Reklama

Fatalny mecz Igi Świątek. Polka poza turniejem w Miami

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

26 marca 2025, 20:06 • 6 min czytania 72 komentarzy

Iga Świątek zagrała dziś fatalnie. Po prostu. To był jeden z najgorszych meczów być może w całej jej karierze. Spotkanie, w którym nie wychodziło jej nic, począwszy od serwisu, aż po czystą fizyczność – choćby dobieganie do piłek. Gdyby dać Idze kilka kolejnych setów na ogranie Alexandry Eali, pewnie by z tego podarunku nie skorzystała. A dla Filipinki, 140. rakiety świata, to wielki dzień. Pokonała w końcu – całkowicie zasłużenie – wiceliderkę rankingu.

Fatalny mecz Igi Świątek. Polka poza turniejem w Miami

Iga Świątek poza turniejem w Miami

Nie wzięła się znikąd

Scenka z 2023 roku. Rafa Nadal zaprasza Igę Świątek na ceremonię wręczenia dyplomów dla absolwentów swojej akademii. Polka wygłasza tam przemówienie i gratuluje poszczególnym tenisistom oraz tenisistkom. Jest dla nich wzorem, liderką światowego rankingu, czterokrotną (wówczas) mistrzynią wielkoszlemową. Wśród osób, którym Iga gratuluje, jest też Alexandra Eala. Ale poznały się wcześniej. Już w 2021 roku trenowały razem w akademii Hiszpana, a w w 2022 roku, gdy Filipinka debiutowała w turnieju w Miami – dostała wówczas dziką kartę i przegrała w pierwszej rundzie z Madison Brengle – zaliczyły wspólną sesję na Florydzie. Nie bez powodu jednak sztab Igi do treningów wybrał właśnie Ealę.

To bowiem tenisistka, o talencie której mówiło się od lat.

Reklama

Pochodzi z ciekawej rodziny. Jej matka była utalentowaną pływaczką, a potem zrobiła sporą karierę w biznesie. Jej wujek przewodniczy Filipińskiej Komisji Sportu. W tenisa z kolei grał też jej brat. Ale to ona od zawsze miała większy talent. Już w wieku 12 lat wyjechała do akademii Rafy Nadala, zresztą razem z bratem (taki warunek postawili jej rodzice). W tym samym czasie wygrała też Les Petit As, jeden z najbardziej prestiżowych turniejów w świecie juniorskiego tenisa. W finale pokonała dobrze nam już znaną Lindę Noskovą.

Sukcesy osiągała też w juniorskim Wielkim Szlemie. W 2020 roku wygrała Australian Open w deblu, w kolejnym sezonie – też w grze podwójnej – triumfowała w Roland Garros. Z kolei w US Open 2022 była najlepsza w grze pojedynczej dziewcząt, po drodze pokonując między innymi Mirrę Andriejewą. Przy okazji: to ten sam rok, w którym Iga Świątek wygrała w Nowym Jorku turniej seniorek. O ile jednak wspomniana Andriejewa do rywalizacji wśród seniorek przeszła szybko i z przytupem, o tyle Eala musiała się napracować.

I z tej pracy wynikały rzeczy niezłe, ale nie wielkie. W rankingu podnosiła się mozolnie. Najwyższe miejsce zajmowała w styczniu tego roku – 134. – z kolei turniej w Miami (gdzie znów obdarowano ją dziką kartą) zaczynała jako 140. zawodniczka świata. Przez pierwsze trzy rundy przeszła z przytupem. Wygrała z Katie Volynets, a potem pokonała dwie mistrzynie wielkoszlemowe – Jelenę Ostapenko i Madison Keys. W 1/8 finału grać nie musiała – Paula Badosa oddała jej mecz walkowerem. Tym występem napisała zresztą historię filipińskiego tenisa – nikt z jej kraju nie grał wcześniej w takiej ćwierćfinale turnieju rangi ATP lub WTA 1000.

I tak doszła do meczu z Igą Świątek.

Kłopoty, kłopoty Igi

I cóż, niemal od samego początku – bo zaczęła od przegranego gema serwisowego, ale niemal natychmiast się odkuła – to Alexandra Eala miała w meczu z Polką przewagę. Gdybyśmy włączyli to spotkanie – a przynajmniej pierwszego seta – komuś, kto kompletnie nie interesuje się tenisem i zapytali, która zawodniczka jest wiceliderką rankingu, a która zajmuje 140. miejsce na świecie, za nic nie powiedziałby, że to Iga jest tą wyżej notowaną. Ba, i w 140. lokatę byłoby momentami trudno uderzyć.

Reklama

Świątek popełniała błąd za błędem. Ale te błędy wynikały z faktu, że kompletnie nie była dziś sobą. Nie dobiegała do piłek, źle się ustawiała, nie potrafiła popracować nadgarstkiem przy forehandzie. Alexandra Eala grała dobrze, skutecznie. Ale w dużej mierze za sprawą tego, że na to wszystko pozwalała jej Polka.

W skrócie – Eala grająca przeciwko Idze Świątek takiej, jak w poprzedniej rundzie, gdy ograła Elinę Switolinę, najpewniej nie miałaby dzisiaj szans. Eala grająca z dzisiejszą Igą Świątek, w pierwszym secie robiła na korcie, co tylko chciała. Dosłownie. Dość napisać, że Polka… ani razu nie utrzymała serwisu! Wyglądało to wszystko tak, jakby nikt ze sztabu Igi nie przeanalizował gry Filipinki. Bo przecież ona wszystko to, co robiła w meczu z Igą, robiła też przeciwko Ostapenko czy Keys. Tam też nachodziła na drugie podania. Też atakowała mocno z forehandu (leworęcznego, dodajmy), ale też nie imponowała własnym serwisem i można było atakować przy nim z returnu.

Czy Iga wyglądała, jakby wiedziała, jak ma grać z młodą rywalką? No nie, zupełnie nie. To był być może najgorszy set w tym sezonie w wykonaniu Polki – a przecież przegrywała 1:6 z Madison Keys, a wysoko ogrywały ją też Jelena Ostapenko i Mirra Andriejewa. Świątek z każdym kolejnym gemem bardziej się frustrowała. A frustracja powodowała więcej błędów. Było to – dosłownie – błędne koło, które stawało się większe i większe. Momentami wyglądało to wszystko wręcz tak, jakby to Polka, a nie jej rywalka – która miała obandażowaną nogę i wyraźnie grała momentami z bólem – cierpiała fizycznie.

Ale że nie zgłaszała żadnego problemu, to musimy założyć, że tak nie było. I że to jednak problem czysto tenisowy. Polka po prostu grała dziś fatalnie. W efekcie przegrała pierwszego seta.

Fatalnie. Po prostu fatalnie

Drugi set zaczął się jak pierwszy. Eala wygrała i swojego gema, i tego przy serwisie Świątek. Ale wtedy jakby coś się ruszyło. Iga odważyła się atakować przy podaniu rywalki. Poprawiła też nieco swój serwis. Wydawało się, że wyciąga ten mecz. Z 0:2 zrobiło się 4:2. Była na fali. I co? I nic. Bo nagle wszystko znów się zacięło. Oglądaliśmy to już w meczach z Mirrą Andriejewą – w nich Iga też się na moment zbierała, żeby potem na nowo wpaść w tę lawinę błędów.

I dziś właśnie tak się stało. Lawina ją przygniotła.

Najpierw zrobiło się 4:4. Ale z tego Iga jeszcze wyszła. Przełamała Ealę, serwowała na seta. I z tej przewagi też nie zdołała skorzystać. A potem już całkiem się załamała. Od stanu 5:5 przegrała dwa kolejne gemy. I to właściwie oddając je rywalce. Tej wypada pogratulować, grała świetnie i zaskakująco dobrze wytrzymała presję. Dla niej to największa wygrana – i najlepszy turniej – w karierze. Dla Igi kolejne wielkie rozczarowanie i kolejny bardzo słaby mecz w tym sezonie.

Najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, że przy poprzednich porażkach Polki można było jasno określić, co poszło nie tak. Wskazać elementy, w których rywalki były lepsze. Dziś? Dziś się nie da. Można jedynie napisać, że nie tak poszło wszystko. Od serwisu, przez poruszanie się, skuteczność forehandu, aż po nastawienie. Absolutnie nic w grze Igi nie działało, poza tym czterogemowym okresem w środku drugiego seta. Wystarczy przytoczyć jedną statystykę.

Otóż Iga Świątek zagrała w tym spotkaniu dziesięć gemów serwisowych. Przegrała… osiem z nich.

Iga Świątek – Alexandra Eala 2:6, 5:7

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Skrzypczak zły po meczu z Lechią. “To nie jest zimny prysznic, to po prostu porażka”

Antoni Figlewicz
1
Skrzypczak zły po meczu z Lechią. “To nie jest zimny prysznic, to po prostu porażka”

Polecane

Live

LIVE PACZULA: Śląsk wygrywa z Lechem 3:1, a spokojnie mógł wyżej!

Paweł Paczul
73
LIVE PACZULA: Śląsk wygrywa z Lechem 3:1, a spokojnie mógł wyżej!