Reklama

Jak stracić szacunek i zrazić do siebie ludzi. Prezentują: polscy skoczkowie

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

31 marca 2025, 08:25 • 8 min czytania 96 komentarzy

Wiecie czego nie powinno się robić, gdy odchodzi wasz trener? Wywlekać wszystkich brudów wtedy, kiedy już i tak niczego to nie zmieni. Tym bardziej jeśli robicie to po sezonie, w którym ewidentnie cieniowaliście i wszyscy są zgodni, że nie jest to winą trenera. Dawid Kubacki i Aleksander Zniszczoł mieli szansę rozegrać sprawę odejścia Thomasa Thurnbichlera z klasą. Zamiast tego postanowili wylać na byłego już trenera pomyje. I cóż, ich wola. Ale jeśli wcześniej fani ich wspierali, tak teraz wielu krytykuje. Jak najbardziej słusznie.

Jak stracić szacunek i zrazić do siebie ludzi. Prezentują: polscy skoczkowie

Ogon zakręcił psem, czyli skoczkowie zwolnili trenera

Wyobraźcie sobie, że macie szefa. Szef ani to dobry, ani zły, a wydaje się, że jeśli już którejś z tych opcji mu bliżej – to pierwszej. Szczególnie na początku zrobił dobrą robotę. Owszem, z czasem wyszło, że ma swoje pomysły, niektóre są trafione, niektóre nie bardzo, ale widać, że chłop się stara, żeby było wam w tej pracy jak najlepiej. Jak są kwasy, próbuje je naprawić. Jak wyniki nie są najlepsze i nie wypełniacie celów, to sam szuka rozwiązań, nie zrzuca tego na kogoś innego, nie wyrzyguje się na waszą postawę. Owszem, czasem skrytykuje, ale głównie wtedy, gdy jest to uzasadnione.

Ten szef ostatecznie jednak traci poparcie swoich przełożonych – czyli was. I wylatuje z roboty. Co wtedy robicie? Opcje są generalnie trzy.

  1. Dziękujecie za współpracę i kilka spędzonych razem lat. Może nie były idealne, ale jednak będziecie część wspominać całkiem nieźle, bo mieliście w tym czasie lepsze i gorsze momenty. Wiecie, typowa gadka na takie okazje. Trochę nudna, dyplomatyczna, ale równocześnie bezpieczna.
  2. Nic nie mówicie. Sugerujecie tym jasno, że coś było nie tak, ale uznajecie, że lepiej sprawę już teraz przemilczeć – skoro milczeliście wcześniej – niż nagle wywlekać wszystko na światło dzienne. Też dyplomacja, choć bardziej wymowna. Nadal jednak jest bezpiecznie.
  3. Mówicie o tym, że było źle i to dosadnie. Wskazujecie palcem prosto na szefa i stwierdzacie: “To jego wina”. Wcześniej siedzieliście cicho, ale teraz – gdy wiadomo, że szef nic wam już nie zrobi – nagle oznajmiacie wszystkim dookoła, że współpraca od dawna wam się nie układała. Ani to bezpieczne, ani przemyślane. Tym bardziej, że wasz szef wybiera przemieszanie opcji numer 1 i 2 – dziękuję za współpracę, reszty raczej nie komentuje, winy szuka głównie w sobie.

I to wy wychodzicie w tej sytuacji na kompletnych bufonów.

Reklama

***

Aleksander Zniszczoł i Dawid Kubacki wybrali opcję numer trzy. I dali prawdziwe show swoimi wypowiedziami po ostatnim konkursie w Planicy. Tyle że te chyba nie odniosły takiego efektu, jakiego się spodziewali. Komentarze są po nich bowiem przytłaczająco negatywne. No bo jak może być inaczej, skoro obaj mówili takie rzeczy:

Wszystkie zmiany są zawsze czymś podyktowane. Poza tym, że nie było wyników w tym sezonie, to do tego nie było perspektywy na to, że cokolwiek się zmieni w tym układzie, jaki był. Walczyliśmy od dwóch i pół roku o to, żeby coś się zmieniło, ale nie udało się. Chaos i brak konsekwencji był przyczyną tego, co się działo.

To słowa Kubackiego (cytat za Interią). Dawid dużo mówił o przywołanym braku konsekwencji w treningach również w innych wypowiedziach. Powtarzał, że Thomas Thurnbichler regularnie rozbijał coś, co wcześniej zdołali wypracować. Albo w drugą stronę – mówi mu, że ten skacze dobrze, choć nie ma wyników. Innymi słowy – trochę brak w tych wypowiedziach Dawida konsekwencji. Bo raz trener szuka – i to źle. Innym razem nie szuka – i też źle. Zaufanie do trenera niby jest, ale równocześnie go nie ma. Podobnie jak, podobno, atmosfery w zespole.

Dawid Kubacki i Thomas Thurnbichler

Dawid Kubacki i Thomas Thurnbichler. Fot. Newspix

Reklama

Wiecie, nie rozstrzygamy, jak było z tą współpracą. Jednak dobrze by się stało, gdyby Dawid zdecydował się na jedną wersję. A jeszcze lepiej – gdyby po prostu milczał. Bo przed kamerą Eurosportu mówił jeszcze na przykład o tym, że Thurnbichler rzucał „kłody pod nogi” zawodnikom, mając na myśli głównie Kamila Stocha. I to mimo tego że ten ostatni sam się na ten temat nie wypowiadał, bo miał już swój sztab i wolał unikać tego tematu, pracując na swoje wyniki.

Więc po co robi to Dawid? Co ma na celu poza obrzuceniem byłego trenera gnojem?

Jego słowa ostatecznie mogą jednak wzbudzić uśmiech politowania. Te Aleksandra Zniszczoła – szczery śmiech. Bo Olek – mówiąc wprost – zdawał się absolutnie nie przemyśleć tego, co powiedział. Cytujemy za Eurosportem, dwa fragmenty:

– W tej grupie byłoby 30 procent mniej zaangażowania. Nie było atmosfery, a jak nie ma atmosfery, to zaczyna tu coś nie grać, tam coś nie grać. Wczoraj dopiero pierwszy raz walczyliśmy o coś jako drużyna – mówił. Po czym zapytano go o to, co może zmienić Maciej Maciusiak, by polepszyć wyniki. – Przygotowanie motoryczne to pierwsza rzecz, druga rzecz to atmosfera. Zaś trzecia rzecz, to jak on coś powie, to tak ma być.

***

To co, wyciągamy wnioski? Wychodzi bowiem na to, że gdy Thomas coś mówił, to „tak nie było”. Innymi słowy – skoczkowie niekoniecznie go słuchali i robili p oswojemu. W dodatku nie starali się na maksa. Efekt tych dwóch składowych widzieliśmy na skoczni… i wychodzi, że Olek sam spieprzył sobie sporą część sezonu. A przecież zeszłej zimy to dzięki Thurnbichlerowi zaliczył najlepszy sezon w karierze. Przydałoby się jednak zaufanie (choć w innym miejscu twierdził, że to było, więc podobnie jak Dawid – nieco się gubi w zeznaniach) do trenera i wiara w jego metody.

Zamiast tego Thurnbichler dostał człowieka, który na złość mamie – każącej nosić czapkę – odmroził sobie uszy. Nic dziwnego, że Austriak w ostatnich rozmowach w Planicy zdawał się tym wszystkim bardzo zmęczony.

Thomas Thurnbichler i Aleksander Zniszczoł

Thomas Thurnbichler i Aleksander Zniszczoł w czasach, gdy jeszcze było dobrze – po pierwszy podium Olka w karierze, nieco ponad rok temu. Fot. Newspix

Sam Thomas dziękował polskim fanom, dziękował skoczkom i innym osobom za współpracę. Podkreślał, że zabrakło zaufania, ale brał to na siebie. Owszem, miał nieco żalu – choćby o stałe mieszanie się do jego pracy. Ale jednak nie usprawiedliwiał się tym. Brał to wszystko na bary. Dało się przy tym odczuć w jego wypowiedziach, że jest w nim zarówno trochę złości, jak i pewien rodzaj rezygnacji, ale na końcu – tak się wydaje – też ulgi. I tak naprawdę łatwo nam to zrozumieć. Jeśli większość prowadzonej przez ciebie kadry chce twojego odejścia i nie bardzo stara się słuchać oraz robić to, czego od nich oczekujesz, na ogół kwestionując twoje słowa – podkreślmy raz jeszcze: to nie nasz wymysł, taki obraz sytuacji wynika z wypowiedzi naszych skoczków – no to możesz próbować, a i tak nic z tego nie będzie.

***

Słuchał trenera Paweł Wąsek. I jemu się opłaciło. Zaliczył życiowy sezon, kilka razy skończył zawody w TOP 10, a na koniec wskoczył po raz pierwszy w karierze na podium zawodów Pucharu Świata. I z całej naszej kadry A to skoczek, którego dobro powinniśmy mieć na uwadze w pierwszej kolejności. Najmłodszy, z największym – w tej chwili – potencjałem. Ktoś, kto może nas pociągnąć przez gorszy okres, jaki zapowiada się nam w kolejnych latach, nawet jeśli nie będzie sięgać po medale największych imprez.

Tymczasem jego sytuacja znalazła się na końcu listy priorytetów. Starszyzna wygrała.

CZYTAJ TEŻ: DLACZEGO GŁOWA THURNBICHLERA NIE POWINNA POLECIEĆ?

Jasne, można tu wspomnieć, że zaproponowano Pawłowi dalszą współpracę z Thomasem, a ten odmówił. Ale co miał zrobić? Odciąć się od kadry? Przecież nie ma jeszcze sukcesów takich jak Adam Małysz czy Kamil Stoch, gdy ci brali sobie indywidualnych trenerów. Ba, w takiej sytuacji kilka gorszych konkursów mogłoby go z miejsca z tej kadry wyrzucić. W dodatku i na nim, i na Thomasie leżałaby duża presja, a starszyzna mogłaby krzywo patrzyć na gościa, który poszedł pod prąd.

Paweł w teorii dostał więc furtkę. W praktyce za nią był mur, który musiałby przebić własną głową. A tę jednak sobie raczej ceni.

***

Trudno tę całą sytuację postrzegać inaczej, niż zwolnienie trenera przez skoczków, bo ten im nie odpowiadał. O ile przed Planicą wiele osób krytykowało Thurnbichlera – po części zapewne słusznie – o tyle teraz negatywne opinie skupiają się na naszych zawodnikach. A to o tyle ciekawe, że obraz całości się w sumie nie zmienił. Skakaliśmy marnie, Kubacki czy Zniszczoł powiedzieli w sumie to, czego wielu się domyślało – że nie było atmosfery, że metody nie działały, że nie mogli się z Thomasem dogadać.

Tyle że powiedzieli to teraz, gdy nie ma to już znaczenia, bo Austriak odchodzi – najpewniej w dużej mierze za ich sprawą. Zamiast wyciągniętej ręki, na koniec zafundowali Thurnbichlerowi kopa w tyłek, gdy ten i tak znajdował się już za drzwiami. Przy okazji sprawili, że ucierpieć może na tym Paweł Wąsek.

Czy może dziwić, że to im się teraz obrywa? No nie, obrywa się słusznie. Jeśli chcieli coś powiedzieć, mogli to zrobić w połowie sezonu czy nawet po mistrzostwach świata, gdy mieliśmy już za sobą kluczową imprezę tej zimy. Dawid Kubacki ma 35 lat, od dawna jest jednym z liderów tej kadry. W każdej chwili mógł wyjść do mediów i powiedzieć, co leży mu na wątrobie, a nie używać półsłówek i mówić między wierszami z ironicznym uśmiechem na ustach, próbując tak przekazać swoje uwagi. Jeśli tego nie zrobił i wybrał – jak można się domyślać – działanie za kulisami, w gabinetach, to niech teraz też nic nie mówi.

CZYTAJ TEŻ: GOLDBERGER DLA WESZŁO: ODEJŚCIE THURNBICHLERA? TO NIE SĄ DLA WAS DOBRE WIEŚCI

Z kolei Olek Zniszczoł mógłby jednak przypomnieć sobie poprzednią zimę i to, że zawdzięcza ją właśnie Thomasowi. Zresztą Kubacki sezon 2022/23 – prawdopodobnie najlepszy w karierze – też przeżył pod przywództwem Austriaka. A teraz nawet i tę zasługę stara się Thurnbichlerowi odebrać, mówiąc, że to głównie efekt tego, że zostały jeszcze narzędzia „po Doleżalu” i dopóki Thomas ich nie zmieniał, dopóty było okej.

Cóż, klasy nie kupisz, taki z tego wniosek.

***

Czy naszym zawodnikom to wszystko się opłaci – przekonamy się w kolejnym sezonie. Jeśli lepsze wyniki nie nadejdą, oberwie im się ponownie, tym bardziej, że to sezon olimpijski. Co zrobią wtedy? Będą proponować zwolnienie kolejnego trenera? Czy taki Dawid Kubacki przejdzie na przykład na emeryturę, zostawiając z tym wszystkim Pawła Wąska i młodszych skoczków?

Tak źle, tak niedobrze. W tym momencie wyniki na start kolejnej zimy to jedyne, co może uratować wizerunek Kubackiego i Zniszczoła. Bez nich wyjdzie, że to wszystko było po prostu na nic. A to ich całkowicie pogrąży.

Czytaj więcej o skokach narciarskich na Weszło:

SEBASTIAN WARZECHA

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Mistrzów

Piłkarze Realu krytyczni bardziej od trenera? “Zapomnieliśmy, jak gra się w piłkę”

Kamil Warzocha
0
Piłkarze Realu krytyczni bardziej od trenera? “Zapomnieliśmy, jak gra się w piłkę”

Polecane

Liga Mistrzów

Piłkarze Realu krytyczni bardziej od trenera? “Zapomnieliśmy, jak gra się w piłkę”

Kamil Warzocha
0
Piłkarze Realu krytyczni bardziej od trenera? “Zapomnieliśmy, jak gra się w piłkę”