Reklama

To nie był Jan Grzesik. To był Joao Grzesik [KOZACY I BADZIEWIACY]

Jakub Radomski

21 lipca 2025, 14:40 • 9 min czytania 18 komentarzy

W pierwszej kolejce Ekstraklasy wszystko stanęło na głowie i ma to odzwierciedlenie w naszym zestawieniu kozaków i badziewiaków. Jan Grzesik grał i finalizował akcje Radomiaka jak Portugalczyk czy Brazylijczyk. W Cracovii już po 70 sekundach błysnął nowy napastnik. Maciej Ambrosiewicz, który ostatnie trzy sezony spędził w pierwszej lidze, dał koncert w Białymstoku.

To nie był Jan Grzesik. To był Joao Grzesik [KOZACY I BADZIEWIACY]

Po drugiej stronie są brutal Nono, który w Płocku pograł kilka minut, kompromitujący się przy dwóch golach Michał Gurgul, Jose Pozo-rant z Pogoni i Afimico Pululu, który miał odchodzić za pięć milionów euro, a w piątek zagrał tak, jakby ktoś się pomylił i w ataku wystawił jego młodszego o trzy lata brata. To był elektryzujący, ciekawy i niespodziewany początek ligi.

Reklama

Najlepsza jedenastka 1. kolejki Ekstraklasy: popis Joao Grzesika

Gdyby przed rozpoczęciem pierwszej kolejki ktoś powiedział nam, że ośmiu z jedenastu kozaków będą stanowić zawodnicy Cracovii, Termaliki i Radomiaka, pewnie wysłalibyśmy go do wariatkowa. Ale nie mogło być inaczej, skoro beniaminek z Niecieczy sensacyjnie ograł Jagiellonię 4:0 na jej terenie, Cracovia pod wodzą nowego trenera Luki Elsnera pokonała 4:1 mistrza Polski, a zespół z Radomia rozprawił się 5:1 z Pogonią.

Ktoś powie, że nie świadczy to najlepiej o lidze, bo ci potencjalnie najmocniejsi nie powinni mieć aż takich słabości. Nam wydaje się, że Lech i Jagiellonia po prostu potrzebują czasu (co do Pogoni, nie mamy takiej pewności), bo mają problemy kadrowe, i za kilka tygodni na pewno będą grać dużo lepiej. A taki start ligi należy uznać przede wszystkim za ekscytujący.

Jan Grzesik – podziwiamy tego gościa, naprawdę. W przerwie meczu z Pogonią, przy stanie 1:0, mówił w wywiadzie, że wydaje mu się, że w tym sezonie będzie raczej ustawiany jako prawy obrońca. Ale on poradzi sobie na różnych pozycjach: wczoraj właśnie jako prawy defensor pojawił się w polu karnym Pogoni i efektem była piękna bramka. Chciał dośrodkowywać i kluczowy był rykoszet od słabiutkiego w tym meczu Jose Pozo? Być może. My jednak wierzymy, że intencją Grzesika było przelobowanie Valentina Cojocaru i umieszczenie piłki w siatce.

Tak, jak właśnie się stało.

W końcówce, po zmianach, piłkarz Radomiaka grał na lewej stronie boiska. Efekt? Ruszył z piłką, zagrał do Rafała Wolskiego, ten mu efektownie odegrał, a Grzesik pięknym wolejem trafił na 5:1. Akcja – stadiony świata. Komentator Canal Plus powiedział, że to nie Jan Grzesik, tylko Joao Grzesik, bo jakby zaraził się fantazją od portugalskojęzycznych kolegów z drużyny i jeszcze jest w tym wszystkim skuteczny.

Jan Grzesik

Jan Grzesik

Ale Radomiak miał w niedzielę kilku bohaterów. Kolejnym był Bruno Jordao, który zagrał jedno z najlepszych spotkań w barwach radomskiego klubu. Miał dwie asysty, jedna to piękne dośrodkowanie na głowę Jeremy’ego Blasco, ale nam najbardziej utkwiła w pamięci akcja, w której w kapitalny sposób odebrał rywalom piłkę i ruszył z nią do przodu. Radomiak ma dwóch „kozaków” w jedenastce, a mógł ich mieć jeszcze więcej, bo świetne spotkanie rozegrał również, nie po raz pierwszy, Capita. Szymon Janczyk pisał przed startem sezonu, że zawodnicy z Radomia mają zaskakiwać przeciwników szybkością, wściekłością i intensywnością, bo drużyna jest budowana w oparciu o analizę danych. W meczu z Pogonią już trochę było to widać, choć trener Joao Henriques zapowiada, że zespół nie jest jeszcze optymalnie przygotowany i za dwa tygodnie będzie mocniejszy.

Hasić jak Stilić i Pjanić

Luka Elsner to jeden z najciekawszych szkoleniowców w lidze. Słoweniec, mający doświadczenie z pracy we francuskiej Ligue 1, zapowiadał przed startem rozgrywek, że chce, by kibice Cracovii byli dumni z tego, jak drużyna zagra w Poznaniu. I dziś tę dumę na pewno mogą czuć. Ktoś powie, że to tylko jedno spotkanie, ale wiemy już, że Filip Stojilković, który ma w Krakowie zastąpić Benjamina Kallmana, jest zawodnikiem nieco innym, ale może być jednym z najlepszych napastników ligi. To on 67. sekundzie meczu świetnie odebrał piłkę Michałowi Gurgulowi, a kiedy później dostał ją z powrotem, strzelił z pierwszej piłki i trafił do siatki. Gol na 2:0? Szwajcar pokazał, jak dużo widzi, wykładając idealnie piłkę Ajdinowi Hasiciowi. U Stojilkovicia, o którym przed sezonem tak pisaliśmy na Weszło, imponuje nam to, że nie dość, że ma duże umiejętności, to jeszcze jest na boisku bardzo inteligentny, gra drużynowo i – bardzo to widać – jest niesamowicie zaangażowany.

Filip Stoijilković

Filip Stoijilković

Jakub Polkowski powiedział na antenie Meczyków, że Hasić to jego ulubiony piłkarz ligi. Że przypomina swoją grą Miralema Pjanicia i wnosi do Ekstraklasy to, co dawał jej Semir Stilić. Technikę, świetną lewą nogę. Nieprzewidywalność. W Poznaniu zdobył dwie bramki i miał asystę. Bośniak przyćmił wszystkich zawodników Lecha. Genialne było przede wszystkim trafienie na 3:1 – pokazał w tej akcji technikę, ale też luz i fantazję. Nie można również zapominać o kapitalnej asyście piętą Dominika Piły, który też znalazł się w jedenastce kozaków. W Lechii był prawym obrońcą, a u Elsnera gra jako jeden z trzech środkowych defensorów, ustawiony z prawej strony. I wyglądał bardzo dobrze. Ostatnim piłkarzem „Pasów” w naszym zestawieniu jest Bułgar Martin Minczew, autor ostatniego trafienia.

To pierwsza asysta Ambrosiewicza w Ekstraklasie

Od osób śledzących Betclic I Ligę często można było usłyszeć, że Maciej Ambrosiewicz zdecydowanie się w niej wyróżnia. Pomocnik awansował latem z Termaliką do Ekstraklasy i na trudnym terenie, w Białymstoku, był najlepszym zawodnikiem spotkania. To w sumie ciekawe, że Ambrosiewicz rozegrał do piątku 79 spotkań na poziomie Ekstraklasy (w Górniku Zabrze, Wiśle Płock i właśnie klubie z Niecieczy) i przeciwko Jagiellonii zanotował dopiero pierwszą asystę. Gola nie ma żadnego. Jego podanie do Morgana Fassbendera mogło się bardzo podobać, choć jeszcze bardziej efektowny był strzał w okienko, który dał gościom prowadzenie, już do przerwy, 3:0. Ambrosiewicz miał swój udział też przy innym golu. W meczu z Jagiellonią nie wyglądał jak zawodnik, który ostatnie trzy sezony spędził szczebel niżej. Zespół Marcina Brosza miał na Podlasiu kilku bohaterów. Świetnie prezentował się również Gabriel Isik, Niemiec pozyskany rok temu z FC Vaduz, gdzie grał regularnie. W tyłach niezły, a z przodu to on uderzał przy golu na 4:0, kiedy piłka odbiła się jeszcze od Krzysztofa Kubicy i wpadła do siatki.

Zestawienie kozaków uzupełniają Xavier Dziekoński (gdyby nie on, Korona przegrałaby w Płocku sporo wyżej), Krystian Palacz z Motoru (co za strzał w poprzeczkę!) i Łukasz Sekulski. Niby rzut karny nie został przez tego ostatniego uderzony idealnie, a przy golu na 2:0 też Dziekoński musnął piłkę, ale dwa gole napastnika, w połączeniu z przywództwem mentalnym na boisku, gdy jego zespół wraca do Ekstraklasy i wygrywa pierwsze spotkanie, muszą robić wrażenie. No i nie zapominajmy, że to Sekulski na samym początku spotkania został brutalnie zaatakowany przez Nono. Cierpiał, pozbierał się, a później rozpoczął swój koncert.

Najgorsza jedenastka 1. kolejki Ekstraklasy:

Właśnie – Nono. Hiszpański pomocnik Korony ledwo wyprowadził zespół na boisko, brał udział w losowaniu, a już z niego schodził. Spóźnione, brutalne zaatakowanie Sekulskiego niewątpliwie zasługiwało na czerwoną kartkę. Co prawda Jacek Góralski przekonywał, że niekoniecznie, ale w tym akurat temacie nie należy brać jego słów na poważnie. To trochę tak, jak pytać alkoholika czy dwa piwa dziennie to już uzależnienie. Pewnie powie, że nie.

Nowym zawodnikiem Korony jest Jakub Budnicki, sprowadzony za 140 tys. euro z GKS-u Tychy. W dwóch poprzednich sezonach, które spędził w drużynie ze Śląska, aż pięć razy zdarzało się, że dostawał dwie żółte kartki i wylatywał z boiska. Nie ma w tym raczej przypadku. Co zdarzyło się w Płocku? Najpierw dostał jedno upomnienie, później drugie i Korona musiała grać w dziewiątkę. Nie byliśmy zaskoczeni.

Leo Borges nawet nie krył piłkarzy Radomiaka

W Radomiu Leo Borges miał zejść z boiska jeszcze przed golem na 3:1 dla Radomiaka. Sztab Pogoni był na niego wściekły, bo obrońca fatalnie ustawiał się względem rywali, w zasadzie ich nie krył. Przy drugim golu Jeremy Blasco w bardzo łatwo sposób zgubił go w polu karnym, a później piłka, zanim wpadła do siatki, odbiła się jeszcze od Borgesa. W jednej z kolejnych akcji Brazylijczyk nawet nie atakował skrzydłowego Vasco Lopesa, zostawiając mu bardzo dużo miejsca. Tuż po trzecim golu dla gospodarzy (Borges nawet nie naciskał w tej akcji Roberto Alvesa, który podał do Grzesika) obrońca zaliczył zjazd do bazy i trener Robert Kolendowicz od razu po zmianie przez jakiś czas go mocno opieprzał. W tym samym spotkaniu w środku pola przez niemal 90 minut człapał Jose Pozo. Tak, „człapał” to zdecydowanie najlepsze określenie.

Szymon Janczyk, oglądający mecz ze stadionu, miał rację nazywając go na platformie X „Pozo-rantem”.

Jedenastkę badziewiaków zdominowali ci, którzy przegrali „czwórką” lub „piątką”. Jeszcze kilka miesięcy temu zachwycaliśmy się Afimico Pululu, jego golami dla Jagiellonii w Lidze Konferencji. Czytaliśmy, że działacze z Podlasia chcą na nim zarobić minimum pięć milionów euro i wydawało się to zrozumiałe. Ale już końcówkę sezonu Pululu miał nieco gorszą. Początek nowych rozgrywek ma fatalny, bo w spotkaniu z Termaliką w zasadzie błąkał się bez celu po boisku. Niewiele lepiej od niego prezentował się Jesus Imaz, ale Hiszpana chociaż zapamiętamy z ładnej główki po długim podaniu Yuki Kobayashiego, która mogła zakończyć się golem. Bartłomiej Wdowik, który wrócił do Jagiellonii po tym, jak nie podbił silniejszych lig? Dostosował się do wyżej wymienionych kolegów. On w piątek w mało rozsądny sposób sprokurował karnego dla gości.

Michał Gurgul i kompromitacja przy dwóch golach

Mistrz Polski, Lech, najpierw przegrał w meczu o Superpuchar Polski z Legią (1:2), a teraz gładko uległ Cracovii. Jutro do Poznania przyjeżdża mistrz Islandii, Breidablik, i miejmy nadzieję, że nie dojdzie do kompromitacji. Póki co w zasadzie nikt w Lechu nie prezentuje się tak, jak powinien. W piątek przy dwóch golach Cracovii skompromitował się Gurgul, a kolejny bardzo słaby mecz zanotował Robert Gumny.

Michał Gurgul

Michał Gurgul

Trochę wahaliśmy się, na kogo, jako badziewiaka, „postawić” w bramce. Sławomir Abramowicz puścił cztery gole, ale – to paradoks – należał do najlepszych zawodników Jagiellonii. Cojocaru dostał w Radomiu „piątkę”, ale jednak trzy uderzenia obronił. Bartosz Mrozek dał się pokonać czterokrotnie, choć na jego bramkę poleciało ledwie pięć celnych uderzeń. Interweniował skutecznie raz. Niby niczego ewidentnie nie zawalił, ale liczby nie świadczą na jego korzyść.

Ostatnim z badziewiaków jest Michalis Kosidis. Grek, znany z Puszczy Niepołomice, został wykupiony przez drużynę z Dolnego Śląska z AEK-u Ateny za milion euro. Sporo, naprawdę. W Zagłębiu spoczywa na nim duża odpowiedzialność, bo po odejściu Dawida Kurminowskiego do Lechii jest w zasadzie jedynym napastnikiem. Co prawda dla klubu z Niepołomic Kosidis zdobył w ubiegłym sezonie osiem bramek, ale od 11 lutego w 11 spotkaniach ligowych tylko raz trafił do siatki. W Łodzi, przeciwko Widzewowi (0:1) Grek wyglądał jak cała Puszcza w końcówce ubiegłego sezonu. Był bezradny, niewidoczny i zagubiony.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:

JAKUB RADOMSKI 

Fot. Newspix.pl

18 komentarzy

Bardziej niż to, kto wygrał jakiś mecz, interesują go w sporcie ludzkie historie. Najlepiej czuje się w dużych formach: wywiadach i reportażach. Interesuje się różnymi dyscyplinami, ale najbardziej piłką nożną, siatkówką, lekkoatletyką i skokami narciarskimi. W wolnym czasie chodzi po górach, lubi czytać o historiach himalaistów oraz je opisywać. Wcześniej przez ponad 10 lat pracował w „Przeglądzie Sportowym” i Onecie, a zaczynał w serwisie naTemat.pl.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama