Jeśli trzymać się transfermarkt.de, Jean-Kevin Augustin, nowy napastnik Motoru Lublin, w siedem lat stracił na wartości… stukrotnie. Żaden z graczy występujących obecnie w Ekstraklasie nigdy nie wzbił się na tak wysoki poziom szacowanej wyceny. Ale w lidze jest wielu, którzy kiedyś poruszali się w cenowych rewirach zupełnie niedostępnym polskim klubom. Kilka lat potrafi jednak zmienić w futbolu bardzo wiele.
Nowy napastnik Motoru Lublin strzelał gole dla Paris Saint-Germain, Monaco i Lipska. Lider Górnika Zabrze grał u Arsene’a Wengera w Arsenalu. Świeży nabytek Stali Mielec zwiedził trzy z najsilniejszych lig Europy. Nieobecny filar defensywy Cracovii grał w półfinale Ligi Mistrzów. Po boiskach Ekstraklasy biega obecnie wielu piłkarzy z bardzo ciekawą przeszłością. Polskie kluby ściągają ich w nadziei, że uda się im uszczknąć kawałki ich dawnej klasy. Szczytowe momenty każdego z nich są w jakiś sposób mierzalne, a pomocą służą wyceny Transfermarkt.de. Oto dziesięciu aktualnych piłkarzy Ekstraklasy, których szacowane wartości rynkowe poszybowały najwyżej.
6 milionów euro – Antoni Kozubal (Lech) i Leonardo Koutris (Pogoń)
By załapać się do czołowej dziesiątki, trzeba osiągnąć pułap sześciu milionów euro, co już wydaje się zaskakująco wysokim wynikiem. Pomocnik Lecha Poznań jest w zestawieniu wyjątkowym przypadkiem, bo jego szczytową wartością rynkową jest… obecna. Młody piłkarz rozgrywa na dobrą sprawę pierwszy sezon w Ekstraklasie, ma przed sobą możliwość występu na młodzieżowych mistrzostwach Europy, w europejskich pucharach grał dotąd tylko przez dziesięć minut. Wszystko więc przed nim. Mało komu przed wyjazdem z Polski udaje się osiągnąć aż tak wysoką wycenę.
W szczycie niemiecki portal podobnie szacował wartość Koutrisa, lewego obrońcy Pogoni Szczecin. Miało to miejsce w 2019 roku, gdy Grek grał w Olympiakosie Pireus. Miał wówczas za sobą sezon, w którym regularnie występował w barwach tamtejszego potentata. Wypożyczenia do Fortuny Duesseldorf oraz Mallorki nie wypadły jednak na tyle dobrze, by utrzymać się na tak wysokich pułapach cenowych. Do Polski trafił w 2023 roku wyceniany na 800 tysięcy euro. I w tych granicach porusza się do dziś.
7 milionów euro – Kamil Grosicki i Bartosz Kapustka
Przez jakiś czas koledzy z reprezentacji Polski, którzy na Euro 2016 rywalizowali nawet o to samo miejsce na boisku. Obaj osiągnęli takie same szczytowe wartości rynkowe, choć zrobili to innymi drogami. Kapustka najwięcej wart był po Euro 2016, gdy jako 19-latek trafił do mistrza Anglii za zbliżoną kwotę. Nie zdołał jednak nigdy nawet zadebiutować w Premier League, a niszczony kontuzjami, od tamtego momentu regularnie obniżał wartość. W najniższym punkcie spadł do miliona euro, obecnie trochę się odbił na poziom 1,5.
Kamil Grosicki z kolei nie zaliczył równie skokowego wzlotu, ale też dłużej utrzymał się na wysokich pułapach. Z Polski wyjeżdżał wyceniany na 1,6 mln euro. W Turcji podwoił wartość. W Rennes zjechał do dwóch milionów, by po transferze na Wyspy Brytyjskie ponownie podskoczyć i to aż do siedmiu milionów. Miało to miejsce w 2018 roku, gdy występował w Hull City, wyróżniając się na poziomie Championship. Szczyt skrzydłowy osiągnął więc jako 30-latek. Do Polski wracał w 2021 roku wyceniany już na milion euro. Dziś, głównie z racji wieku, jego wartość rynkowa oceniana jest na 350 tysięcy euro.
Kamil Grosicki w czasach Hull City znajdował się w życiowej formie.
8 milionów euro – Vladan Kovacević
Moment największej chwały bramkarza wypożyczonego do Legii Warszawa przypadł nie tak dawno, bo na czasy występów w Rakowie Częstochowa. To tam, w połowie 2023 roku, Bośniak wzbił się na poziom ośmiu milionów euro, praktycznie nienotowany w naszej Ekstraklasie. Nie zdołał go jednak utrzymać. Już w momencie wyjazdu z Polski zjechał do sześciu milionów, a więc kwoty niewiele wyższej od faktycznie wyłożonej za niego przez Sporting. Pół roku w Portugalii obniżyło jego wycenę do pięciu milionów, na których znajduje się obecnie. Nieudane wejście do bramki Legii i ostatnia utrata miejsca między słupkami sugerują jednak, że tendencja spadkowa może się utrzymać.
10 milionów euro – Ruben Vinagre
To już rewiry niedostępne dla znakomitej większości piłkarzy, nawet robiących niezłe zagraniczne kariery. Ruben Vinagre osiągnął je tylko przez krótką chwilę, jako 20-latek, występując w Wolverhampton na boiskach Premier League. W Olympiakosie i kolejnych klubach, które zwiedził, jego wartość spadała, by w Hellasie Werona osiągnąć jak na razie najniższy pułap 2,4. W Legii udało mu się odbić na tyle, że Transfermarkt obecnie wycenia go na 4,5 miliona. To wynik zbliżony do tego, jaki miał dwa lata temu w Evertonie.
12 milionów euro – Ivan Cavaleiro
Piłkarz, który jeszcze nie zdążył zaprezentować się na polskich boiskach, choć jego podpisanie kontraktu ze Stalą Mielec wywołało trochę medialnego szumu. W meczu ze Śląskiem Wrocław (1:4), poprzedzającym przerwę na mecze reprezentacji, Portugalczyk siedział już na ławce rezerwowych i można się spodziewać, że po dodatkowych dwóch tygodniach treningów osiągnie wreszcie gotowość meczową. Przed dziesięcioma laty, jako 21-latka, Transfermarkt wyceniał go na 12 milionów euro. Skrzydłowy miał już wówczas za sobą debiut w reprezentacji, był po pełnym sezonie w La Liga w barwach Deportivo La Coruna i przeniósł się do AS Monaco, które wykupiło go z Benfiki za 15 milionów euro. Francji nie podbił, co wpłynęło negatywnie na jego wartość rynkową, ale ponownie zdołał ją podnieść do dziesięciu milionów, występując w Fulham.
Ostatnie lata to już jednak systematyczny zjazd. W Turcji Cavaleiro wyceniany był raptem na dwa miliony euro, a w Red Bullu Bragantino na 1,2. Do Mielca trafił więc z wartością dziesięciokrotnie niższą niż przed dekadą.
Ivan Cavaleiro przez lata grał na poważnym poziomie, ale do Stali Mielec trafił do totalnej odbudowy.
20 milionów euro – Kamil Glik
Czasem można już zapomnieć, jak wysoko udało się wzlecieć stoperowi Cracovii, który kończy rehabilitację po jesiennym zerwaniu więzadeł krzyżowych. 37-latek wyjeżdżał z Polski wyceniany na ledwie pół miliona euro. Za granicą systematycznie zwiększał jednak wartość. Do Torino trafiał wart 1,5 miliona euro, a odchodził do Monaco z wyceną dziesięć milionów. W księstwie zdołał ją jeszcze podwoić, choć przecież w momencie transferu miał już 28 lat. Cztery pełne sezony w Monaco, w których trakcie został mistrzem Francji i dotarł do półfinału Ligi Mistrzów, zrobiły swoje. W styczniu 2018 roku, gdy miał 29 lat, jego wycena poszybowała do niebotycznych jak na polskich piłkarzy 20 milionów euro. Dziś tylko dwóch Polaków jest wycenianych wyżej.
Wycena Glika zaczęła od tego momentu systematycznie spadać. Z Monaco odchodził do Benevento warty 3,5 miliona euro. Do Polski wracał wyceniany na 500 tysięcy euro. Dokładnie tyle samo, ile trzynaście lat wcześniej, gdy zamieniał Piasta Gliwice na Palermo.
23 miliony euro – Lukas Podolski
Jego wysoka pozycja w zestawieniu nie może być niespodzianką, wszak jeśli chodzi o osiągnięcia, żaden piłkarz Ekstraklasy nie może się równać z mistrzem świata z 2014 roku. Jako że jednak pomocnik Górnika Zabrze zawsze był lepszym zawodnikiem reprezentacyjnym niż klubowym, jego wyceny nie były zwykle bardzo wysokie. Zwłaszcza że mowa o czasach, w których na rynku transferowym krążyły jeszcze zupełnie inne kwoty niż obecnie. A szczyt wartości byłego reprezentanta Niemiec przypadł na 2013-14 rok, gdy grał w Arsenalu. Wówczas wyceniano go na 23 miliony euro.
Jego wartość szybko, bo już w 2005 roku, gdy miał 20 lat, dobiła do poziomu dziesięciu milionów euro i podniosła do piętnastu, gdy grał w Bayernie Monachium. Powrót do Kolonii sprowadził go ponownie na pułap dziesięciu milionów, ale u Arsene’a Wengera w Londynie zwiększył ją przeszło dwukrotnie. Jeszcze w Interze Mediolan wyceniano go na 12,5 miliona euro, co oznacza, że nieprzerwanie przez dekadę jego wartość wynosiła nie mniej niż dziesięć milionów. Dopiero skończenie 30 lat i przeprowadzka do Galatasaray sprowadziły go cenowo w inne rewiry. Do Polski przyjeżdżał wart 400 tysięcy euro, a aktualnie kwota jest jeszcze dwa razy mniejsza. Podolski jednak lada moment skończy 40 lat, więc nie może być inaczej. Poza tym wszyscy w Zabrzu wiedzą, że akurat dla Górnika „Poldi” jest absolutnie bezcenny.
Lukas Podolski jest dla Górnika Zabrze bezcenny także poza boiskiem.
25 milionów euro – Jean-Kevin Augustin
Nowy lider zestawienia. Jak zauważył Przemysław Michalak na portalu X po podpisaniu przez Francuza kontraktu z Motorem, to najwyżej wyceniany piłkarz, jaki kiedykolwiek trafił do Ekstraklasy ex aequo z Jewhenem Konoplanką, który do 2023 roku występował w Cracovii. Wychowanek Paris Saint-Germain już jako nastolatek został przechwycony przez RB Lipsk, który zapłacił za jego potencjał 16 milionów euro. Wkrótce za tą kwotą poszła także wycena na Transfermarkt.de. W grudniu 2018 roku, po strzeleniu przez 21-latka dziewięciu goli w debiutanckim sezonie w Bundeslidze portal szacował jego wartość na aż 25 milionów euro. Kwota nie była oderwana od rzeczywistości, bo w 2020 roku Leeds United zobowiązało się, że wykupi go za 21 milionów. Piłkarz był już wówczas na równi pochyłej. Po wypożyczeniu do Monaco jego wartość spadła do 14, a po pobycie w Anglii do sześciu milionów.
Sekunda gry warta… ponad 13 tysięcy funtów. Kogo wziął Motor Lublin?
Nie zdołał jej odbudować w Nantes, skąd odchodził wyceniany już ledwie na 1,5 miliona euro, ani w FC Basel, gdzie zjechała do obecnych 250 tysięcy. Oznacza to, że w ciągu siedmiu lat szacowana wartość rynkowa Francuza spadła aż stukrotnie. Gdyby nie to, beniaminek Ekstraklasy nie miałby szans podpisać umowy z 27-latkiem. Pytanie, czy w Lublinie zdoła odbudować choć część dawnej chwały. W seniorskim futbolu za Augustina kluby płaciły bowiem jedynie za potencjał, a nie realne występy. Wspomniany pierwszy sezon w Bundeslidze był jedynym, w którym we wszystkich rozgrywkach trafił do siatki przynajmniej dziesięć razy. Łącznie w całej karierze ma na koncie ledwie 31 goli w 176 występach. Nie są to liczby rzucające na kolana.
BYLI GRACZE EKSTRAKLASY
Spośród piłkarzy, którzy biegali po boiskach Ekstraklasy, ale już ją opuścili, liderem jest Konoplanka wyceniany w szczytowym momencie na 25 milionów euro. Wartość 10 milionów euro w najlepszych chwilach karier osiągnęli również Eduardo Da Silva, były piłkarz Legii, który w 2007 roku był wyceniany na 13 milionów, Miroslav Stoch, były zawodnik Zagłębia (w szczycie 12 milionów euro) czy Jakub Błaszczykowski, w barwach Borussii Dortmund warty 18 milionów. Milos Krasić, były zawodnik Lechii Gdańsk, osiągnął nawet 20 milionów euro, występując w 2011 roku w Juventusie. Ich losy w polskiej lidze pokazują jednak, że lepiej powstrzymać ekscytację tymi wirtualnymi przecież kwotami. Za wycenę z Transfermarktu niczego nie można sobie kupić. Zwłaszcza jeśli jest już wyraźnie przeterminowana.
Fot. Newspix