Reklama

Ranking sranking. Dziś gramy na emocjach, nie na cyferkach [KOMENTARZ]

Antoni Figlewicz

24 maja 2025, 13:22 • 5 min czytania 15 komentarzy

Rankingowcy! Dzisiaj cicho sza, zacznijcie chociaż od jutra. Bez względu na to, czy będziecie się cieszyć, czy akurat nie. Sam przeżywałem etap fascynacji rozstawieniami i europunktozą, w gruncie rzeczy jeszcze się on w moim życiu nie skończył i pewnie nawet nie skończy. Dobrze rozumiem, o co chodzi i też chciałbym jak największych sukcesów polskich klubów w pucharach. Ale! Cały czas jestem zwolennikiem tego, by po prostu wygrywał lepszy, a w tym wypadku lepszy to ten, który kończy sezon wyżej w tabeli ligowej. Nikt mnie nie przekona, że jest inaczej. I niech nigdy nie zdominuje futbolu chłodna kalkulacja tego czy innego typu.

Ranking sranking. Dziś gramy na emocjach, nie na cyferkach [KOMENTARZ]

Ona może być fajnym dodatkiem – już nim nawet jest – lecz trzeba zrobić wszystko, żeby na tym się skończyło. Mamy w ostatnich latach mistrzowską przeplatankę, skład czołowej trójki jest właściwie co sezon inny i te emocje są zwyczajnie fajne. Czasem myślę, może już nawet myślałem, że dobrze by dla nas było, gdyby Ekstraklasa przeistoczyła się w ligę portugalską – taką z mocną czołową trójką, nawet czwórką. Dobrze stojącą w rankingach.

Reklama

Jest ku temu jakiś potencjał, to mogłoby pomóc naszemu futbolowi postrzeganemu jako całość. Ale wiem, że najważniejsze, by taka zmiana nie wykastrowała polskiej piłki klubowej z typowej dla niej emocji. Z Piastów Gliwice na szczycie. Jakiejś takiej Lechii na podium. Pięknej historii pierwszego mistrzostwa Jagiellonii.

Rozgrywki europejskie są fajne, jasne. Ale jeszcze fajniejsze jest to, że duże emocje może wzbudzić także jakaś mniej typowa, mniej przewidywalna historia napisana w kraju. A i aktualni jeszcze mistrzowie Polski dowiedli w tym sezonie, że ranking to nie wszystko i skorzystali ze swojej pucharowej szansy w pełni.

Liga-wzór. W Portugalii mają ten idealny dla rankingu model [CZYTAJ WIĘCEJ]

Ranking jest ważny, ale nie dziś. Pogadajmy o nim innym razem

Nie zastanawiajmy się, oglądając dzisiejszą multiligę, co będzie lepsze dla polskiej piłki jako ogółu. Czy lepiej wciskać do eliminacji Ligi Mistrzów Lecha, czy może jednak Raków. Czy w pucharach godnie może nas reprezentować tylko Jaga, czy może jednak dać szansę Pogoni. Dajcie sobie poczuć, że to każdej z tych czterech wymienionych drużyn walka o ważny cel i że grają one przede wszystkim na siebie. Nawet jeśli kibicowsko nic was z żadną z tych ekip nie łączy, to przecież jesteście w stanie wyobrazić sobie emocje towarzyszące dziś fanom każdej z tych ekip.

Rok temu ostatnią kolejkę sezonu spędziłem w Białymstoku. Wmieszałem się w tłum, połaziłem po trybunach, obejrzałem, może nawet przeżyłem mecz Jagiellonii z Wartą. Potem wkręciłem się na mistrzowską fetę na mieście, poprzytulałem (trochę z przymusu…) z przypadkowymi ludźmi oszalałymi od szczęścia. Nawet przez chwilę nie pomyślałem, że fajnie, jakby na miejscu Jagiellonii była tego wieczoru choćby Legia – bo ma taki ranking, że klękajcie narody. Nawet trochę się wkręciłem, było mi miło, miałem momentami gęsią skórkę.

A z Jagą nie łączy mnie tak naprawdę żaden sentyment, żadna specjalna sympatia. Po prostu nic. Emocje tego typu są jednak uniwersalne i dlatego umiem sobie wyobrazić, że dziś znów się ucieszą z miejsca na podium i prawa do gry w eliminacjach Ligi Konferencji. I nie będzie to specjalnie różne od tego, co poczują fani Pogoni, jeśli to ich zespół wygra i zapewni sobie trzecią lokatę na koniec sezonu.

Jagiellonii Białystok do twarzy z mistrzostwem Polski [CZYTAJ REPORTAŻ SPRZED ROKU]

Sól piłki, tej piłki

Dlatego nie chciałbym, żebyśmy kiedykolwiek walkę o mistrzostwo Polski spłycali do tego, kto miałby z urzędu wygrywać tytuł i jaki układ czołowej piątki byłby najlepszy z perspektywy rankingu klubowego. Bez względu na to, kto akurat gra i bez względu na to, czy „nasi” są w tym zacnym gronie. Pogadajmy sobie o tym w środku sezonu, pokombinujmy razem, dokąd powinna zmierzać Ekstraklasa w rankingu ligowym i co zrobić, żeby było jak najlepiej. Na finiszu sezonu cieszmy się, że jest emocjonujący, że dużo się działo i dalej dzieje, do samego końca.

Emocje to w ogóle klucz do piłki.

Im więcej meczów oglądam, tym mniejsze emocje we mnie wzbudzają, może też tak macie, nie wiem. Im więcej o piłce piszę, tym trudniej podchodzić do niej intuicyjnie i z poziomu jakichś charakterystycznych dla kibica emocji. Drużyna strzela gola, a ja mam moment zawiechy, zanim zdam sobie sprawę, że naprawdę mnie to ucieszyło albo realnie zmartwiło. Albo nie umiem ocenić w lot, czy to ładne trafienie, czy takie jakich wiele, zastanawiam się krótką chwilę. A potem jeszcze pomeczowa analiza, próba wyrobienia sobie na dany temat bliskiej rozsądkowi opinii. Szkoda tego trochę, zdecydowanie lepiej się żyje, gdy nic nie zatruwa tej najczystszej miłości do piłki samej w sobie.

Lech i Raków

Dziś poznamy mistrza Polski! Czujecie ekscytację?

Więc niech nic z tego nie zepsuje wam dziś multiligi. Jeśli nie podchodzicie na chłodno do każdej z czterech grających o coś drużyn, to nie wpadajcie w pułapkę statystyk i innych tego typu dyrdymałów. Pogadajmy o nich za tydzień, może za dwa. Nie mam nic przeciwko. Ale teraz dajmy Pogoni powalczyć w Białymstoku i napisać fajną historię. A w walce o mistrzostwo trzymajmy kciuki za tych, którzy naszym zdaniem po prostu bardziej zasługują za całokształt swojej gry. Albo po prostu bardziej wam leżą, z przyczyn, których nie musicie w żaden sposób uzasadniać.

Albo w ogóle nie trzymajmy kciuków, rany, to też nie jest jakiś wymóg. Piłka nożna nie musi być w całej swojej postaci sensowna, nie wymaga zajmowania stanowiska i opinii. Czasem jest po prostu fajna.

Ja tam sobie dziś siadam do meczu Rakowa z Widzewem, tak mi się w redakcji wylosowało. I wiecie co? Siadam na luzaku, chcę się dobrze bawić. O tym, co będzie jutro, będę rozmyślał od jutra.

CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:

Fot. Newspix

15 komentarzy

Wolałby pewnie opowiadać komuś głupi sen Davida Beckhama o, dajmy na to, porcelanowych krasnalach, niż relacjonować wyjątkowo nudny remis w meczu o pietruszkę. Ostatecznie i tak lubi i zrobi oba, ale sport to przede wszystkim ciekawe historie. Futbol traktuje jak towar rozrywkowy - jeśli nie budzi emocji, to znaczy, że ktoś tu oszukuje i jego, i siebie. Poza piłką kolarstwo, snooker, tenis ziemny i wszystko, w co w życiu zagrał. Może i nie ma żadnych sportowych sukcesów, ale kiedyś na dniu sąsiada wygrał tekturowego konia. W wolnym czasie głośno fałszuje na ulicy, ale już dawno przestał się tego wstydzić.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama