Reklama

Misiura: Przez budżet i warunki Wisła Płock to kopciuszek

Kamil Warzocha

02 czerwca 2025, 20:50 • 6 min czytania 2 komentarze

Wczoraj Wisła Płock awansowała do Ekstraklasy po wygranym finale baraży z Miedzią Legnica. Najważniejszym architektem tego sukcesu jest niewątpliwie Mariusz Misiura, który w kolejnym prowadzonym klubie pokazał, że jest naprawdę dobrym fachowcem na rynku. Rok pracy z „Nafciarzami” wystarczył, żeby spełnić misję i przy okazji marzenie o grze w elicie. Ale co właściwie chce wnieść 44-letni szkoleniowiec na najwyższy poziom w Polsce? Co go niepokoi, jakie problemy ma klub i skąd obawy, że zostanie ofiarą własnego sukcesu? Zapraszamy na rozmowę.

Misiura: Przez budżet i warunki Wisła Płock to kopciuszek

Od Realu Madryt do Ekstraklasy. Czy Mariusz Misiura i jego pomysły podbiją Polskę?

Reklama

Mariusz Misiura, trener Wisły Płock, o wyzwaniach w Ekstraklasie

Zakładam, że już trener nie świętuje i myśli, jakie braki ma Wisła Płock w kontekście Ekstraklasy.

Zgadza się. Wczoraj wiele powiedziałem na konferencji prasowej, ale niestety kilka portali wyciągało moje słowa z kontekstu. Ja uczulam, że my jako Wisła Płock musimy rozumieć, co to znaczy poziom wymagań na Ekstraklasę. Nie jesteśmy w stu procentach gotowi i chodzi mi na przykład o to, że musimy zmienić warunki, w jakich trenujemy. Na dzień dzisiejszy części piłkarzy kończą się również kontrakty i jeszcze nikt z nimi nie rozmawia. Sam też chciałbym wiedzieć, kto od następnego sezonu będzie prezesem, kto wiceprezesem, kto dyrektorem. Jakim będziemy dysponować budżetem i ile transferów będziemy mogli zrobić. Czas płynie szybko.

Od 9 rano byliśmy w klubie ze sztabem, żeby zrobić podsumowanie. Ale za sześć tygodni rusza Ekstraklasa i uważam, że na razie wszystkie kluby z elity nas wyprzedzają nie o kilka tygodni, tylko miesięcy. Teraz wiele zależy od naszej determinacji. Mam nadzieję, że już w najbliższych godzinach jakieś decyzje zapadną. Nie chcę być trenerem, który zapłaci głową za to, że klub nie był gotowy do startu w Ekstraklasie.

Mówiłem na samym początku, że Wisła ma ogromny potencjał, żeby grać w najwyższej lidze, a potem w przeciągu dwóch-trzech następnych lat pomyśleć o czymś więcej. Ale to musi zostać lepiej, stopniowo zorganizowane. Tak jak piłkarze wykazali się świetną determinacją i jakością, tak teraz w gabinetach musi być podobnie, żeby pewne sprawy załatwiać nie w ciągu tygodni, tylko godzin. Trzeba ciężko pracować.

Głupio byłoby zostać ofiarą własnego sukcesu.

Dokładnie. Jeszcze co do sytuacji kontraktowej – nam, w sztabie, też się one kończą. Chciałbym, żeby chłopcy pojechali na urlopy ze świeżą głową i poczuciem wykonania świetnej roboty, już z nowymi umowami.

Kiedy trener pomyślał, że Wisła Płock jest tak mocna, że musi awansować? Oczywiście połowa ligi mówi na wstępie, że gra o Ekstraklasę, ale to nie to samo.

Rozszerzę to. Nawet w życiu codziennym są osoby, które mówią nam różne rzeczy, a my z natury jesteśmy nieufni i to podważamy. W tamtym roku miałem marzenie o pracy w Ekstraklasie, ale ono zostało mi odebrane. Lech przegrał z Koroną, co sprawiło, że w ostatniej kolejce Korona wyprzedziła Wartę i Warta spadła. Kiedy wybierałem nowy klub po Zniczu, kierowałem się logiką, który zespół zagwarantuje mi warunki do awansu. Byłem przekonany, że dzięki wspaniałym ludziom w Płocku to zrobimy. Owszem, każdy może to powiedzieć, ale naprawdę wierzyłem.

Jak przychodziłem do Znicza, do zespołu drugoligowego, który utrzymał się ledwo w ostatniej kolejce, powiedziałem na początku, że chcę z klubem zrobić awans. Wtedy mnie wyśmiewano, a okazało się, że w ciągu dwóch lat zbudowaliśmy dobrą drużynę. To samo było, gdy zapowiadałem, że chcemy spokojnie utrzymać się w pierwszej lidze z najmniejszym budżetem. Też się ze mnie śmiano.

A co do przełomowego momentu, kiedy wiedziałem, że to musi być awans – to był zimowy sparing w Turcji z wicemistrzem Ukrainy, FK Ołeksandriją. Bardzo silny zespół, z którym do końcówki meczu graliśmy na 0:0. Wtedy zobaczyłem, że jesteśmy na dobrym poziomie rozumienia strategii i automatyzmów. Potem zaczęliśmy wygrywać z czołówką i wynikami pokazaliśmy, że wśród tych ekip jesteśmy najsilniejsi. Zasłużyliśmy na ten awans. Kluczem było szybkie diagnozowanie, co jest źle, no i ta jedność w klubie z dodatkową pomocą kibiców.

Jaką wizję futbolu zaprezentuje Mariusz Misiura w Ekstraklasie jako debiutant w roli pierwszego trenera? To będzie coś bliższego Puszczy czy może bliższego romantycznej wizji grania w piłkę, gdyby Wisła Płock poszalała na rynku i pościągała ciekawych piłkarzy? 

Nie demonizuję tak mocno Ekstraklasy. Pracując w Chinach na poziomie Superligi czy Realu Madryt, oczywiście nie w roli pierwszego szkoleniowca, dużo się nauczyłem. I z całym szacunkiem do polskich zespołów, Ekstraklasa na tle tych doświadczeń nie jest nie wiadomo czym. To nie jest więc tak, że Ekstraklasa mnie przeraża, a wręcz przeciwnie. Od dawna chciałem się tam znaleźć, to był mój cel.

Co do pytania o to, co chcę wnieść, ważnym punktem są dla mnie zawsze kibice. Wszystko można sprawdzić. Na przykład w Zniczu: ilu ludzi przychodziło na stadion przed moim przyjściem, a potem ile razy mieliśmy „sold out”. Wtedy nasza gra była połączeniem romantyzmu z rozsądkiem. To samo z Wisłą Płock – stadion często był niemal pusty, a później to się zmieniło.

Zdajemy sobie sprawę, że dzisiaj przystępujemy do Ekstraklasy w roli kopciuszka, ale będziemy chcieli szybko się uczyć i na pewno zaproponować coś oryginalnego. Nie pójdziemy drogą Puszczy i w stronę stałych fragmentów gry, a będziemy łączyć to, o czym wspomniałem przy okazji Znicza. Duży rozsądek i odrobina romantyzmu.

Będzie wam prościej, jeśli piłkarze z doświadczeniem z Ekstraklasą zostaną w Płocku. A co do mówienia o kopciuszku – nie wiem, czy wobec takiej kadry i niedawnego grania w elicie to hasło się przyjmie.

Ale patrząc na to, ile płacą kluby Ekstraklasy za wynagrodzenia i jakie mają warunki do treningu, uważam, że jesteśmy kopciuszkiem. Bazy i boiska ma praktycznie każdy. My nie. Dzisiaj trenujemy kilka razy w tygodniu na Stadionie Miejskim, gdzie przed nami odbywa się lekcja WF-u klasy 6C, a po nas wchodzi 8B. To momentami warunki trzecioligowe. Okej, cieszę się, że mamy takich zawodników jak Pacheco czy Sekulski, że jest wspaniała grupa ludzi, którzy tworzą prawdziwą drużynę. Ale patrząc na nasz budżet i warunki, uważam, że jesteśmy kopciuszkiem.

Miasto Płock gwarantuje Wiśle ekstraklasowy budżet w 1. lidze

Niejeden klub z gorszymi warunkami pokazał, ile dobrego można wycisnąć w tej lidze.

Tak, dlatego chcemy mieć swoją twarz. Chcemy, żeby utożsamiali nas z wyrazistością. Nie chcę, żeby Wisła Płock była w Ekstraklasie anonimowa.

WIĘCEJ O WIŚLE PŁOCK NA WESZŁO:

Fot. Newspix

2 komentarze

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Betclic 1 liga

Reklama
Reklama