Reklama

Procesja. Grand Prix Japonii senne jak niedzielny poranek

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

06 kwietnia 2025, 09:01 • 3 min czytania 6 komentarzy

O ile wczoraj kwalifikacje okazały się naprawdę emocjonujące, o tyle dzisiaj wyścig… nie no, nawet nie możemy pisać tego całkowicie na poważnie. To była jedna wielka nuda. Nic się nie działo. Kojarzycie, jak ludzie włączają wyścigi kolarskie na ostatnich 10 kilometrów, bo wtedy dzieje się najwięcej? Dzisiejsze Grand Prix Japonii mogliście odpalić na ostatnim kółku i mieć poczucie, że nie przegapiliście absolutnie nic.

Procesja. Grand Prix Japonii senne jak niedzielny poranek

Formuła 1. Grand Prix Japonii. Bez wyprzedzania i bez emocji

Wiecie, ile zmieniło się w klasyfikacji wyścigu w stosunku do kwalifikacji? Otóż w pierwszej dziesiątce jedna rzecz. Isack Hadjar spadł z 7. na 8. miejsce za sprawą Lewisa Hamiltona, który odbył tę samą podróż, tyle że w drugą stronę. Dopiero na dalszych pozycjach zaczęło się nieco wyprzedzania, ale kogo to tak naprawdę obchodzi, skoro większość z tego, co tam się działo nie miało realnego przełożenia na walkę o punkty? Wspomnieć możemy co najwyżej o tym, że drugi fotel w Red Bullu na ten moment jest chyba przeklęty – Yuki Tsunoda na swoim domowym torze już po kwalifikacjach nie mógł być w pełni zadowolony. Zajął w nich 14. miejsce, wyścig skończył jako 12.

Wygrał co prawda z Liamem Lawsonem (17.), którego zmienił na pozycji kierowcy w Czerwonych Bykach, ale to marne pocieszenie.

A co działo się z przodu? No właśnie w tym problem, że naprawdę niewiele. Max Verstappen, który wczoraj w fantastycznym stylu wygrał kwalifikacje, dobrze ruszył i utrzymał swoją pozycję. Za nim uplasowali się po starcie Lando Norris i Oscar Piastri i dwaj kierowy McLarena już na swoich miejscach pozostali do końca wyścigu. Oficjalne konto F1 na portalu X chwytało się w tym czasie czegokolwiek – choćby informacji  tym, że Andrea Kimi Antonelli przez moment był najmłodszym liderem Grand Prix Formuły 1 w historii. No jest to jakieś osiągnięcie, ale wiadomo, że nie wywalczył sobie tego sam – po prostu tak ułożyły się zjazdy do alei serwisowej.

Jedyny naprawdę ciekawszy moment? Walka Verstappena z Norrisem przy wyjeździe z alei serwisowej, choć w dużej mierze to kwestia tego, że Lando nie chciał odpuścić i wywiózł się na trawę. Ostatecznie więc i ta sytuacja nic nie zmieniła. Ot, nawet jak się coś działo, to się nic nie działo. Taki wyścig. Pod koniec atakować zespołowego kolegę próbował jeszcze Oscar Piastri, ale jego (umiarkowane) starania sukcesu też nie przyniosły. Innymi słowy: nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Co najgorsze – to drugie takie Grand Prix z rzędu.

Reklama


Pozostaje liczyć, że sytuacja odmieni się w Bahrajnie, gdzie kierowcy pojadą za tydzień.

TOP 10 GP Japonii:

  1. Max Verstappen
  2. Lando Norris
  3. Oscar Piastri
  4. Charles Leclerc
  5. George Russell
  6. Andrea Kimi Antonelli
  7. Lewis Hamilton
  8. Isack Hadjar
  9. Alexander Albon
  10. Oliver Bearman

CZYTAJ WIĘCEJ O F1 NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Formuła 1