Reklama

Rekord świata na koniec sezonu! Domen Prevc odleciał w Planicy!

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

30 marca 2025, 11:46 • 6 min czytania 15 komentarzy

Planica Planica snežna kraljica” – wybrzmiało dziś z głośników pod Letalnicą. Wybrzmiało, dodajmy, tonem pożegnalnym, bo za nami już ostatni konkurs Pucharu Świata w sezonie. Ale jaki konkurs! Choć długo się nie zanosiło, to dopiero na sam koniec Domen Prevc odpalił petardę i pofrunął po rekord świata. Nie wygrał konkursu, owszem, ale kto będzie o tym pamiętać? Domen przechodzi do historii, Domen jest wielki, Domen jest niesamowity! 

Rekord świata na koniec sezonu! Domen Prevc odleciał w Planicy!

Domen Prevc rekordzistą świata! Wspaniałe loty w Planicy

Trzeci rekord rodziny Prevców

W tekście, który opublikowaliśmy przed pierwszym słoweńskim konkursem – w piątek – równocześnie mieliśmy rację i nie mieliśmy. Pisaliśmy bowiem: “Gdy Planica się powiększyła, to Vikersund – ze względu na nowe regulacje FIS – teoretycznie się nie zmniejszyło, w praktyce jednak jest zdecydowanie mniejsze. Efekt jest taki, że jeśli gdzieś czekać na rekord świata, to w Słowenii”. No i to się zgadza, jak się przekonaliśmy kilkanaście minut temu. I moglibyśmy w sumie na tym zakończyć, napisać: ha, widzicie, swoje wiemy.

Bądźmy jednak uczciwi. Dalej jest bowiem taki fragment: “Wygląda jednak na to, że – przynajmniej dopóki nie zostaną rozbudowane największe obiekty – era bicia rekordów świata na razie się skończyła. A konkurs taki jak ten z 2005 roku nie przydarzy się jeszcze przez wiele lat”.

CZYTAJ TEŻ: SKOKI, KTÓRE PRZEKRACZAŁY GRANICE. DLACZEGO PLANICA JEST WYJĄTKOWA

Reklama

No i w sumie faktycznie, to nie był konkurs jak z 2005 roku, gdzie rekord świata padał trzykrotnie i został wyśrubowany o osiem metrów (a gdyby Janne Ahonen ustał swój skok, to byłby o dziewięć). Ba, powiemy więcej, dzisiejsze zawody w Planicy toczyły się ustalonym torem. Było trochę lotów na wysokim poziomie, sporo na naprawdę dobrym (nie przekraczających rozmiaru skoczni, ale będących tego blisko), jednak brakowało kogoś, kto odpaliłby prawdziwą petardę.

I wtedy na belce usiadł Domen. Na belce, dodajmy, dwukrotnie już w międzyczasie obniżonej. Podkreślamy ten fakt, bo wychodzi, że to jedna z niewielu okazji, gdy sędziowie słusznie postanowili skrócić rozbieg.

Naprawdę jednak nic nie zwiastowało rekordu, gdy Domen Prevc usiadł na tej belce. Ani wtedy, gdy zaczął najazd, odbił się od progu, a potem leciał. I leciał. I leciał. I… jeszcze trochę leciał. Aż wylądował – na dwie nogi, ale jednak. Skoku nie podparł, wytrzymał te ogoromne przeciążenia. A my z miejsca zaczęliśmy się – jak pewnie i wszyscy pod skocznią – zastanawiać: rekord czy nie? Czy Stefan Kraft zostanie wreszcie zdetronizowany? 253,5 metra Austriaka obowiązywało w końcu od ośmiu lat, a w erze “safety first” trudno było przypuszczać, by ktoś miał skoczyć dalej. No chyba że ktoś, kto jest nieco szalony i latać potrafi jak mało kto inny.

I ktoś taki się dziś trafił, a przy tym dostał sprzyjający wiatr. W efekcie – huknął na rekord. Domen Prevc skoczył bowiem 254,5 metra (tak, wiemy, że Ryoyu Kobayashi na Islandii latał dalej, ale jednak – nie na oficjalnej skoczni), a w Planicy – gdy tylko to ogłoszono – zapanowało prawdziwe szaleństwo. I słusznie.

Reklama

Nawiasem mówiąc: to trzeci przedstawiciel rodziny Prevców z rekordem świata. W 2015 roku Peter jako pierwszy w dziejach ustał skok na 250 metrów. Rekord trzymał przez jeden dzień, ale w kronikach się zapisał. Wśród kobiet rekord w tym sezonie w Vikersund ustanowiła Nika skokiem na 236 metrów. A teraz dołożył się Domen.

Pisaliśmy to wiele razy, napiszemy kolejny: ta rodzina nie jest normalna. Przynajmniej na skoczni.

Anze i Daniel, czyli wygrani dnia

Domen Prevc – w dużej mierze przez lądowanie – nie wygrał jednak dzisiejszego konkursu. Słoweńcy jednak obrażać się na to nie mogą, bo triumfatorem został kolejny z nich, czyli Anze Lanisek. On też dał prawdziwe show, bo w obu seriach latał znakomicie. 247,5 i 241,5 m to dwa skoki ponad HS, a więc rezultaty, które normalnie uznalibyśmy za genialne. Zresztą ten pierwszy skok Laniska był najdłuższym ustanym w Planicy od czterech lat. A to pokazuje, jak znakomity był. I równocześnie fakt, że przy locie Domena wydaje się stosunkowo krótki udowadnia, jak Prevc poszybował.

Poza tym tylko Jan Hoerl w drugiej serii pokusił się dziś o lot dłuższy niż 240 metrów. Austriak ustanowił nową życiówkę skokiem na 242,5 metra, ale i tak ma pełne prawo być niezadowolonym. Po pierwsze taki skok nie dał mu zbyt wiele – dzisiejsze zawody zakończył na 9. miejscu. Po drugie już od piątku wiedział, że nie zdobędzie Kryształowej Kuli, choć przez cały sezon był w grupie pościgowej.

Sprawę zawalił tak naprawdę jeszcze w Lahti, gdzie wypadł słabo w konkursie indywidualnym (był 15.). Daniel Tschofenig co prawda z okazji w pełni nie skorzystał (zajął 7. miejsce), ale że i tak miał sporą przewagę, pewnym było, że tylko kataklizm mógłby odebrać mu Kryształową Kulę. Kataklizmu nie było, więc już w piątek – zresztą w swoje 23. urodziny – tę nagrodę wywalczył. Dziś jednak – na ceremonii po konkursie – ją odbierze i oficjalnie będzie mógł podnieść w górę.

Daniel Tschofenig

Daniel Tschofenig. Fot. Newspix

Dołączy tym samym do długiej galerii austriackich mistrzów. Jest bowiem ósmym reprezentantem tego kraju z Pucharem Świata w kolekcji. A dla Austrii to już 15. Kryształowa Kula, żaden kraj nie ma więcej. Wcześniej zdobywali je: Hubert Neuper (w pierwszym sezonie PŚ), Armin Kogler (dwie), Andreas Felder, Andreas Goldberger (trzy), Thomas Morgenstern (dwie), Gregor Schlierenzauer (dwie) i Stefan Kraft (trzy).

Teraz przyszedł czas na Daniela.

Polacy pożegnali się godnie

To nie był sezon marzeń. Ba, to nie był nawet sezon z przewidywań realistów. Bliżej temu do zimy koszmarów, a uratował ją – w minimalnym stopniu – Paweł Wąsek trzecim miejscem w Lahti. I forma Wąska była właściwie jedynym pozytywem, jaki wyciągaliśmy z całego tego sezonu. Trzeba jednak przyznać, że dziś Polacy zrobili swoje. Polatali, kilkukrotnie ucieszyli nas dobrymi skokami. A na finiszu sezonu w Planicy – gdy nie walczy się o Kryształową Kulę – właśnie o to chodzi.

Wyglądało to tak:

  • Dawid Kubacki – 201 i 203 m.
  • Jakub Wolny – 205,5 i 205, m.
  • Kamil Stoch – 215 i 230 m.
  • Paweł Wąsek – 224,5 i 230,5 m.
  • Aleksander Zniszczoł – 234,5 i 238m.

Celowo nie piszemy o miejscach, skupmy się po prostu na samych odległościach. Bo mamy tu dziesięć na dziesięć skoków ponad 200 metrów, cztery co najmniej na 230. Nieźle, jeśli weźmie się pod uwagę, jak wyglądała cała ta zima. Jasne, Wolny i Kubacki nie zachwycili, ale już Aleksander Zniszczoł – siódmy w konkursie, to akurat wspomnimy, bo to jego season best – naprawdę pozytywnie nas zaskoczył (po czym zepsuł to wrażenie rozmową na antenie Eurosportu, w której przejechał się po Thomasie Thurnbichlerze), a Paweł Wąsek potwierdził, że choć lotnikiem nie jest i pewnie nigdy nie będzie, to potrafi wyciągać te loty. No i jest też Kamil Stoch, który przez ten weekend w Planicy ewidentnie przypomniał sobie, że potrafi czerpać z tych skoków radość.

Innymi słowy: niech to będzie dobry prognostyk na kolejną zimę. Bo mimo wszystko nic innego z tych skoków na ten moment nie wyciągniemy. Teraz czas co najwyżej na grilla, bo ten w Planicy jest już legendarny.

Fot. Newspix

Czytaj więcej o skokach narciarskich:

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Media: Szymon Marciniak mógł poprowadzić finał Pucharu Króla

redakcja
1
Media: Szymon Marciniak mógł poprowadzić finał Pucharu Króla

Polecane

Hiszpania

Media: Szymon Marciniak mógł poprowadzić finał Pucharu Króla

redakcja
1
Media: Szymon Marciniak mógł poprowadzić finał Pucharu Króla
Francja

Niewiarygodny występ Marcina Bułki przeciwko PSG. Statystyki mówią same za siebie

Michał Kołkowski
5
Niewiarygodny występ Marcina Bułki przeciwko PSG. Statystyki mówią same za siebie