia, który jako kibic Zvezdy faworyzuje tylko jeden klub, inne zespoły nie mają czego szukać w kraju i Europie – potwierdza takie spostrzeżenie Siemieniako. Istny „belgradocentryzm”, o który też zresztą dopytuję. – Tak, dużo jest prawdy w tym, że życie skupia się głównie w stolicy. Aczkolwiek warto zaznaczyć, że Zvezda ma kibiców w całej Serbii i dalej – w innych krajach bałkańskich – dodaje mój rozmówca.
Z wysokiej wieży nie widać ziemi
I to też może być pewien problem. Skoro Zvezda ma tylu fanów i skoro jest klubem ogólnokrajowym – a może i nawet klubem reprezentującym na świecie cały region – to wiele osób przymyka oko na system, w jakim funkcjonuje liga. A ten jednoznacznie pokazuje, jaka jest tamtejsza piłkarska rzeczywistość. Teraz, złapcie się czegoś, pokażę wam tę straszną tabelę.

Liga trzech prędkości w pełnej krasie (źródło: Flashscore)
W Serbii po 30. kolejce dzielą stawkę na grupy mistrzowską i spadkową. Powyżej widzicie ostateczne wyniki rywalizacji o mistrzostwo. O ile w ogóle można nazwać to jakąkolwiek rywalizacją, jeśli koniec końców ekipy z Belgradu deklasują resztę stawki, a Crvena zvezda gra właściwie sama ze sobą. I zdobywa prawie dwa razy tyle punktów, co drużyna finiszująca na ostatnim stopniu podium.
Różnice są więc gigantyczne, a przykra prawda o serbskiej piłce jest taka, że dobrze zarządzane kluby można tam policzyć na palcach jednej ręki. Dobrze zarządzane, czyli takie, które płacą na czas i nie odwalają żadnych krzywych akcji. Zvezda, Patizan. Tak naprawdę ostoją normalności poza dwiema najmocniejszymi ekipami jest tam jeszcze może… węgierskie TSC finansowane dzięki kapitałowi wysyłanemu do Serbii przez rząd Viktora Orbana. I jakieś nieliczne chwalebne przypadki i przypadeczki. Miara serbskiej piłki? Być może.
Węgry i Serbia to nowi bracia. TSC Bačka Topola – dziecko Orbana i sąsiedzkiego sojuszu
Jeszcze, żeby zachować pewną ścisłość – oto cała tabela na koniec sezonu zasadniczego. Różnica punktowa między drugim i trzecim zespołem jest większa niż między trzecim i piętnastym. Przedostatnim.

Sami powiedzcie – nie wygląda to na specjalnie zdrowe rozgrywki. Szczególnie w perspektywie wystawiania pięciu zespołów w Europie (źródło: Flashscore)
Ja już nawet nie zachęcam do wyciągania wniosków, one same podały się nam na tacy. Nie mają w Serbii potencjału na to, by utrzymywać się wyżej w rankingu, by ich piłka rozwijała się w dobrym tempie i zarazem równomiernie. Więcej – chyba nawet nie chcą tego równomiernego rozwoju, bo nawet w dyskusjach na temat rozdzielania państwowych dotacji na kluby piłkarskie osią sporu są kwoty przyznawane dwóm najbardziej utytułowanym klubom z Belgradu. Tak jakby po prostu nikogo innego w tej lidze nie było.
– Środowisko skupione wokół Partizana czuje się gnębione przez władze państwa. Według powszechnej opinii prezydent Aleksandar Vučić wspiera bowiem Crveną zvezdę. Oburzają go jednak zarzuty, że fundusze nie są rozdzielane sprawiedliwie – pisał na Weszło w lutym tego roku Michał Kołkowski. Oś sporu, skoro już można się jej doszukiwać, występuje tylko pomiędzy dwoma największymi zespołami.
Dalej jest już tylko pustka. Ale póki dostarczają polskim klubom łatwych rywali – takich pokroju FK Novi Pazar czy TSC Bačka Topola – nie wypada nam na taki stan rzeczy narzekać. To w końcu nie do końca nasz problem.
CZYTAJ WIĘCEJ O ELIMINACJACH EUROPEJSKICH PUCHARÓW NA WESZŁO:
- Wisły Cupiała Europy. Starcia małych z wielkimi o Ligę Mistrzów
- Legia po losowaniu dalej od Ligi Europy, ale nie powinna skończyć z niczym
- Blisko starcia Lecha Poznań z Dinamem Kijów? Analiza losowania LM
- Raków znacznie bliżej Ligi Konferencji niż Jagiellonia
- Losowanie Ligi Mistrzów. Lech Poznań poznał rywala w IV rundzie eliminacji
Fot. Newspix