Nikt tak naprawdę nie wie, jak długo zajmie budowa wielkiego Widzewa i – przede wszystkim – jak dużo będzie to kosztować, ale takie mecze jak dzisiaj pokazują, że jest w tej drużynie spory potencjał. Wiadomo, rywal był, jaki był (GKS może mieć problemy z utrzymaniem), ale gospodarzy po prostu oglądało się więcej niż przyjemnie.

Rozmach, jakość, dobre tempo, skuteczność. Naprawdę w grze Widzewa było dziś wszystko i przeciwnik nie miał większych szans. Tak, na początku trochę podszczypywał, potem jeszcze Rosołek miał patelnię, ale jeśli zebrać całe 90 minut do kupy – przepaść. Łodzianie w tej formie będą zagrożeniem dla wszystkich w tej lidze, oczywiście pytanie w ilu kolejkach będą grali właśnie w ten sposób.
Ale po kolei – czapki z głów przed Shehu. To mózg tej drużyny, który musi podstemplować większość akcji, być tempomatem. Akere? Współczujemy każdemu bocznemu obrońcy, który będzie się z nim mierzył, bo facet ma takie gazicho i chęć (ale też umiejętność) dryblingu, że naprawdę jeden prysznic po spotkaniu z nim może nie wystarczyć. Skuteczny jest Bergier, pokazujący, że poprzedni sezon wcale nie był przypadkiem i on naprawdę potrafi strzelać w Ekstraklasie. Cały czas na bardzo wysokim poziomie – pod względem technik, inteligencji – gra Alvarez, obronę w tyłach trzyma Żyro, pewnie do bramki wszedł Kikolski.
Tylko chwalić i chwalić. Pewnie, jest też co poprawiać – zbytnio pod grą jest na przykład Fornalczyk, obserwujcie go przez dłuższy moment, nie wygląda to dobrze – ale nikt nie powiedział, że na początku sierpnia w Widzewie nie będzie czego poprawiać.
Widzew Łódź – GKS Katowice 3:0. Goście bez szans
Tak czy tak: łodzianie najpierw zaserwowali cudowną bramkę na 1:0, kiedy Akere obsłużył Shehu, a potem Shehu dał malinkę do Bergiera. Potem sędzia zabrał im gola na 2:0, dopatrując się ręki Shehu i choć to kontrowersja, nie ma ona ostatecznie wielkiego znaczenia. Widzew cisnął, cisnął i cisnął, dopinając swego. Najpierw samobój Kowalczyka, a następnie trafienie Alvareza.
Niech się uczy… Zagłębie Lubin. Ono przy 2:0 postanowiło odpuścić, z czego skorzystał GKS, a Widzew nie chciał odpuścić ani na chwilę. Po prostu jechał z rywalem, nawet przy 3:0 Sopić – jak w FM-ie – żądał więcej! No i to jest prawidłowa mentalność, a nie ta lubińska.
Oby tak dalej, Widzewie!
A GKS… Ech. Póki co nie ma śladu po drużynie, która była tak miłym zaskoczeniem rok temu. To nie jest jedyny problem, ale opieranie ataku na Rosołku to po prostu nieporozumienie. Facet nie umie strzelać goli, co wydaje się być pewnym kłopotem dla napastnika. Czasem mu coś wpadnie, ale częściej – nie wpadnie. Dzisiaj zmarnował patelnię z 10-11 metrów, kiedy wystarczyło tylko odpowiednio dostawić nogę. A on dostawił ją tak, że piłka przeleciała sporo nad bramką.
Gorzej, że zastąpić Rosołka też specjalnie nie ma kim, a jeśli Bartosz Nowak nie wymyśli czegoś z niczego – dzisiaj na nic nie wpadł – to GKS nie istnieje.
Zmiany:
Legenda
CZYTAJ WIĘCEJ:
- Oficjalnie: Reprezentant Polski w Serie A! Znów pod wodzą Runjaica
- Napastnik Legii Warszawa poza kadrą na Larnakę. To jego koniec w klubie?
- Ekstraklasa silna i słaba. Ranking swoje, rynek swoje – naszych gwiazd nikt nie chce
Fot. Newspix