Reklama

Okruchy z pańskiego stołu. Czy Liga Konferencji pozwala Polsce gonić Europę?

Szymon Janczyk

18 kwietnia 2025, 12:18 • 7 min czytania 51 komentarzy

Liga Konferencji pozwoliła polskim klubom porządzić na rejonie. Rozjechany Villarreal, pokonany Betis, wygrana na Stamford Bridge, krok od remontady we Florencji… Dla wyposzczonego fana futbolu znad Wisły to dawka uderzeniowa europejskich sukcesów. Marki, które pokonaliśmy, pozwalają na chwilę zapomnieć, że mówimy o pucharze trzeciej kategorii. Przypomina o tym dopiero bilans finansowy wojaży po kontynencie.

Okruchy z pańskiego stołu. Czy Liga Konferencji pozwala Polsce gonić Europę?

Niezawodny profil Football Meets Data niemal na bieżąco wylicza to, kto ile podniesie z boiska dzięki grze w europejskich pucharach. Poranek po odpadnięciu Jagiellonii Białystok oraz Legii Warszawa możemy więc spędzić na tym, co lubimy najbardziej — zaglądaniu komuś do portfela. Z nieoficjalnych danych wynika, że:

Reklama
  • Legia Warszawa zarobiła w Lidze Konferencji 11,35 mln euro,
  • Jagiellonia Białystok zarobiła w Lidze Konferencji 10,1 mln euro.

Trzeba pamiętać, że spora część tej kwoty od razu znika. FC Lugano w raporcie finansowym za poprzedni sezon przedstawiło, że ponad połowę przychodów z pucharów pochłonęły koszty, więc z — w przypadku Szwajcarów — dziewięciu milionów franków, zrobiło się trochę więcej niż cztery.

Polskie kluby mają atut, którego Lugano nie ma. Kibiców wypełniających wielotysięczne stadiony, którzy sprawiają, że dodatkowy mecz, dwa czy siedem to zastrzyk gotówki, nie tylko kwestia kasy, którą trzeba wydać. Wciąż jednak można się wzdrygnąć, gdy patrzymy na to, ile zarabiamy my, a ile ci, którzy są już na innym etapie rozwoju i osiągają podobne sukcesy, tyle że w Lidze Europy.

Football Meets Data przedstawia prognozowane zarobki z UEFA za Ligę Konferencji 2024/2025

Liga Konferencji. Ile Jagiellonia Białystok i Legia Warszawa zarobią w premiach od UEFA?

Znów Football Meets Data, znów wyliczenia. Tym razem półkę wyżej. Zróbmy proste porównanie: ile pieniędzy zarobiły drużyny, które odpadły z Ligi Europy na tym samym etapie, na którym z Ligi Konferencji wyleciały Jagiellonia Białystok i Legia Warszawa?

  • Lazio Rzym – 24,19 mln euro
  • Eintracht Frankfurt – 23,98 mln euro
  • Olympique Lyon – 22,54 mln euro
  • Rangers FC – 20,72 mln euro

Nie ma co ukrywać, przepaść. Ćwierćfinał trzeciego szczebla rozgrywek UEFA jest wart tyle, że Jagiellonia oraz Legia pod kątem przychodów nie wyprzedzają nawet dziesięciu najgorszych pod tym względem drużyn, które grały w Lidze Europy. Więcej od polskich klubów zarobił azerski Qarabag FK, czyli najgorszy zespół fazy ligowej rozgrywek. Przykładowa Slavia Praga, która także nie popisała się w Europie, wygrywając ledwie jeden mecz, zainkasowała ponad szesnaście milionów euro.

Czeski futbol to sukces w Europie. Jak to robią sąsiedzi? [REPORTAŻ]

Z kronikarskiego obowiązku wypada dodać wzmiankę o Slovanie Bratysława, który za osiem wpierdoli w Lidze Mistrzów przytulił 21,87 mln euro. Zdecydowana większość zespołów, które w tym sezonie zagrały w Europie, zarobiła na tym więcej niż polskie kluby, często nawet bez jakichkolwiek sukcesów, wzniosłych chwil i momentów, które zapadną w pamięci.

UEFA chciała, żeby biedni zarobili na Lidze Konferencji

Nie wszystko da się zmierzyć w zielonej walucie, nie o wszystkim decydują pieniądze. Warto jednak pamiętać, że UEFA stworzyła Ligę Konferencji właśnie po to, żeby na dole piramidy pojawiło się więcej gotówki. Wiadomo, że z polskiej perspektywy lepiej mieć dodatkowe dziesięć milionów euro, niż ich nie mieć. Conference League pozwala nam w miarę regularnie dokładać cokolwiek do skarpety z oszczędnościami. Gdy jednak mówimy o zmniejszaniu dystansu i tak dalej, musimy pamiętać, że w tym wyścigu jest jeszcze kilkanaście innych bolidów.

Max Verstappen i Gabriel Bortoleto w teorii mijają tę samą linię mety, kończą to samo Grand Prix, ale ciężko nie zwrócić uwagi na fakt, że ten pierwszy dubluje drugiego.

Mniej więcej tak z perspektywy finansowej wyglądają polskie sukcesy w Europie. Mamy trzy ćwierćfinały, ale w międzyczasie inni nas dublują, zarabiają jeszcze więcej, co w dłuższej perspektywie sprawia, że zyskują jeszcze większą przewagę na rynku. Są bogatsi, stać ich na więcej, wygrają wyścig o piłkarza, zainwestują w coś, na co nas nie będzie stać. Pojedyncze mecze niby wciąż będą świadczyć o tym, że nie jesteśmy tak daleko w tyle, ale w praktyce oni będą rosnąć szybciej.

Liga Konferencji miała być pomocą dla słabszych, i jest. UEFA zakładała jednak, że w największym stopniu zmieni życie typowych outsiderów. Blisko pięć baniek z Europy wyniosły mołdawski Petrocub, północnoirlandzkie Larne, armeńskie Noah FC. Jeszcze więcej zarobiły walijski The New Saints, fińskie HJK Helsinki, islandzki Vikingur, irlandzki Shamrock Rovers, słoweńskie NK Celje. Oni bez pucharu trzeciej kategorii w zasadzie nie dotykali międzynarodowej piłki. Nam się to udawało.

Jagiellonia Białystok zarobiła w Europie pieniądze na rozbudowę infrastruktury i struktur klubu

Równo dekadę temu Legia Warszawa zarobiła w Lidze Europy pięć milionów euro. Trzy lata wstecz w tych samych rozgrywkach było to już siedem milionów w europejskiej walucie. Nieco ponad pięć baniek w Lidze Europy zarobił Lech Poznań w ostatnim sezonie przed powstaniem Ligi Konferencji. Słowem: do nas pieniądze rzędu tych, które są zbawieniem dla wyżej wymienionych lig, i tak trafiały. Fakt, że dostajemy kolejne pięć milionów ekstra, cieszy, ale trzeba na nie patrzeć przez pryzmat tego, że ci, którzy poszli jeszcze krok dalej, otrzymują jeszcze większe wypłaty.

Obijany w Lidze Mistrzów Slovan zarobił dyszkę więcej. Bodo/Glimt dotarło do półfinału Ligi Europy i wyrwało większe pieniądze niż obydwa polskie kluby razem wzięte. I to nie tak, że Norwegowie to już poziom, z którym nie możemy się równać. Przecież parę lat temu byli drugoligowym kopciuszkiem. Nikt nie zalał ich milionami, zarobili je właśnie w Europie, dorzucając do tego mądry skauting.

Bodo/Glimt i sukces z niczego. Dlaczego udało się nawet na końcu świata, ale nie w Polsce?

Ile kluby zarabiają w Europie? Polska daleko w tyle, odjeżdżają Czechy, Norwegia czy Szwecja

To wszystko nie oznacza, że powinniśmy usiąść jak pingwin na krześle i z obrażoną miną mówić: teraz to już nie chcę Ligi Konferencji. Nie można lekceważyć tego, że dzięki niej zyskaliśmy punkty do rankingu, które zwiększą naszą reprezentację w pucharach, co przełoży się na to, że zarobimy więcej jako cała liga. W ten sposób przecież pozycję budowały inne kraje. Bodo/Glimt i Slavia to ćwierćfinaliści inauguracyjnej edycji, Viktoria Pilzno też tam była. To ważny przystanek na mapie rozwoju polskiej piłki, gdzieś trzeba zacząć.

Wciąż problemem jest jednak to, jakim tempem rozwija się Ekstraklasa w porównaniu do zachodnich lig. Reformy, które pompują coraz większe pieniądze w Ligę Europy, dzieją się od lat, lecz korzystali na tym inni. Podobnie wygląda to w pierwszym sezonie z fazą ligową — pierwsza szansa na zarobek przeszła nam koło nosa, podczas gdy inni się obłowili. Rzut oka na to, ile poszczególne ligi zarobiły w Europie w tym sezonie, nie pozostawia wątpliwości, że ci, których chcemy gonić, wciąż kasują więcej:

  • Belgia: 98,5 mln euro
  • Austria: 88 mln euro
  • Czechy: 68,2 mln euro
  • Szwajcaria: 44,9 mln euro
  • Grecja: 42,3 mln euro
  • Serbia: 38 mln euro
  • Norwegia: 34,9 mln euro
  • Szwecja: 34,5 mln euro
  • Dania: 24,9 mln euro
  • Cypr: 24,8 mln euro
  • POLSKA: 21,5 mln euro

Jak rozwinąć polski futbol? „Mamy szóste PKB w Europie, potencjał jest niesamowity”

Nawet jeśli wyłączymy z danych dotyczących Czech czy Belgii kluby grające w Lidze Mistrzów, obydwa kraje wyrwały z rozgrywek drugiej i trzeciej kategorii blisko czterdzieści milionów euro, czyli dwukrotnie więcej niż Ekstraklasa. Przewagę mamy głównie nad tymi, którzy i tak byli za nami. Zarabiamy więcej niż Słoweńcy, Węgrzy, Rumuni, cała masa egzotyki pokroju Azerbejdżanu i Kazachstanu.

Świetnie, lecz żeby dostać zaproszenie na prawdziwą wieczerzę, zamiast zgarniać resztki z pańskiego stołu, trzeba wyciskać znacznie więcej, bo nie mamy handicapu w postaci oligarchów, narodowych koncernów i wszelkich podobnych spraw, które czynią Qarabagi i Ferencvarose klubami funkcjonującymi w innych realiach finansowych.

Jak nie posmarujesz, to nie pojedziesz. Kto stoi za sukcesem Sparty, Slovana czy Crvenej zvezdy?

WIĘCEJ O LIDZE KONFERENCJI NA WESZŁO:

SZYMON JANCZYK

fot. FotoPyK, Newspix

51 komentarzy

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Liga Konferencji

Reklama
Reklama