Reklama

Jak uwolnić nas od Kuleszy?

Jakub Białek

27 czerwca 2025, 14:27 • 5 min czytania 63 komentarzy

Cezary Kulesza szkodzi polskiej piłce – zgodni co do tego są biało-czerwoni kibice. Ich zdania nie podzielają delegaci, którzy w najbliższy poniedziałek przegłosują kolejną kadencję prezesa PZPN. Poteoretyzujmy o rzeczach, które się nie wydarzą – co musiałoby się stać, by rodzimym futbolem rządziła jednak inna osoba?

Jak uwolnić nas od Kuleszy?

Już w poniedziałek odbędą się niezwykle emocjonujące wybory. Cezary Kulesza powalczy w nich o stołek z samym sobą. Mimo że panujący prezes PZPN nie doczekał się żadnego rywala, głosowanie i tak się odbędzie. I – jakkolwiek to brzmi – Cezary Kulesza teoretycznie może w tym głosowaniu przegrać.

Reklama

Dlaczego Kulesza nie ma kontrkandydata?

Teoretycznie, bo w rzeczywistości obecnie panujący prezes PZPN cieszy się ogromnym poparciem wśród delegatów. Kulesza nie doczekał się opozycji nie dlatego, że żaden z działaczy nie miał chrapki na rządzenie polskim futbolem. Przeciwnie, mówiło się o kilku kandydaturach – startować miał Paweł Wojtala, w środowisku mówiło się o zakusach Wojciecha Cygana, Andrzej Padewski publicznie pytał „a dlaczego nie?” po pytaniu o stanięcie w wyborcze szranki z obecnie panującym prezesem.

Opozycyjni działacze mieli połączyć siły i wystawić do wyborów jednego kandydata. Wytypowali, że będzie nim Paweł Wojtala, z czym – jak pisał Wojtek Górski w tekście opowiadającym o związkowych kulisach – nie do końca zgadzał się Wojciech Cygan, któremu zamarzyła się rola frontmana w miejsce barona z Wielkopolski. Działacz Rakowa miał grać na dwóch fortepianach – z jednej strony wspierał opozycyjny zryw, a z drugiej miał liczyć na to, że Wojtala finalnie wypisze się z wyborczego wyścigu. Sam Wojtala z kolei miał stawiać warunek: wystartuję w wyborach, jeśli będzie popierać mnie całe antykuleszowe środowisko, ale ze względu na ruchy Cygana nie mógł liczyć na stuprocentowe wsparcie.

W efekcie opozycja wykończyła się sama. Wojtala nie wystartował, bo bał się wyborczej porażki. To wszystko sprawia, że wynik wyborów jest już właściwie znany.

Czy Kulesza może nie wygrać wyborów?

Mimo że Kulesza wykosił całą swoją konkurencję w przedbiegach, z formalnego punktu widzenia wciąż nie może czuć się prezesem na drugą kadencję. Mimo tylko jednego kandydata w poniedziałek około 13:00 dojdzie do głosowania. Prezes PZPN będzie musiał zebrać od delegatów bezwzględną większość (50% +1) głosów „za”. Oznacza to, że sześćdziesięciu ze 118 głosujących musi poprzeć jego kandydaturę. Jeśli tego nie zrobią, wybory zostaną ponownie rozpisane.

Przypomnijmy, w skład 118 delegatów wchodzą…

  • wojewódzkie Związki Piłki Nożnej (60 delegatów)
  • kluby Ekstraklasy i I ligi (50 delegatów)
  • Stowarzyszenie Trenerów Piłki Nożnej (3 delegatów)
  • piłka nożna kobiet ( 2 delegatów)
  • futsal (2 delegatów)
  • Stowarzyszenie Sędziów Piłki Nożnej w Polsce (1 delegat)

Trudno spodziewać się, by delegaci zmobilizowali się, by zagłosować przeciwko Cezaremu Kuleszy. Mimo że głosowanie jest tajne, jak zwykle podczas wyborów w PZPN spekuluje się, że na wszelki wypadek lepiej być w zwycięskim obozie. Nawet, jeśli w rzeczywistości nikt nie ma wglądu w maszynki, którymi głosy oddają delegaci, to sama wizja, że może tak się stać, ma na głosujących niekiedy ogromny wpływ.

A czy jest możliwe, by podczas Walnego Zgromadzenia Delegatów z sali wyłonił się jakiś nowy kandydat na prezesa? Nie, to nie wydarzy się na sto procent. Według statutu PZPN, kandydata można zgłosić najpóźniej 30 dni przed terminem wyborów i musi mieć on poparcie od przynajmniej 15 rekomendacji, które mogą wydać wojewódzkie związki piłki nożnej lub kluby z dwóch najwyższych klas rozgrywkowych.

Innymi słowy – połowa delegatów musi w poniedziałek zagłosować przeciwko Kuleszy i to może doprowadzić do kolejnych wyborów, w których znów wystartowałby Kulesza (i może jeszcze ktoś inny).

Czy to się wydarzy? Nie.

Teoretycznie można jeszcze zagrać na czas. Żeby wybory były ważne, musi wziąć w nich udział przynajmniej 2/3 delegatów. Jeśli na zjeździe nie stawi się taka liczba, według statutu kolejny odbędzie się w ciągu następnych siedmiu dni. Żeby drugi ze zjazdów był ważny, musi pojawić się na nim połowa delegatów. Gdy ten warunek znów nie zostanie spełniony, nie do głosowania i wybory zostaną rozpisane ponownie.

Czy można odwołać Cezarego Kuleszę w trakcie drugiej kadencji?

Zupełnie teoretycznie – ale to jeszcze większa teoria niż powyższe – można odwołać Cezarego Kuleszę niezależnie od wyniku wyborczego, czyli w trakcie jego drugiej kadencji. Taką drogę badał kiedyś na łamach naszego portalu Maciej Wąsowski. I, no cóż – szanse są, ale niezwykle, niezwykle małe.

Dlaczego? Związkowe przepisy nie precyzują, w jaki sposób można odwołać prezesa, co oznacza, że wszelkie tego typu próby mogłyby się rozbić o błędy formalne. Statut PZPN określa tylko, że szef federacji może samemu zrezygnować. Ostatni raz do takiej sytuacji doszło w 1991 roku, kiedy ze stanowiska ustąpił Jerzy Domański, a na jego miejsce powołano Kazimierza Górskiego. No właśnie, prehistoria.

Według związkowych przepisów, zmiana prezesa byłaby obligatoryjna tylko w jednym scenariuszu – gdy zostałby on skazany prawomocnym wyrokiem sądu za umyślne przestępstwo lub umyślne przestępstwo skarbowe ścigane z oskarżenia publicznego.

Fakultatywnie może nastąpić także w przypadku…

  • bezwzględnej dyskwalifikacji za umyślne przewinienie dyscyplinarne,
  • rażącego naruszenia statutu lub innych wewnątrzzwiązkowych przepisów bądź zaniechania lub nienależytego wypełniania obowiązków członkowskich.

Żeby odwołać prezesa PZPN w tym trybie, trzeba zwołać Nadzwyczajne Walne Zgromadzenie Delegatów. Może to zrobić…

  • 2/3 członków zarządu PZPN,
  • 2/3 ze 118 delegatów.

Teoretycznie znacznie łatwiejsza wydaje się być druga opcja, bo ciężko wyobrażać sobie, by najbardziej zaufane osoby prezesa w przytłaczającej większości stawały przeciwko niego. Samo doprowadzenie do głosowania na Nadzwyczajnym Walnym to dopiero pierwszy krok. Za odwołaniem szefa federacji musi zagłosować na nim co najmniej 2/3 delegatów, czyli 79 ze 118 osób. A to już wydaje się bardzo ciężkie do osiągnięcia, bo taki prezes musiałby mieć przeciwko sobie i środowisko klubów, i wojewódzkich związków. Jeśli delegaci zdecydowaliby się na zwołanie takiego walnego, ryzykowaliby, że w głosowaniu nie dojdzie do odwołania prezesa, co może poskutkować jego gniewem w kolejnych miesiącach.

Furtki, jak widać, są. Polska piłka nie jest wcale skazana na Cezarego Kuleszę. Żeby ją od niego uwolnić, potrzebna jest odwaga delegatów.

Na nią nie liczymy, dlatego całe te rozważania to tylko czysta teoria.

WIĘCEJ O WYBORACH W PZPN

Fot. FotoPyK

63 komentarzy

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Piłka nożna

Reklama
Reklama