Reklama

Cieszynka Świderskiego z Maltą? Żaden problem, nie wpadajmy w paranoję

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

25 marca 2025, 10:58 • 3 min czytania 71 komentarzy

Skoro atmosfera wokół reprezentacji Polski jest gęsta i kiepska, to każdy, nawet najmniejszy pretekst będzie wykorzystywany do nakręcenia aferki. Na przykład sposób, w jaki Karol Świderski — oraz naśladujący go Jakub Moder — celebrował bramki w meczu z Maltą. Czy wypada nadstawiać uszu, gdy rywal jest poważny tylko z nazwisk? Jak można dopuszczać się takich prowokacji?

Cieszynka Świderskiego z Maltą? Żaden problem, nie wpadajmy w paranoję

Nie wiem, czy czułem rozbawienie, czy jednak rozczarowanie. W kilka chwil Karol Świderski, człowiek do rany przyłóż, który nie skrzywdziłby nawet muchy, został zmieszany z błotem, obrażony na wszelkie sposoby, zwyzywany, odsądzony od czci i wiary. Wyrzucano mu, że zakpił nie tyle z Malty, ile z nas wszystkich, pusząc się i chełpiąc po strzeleniu bramki facetowi, który w przerwie na kadrę bierze pewnie bezpłatny urlop w pracy.

Wszystko to dlatego, że z uśmiechem na twarzy nadstawił uszu, co wyniesiono do rangi splunięcia w twarz. Fatalne zgrupowanie, fatalna gra, tymczasem piłkarzyk celebruje gola z Maltą jak medal wielkiego turnieju.

Cieszynka Karola Świderskiego z Maltą wywołała burzę. To absurd

Konieczność błyskawicznego wydania osądu i oburzenia — bo większość się oburzyła, więc nie można być gorszym — zabrała wielu osobom pięć minut, które można było poświęcić na sprawdzenie, w jaki sposób Karol Świderski celebrował bramki w przeszłości. Spoiler alert: w podobny sposób. Nadstawiał uszu w meczach z New York Red Bulls, Toronto FC oraz Club Necaxa.

Wychodzi na to, że zbrodniarz z Rawicza uprzedził nawet Donalda Trumpa, jeśli chodzi o prowokowanie nowojorczyków, Kanadyjczyków oraz sąsiadów z Meksyku.

Reklama

Z Karola Świderskiego ani mi brat, ani swat. Przeciąłem się z nim kilkukrotnie podczas zgrupowań, ale nigdy nawet nie usiedliśmy na półgodzinny wywiad. Mimo to wiem, że to nie jest typ faceta, który cynicznie i perfidnie próbował obśmiać to, co dzieje się wokół reprezentacji Polski. Skoro przykładał ręce do uszu, rzucam losową liczbę, trzydzieści razy w swojej karierze, to przyłożył i trzydziesty pierwszy.

Można, rzecz jasna, powiedzieć, że okoliczności takiej radości były lekko niefortunne. Świderski w kadrze w ten sposób z bramek jeszcze się nie cieszył, albo przynajmniej nie odkopałem na tyle starych zdjęć, które uwieczniłyby ten moment. Tylko czy jest w ogóle co roztrząsać? Nie cieszył się, zrobił to teraz. Może i lepiej, bo ostatnio, gdy cieszył się w inny sposób, nabawił się kontuzji. Z dwojga złego lepiej, żeby nadstawiał uszu, niż skakał.

Zachodzę w głowę, jak szybko każdy zapomniał, jak pozytywną postacią w drużynie narodowej był i jest Karol Świderski. Przecież od lat wszyscy stawiali go za przykład wzorowego reprezentanta. Strzelał ważne gole, zawsze zasuwał po boisku z pasją chłopaka, który pierwszy i ostatni raz gra w kadrze. Był dobrym duszkiem w szatni, nie wywołał dosłownie żadnej, ani jednej, choćby malutkiej kontrowersji. Nawet jak grał słabo, to wychodził i mówił: sorry, zagrałem słabo.

Bogata kartoteka pozytywnych wspomnień i dobrych uczynków na niewiele się zdała, bo w mig okazało się, że Świderski to jednak buc, dzban i kasztan niegrzeszący intelektem, bo przykłada ręce do uszu po bramce z Maltą. Naprawdę, nie ściągajmy z powrotem dyskusji o futbolu do poziomu dna, z którego mozolnie wstajemy.

Cieszynka Karola nie ma żadnego znaczenia. Szczerze wątpię, że była ona misternie zaplanowaną szpilką. Świderski raz to robi, raz nie robi. Teraz zrobił, tyle. Dorabianie do tego historii o tym, że chciał kogoś uciszać, prowokować, kompletnie nie klei się z całym jego dotychczasowym dorobkiem i postępowaniem.

Reklama

Tymczasem chłopak poszedł już nawet za kłódkę na Instagramie, bo stado kretynów zaczęło mu ubliżać z powodu tego, że ich zdaniem za bardzo radował się z gola. Miejmy trochę umiaru i życzliwości. W dzisiejszym świecie obydwie rzeczy są na wagę złota.

WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI NA WESZŁO:

SZYMON JANCZYK

fot. FotoPyK, Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Mistrzostwa Świata 2026