Reklama

Lech Poznań zachwycał i żenował. Miał Thordarsona i Oumę [KOZACY I BADZIEWIACY]

Jakub Radomski

29 lipca 2025, 08:49 • 8 min czytania 23 komentarzy

Mistrz Polski był w minionej kolejce jak Doktor Jekyll i pan Hyde. Pewnie kojarzycie tę nowelę, będącą wnikliwym portretem podwójnej osobowości. W meczu z Lechią (4:3) Lech pokazał nam ponownie zagubionego Michała Gurgula i fatalnego Timothy’ego Oumę, a jednocześnie: solidnego Bartosza Mrozka i genialnego zmiennika w osobie Gisliego Thordarsona. Podobnie było z Jagiellonią, w której kompromitował się Leon Flach, a bohaterem został Jesus Imaz. To, jak zachował się przy golu na 3:2 z Widzewem, było kwintesencją doświadczenia i inteligencji Hiszpana. Pytanie, kto w tej sytuacji popełnił większy błąd – Mateusz Żyro, jeden z naszych badziewiaków, czy jednak Rafał Gikiewicz?

Lech Poznań zachwycał i żenował. Miał Thordarsona i Oumę [KOZACY I BADZIEWIACY]

Za nami świetna druga kolejka Ektraklasy. Było w tych meczach wiele emocji, zwrotów akcji, ale była też piłkarska jakość. Po prostu. Chcecie dowód? W naszej jedenastce kozaków w drugiej linii zabrakło miejsca dla Daniego Pacheco, który w meczu Wisły Płock z Rakowem w Częstochowie (2:1) był znakomity (w pierwszej kolejce, przeciwko Koronie, zresztą też). Nie ma też miejsca w pomocy dla Sebastiana Kerka. Rzadko widzi się, by ktoś tak świetnie bił stałe fragmenty gry, jak w piątek pomocnik Arki w starciu z Radomiakiem (1:1). Wiecie, czemu ich nie ma? Bo inni zasłużyli jeszcze bardziej.

Reklama

Islandczyk z Lecha Poznań odmienił oblicze meczu z Lechią Gdańsk

Gisli Thordarson pokazał w sobotę, jak dać genialną zmianę. Lech przegrywał w Gdańsku z Lechią 0:2, a katastrofalnie w drugiej linii prezentował się Timothy Ouma. Kenijczyk, wypożyczony ze Slavii Praga, pokazał się ze świetnej strony jako zmiennik w eliminacjach Ligi Mistrzów z Breidablikiem (7:1), ale, no właśnie – okazało się, że to był tylko Breidablik, mistrz Islandii. W Gdańsku Ouma fatalnie się ustawiał, nie atakował przeciwnika. Zupełnie nie realizował założeń taktycznych, Lech grał praktycznie w dziesiątkę. Nie mogło dziwić, że trener Niels Frederiksen już w 31. minucie zdjął go z boiska. Duńczyk wprowadził Thordarsona, byłego zawodnika… Breidabliku i wszystko się zmieniło. Najpierw Islandczyk precyzyjnie przymierzył i zrobiło się 1:2. Osiem minut później ograł rywala i podał do Filipa Szymczaka, a ten z ostrego kąta trafił do siatki. Remis. Mało? Przy golu na 3:2 dla Lecha to on wyłożył piłkę Filipowi Jagielle. Właśnie tak wchodzi się na boisko i odmienia losy spotkania.

Jeszcze w 88. minucie spotkania Jagiellonii z Widzewem (3:2) nie wpadlibyśmy na pomysł, żeby w ogóle rozpatrywać Jesusa Imaza w kontekście jedenastki kozaków. Ale później stało się to, co się stało, mieliśmy pełen emocji zwrot akcji i Hiszpan zakończył spotkanie z golem i dwoma asystami.

Bramka na 1:0? To, co zrobił, wydaje się takie proste, ale nie każdy zawodnik zdecydowałby się w tej sytuacji na podanie do Dawida Drachala. Wyrównanie na 2:2? Niby tylko trafił z kilku metrów, wcześniej świetnie dograł AZ Jackson, a piłkę głową idealnie wyłożył mu Bernardo Vital, ale, właśnie, trzeba było być w odpowiednim miejscu. I wreszcie gol na 3:2 z doliczonego czasu gry – trwa dyskusja, kto tam bardziej zawalił: bramkarz Rafał Gikiewicz, czy jednak Mateusz Żyro. My skłaniamy się do tego, że kapitan Widzewa (znalazł się, głównie przez tę sytuację, wśród badziewiaków) nie powinien być ustawiony twarzą do własnej bramki, ale wszystkiemu mógł zapobiec Gikiewicz, gdyby nie podawał mu piłki. Imaz szybko zorientował się w sytuacji, dopadł do Żyry, zabrał mu piłkę i podał do Afimico Pululu tak, by nie było spalonego, co też warto docenić.

Radość Jagiellonii po golu na 3:2

Radość Jagiellonii po golu na 3:2

Tercet pomocników w naszej jedenastce kozaków domyka Bartosz Nowak, który strzelił wczoraj dwa gole dla GKS-u w meczu z Zagłębiem Lubin, ale już w pierwszej połowie, przegranej przez gospodarzy 0:2, był jedynym graczem drużyny Rafała Góraka, który chciał coś zrobić i któremu coś wychodziło.

Feio go skreślił, a u Iordanescu błyszczy

Atak? Tutaj nie dało się nie postawić na Migouela Alfarelę. Francuz najwidoczniej nie był ulubieńcem Goncalo Feio. Portugalczyk po pewnym czasie go skreślił, ale wypożyczenie do greckiej Kallithei (dziewięć goli w 17 meczach) pokazało, że ten zawodnik ma spore możliwości. I teraz je prezentuje w pełnej krasie. Mimo że jakiś czas temu media pisały, że Alfarela nie czuje się najlepiej jako skrzydłowy, właśnie taką rolę pełnił w meczu w Kielcach z Koroną (2:0) i poradził sobie doskonale. Najpierw zaliczył asystę, nie taką wcale prostą, przy bramce Jeana Pierre’a Nsame, a w drugiej połowie kapitalnie przymierzył w okienko. Miał też w tym meczu kilka innych świetnych zagrań, pokazujących luz i pewność siebie.

O tym, że Efthymios Koulouris to napastnik wybitny w skali Ekstraklasy, wiemy od poprzedniego sezonu, w którym władował 28 goli w lidze i został królem strzelców. W sobotę Grek dwukrotnie pokonał bramkarza Motoru. O tym, że Tomas Bobcek sporo potrafi, wiemy też od ubiegłych rozgrywek. Już wtedy w jednym z tekstów nazwaliśmy go ciekawym i niedocenianym napastnikiem, który w lepszym klubie niż Lechia mógłby być jeszcze bardziej skuteczny. W spotkaniu z Lechem (3:4) Słowak trzy razy trafił do siatki i każdy gol wymagał innych umiejętności.

Tomas Bobcek strzelił trzy gole Lechowi

Tomas Bobcek strzelił trzy gole Lechowi

Najpierw – dobrze znalazł się w polu karnym i idealnie wykończył akcję. Drugi gol? Świetnie wybiegł na pozycję, uprzedził obrońcę i pokonał bramkarza, wykorzystując idealne zachowanie i podanie Kacpra Sezonienki. Tak, to był Sezonienko. Wiemy – to trochę tak, jakby Julia Wieniawa nagle zagrała w jakimś filmie na poziomie Emmy Stone, ale to naprawdę był Sezonienko. Trzecia bramka? Bobcek pokazał sprawność fizyczną i znakomitą grę głową. To się nazywa wszechstronność i tylko szkoda, że po takim występie schodził z boiska pokonany.

W bramce postawiliśmy na Bartosza Mrozka, a w obronie na Joela Pereirę, Mariana Huja (gol i asysta stopera w jednym meczu, doceniamy), Mauro Perkovicia z Cracovii (bramka z Termaliką) i Szweda Kevina Custovicia. Zatrzymajmy się na chwilę przy tym ostatnim. Wygląda na to, że w Ekstraklasie, razem z Wisłą Płock, pojawił się bardzo ciekawy piłkarz. Już w meczu z Koroną w pierwszej kolejce mógł się podobać. W Częstochowie, grając z Rakowem, pokazał na oczach Marka Papszuna, jak powinien grać prawy wahadłowy. I nie chodzi tylko o udział w akcji bramkowej na 2:1, wykończonej przez Wiktora Nowaka. Custović przez cały mecz był świetny.

Lech Poznań ma trzech kozaków i dwóch badziewiaków

Rzadko zdarza się, by jeden zespół miał po tej samej kolejce trzech kozaków i jednocześnie dwóch badziewiaków, a to dotyczy właśnie Lecha Poznań. Negatywnie postanowiliśmy wyróżnić Michała Gurgula (jako jedyny znalazł się w tej jedenastce już drugi raz w sezonie) i wspominanego Oumę, który słusznie już w pierwszej połowie zjechał do bazy. Ale dlaczego równie szybko do bazy w meczu Rakowa z Wisłą nie zjechał Ibrahima Seck?

Senegalczyk debiutował w pierwszym składzie u Marka Papszuna i … nie wiedział, co dzieje się na boisku. Dostało się Karolowi Struskiemu za słabiutki mecz przeciwko Żylinie (3:0), ale on przy Secku był jak profesor. Piłkarz z Afryki zaczął od bardzo ostrego faulu, a później biegał po boisku bez składu i ładu. Papszun jeszcze wypuścił go na drugą połowę, ale kiedy pomocnik nie potrafił na kilka metrów podać celnie do Oskara Repki, szkoleniowiec w końcu stracił cierpliwość. Nie dziwimy się.

Ibrahima Seck w walce z Dominikiem Kunem

Ibrahima Seck w walce z Dominikiem Kunem

Wśród badziewiaków mieliśmy po tej kolejce kłopot bogactwa na pozycji bramkarza. Valentin Cojocaru z Pogoni nagle zaczął się kiwać koło swojej bramki i gola wbił mu Mathieu Scalet. Rafał Gikiewicz nie pomógł Żyrze, zagrywając mu piłkę przy golu na 3:2 dla Jagiellonii. My jednak zdecydowaliśmy się na Frantiska Placha, który dotąd kojarzył nam się z solidnością i wieloma czystymi kontami. Chyba tylko on wie, jakim cudem przepuścił proste uderzenie Erika Janży, co miało spore konsekwencje – Piast po tym babolu bramkarza przegrał 0:1 prestiżowe starcie z Górnikiem Zabrze.

Dwa oblicza Dimitrisa Rallisa

Mamy wśród badziewiaków dwóch piłkarzy Lecha, który zwyciężył 4:3, oraz dwóch graczy Jagiellonii Białystok, która pokonała Widzew. Ale akurat Leon Flach, też zazwyczaj kojarzący się z solidnym graniem, był w niedzielę dwunastym zawodnikiem zespołu z Łodzi. Dziwiło się wielu z was na X, dlaczego w ataku stawiamy na Dimitrisa Rallisa. Ano dlatego, że Grek, który w spotkaniu pucharowym z Novim Pazarem (2:1) zdobył bramkę i nieustannie wychodził do piłek, zmuszając przeciwników do fauli, w weekend był cieniem siebie z tamtego meczu. Niewidoczny, bez pomysłu na granie. Występ zupełnie bez historii. W Motorze Lublin natomiast powinni robić wszystko, by jak najszybciej gotowy do gry był leczący uraz pachwiny Karol Czubak, bo znany z Radomiaka Renat Dadaszow był w Szczecinie kompletnie bezproduktywny.

Trzeci „ananas” w ataku to Szymon Sobczak. Arka miała mieć problem z napastnikami i niestety go ma. O polskiej kadrze piłkarek mówi się, że jest obecnie za mocna na Dywizję B Ligi Narodów, ale ciągle za słaba na Dywizję A. Czy z Sobczakiem jest podobnie? Możliwe. Gość ma 284 mecze w I lidze i 72 gole, ale w Ekstraklasie rozegrał przeciwko Radomiakowi (1:1) swoje ósme spotkanie w karierze na tym szczeblu i pierwsze w wyjściowym składzie. Ciężko liczyć na to, że 32-latek w takich okolicznościach będzie gwarantował ci gole. Wydaje nam się, że z czasem pierwszym napastnikiem zespołu Dawida Szwargi zostanie pozyskany z rezerw Barcelony Diego Percan, ale na razie Hiszpanowi brakuje dynamiki i zrozumienia z kolegami. Gdy wszedł na boisko, był wściekły, że nie dostawał podań i często machał rękami.

Jedenastkę badziewiaków dopełniają Herve Matthys z Motoru, wyjątkowo bierny przy kolejnych golach Pogoni, i Maksym Diaczuk. O tym ostatnim, Ukraińcu z Lechii Gdańsk, słyszymy, że to ciekawy piłkarz, ale póki co 22-latek musi opanować sztukę pilnowania przeciwnika. Zawodnicy Lecha sprawiali wrażenie zaskoczonych tym, jak łatwo oszukują rywali z Lechii, przede wszystkim Diaczuka, używając wybloków i mądrze zachowując się po dośrodkowaniach w pole karne.

Ale Diaczuk jest nowy, Lechia ogłosiła pozyskanie go dopiero 16 lipca. Może się jeszcze nauczy…\

JAKUB RADOMSKI 

Fot. Newspix.pl

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:

 

23 komentarzy

Bardziej niż to, kto wygrał jakiś mecz, interesują go w sporcie ludzkie historie. Najlepiej czuje się w dużych formach: wywiadach i reportażach. Interesuje się różnymi dyscyplinami, ale najbardziej piłką nożną, siatkówką, lekkoatletyką i skokami narciarskimi. W wolnym czasie chodzi po górach, lubi czytać o historiach himalaistów oraz je opisywać. Wcześniej przez ponad 10 lat pracował w „Przeglądzie Sportowym” i Onecie, a zaczynał w serwisie naTemat.pl.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama