Felieton wyjątkowo w sobotę i wyjątkowo będę chwalił, ale chwalić trzeba – konkretnie polskie kluby. Wygląda na to, że wreszcie coś się ruszyło i nie musimy już się wstydzić za ich popisy w Europie.

Ostatnia wpadka? Lech z Trnawą, ale właśnie – to była wpadka. Kiedyś regularność, przegrywaliśmy z tymi Trnawami, Dudelangami, Sheriffami i innymi takimi. Bardzo rzadko udawało nam się przejść rywala, który miał być teoretycznie na naszym poziomie, a jeszcze dostawaliśmy po głowie od tych, którzy absolutnie mieli do nas nie dorastać. Generalnie kogokolwiek byśmy nie wylosowali, można się było zastanawiać, czy nie będzie źle, bo przypominam, że Legia remisowała nawet z zespołem z Gibraltaru.
Ale to się zmienia, potrafimy wyrzucać solidne firmy – Banik, Austrię Wiedeń, Molde, Cercle. Wygrywamy pojedyncze mecze z Chelsea, Betisem, Kopenhagą. Dochodzimy w Lidze Konferencji daleko, nawet jeśli pamiętać, że to puchar trzeciej kategorii.
A dlaczego się zmieniło? Bo prezesi poszli po rozum do głowy, ogarnęli, że ciężko będzie coś osiągnąć w oparciu tylko o Hiszpanów z trzeciej ligi. Że trzeba zainwestować, by się liczyć w Europie. No i faktycznie do Polski przychodzą coraz lepsi piłkarze. To machina sama się napędza, bo zainwestowano i inwestować się będzie opłacało jeszcze bardziej, przecież jeśli dojdziemy w rankingu tak daleko, że pierwsze miejsce da Ligę Mistrzów, tylko głupi by nie spróbował.
Wojciech Kowalczyk o polskich klubach w Europie: Będę chwalił, coś się ruszyło
Ale nawet nie musimy być w tej dziesiątce, by inwestycje były opłacalne, przecież tylko ciut niższe miejsca sprawią, że mistrz Polski będzie miał w zasadzie gwarantowaną Ligę Europy poprzez start w eliminacjach do Ligi Mistrzów od czwartej rundy.
Swoją drogą – to też ciekawe jak z takim dopływem kasy te nasze zespoły sobie poradzą, czy pieniądze nie zostaną przejedzone. Ale cóż, wypada dać kredyt zaufania, bo skoro dźwignęli się z bagna, to niech nacieszą się czymś lepszym.
Z ciekawości spojrzałem na ranking – w tym sezonie mamy już więcej punktów niż parę lat temu za całą kampanią. Ładnie to wygląda, naprawdę.
Ale…
Żeby nie było tak miło. Skoro dobrze jest z klubami, to nie może być dobrze z reprezentacją. To już byłoby za dużo, gdybyśmy byli mocni tu i tu. Co to, to nie. Niestety kluby nie będą miały przełożenia na kadrę, bo o ich sile stanowią obcokrajowcy. Ilu Polaków z naszej czwórki eksportowej należałoby rozważyć w kontekście reprezentacji? Z trzech-czterech i wcale nie mówimy o jakichś kluczowych postaciach, bo czy się po czole będzie kopał Skrzypczak, czy Gurgul, to nam świata nie zmieni i Holandii nie ogra.
Polacy jak byli słabi, tak są, rozwój klubów nie ma z ich rozwojem – a w zasadzie brakiem rozwoju – nic wspólnego. Wyobraźcie sobie, że wrzucamy dzisiaj do Europy GKS Katowice albo Zagłębie Lubin, które faktycznie na naszych stawiają. No to już dawno by ich w tej Europie nie było, przegraliby i z Banikiem, i Żiliną, i pewnie wcześniej z Petrocubem.
Janek Urban jeździ i ogląda te mecze, ale zdaje sobie sprawę, że misję wybrał sobie bardzo trudną. Zrobić coś z niczego to przecież nigdy nie jest łatwe.