W całym zamieszaniu z występem Roberta Lewandowskiego przeciwko Malcie najgorsze jest chyba to: koniec końców nikt nic nie wie. Czy napastnik był zdrowy na tyle, by grać od początku? Czy rozpoczęcie meczu na ławce było podyktowane urazem? Po co w takim razie wchodził, gdy mecz był już rozstrzygnięty? Czy była to decyzja selekcjonera czy piłkarza? Jaką rolę odgrywał w decyzji czwartkowy mecz Barcelony z Osasuną?
Pytań jest wiele, odpowiedzi – mało. A to zawsze żyzne pole do przypuszczeń i snucia scenariuszy. Te są dla kadry niekorzystne, więc w interesie Michała Probierza byłoby konkretne wyjaśnienie tej – interesującej przecież – kibiców sprawy. Ale komunikacja na linii trener – kibice znów leży i kwiczy, bo ci drudzy dostają jedynie wykluczające się lub niejasne komunikaty.
Robert Lewandowski i Michał Probierz. Dziwna zmiana z Maltą
Przypomnijmy chronologię zdarzeń:
- Lewandowski schodzi z boiska w meczu z Litwą, trzymając się za mięsień,
- Probierz na pomeczowej konferencji przyznaje, że zmiana podyktowana była drobnym urazem,
- Na konferencji przed meczem z Maltą pada pytanie o Lewandowskiego: Probierz odpowiada, że wszyscy zawodnicy będą trenować, a decyzja o ich gotowości do gry zostanie oceniona po zajęciach w konsultacji z doktorem Jaroszewskim,
- Lewandowski, nieświadomy słów Probierza, wychodzi na przedmeczowy trening. „Jak zdrowie? Wszystko dobrze, dziękuję” – rzuca w stronę dziennikarzy.
- Napastnik zaczyna mecz na ławce rezerwowych, wchodząc na plac gry w 66. minucie, już przy stanie 2:0.
Nie mogło być więc inaczej: pierwsze pytanie na konferencji prasowej dotyczyło właśnie występu Lewandowskiego.
– Jeśli chodzi o Roberta, to mieliśmy ustalenia wcześniej, że jeżeli będzie taka potrzeba, to wejdzie – odpowiedział lakonicznie Probierz.
Ta odpowiedź rodzi jednak jeszcze więcej pytań, niż odpowiedzi. Nie dowiedzieliśmy się, czy Lewandowski postanowił sam oszczędzać się na mecze Barcelony (w takim scenariuszu trudno dziwić się rozczarowaniu kibiców), czy też faktycznie grę od początku blokował drobny uraz (po co więc pojawiał się na boisku w końcówce)? A może decydowały zupełnie inne kwestie? Brak odpowiedzi sprawia jednak, że każdy kibic czy komentator wybierze pasującą sobie wersję i ułoży pod nią narrację. A ta – zależnie od lokowania sympatii – zawsze będzie dla kogoś niekorzystna. Dlatego w interesie reprezentacji było wyjaśnić tę sprawę jak najszybciej. Niestety, znów tego nie zrobiono.
2:0 z Maltą wyższą koniecznością?
I kolejna sprzeczność: Probierz mówi, że ustalił z Lewandowskim, iż ten wejdzie na boisko, jeśli zajdzie taka potrzeba. Trzeba więc zadać pytanie: Czy stan 2:0 z Maltą faktycznie był wyższą koniecznością?
Czy mecz w istocie nie był już wtedy rozstrzygnięty? Czy gdyby zamiast Lewandowskiego na boisku pojawili się Adam Buksa lub Kacper Urbański, to naprawdę istniało ryzyko, że nie dowieziemy zwycięstwa do końca?
Czy brak wygranej z drużyną złożoną w dużej mierze z półamatorów groziłby nam nawet, gdybyśmy resztę meczu grali w dziesiątkę? Przecież Krzysztof Piątek, którego zmienił Lewy, po przerwie zanotował oszałamiające cztery kontakty z piłką (dwa pojedynki główkowe, podanie i złe przyjęcie w polu karnym), więc grał tak, jakby go nie było.
Wprowadzenie Lewandowskiego w tamtym momencie można hiperbolicznie porównać do sięgnięcia po młotek, by przełamać skorupę orzecha, gdy wystarczył już tylko lekki ruch ręką. Malta była pokonana – sięganie po najcięższą artylerię nie miało już żadnego sensu. Jeśli uznano, że Lewandowski potrzebuje odpoczynku – mógł bez przeszkód odpoczywać do samego końca. Jeśli uznano, że powinien grać – sens miała tylko gra od początku.
Robert Lewandowski i Matty Cash weszli na boisku z Maltą z ławki
No bo powiedzcie szczerze: czy te dwadzieścia kilka minut przeciwko Malcie cokolwiek w karierze Lewego zmieniły? Czy wpłynęły na jego pozycję w klubie lub reprezentacji? Absolutnie nie. A czy mogły dać coś choćby Kacprowi Urbańskiemu? Pewnie, że tak. Byłyby dowodem zaufania ze strony selekcjonera (w przeciwieństwie do późniejszych wypowiedzi), sygnałem, że na niego liczy.
Tak jak opłaciło się zaufanie okazane Kubie Kamińskiemu – ten także ma potężne problemy z grą w klubie, a dostał swoją szansę i w meczach z Litwą i Maltą był naszym najlepszym zawodnikiem. Urbański też, wchodząc, miałby okazję, by pokazać się z dobrej strony na tle słabego rywala, nabierając pewności siebie przed powrotem do klubu. W przeszłości Probierz potrafił przecież podawać rękę ważnym kadrowiczom, mającym problem z grą – jak choćby jesienią Jakubowi Moderowi. A na tym zgrupowaniu wolał budować pewność siebie 32-letniego Bereszyńskiego, niż 20-letniego Urbańskiego, dając mu zagrać – jak sam mówił – w nagrodę.
Dziwne tłumaczenia Probierza w sprawie Lewandowskiego
Gorzej, że to nie pierwszy raz, gdy nie mamy pewności, dlaczego Robert Lewandowski zaczyna mecz na ławce rezerwowych. Zachowując odpowiednie proporcje, marcowa sytuacja nie przypomina wam trochę meczu z Austrią podczas Euro?
Wówczas Lewandowski pierwsze spotkanie turnieju opuścił z powodu kontuzji. Prognozy większości ekspertów były pesymistyczne: uraz powinien rzutować także na drugie spotkanie. Napastnik może być gotowy do gry, ale jest wątpliwe, by był w pełni sił – prognozowano.
Ostatecznie Lewandowski zaczął mecz na ławce rezerwowych, wchodząc na plac gry w 60. minucie. Taki scenariusz był zgodny z większością przewidywań, więc decyzja ta była jak najbardziej zrozumiała. Dopóki na konferencji pomeczowej nie pojawił się Michał Probierz.
– Robert był w pełni zdrów i normalnie trenował – wypalił selekcjoner.
Zaraz. To oznacza, że nasz trener miał do dyspozycji zdrowego Lewandowskiego i w meczu o wszystko na mistrzostwach Europy uznał, że – ot, tak po prostu – ten wejdzie na boisko z ławki? Dziennikarze dopytywali.
– Lewandowski nie zagrał, bo wiedzieliśmy, że będzie bardzo duża intensywność i razem z doktorem oraz samym Robertem tak zdecydowaliśmy – doprecyzował Probierz.
I znów dostaliśmy wyjaśnienie, która budzi więcej pytań niż odpowiedzi. To był zdrowy czy nie był? Skoro konsultacja doktora orzekła, że przeszkodą może być duża intensywność, to chyba jednak nie? Jak wobec tego rozumieć pierwsze stwierdzenie?
Polski kibic znów słucha selekcjonera i nie wie o co chodzi, bo dostaje sprzeczne komunikaty. Co prawda F. Scott Fitzgerald, autor Wielkiego Gatsby’ego, powiedział kiedyś, że zdolność utrzymania w głowie dwóch przeciwstawnych pomysłów naraz i poprawnego funkcjonowania jest oznaką pierwszorzędnej inteligencji, ale ciężko stwierdzić, czy miał wówczas na myśli Michała Probierza. Być może nasz selekcjoner jest geniuszem, a my po prostu tego nie dostrzegamy.
Robert Lewandowski i Michał Probierz podczas meczu Euro 2024
Kadra Probierza już często jest bez Lewandowskiego
Faktem jest jednak, że kadra Probierza w dużej mierze już jest kadrą bez Roberta Lewandowskiego. Dowód? Selekcjoner prowadził reprezentację w 16 meczach o punkty, a napastnik Barcelony zagrał od pierwszej minuty tylko w połowie w nich. Trzy – z Austrią, Chorwacją i Maltą – zaczął na ławce rezerwowych, pięć opuścił z powodu urazów.
Pod tym względem widać już, że blisko 37-letni organizm Lewandowskiego nie jest taki jak dawniej. Wystarczy powiedzieć, że przez 15 wcześniejszych lat gry w kadrze snajper z powodu urazów opuścił zaledwie… trzy spotkania. A o punkty tylko jedno – z Anglią w eliminacjach MŚ 2022.
Wpuszczanie Lewandowskiego z ławki to także totalne novum – Probierz korzystał z kapitana w tej roli już czterokrotnie (doliczając towarzyski mecz z Ukrainą). To dwukrotnie więcej niż przez poprzednie… 12 lat. W tym czasie Lewy w kadrze z ławki wchodził tylko dwa razy – w 2019 roku zmienił Sebastiana Szymańskiego w meczu z Izraelem, a w 2016 roku wszedł za Arka Milika w towarzyskim meczu z Finlandią.
Wcześniejsze wejścia Roberta z ławki to… 2011 rok i towarzyskie mecze z Węgrami oraz Białorusią. Zmieniał wówczas Pawła Brożka, a rok wcześniej, z Ukrainą, wchodził na boisko za Macieja Iwańskiego. Na liście piłkarzy, który w kadrze zastępował Lewandowski są jeszcze Ireneusz Jeleń, Seweryn Gancarczyk, Rafał Murawski, Roger Guerreiro i Marek Saganowski. Krzysztof Piątek mógł się więc poczuć wyjątkowo.
Oczywiście, z upływającymi latami nie ma nic dziwnego w większym wykorzystaniu Lewandowskiego w roli dżokera. Pytania, tak jak w meczach z Austrią i Maltą, rodzą jedynie okoliczności.
Brak chemii między Lewandowskim a Probierzem
A okoliczności są takie, że relacja Roberta Lewandowskiego z Michałem Probierzem wydaje się przynajmniej… dziwna. Z jednej strony nie ma między nimi widocznej niechęci, ani wyraźnej krytyki, ale nie ma też żadnych oznak jednoznacznego wsparcia i zaufania. Gdy okazało się, że napastnik nie przyjedzie na debiutanckie zgrupowanie Probierza, ten wydawał się tym faktem nawet… zadowolony. Mocno pompował wówczas Piotra Zielińskiego, powierzając mu opaskę kapitana.
Gdy Lewandowski wrócił, chemii między oboma panami nie ma. Właściwie co mecz różnią się w ocenie spotkania – gdy jedni dziennikarze rozmawiają po meczu na konferencji z Probierzem, a drudzy w mixed zonie z Lewandowskim, słyszą dwie zupełnie różne analizy. Napastnik Barcelony nie wpisuje się w trend „podążania w dobrym kierunku”, „robienia postępów” i „nabierania pewności siebie”. Zazwyczaj mówi o tym, co nie funkcjonuje, często podkreślając, że na tym poziomie należy wymagać od zawodników.
To optyka zazwyczaj różna też od wiecznie zadowolonych z siebie kolegów z reprezentacji. Tyrada Lewego w rozmowie z Jackiem Kurowskim zbiegła się w czasie z wypowiedzią Karola Świderskiego, który stwierdził, że Biało-Czerwoni zagrali bardzo dobry mecz i powinni wygrać go pięć-sześć do zera.
Lewandowski wie też oczywiście, że jego słowa są poddawana szczegółowej analizie, często nadinterpretowane, wobec czego – dotychczas – unikał krytykowania selekcjonera. Ma świadomość, że kibice oraz media i tak przypięły mu łatkę gościa, którego wypowiedzi mają moc zwalniania kolejnych trenerów – jak osiem sekund milczenia za kadencji Jerzego Brzęczka, czy słowa po meczu z Francją za kadencji Czesława Michniewicza. Ale po meczu z Maltą coś jednak jakby w Robercie pękło.
O ile wypowiedź o braku 18-, 19-latków na zgrupowaniu nie uderza bezpośrednio w Probierza, a raczej w cały system szkolenia, tak dwie kolejne, dotyczące etapu budowy kadry, już tak.
– Z taktycznego punktu widzenia dużo pracy przed nami. Można pomyśleć, że piłkarz reprezentacji to powinien wiele rzeczy wiedzieć, ale tu trzeba pokazać, przećwiczyć, przetrenować i wtedy piłkarz łapie pewność siebie, wie, że może w ciemno grać, wie, jak grać i to trzeba wałkować – cytował kapitana Kacper Tomczyk.
– Nie będę pudrował. Czeka nas dużo pracy. Trzeba sobie jasno powiedzieć. Od najmniejszych elementów, po schematy, po rozegranie. Trzeba sobie jednak odpowiedzieć na pewne pytania, które mieliśmy przed tym zgrupowaniem. Ok, mamy jakąś bazę, ale czas najwyższy wziąć się do roboty i poprawiać tę naszą grę – mówił z kolei w rozmowie z Jackiem Kurowskim. Reporter TVP odpowiedział krótko: – Jak tak mówisz, to mnie przerażasz, bo brzmi jakbyśmy byli na początku jakiegoś procesu, a nie w trakcie.
I to chyba reakcja zbieżna z tą, jaką po usłyszeniu słów kapitana miało wielu z nas. Niestety, wydaje się, że Lewandowski jest trochę zawiedziony selekcjonerem, choć od początku wyglądał, jakby oczekiwań nie miał za wysokich. Probierz z kolei nigdy nie nadawał Lewemu takiej rangi, jak choćby Paulo Sousa, który całą grę reprezentacji podporządkowywał pod najlepszego strzelca. Dodając do tego kolejną komunikacyjną sprzeczność – trudno odnieść wrażenie, że współpraca obu panów układa się bezproblemowo.
Ale nie jest to chyba jakimś szczególnym zaskoczeniem.
WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI NA WESZŁO:
- Lewandowski właśnie naznaczył kolejnego selekcjonera do zwolnienia?
- Świderski wyjaśnił, o co chodziło z jego cieszynkami z Maltą
- Jakub Piotrowski? Czasem warto wycofać się z błędu
fot. 400mm.pl