Reklama

Jagiellonia też pewnego poziomu nie przeskoczy. Poziomu Realu Betis

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

10 kwietnia 2025, 23:22 • 4 min czytania 157 komentarzy

Piękna była podwójna przygoda polskich klubów w Lidze Konferencji, ale trzeba znać swój sufit. Jagiellonia — tak jak wcześniej Legia — przeżyła spotkanie z obcą cywilizacją. Fizycznie, technicznie, taktycznie, wylądowała na planecie, na której nie mogła liczyć na nic dobrego. Real Betis strzelił raz, strzelił drugi, mógł trzeci czy czwarty i nie byłoby to żadnym szokiem.

Jagiellonia też pewnego poziomu nie przeskoczy. Poziomu Realu Betis

Jeszcze do przerwy można było myśleć: lepiej przegrać jak Jagiellonia. Nie dlatego, że Real Betis mógł czuć się poważnie zagrożony, lecz dlatego, że długimi momentami czuliśmy się jak w wesołym miasteczku. Dużo wolnych przestrzeni, próby efektownych zagrań, zalążki kontrataków. Jagiellonia nie oddała zupełnie pola, była naturalnie gorsza, ale nie tak, żeby pokornie siedzieć i czekać na baty.

Druga odsłona pokazała jednak, że ciężko funkcjonować w ten sposób przez półtorej godziny, gdy po jednej stronie są goście, którzy w większości pierwszy raz w karierze grają w europejskich pucharach, a po drugiej banda wartych miliony chłopaków, którzy są w szczycie formy, rozpędzeni, rozochoceni na pisanie historii.

Bezwzględny Betis. To inna drużyna niż w meczu z Legią Warszawa

Jeśli pamiętacie Real Betis z wizyty w Warszawie, możecie wyrzucić to wspomnienie z głowy. Manuel Pellegrini świetnie ten zespół poukładał, wyciągnął, nadał mu nowy sznyt. Może gdyby Jagiellonia przyjechała do Sewilli jesienią, w okolicach tamtego spotkania, udałoby się zmontować składną akcję, przynieść gola, ugrać coś ekstra. Niestety wiosenna wersja Realu, swobodny, rozrzucający piłki na wszystkie sposoby Antony, to było zbyt wiele.

Pierwsze skarcenie powinno przyjść na wstępie, jeszcze przed upływem dziesiątej minuty. Cedric Bakambu odstawił Enzo Ebosse, zagrał w szesnastkę, Isco przytomnie odegrał do lepiej ustawionego kolegi, ale Jesus Rodriguez kompletnie nie przygotował się do tego strzału i wykopał piłkę gdzieś pomiędzy ogórki i pomidory.

Reklama

Rodriguez zaraz spróbował raz jeszcze, potem znowu, czuć było, że gol wisi w powietrzu. W końcu spadł na nas wszystkich jak grom z jasnego nieba. Wystarczyło dziewięć sekund: Jesus Imaz stracił piłkę pod bramką rywala, Johnny Cardoso przeniósł grę do środkowej strefy, tam spóźniony Leon Flach zostawił Pablo Fornalsowi tyle przestrzeni, że ten mógł się popisać i rzucił perfekcyjne, prostopadłe podanie do Bakambu.

Kongijczyk raz-dwa pożegnał się z towarzyszącymi mu tylko przez moment Ebosse i Joao Moutinho, pomknął w stronę bramki, wykończył, otworzył wynik meczu.

Nadzieja na moment wróciła, gdy Darko Czurlinow postanowił zapisać się w pamięci ponad pięćdziesięciotysięcznej publiki i spróbował trafić do siatki przewrotką. Ambitnie, pomysłowo — to właśnie takie wycinki sprawiają, że Jagiellonia pozostawiła po sobie niezłe wrażenie. Tylko wrażenie, bo potem już rządził Betis. Antony’ego okradziono z dwóch asyst po genialnych górnych podaniach, wreszcie Bakambu wszedł przed Moutinho, zastawił się i w zasadzie wymusił na nim podanie do rywala.

Piłkę pod nogi otrzymał Jesus Rodriguez, który strzelił do szatni, znacząco pogarszając sytuację Jagiellonii.

Real Betis próbował zamknąć temat. Pomogło obramowanie bramki

Z szatni białostoczanie wyszli, ale szybko zostali stłamszeni. Tym razem na dobre. Strzelili bramkę, ale po wyraźnym, bezdyskusyjnym spalonym, po czym zamknięci w okolicach własnej szesnastki liczyli na cud. On się przytrafił, bo liczba szans Betisu sugerowała, że sprawa skończy się znacznie gorzej. Gospodarze raz za razem stawali przed poważną okazją na podwyższenie wyniku.

Jesus Rodriguez z bliska, z ostrego kąta obił obramowanie, gdy próbował zmieścić piłkę przy bliższym słupku po tym, jak dostrzegł go Bakambu.

Reklama

Sławomir Abramowicz wybronił strzał Giovanniego Lo Celso w dolny róg bramki.

Natan po stałym fragmencie gry wyskoczył najwyżej, ale trafił w słupek.

Na koniec trzeciego gola szukał jeszcze Sergi Altimira, który stwierdził, że skoro nie idzie trafić z pola karnego, to spróbuje zaskoczyć bramkarza z dystansu. Nieskutecznie, Sławomir Abramowicz wypromował się całkiem nieźle. Reszta — gorzej. Taras Romanczuk potrafił nieodpowiedzialnie stracić piłkę tuż przed szesnastką, zupełnie jak nie on. Joao Moutinho popełniał błędy, Enzo Ebosse się gubił. Dużo było kopania przed siebie, byle dalej, szukania ratunku. Widać było, że pociąg odjechał z peronu i można się tylko przyglądać.

Jagiellonia nie wraca do domu z wynikiem skreślającym wszelkie szanse, ale nie zabiera w bagażu ogromnego zapasu optymizmu. Inna sprawa, że niczego innego się nie spodziewaliśmy, więc chyba nie ma za czym płakać?

Real Betis — Jagiellonia Białystok 2:0 (2:0)

  • 1:0 – Cedric Bakambu 24′
  • 2:0 – Jesus Rodrigues 45+2′

CZYTAJ WIĘCEJ O LIDZE KONFERENCJI NA WESZŁO:

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Konferencji

Anglia

Skandal: Polowanie na Polaków na Chelsea – Legia! [PATOLIGA]

Jakub Białek
72
Skandal: Polowanie na Polaków na Chelsea – Legia! [PATOLIGA]