Dziś nasze kluby rozpoczynają walkę w najważniejszym sezonie pucharów od lat. Właściwie pierwszy raz w historii reprezentuje nas w komplecie kwartet drużyn najwyżej notowanych w rankingu UEFA, a więc tych, które w ostatnim pięcioleciu radziły sobie w Europie najlepiej. Jesteśmy jedynym oprócz Grecji krajem z tak komfortową sytuacją. Od lat osiemdziesiątych mocniejszą pakę na podbój kontynentu delegowaliśmy wyłącznie w latach Wisły Cupiała. Do dziś wspominamy te czasy nawet w serialach wspomnieniowych. Czy startujący sezon będziemy pamiętać jako skok Ekstraklasy na szczyty, czy jako wielkie zawiedzione nadzieje?

Czy Lech, Legia, Jagiellonia i Raków to najmocniejszy zestaw polskich pucharowiczów w historii?
W rozpoczynającym się sezonie będą nas reprezentowały cztery najwyżej notowane w rankingu UEFA kluby: siedemdziesiąta Legia, dziewięćdziesiąty pierwszy Lech, sto dziewiętnasta Jagiellonia i sto osiemdziesiąty pierwszy Raków. Jeżeli ktoś sądzi, że to zwyczajna, oczywista sytuacja, to bardzo się myli. O awansie do pucharów nie decydują bowiem oczywiście wyniki w nich osiągane, tylko rezultaty ligowe lub wygranie pucharu kraju. A u nas łączenie jednego z drugim zazwyczaj mocno kulało.
Wywalczenie kwalifikacji do Europy przez wyłącznie te zespoły z danego kraju, które w ostatnich latach odnosiły największe sukcesy w pucharach, nie jest w żadnym wypadku normą, a wręcz wyjątkiem, a już w szczególności w Polsce.
Na przykład Anglii nie reprezentuje mający czwarty najwyższy ranking Manchester United, za to załapał się Crystal Palace, który dotąd nie grał w pucharach. Z Włoch zabraknie Milanu i Lazio, za to znalazło się miejsce dla Bolonii. Niemcy nie wysyłają Lipska, a Mainz.
Z Portugalii zakwalifikowała się najmocniejsza czwórka: Benfica, Porto, Sporting i Braga, ale piątym klubem nie będzie mocne ostatnio Guimaraes, tylko Santa Clara. Szwecję reprezentować będzie tylko jeden z trzech zespołów, które najlepiej radziły sobie w Europie w ostatnich pięciu latach. Będzie to Malmo, bowiem Djurgarden i Elfsborg się nie zakwalifikowały. Podobna sytuacja ma miejsce na Białorusi.
Na skrajnym biegunie jest Gruzja, z której żadna z dwóch najlepszych drużyn w rankingu: Dinamo Batumi i Tbilisi, nie zakwalifikowała się do pucharów.
Kto oprócz nas deleguje do Europy zespoły z największym doświadczeniem pucharowym?
Tylko dwa kraje (oczywiście poza Liechtensteinem) tak jak my wysłały do pucharów wyłącznie swoje najwyżej notowane kluby w rankingu UEFA, bez żadnego wyjątku. Pierwszy to Grecja, z której awansowały Olympiakos, PAOK, Panathinaikos, AEK i Aris. Ostatnim helleńskim zespołem spoza tego grona, który grał w pucharach było w… 2020 roku OFI Kreta. I to tylko dlatego, że wyżej notowany Panathinaikos został wtedy wykluczony.

Drugim jest Czarnogóra, ale tam zadanie było ułatwione, bo miejsca w pucharach są tylko trzy i wykorzystały je najlepsze w ostatnich latach: Buducnost, Sutjeska oraz Decic Tuzi. Trzeba jednak zaznaczyć, że powinien grać wicemistrz Petrovac, ale nie otrzymał licencji UEFA.
Stabilność w czołówce opłaciła się Grekom. Z dwudziestego miejsca wskoczyli w dwa sezony na dwunastą lokatę. Gdybyśmy tak jak oni przez pięć lat z rzędu wysyłali ten sam zestaw do Europy, miejsce w ścisłej czołówce drugiej dziesiątki rankingu mielibyśmy praktycznie pewne jak w banku. Niestety, albo na szczęście, Ekstraklasa wyróżniała się jak dotąd kompletnie odwrotnym podejściem, czyli drużyny na szczycie mieszały się w niej z jedną z najwyższych na kontynencie intensywności.
Kiedy wysłaliśmy najlepszą czwórkę?
Kiedy zatem w historii Polskę reprezentował w komplecie zestaw czterech klubów z najlepszym rankingiem UEFA przed danym sezonem?
Zbliżona sytuacja miała miejsce w 2023 roku, gdy wystawiliśmy najlepsze trzy polskie kluby w rankingu: Lecha, Legię i Raków. Oprócz nich zagrała też Pogoń, która była w tej klasyfikacji czwarta, ex aequo z Lechią. Jednak Pogoń nie grała wówczas na swoim rankingu (jak dziś cała nasza czwórka), ale miała taki samy współczynnik, jak wszystkie pozostałe polskie drużyny, bo indywidualnie nie przekroczyła 20% rankingu krajowego.
Podobnie było także w 2020, gdy oprócz Legii i Lecha grały Piast i Cracovia, także ze współczynnikiem gorszym od 20% rankingu krajowego, poza tym krakowian wyprzedzała wtedy Lechia. Dziś mamy jednak inną sytuację, bo Raków gra na swoim własnym dorobku ośmiu punktów.

W 2020r. Piast odpadł z Kopenhagą
Wyłącznie najwyżej notowane zespoły wystawiliśmy także w 1993 roku, ale wtedy startowały tylko dwa kluby: Lech i GKS ze względu na wykluczenie Legii i ŁKS-u po „Niedzieli cudów”. Podobnie było w 1970 roku i latach wcześniejszych, gdy do europejskich pucharów przystępował tylko duet znad Wisły.
Co rok całkiem nowy zestaw pucharowiczów
Zazwyczaj było u nas dokładnie odwrotnie, to znaczy: co sezon reprezentacja pucharowa zmieniała się dość gwałtownie. Jest to dobre dla atrakcyjności ligi, ale fatalne dla nabijania rankingu UEFA. Nowe zespoły mają bowiem marne szanse na rozstawienie.
Szczytem był 1998 rok, gdy do pucharów zakwalifikowały się:
- Wisła Kraków, która nie grała w nich od 1984
- ŁKS, który grał w nich raz przez ostatnie czterdzieści lat
- Amica i Polonia Warszawa, które nie grały w nich nigdy wcześniej

Mecz Amiki z Polonią
W 1983 roku najwyżej sklasyfikowanymi polskimi klubami w rankingu UEFA były: 23. Widzew, 75. Lech, 79. Legia i 117. Wisła Kraków. Jaka była wtedy czołowa czwórka Ekstraklasy? Górnik Zabrze, Pogoń, GKS i Śląsk Wrocław. Łodzianie, poznaniacy i warszawiacy uplasowali się na kolejnych lokatach, nie kwalifikując się do pucharów, a krakowianie grali w drugiej lidze.
Jeszcze jaskrawszy przykład to 1976 rok. Najlepsze wyniki w Europie w poprzednich latach miały wtedy: Ruch (45. w rankingu UEFA), Legia (53.), Górnik Zabrze (77.), Gwardia Warszawa (86.) i Zagłębie Sosnowiec (111.).
Tymczasem sezon Ekstraklasy na podium zakończyły: Stal Mielec, GKS Tychy i Wisła Kraków, a w Pucharze Zdobywców Pucharów wystąpił Śląsk. Zatem żaden z pięciu klubów z najlepszym dorobkiem w Europie nie zakwalifikował się do rozgrywek UEFA. Jakże odmienna jest wobec tego obecna sytuacja, gdy zagrają w nich w komplecie cztery drużyny, którym w ostatnich latach szło w pucharach najlepiej.
Czterech najlepszych wysłaliśmy do Europy w 1974
Ostatni raz, gdy cztery najwyżej sklasyfikowane w rankingu UEFA polskie kluby okazały się tymi, które przystąpią do europejskich pucharów, to 1974 rok. Fantastyczne czternaste miejsce zajmowała w nim wtedy Legia, która wyprzedzała nawet Real Madryt, Inter, Barcelonę, czy Arsenal. Wysoką dwudziestą piątą lokatę miał Górnik Zabrze, a w czołowej osiemdziesiątce były jeszcze Ruch Chorzów i Gwardia Warszawa.
Dokładnie te cztery najwyżej notowane drużyny wywalczyły wtedy awans do europejskich pucharów. Ruch zdobył dublet, pokonana w finale Pucharu Gwardia wskoczyła do Pucharu Zdobywców Pucharów, a wicemistrzowski Górnik zagrał w Pucharze UEFA. Co ciekawe, wystąpiła w nim także Legia, choć w lidze została wyprzedzona przez Stal Mielec.
Jak to możliwe? Ze względu na mistrzostwa świata w 1974 (jakże dla nas udane), ostatnie trzy kolejki rozegrano dopiero w lipcu i sierpniu. Natomiast drużyny do pucharów trzeba było zgłosić znacznie wcześniej. Dlatego decydowała tabela po 27. kolejce, kiedy to jeszcze warszawiacy byli nad mielczanami. Po mundialu drużyna Kasperczaka, Laty i Domarskiego wyprzedziła w tabeli innych jego medalistów: Ćmikiewicza, Deynę i Gadochę grających w Legii.

Dziś średnia lokata, jaką zajmuje polski klub przystępujący w tym sezonie do pucharów, to 115. Legia jest bowiem w rankingu UEFA siedemdziesiąta, Lech dziewięćdziesiąty pierwszy, Jagiellonia sto dziewiętnasta, a Raków sto osiemdziesiąty ósmy.
W całej historii tylko dwukrotnie delegowaliśmy do Europy kwartet, którego średnia pozycja w Europie była wyższa: w 1972 roku, gdy Legia, Górnik, Ruch i Zagłębie Sosnowiec miały przeciętnie 96. miejsce. A także dwa lata później, gdy wspomniane Legia, Górnik, Ruch i Gwardia zajmowały średnio 48. lokatę.

Cała czwórka w top-200
Po latach siedemdziesiątych wszyscy czterej nasi reprezentanci mieścili się, jak obecnie, w czołowej dwusetce europejskiej, tylko w 1988, 1995 i 2007 roku. Wtedy to najniżej notowanym z naszych klubów był:
- W 1988 roku GKS Katowice na 146. miejscu
- W 1995 Widzew Łódź na 177. miejscu
- W 2007 Zagłębie Lubin i GKS Bełchatów na 193. miejscu

Przy czym bełchatowianie nie mieli wtedy na koncie żadnych punktów rankingowych, a tak wysoko byli dzięki dorobkowi pozostałych naszych klubów.
Trzeba przy tym zaznaczyć, że ranking klubowy publikowany jest przez UEFA dopiero od 1990 roku. Wcześniejsze dane są wyliczone nieoficjalnie. Można zatem powiedzieć, że nigdy dotąd nie startowaliśmy w Europie z drużynami tak wysoko notowanymi przez UEFA.
Dziś Raków jest 181. dzięki swojemu dorobkowi z ostatnich lat. Jest to niezła lokata, a i tak najniższa z naszego tegorocznego kwartetu eksportowego. Przypomnijmy, że jeszcze trzy lata temu Lech był klasyfikowany poza czołową dwusetką, a i tak był… najwyżej notowanym klubem, który delegowaliśmy do Europy! Raków, Pogoń i Lechia startowały wtedy z 323. miejsca.
Czy to rzeczywiście najmocniejszy zestaw?
Oczywiście ranking UEFA nie jest wyrocznią i nie oddaje realnie siły drużyn w Europie. Są narzędzia, które znacznie lepiej oddają rzeczywistość. Szczególnym przypadkiem jest ranking Elo, który pozwala dodatkowo na porównywanie zespołów z różnych epok. I tu już sytuacja nie wygląda tak różowo.
Jasne jest bowiem, że polskie kluby były klasyfikowane znacznie wyżej w Europie w czasach dawno minionych, a ostatnie dwadzieścia lat to czas, gdy Ekstraklasa dołowała.

Ranking Elo pokazuje, że nasi reprezentanci byli mocniejsi niż dziś nie tylko na początku lat siedemdziesiątych i w latach osiemdziesiątych, ale także później. Wyjątkowy był rok 1997, gdy Widzew z Legią całkowicie zdominowały ligę, a w Europie zatrzymały je tylko kluby włoskie: Parma i Udinese oraz Vicenza. Wysoka średnia za tamten sezon wynika jednak także z tego, że mieliśmy wówczas tylko trzy miejsca w pucharach, podobnie jak w 1991 roku.
Tęskno za Wielką Wisłą
Bardzo mocno wyceniani są także nasi reprezentanci z lat 2000-2005. Przyczyna jest tu tylko jedna: Wisła Kraków Cupiała. O kulisach tamtej drużyny możecie dowiedzieć się z serialu Canal+ przygotowanym przez naszego redakcyjnego kolegę, Michała Trelę.
Notowała ona właściwie co sezon imponujące wyniki w Europie, eliminując Saragossę, Hajduka, Parmę, Lazio.
Z kolei ją za burtę wyrzucały kluby wybitne: Porto, Barcelona, Inter, Lazio, Anderlecht, Real, a potem niestety przyszła także Valerenga i Dinamo Tbilisi, no i piękny sen się skończył. Do tego trzeba dodać totalną dominację w lidze. W tabeli pięcioletniej od 1 stycznia 1999 roku Biała Gwiazda wyprzedzała Legię o ponad trzydzieści punktów, a trzecią Polonię o ponad… siedemdziesiąt.

Niezłe występy potrafiły notować wtedy inne polskie kluby: Amica dotarła do fazy grupowej Pucharu UEFA, a Dyskobolia wyeliminowała Herthę i City. Obiektywnie to był ostatni moment, gdy nasze kluby znaczyły w Europie tyle co dziś. Potem nastały smutne czasy, gdy Ekstraklasa nie tylko była słaba, ale jeszcze delegowała do pucharów coraz to nowych uczestników. Widać to na wykresie w latach 2006-2017, gdy na zmianę zestaw jest bardzo słaby i nieco mocniejszy.
Koniec z przypadkowymi drużynami w Europie
Cztery kluby o średnim rankingu Elo wyższym od tego, jakim dysponują dziś Legia, Lech, Jagiellonia i Raków, reprezentowały nas w Europie tylko w latach 1971-72, 1974, 1976, 1985-86, 1989 i 2000-2005, czyli tylko trzynaście razy na ponad pięćdziesiąt startów. Najsłabszy w historii kwartet wysłaliśmy nie tak dawno – w 2019 roku. Była to Legia, Piast, Lechia i Cracovia. Ich średni poziom według Elo był wówczas mniej więcej na poziomie dzisiejszego Śląska, czyli drużyny spoza Ekstraklasy. Efektem takiego zestawu był spadek na najgorsze w historii 29. miejsce w rankingu UEFA, które rok później daliśmy nawet radę przebić.
Bardzo negatywne na siłę naszej delegacji europejskiej wpływali niespodziewani i słabi zdobywcy lub finaliści Pucharu Polski: Wisła Płock w 2006, Jagiellonia w 2010, Zawisza w 2014, Arka w 2017, Lechia w 2019, Cracovia w 2020 i Wisła Kraków rok temu. Poza krakowianami, każdy z tych zespołów nie wyeliminował w pucharach ani jednego przeciwnika, bardzo negatywnie wpływając także na nasz ranking UEFA.
Pod tym względem mamy w tym roku szczęście, bo Legia akurat w czasie dołka ligowego zdołała wygrać puchar tysiąca drużyn, dzięki czemu wysyłamy do pucharów pierwszy raz od dekad kwartet zespołów, który wydaje się rokować najlepiej spośród wszystkich polskich klubów. Świetnie byłoby, gdyby taka sytuacja powtórzyła się także za rok, tym bardziej, że będziemy przecież do dyspozycji mieli aż pięć miejsc w pucharach.
Podsumowując, od 1989 roku kwartet mocniejszych reprezentantów w Europie mieliśmy tylko przez sześć sezonów, gdy była wśród nich fenomenalna Wisła z początku tego stulecia. Jej ówczesne wyniki wspominamy do dziś i oglądamy o niej seriale dokumentalne. Rozpoczynający się dla nas już dziś nowy sezon europejskich pucharów zapowiada się jako ten, który będziemy także wspominali latami. Albo jak początek usadowienia się na dobre Ekstraklasy na zapleczu najmocniejszych lig europejskich, albo sezon najbardziej zmarnowanych nadziei od lat.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZLO O EUROPEJSKICH PUCHARACH:
- Legia ma ciężko, Lech i Raków dość łatwo, a Jaga – spacerek
- Nigdy w Europie nie debiutowało mniej klubów niż tego lata
- Iordanescu przed meczem z Aktobe: Mamy jeszcze czas
Fot. Newspix.pl