Zarówno Goncalo Feio, jak i Robert Kolendowicz mieli sporo do powiedzenia na konferencji prasowej po meczu Legii Warszawa z Pogonią Szczecin. Mimo że obie drużyny potrafiły wypracować sobie dobre sytuacje, na stadionie przy Łazienkowskiej nie obejrzeliśmy ani jednego gola.
– Chcieliśmy dać ludziom dobrą energię w postaci trzech punktów. Mówię nie tylko o kibicach, którzy są z nami, ale też o pracownikach klubu. Wiem, że przez ostatnie dwa tygodnie były tu trudne chwile, przez stratę Maćka Szewczyka. To jest to, co nas wszystkich boli w szatni. Dopiero później są inne sprawy, jak zwycięstwa i gra. Wracając do piłki. W pierwszej połowie we wszystkich fazach gry byliśmy w stanie dominować Pogoń. Powinniśmy strzelić bramkę – i to nie jedną. Wiemy, że Pogoń jest bardzo konsekwentna w fazie przejściowej, ale nie udokumentowaliśmy naszej pierwszej dobrej połowy bramką – ubolewał Feio, cytowany przez pogonszczecin.pl.
Goncalo Feio i Robert Kolendowicz po meczu Legia – Pogoń
– W drugiej połowie obraz gry nie był taki sam. Był bardziej wyrównany. My mieliśmy swoje momenty, a Pogoń miała ich więcej. I lepiej kończyła mecz. To było spowodowane tym, że nasze zmiany niewiele wniosły. Nie wskazuję zmienników jako winnych, natomiast nie miałem poczucia, że zmiany nas wzmocniły. Wręcz przeciwnie. Pogoń pod naszym pressem zmieniła z 4-2-4 na 4-3-3. Przy tym drugim ustawieniu nie byliśmy w stanie skutecznie im przeszkadzać. To dało im więcej – p0dkreślił Portugalczyk.
– Dużo mówiło się o grze obronnej Legii, o stracie bramek. I może Pogoń miała sytuacje, potrafiliśmy zachować czyste konto. Ta praca w obronie została zrobiona, bo najgroźniejszą okazję Pogoń miała po strzale zza pola karnego. W drugiej połowie wiele rzeczy funkcjonowało nieco gorzej z naszej strony. Myślę, że ogólnie byliśmy bliżej zwycięstwa. Szczególnie po pierwszej połowie nie powinniśmy schodzić do szatni z 0:0. W środę gramy o trofeum, nie ma czasu na lamentowanie. W środę trzeba wejść z energią i awansować do finału Pucharu Polski – podsumował Feio.
Kolendowicz znajdował się w trochę lepszym humorze. – W moim odczuciu byliśmy świadkami dobrego meczu. Było to spotkanie o dwóch twarzach. W pierwszej połowie Legia była drużyną lepszą. Mówiłem o tym na konferencji przedmeczowej, że będziemy chcieć utrzymywać się przy piłce, a w tej części gry robiliśmy to zbyt rzadko. Jestem jednak dumny z drużyny, z jej reakcji w przerwie i tego, jak wyglądaliśmy w drugiej połowie meczu. To była taka Pogoń, która mi się podoba. Zespół, który gra piłką, kreuje, stwarza okazje – komentował trener Portowców.
– Dumny jestem też z tego, że zagraliśmy “na zero”. Po pierwszej połowie chyba nikt nie spodziewał się, że uda nam się zakończyć to spotkanie bez straty gola. Ale nasze “box defending” było na wysokim poziomie. Widzieliśmy dobrą postawę Cojocaru, który kilka razy nam pomógł. W drugiej połowie to my stworzyliśmy lepsze okazje. Mieliśmy słupek, a kilka razy zabrakło nam ostatniego podania, momentów, w których normalnie jesteśmy nieźli. To cenny punkt. Zremisować w takim meczu, po takiej pierwszej połowie, to coś dużego. Dziękuję także kibicom, którzy bardzo nam pomagali. Byli słyszalni na boisku i słowa uznania dla nich – dodał Kolendowicz.
Pogoni i Legii będzie już bardzo trudno o europejskie puchary poprzez ligę. Jeszcze przed meczami pierwszej trójki w tej kolejce, strata szczecinian do trzeciego miejsca wynosi sześć punktów, a Legii aż dziewięć. Dla jednych i drugich ostatnią szansą na uratowanie sezonu jest zdobycie Pucharu Polski.
CZYTAJ WIĘCEJ O POLSKIEJ PIŁCE NA WESZŁO:
- Legia niby chciała, ale Cojocaru i Pogoń mieli inny plan
- Widzew Łódź przyjemnie przywitał nowego trenera i właściciela
- Klaun albo król. Jakim dyrektorem sportowym jest Michał Żewłakow?
Fot. FotoPyK