Reklama

Feio przegrał Legii sezon i dzwoni do Mendesa. Ktoś pomylił odwagę z odważnikiem

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

29 marca 2025, 12:32 • 9 min czytania 103 komentarzy

Rozmawiałem z Jorge Mendesem. Pracuję z nim. Zadawał mi różne pytania. O to, jaki kierunek, jaki klub, jaka liga by mi pasowały, co z Legią – oznajmił światu Goncalo Feio. Trener Legii Warszawa chyba dawno nie sprawdzał ligowej tabeli, skoro wyciąga z talii kartę „sławny agent”. Gdyby sprawdzał, wiedziałby, że dywagacje o potencjalnym kierunku pracy przyniosą efekt odwrotny do zamierzonego, bo gdyby Mendes w taki sam sposób zagadnął kibiców, ci odpowiedzieliby: kierunek — jak najdalej stąd.

Feio przegrał Legii sezon i dzwoni do Mendesa. Ktoś pomylił odwagę z odważnikiem

Wszyscy znamy już tę bajerkę, gierki portugalskiego trenera. Gdy mówi o rozmowach o przyszłości, od razu wtrąci, że nie chodzi o niego, że dla dobra Legii może go nie być nawet jutro, że chodzi tylko i wyłącznie o ukochany klub. Goncalo Feio uderzający w emocjonalne tony, bredzący coś o armii walczącej za Warszawę, gotowości do poświęcenia życia za Legię, przejadł się dawno temu.

Taktyka na podpięcie się pod przekaz wściekłych na zarządzanie klubem kibiców i odsuwanie od siebie odpowiedzialności, też się przejadła. Co prawda trybuny widzą, że Jacek Zieliński zbudował przeciętną kadrę, że Dariusz Mioduski przez osiem lat nie potrafił opracować strategii, która uczyni Legię silną i stabilną, ale widzą też, że Goncalo Feio ugrał dziewięć punktów w ośmiu wiosennych meczach i rozegrał wiosną najgorszy mecz Legii w historii pomiarów statystycznych.

Legia zagrała najgorszy mecz w historii pomiarów [ANALIZA]

Widzą, że Adrian Siemieniec zebrał piłkarzy wcale nie wyraźnie lepszych indywidualnie od tych, którymi dysponuje Feio i zrobił z nich zespół, który gra ładnie, świetnie punktuje i znakomicie łączy ligę z pucharami, podczas gdy drużyna Feio ani nie cieszy oka, ani nie walczy o zapowiadane mistrzostwo.

Reklama

Goncalo Feio dawno już stracił pozycję do rozdawania kart i rozmawiania z Legią Warszawa z pozycji siły. Wyniki uratowały jego posadę jesienią, sprawiały, że był „niezwalnialny”, ale teraz? Teraz czar prysnął, trenera przed zwolnieniem ratowała już nie tyle Liga Konferencji, ile przeciągające się poszukiwania dyrektora sportowego — nie było sensu podejmować takiej decyzji bez niego. To naprawdę nie miejsce i czas na przechwałki o tym, że Jorge Mendes pyta Feio o to, jaką ligę sobie upatrzył.

Michał Żewłakow może rozliczyć Goncalo Feio z deklaracji, które sam składał

Tak naprawdę nie ma osoby, której słowa straciły na znaczeniu bardziej niż Goncalo Feio. Gdy prześledzimy jego deklaracje i zaczniemy rozliczać go tylko z tego, co sam zapowiedział, okaże się, że facet nie ma żadnych argumentów za kontynuowaniem współpracy z nim. Michał Żewłakow mógłby po prostu przygotować listę cytatów Goncalo na przestrzeni minionych miesięcy, skonfrontować go z nimi i patrzeć, jak się wije, próbując wyjaśnić, że to nie tak.

Spróbujmy to sobie wyobrazić, przypominając, co najlepszego wygadywał nasz jeszcze nie siwy, ale już bajerant.

Konferencja z końcówki poprzedniego sezonu: Nikt nie cieszy się z brązowego medalu. Zdajemy sobie sprawę, jaki klub reprezentujemy i czego oczekują kibice oraz wszyscy ludzie, którym Legia leży na sercu. 

Wywiad sprzed startu sezonu: Patrząc hierarchicznie, najważniejszym celem jest mistrzostwo Polski i nie trzeba tego ogłaszać, to jest oczywiste.

W tym przypadku sprawa jest prosta. Najważniejszego celu Goncalo Feio nie zrealizował i nie zrealizuje. Pewnie inaczej odbieralibyśmy porażkę na tym polu przy jednoczesnych dobrych wynikach w Europie, gdyby Legia Warszawa w ogóle zbliżyła się do walki o tytuł, ale prawda jest taka, że na długości sezonu w zasadzie nie było momentu, w którym stołeczny zespół dyszałby groźnie za plecami lidera. Legia od dawna jest daleko w tabeli, nie skraca dystansu, który teraz jeszcze się zwiększa. Przez jakiś czas słuchaliśmy jeszcze pudrowania rzeczywistości w stylu „nadal jesteśmy w grze o trzy trofea”, ale wiosenne wyniki sprawiły, że nawet Feio się zreflektował i przestał udawać, że jego zespół w ogóle liczy się w walce o mistrzostwo.

Reklama

Goncalo wciąż jeszcze forsuje narrację o potencjalnych dwóch innych trofeach, ale chyba podskórnie czuje, że stąpa po cienkim lodzie, skoro na konferencji po Pogoni rzucił: Mikel Arteta nic nie wygrał i nadal pracuje. Niestety, póki co musi udowodnić, że jest lepszym trenerem niż Mateusz Stolarski, a nie Arteta, więc jego taka narracja może nie wybronić.

Prezentacja przed sezonem: Możecie być pewni, że będziecie się identyfikować z tym zespołem, który będzie oddawał serce, grał agresywnie, poświęcał się, nigdy się nie podda, będzie nieustępliwy, solidarny wobec siebie i dobrze grający.

Charakterystyka drużyny, którą przed sezonem opisał Goncalo Feio, także nijak ma się do rzeczywistości. Ze środowiska wokół Legii przebija się głos dokładnie odwrotny: Legia sięgnęła takiej przeciętności, że mało kto się z nią jeszcze identyfikuje. Czy jest zespołem dobrze grającym? Statystyki nie kłamią: gra coraz gorzej. O ile na początku Feio ogarnął defensywę, tak doszliśmy do momentu, w którym słupki przewidywanych bramek przeciwko i przewidywanych bramek dla Legii wciąż się do siebie zbliżają, co topowym zespołom zdarza się naprawdę rzadko.

Żebyście mieli porównanie: w przypadku walczącego o mistrzostwo Polski Lecha Poznań na wykresie przewidywanych bramek widać kryzys, ale widać też moment sezonu, w którym Niels Frederiksen wykonywał naprawdę świetną robotę. Poprawił ofensywę, poprawił defensywę, Lech był w sztosie. Po chwilowym spadku też zresztą widać, że kroi się powrót do tego, co oglądaliśmy wcześniej.

Goncalo po Pogoni zauważył oczywiście, że to wszystko efekt pecha — w Lidze Konferencji gra i wyniki idą w parze, w Ekstraklasie jest gra, lecz nie ma wyniku. Deklarował, że Legia powinna mieć więcej punktów, ale zerkamy w tabelę przewidywanych punktów Hudl WyScout i różnica jest marginalna: powinni mieć 42, mają 41. Zerknijmy też na archiwalne dane EkstraStats.pl, gdzie wyliczono expected points po 18. kolejce: Legia miała wtedy dwa punkty więcej niż powinna, więc narracja o tym, że punktuje gorzej niż gra, jest kompletnie pozbawiona argumentów.

Nawet stwierdzenie, że Legia była bliżej zwycięstwa z Pogonią, nie za bardzo się broni, bo nie mówimy o żadnej miażdżącej przewadze. Przewidywane bramki: 1,02 – 0,68. Według Hudl StatsBomb daje to 42% szans na wygraną Legii i 33% szans na remis.

Prezentacja przed sezonem: – Są na świecie zespoły, w których każdy piłkarz, który do nich trafia, staje się lepszy. Dzieje się tak, gdyż te kluby solidnie pracują, mają odpowiednie sztaby i warunki, posiadają także zawodników, którzy – nieważne, w jakim są wieku i skąd przechodzą – są kochani przez fanów. Moja prośba do was jest taka, byście poprzez wsparcie – takie, jak zawsze – i miłość do wszystkich ludzi za mną spowodowali, że każdy z nich stanie się lepszy. To będzie wyjątkowy sezon, który zostanie zapamiętany przez nas na długo. Możecie to zapisać.

Ilu piłkarzy Legii Warszawa weszło na wyższy poziom dzięki Goncalo Feio? To nie tak, że żaden, oczywiście, ale czy było ich więcej niż liczba tych, których Feio zakopał? Goncalo twierdził, że niezależnie od wieku i tego, skąd przychodzą piłkarze, mogą stać się lepsi. Zachwalał letnie transfery, mówiąc, że ma wszystko, żeby walczyć o tytuł. Migouela Alfarelę nazywał przyszłym czołowym graczem ligi. Potem odstawił go od składu.

Feio, Mozyrko, Zieliński – od współpracy do wojny. Kulisy konfliktu w Legii

Może Jacek Zieliński ściągnął Feio złych piłkarzy, nawet jeśli Goncalo sam o nich walczył, ale trener na pewno nie otoczył ich miłością i wsparciem, których oczekiwał od kibiców. Wolał zrzucać ich do rezerw, reagować gniewem, chować do szafy. Gdy ktoś ich z niej wyjął, okazało się, że i Marco Burch nie jest kompletnym fajtłapą, i Jean-Pierre Nsame potrafi dać liczby (dwa gole, dwie asysty — prawie połowa z dziewięciu goli jego zespołu).

Nie da się długo jechać na tym, że eksplozję formy ma Ryoya Morishita, gdy powiększa się grono tych, którzy dla odmiany notują zjazd formy.

Konferencja po Pogoni Szczecin (za Legia.net): Mamy grupę młodych piłkarzy, którzy stali się pełnoprawnymi członkami pierwszej drużyny – chodzi o Ziółkowskiego, Urbańskiego, Oyedele. Mamy przygotowaną grupę kolejnych młodych piłkarzy. Zadebiutowało już ośmiu, niektórzy poszli na wypożyczenia, inni pracują z nami na co dzień. Być może w tym sezonie będzie przestrzeń, by ich przygotować.

Perełka, perełeczka. Młodzieżowcy Legii Warszawa grają najmniej minut w lidze, tymczasem Goncalo Feio wychodzi i rzuca: stali się pełnoprawnymi członkami drużyny. Wspaniale, lecz pełnoprawnym członkiem jest także ten, kto przydaje się do treningu. Portugalczyk na starcie pracy obiecywał, że ma plan na młodych piłkarzy, że to oni będą największymi wygranymi jego kadencji. Po paru miesiącach dominuje jednak zdziwienie, dlaczego Jan Ziółkowski czy Wojciech Urbański grają tak mało. Nawet na bramce, gdzie dotychczas Legia wystawiała głównie młodzieżowców, liczba minut zmalała, choć wiadomo — w tym przypadku spadek formy Kacpra Tobiasza jest wystarczającym argumentem.

Goncalo Feio zdziwiony – miało być, a nie jest

Goncalo Feio w Legii Warszawa nie zrealizował celów, które sam sobie postawił

Mamy więc cztery obietnice i cele, które wynikały z opowieści Goncalo Feio o tym, jak działać ma jego Legia:

  • mistrzostwo Polski jako priorytet — niespełnione,
  • dobrze grający zespół, z którym identyfikują się kibice — niespełnione,
  • rozwój indywidualny wielu piłkarzy — niespełnione,
  • więcej minut i szans dla młodzieży — niespełnione.

Nawet biorąc pod uwagę wszelkie okoliczności poboczne, łagodzące, ciężko to obronić. Liga Konferencji wciąż ratuje Goncalo Feio, sukces w niej jest oczywisty, jednak porażki na innych polach sprawiają, że przestaje on być twardym argumentem na obronę szkoleniowca. Skoro sam Feio zaznaczał, że priorytetem jest liga, puchary są ważnym, ale jednak dodatkiem, to Legia rozliczana jest z tego, że za moment może spaść na szóste miejsce w stawce, a nie za to, że zagra z Chelsea w ćwierćfinale.

W takich okolicznościach Goncalo wychodzi jednak i rzuca:

Miałem szczęście, że dość duża liczba najlepszych agentów na świecie skontaktowała się ze mną, bo chcieli nawiązać współpracę.

Zaczyna walczyć z tezą, że on chce mieć pełną władzę w klubach i dodaje: – Chciałbym być trenerem, który ma fenomenalną współpracę z dyrektorem sportowym, pionem sportowym. To dość duże marzenie.

Naprawdę, są jakieś granice wciskania ludziom kitu. Goncalo Feio w Legii Warszawa nie zrobił nic, żeby mieć fenomenalną współpracę z pionem sportowym, zrobił za to wiele, żeby podbudować wspomnianą tezę o tym, że interesuje go władza absolutna. Nie zrobił też zbyt wiele, żeby zrealizować cele, które sam publicznie deklarował i ogłaszał.

Z owianego aurą taktycznego geniusza gościa stał się facetem, którego brutalnie wyjaśnia starszy rodak, który w ojczyźnie grał o utrzymanie i z którym nikt w Ekstraklasie nie wiązał wielkich nadziei. W dodatku z połajanką dotyczącą jego zachowania poza boiskiem, brudnych gierek i braku szacunku do rywala. W takich okolicznościach odwoływanie się do Jorge Mendesa wygląda groteskowo. Chociaż może Mendes sprawi, że Goncalo Feio przemierzy świat jak Ricardo Sa Pinto, łapiąc duże kontrakty w ciekawych miejscach, mimo wybuchowego charakteru.

Pytanie tylko, czy jego ambicją było powtórzenie kariery Sa Pinto, czyli zostanie ciekawostką, w dodatku niezbyt ciekawą?

WIĘCEJ O LEGII WARSZAWA NA WESZŁO:

fot. FotoPyK

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Niemcy

Nerwowo wokół Bayeru Leverkusen. Granit Xhaka pokłócił się z kibicami [WIDEO]

Michał Kołkowski
3
Nerwowo wokół Bayeru Leverkusen. Granit Xhaka pokłócił się z kibicami [WIDEO]
Hiszpania

Strzelić cztery gole Realowi Madryt i nie awansować – sztuka przegrywu Sociedad

Szymon Janczyk
66
Strzelić cztery gole Realowi Madryt i nie awansować – sztuka przegrywu Sociedad

Ekstraklasa

Niemcy

Nerwowo wokół Bayeru Leverkusen. Granit Xhaka pokłócił się z kibicami [WIDEO]

Michał Kołkowski
3
Nerwowo wokół Bayeru Leverkusen. Granit Xhaka pokłócił się z kibicami [WIDEO]
Hiszpania

Strzelić cztery gole Realowi Madryt i nie awansować – sztuka przegrywu Sociedad

Szymon Janczyk
66
Strzelić cztery gole Realowi Madryt i nie awansować – sztuka przegrywu Sociedad