Każdy selekcjoner chce mieć piłkarza, którego sam wykreuje. Nie do końca oczywiste nazwisko, którego nikt się nie domagał i stanowi ono żywy dowód na to, że dany szkoleniowiec widzi znacznie więcej niż opinia publiczna. U Michała Probierza kimś takim miał być Jakub Piotrowski. Miał, bo – poza paroma przebłyskami – ciężko zakładać, że można cokolwiek budować akurat na tym piłkarzu. Selekcjoner doszedł do momentu, w którym lepiej będzie wycofać się ze swojej autorskiej koncepcji niż nadal w nią brnąć.
Jakub Piotrowski w reprezentacji Polski – osąd bohatera
Michałowi Probierzowi zdarza się pominąć nawet ważnych piłkarzy w kontekście reprezentacji. Zdarzały się zgrupowania, na które nie zabrał Jana Bednarka, Nicoli Zalewskiego, Matty’ego Casha, Bartosza Slisza czy Tarasa Romanczuka (teraz), na obecnym zgrupowaniu nie dał ponadto ani minuty Kacprowi Urbańskiemu. Wszystkie te pominięcia nie wiązały się z urazami (bądź wiązały się z nimi w nie tak bardzo znaczącym stopniu), a raczej z bieżącą formą sportową.
Jakub Piotrowski, dla porównania, w kadrze Probierza znajduje się zawsze, o ile tylko jest zdrowy.
- Pierwsze zgrupowanie (październik 2023): ledwie zaznaczył swoją obecność, ośmiominutowy debiut.
- Drugie zgrupowanie (listopad 2023): dostał 90 minut z Czechami, trafił do siatki, później znów wyjściowy skład na sparing z Łotwą.
- Trzecie zgrupowanie (marzec 2024): gol i asysta w barażu z Estonią, 106 minut w barażu z Walią.
- Czwarte zgrupowanie (Euro): z ławki z Holandią, wyjściowy skład z Austrią.
- Piąte zgrupowanie (wrzesień 2024): dwa wejścia z ławki w Lidze Narodów.
- Szóste zgrupowanie (październik 2024): ławka i uraz.
- Siódme zgrupowanie (listopad 2024): nieobecny z powodu kontuzji.
- Ósme zgrupowanie (marzec 2025): 77 minut z Litwą.
To nie jest tak, że Probierz z uporem maniaka stawia na Piotrowskiego chcąc na siłę udowodnić całemu światu, że widzi więcej niż wszyscy. To istotny, ale też nie kluczowy piłkarz. Zastanówmy się – z jakiego konkretnego powodu akurat pomocnik Łudogorca cieszy się tak dużymi wpływami w oczach selekcjonera?
Jedyny mocny argument, jaki nam się nasuwa, to strzał z dystansu. Piotrowski niewątpliwie, jak w klasyku polskich komentatorów, potrafi uderzyć. Soczyście siadło mu w meczu z Estonią, w starciu z Walią był o włos od przesądzenia naszego awansu przed rzutami karnymi. Selekcjoner wielokrotnie powtarza, że zachęca swoich piłkarzy do korzystania właśnie z tego elementu gry. Probierz mógł liczyć na to, że Piotrowski powtórzy swój wyczyn z meczu z Estonią, czyli naszym jedynym rywalem ze słabszej półki w 2024 roku, a więc stanowiący pod kątem ostatniego zgrupowania pewien punkt odniesienia.
Inne atuty? Ciężko nam je znaleźć, gdy analizujemy tego piłkarza pod kątem poziomu reprezentacyjnego.
Piotrowski nie ma atutów na miarę kadry
Mamy do Piotrowskiego jeden podstawowy zarzut – gra niezwykle POWOLI. Najbardziej było to widać podczas mistrzostw Europy, kiedy wyszedł na wyjątkowo intensywnych w środku pola Austriaków. Wyglądał jak człowiek, który po meczu zgubił błędnik i płuca. Inna sprawa, że nie świadczyło to o selekcjonerze najlepiej, że akurat gracza o takich atutach wystawił na jedną z najszybciej doskakujących w środku pola drużyn w całej stawce.
Słaby występ na tle Austrii – zdarza się. Problem Piotrowskiego polega jednak na tym, że równie słaby występ zaliczył z Litwą. Zero przyspieszenia, zero wzięcia na siebie odpowiedzialności, niewiele ciekawych podań. Wszystko w zwolnionym tempie, jakby miał do nóg przypięte jakieś odważniki. A przecież to nie jest – jak zwykło się sądzić – typowy przecinak. W Bułgarii Piotrowski ma raczej ofensywne zadania, co zresztą widać po jego liczbach. Obecny sezon – pięć goli i cztery asysty (wszystkie rozgrywki). Zeszły – siedemnaście bramek i sześć asyst (też wszystkie rozgrywki). Ostatnio sięgnął w marcu po tytuł najlepszego zagranicznego piłkarza ligi bułgarskiej.
Nie, nie ze względu na brudną robotę w środku pola.
To jednak tylko liga bułgarska, czyli obecnie 29. rozgrywki w Europie (!) pod względem rankingu UEFA. Nasza Ekstraklasa, z której Probierz nie powołał żadnego piłkarza z pola, wyprzedza ją aż o czternaście lokat. To przepaść. Wykręcanie świetnych liczb na tle Łokomotywów, Botewów i innych Lewskich to nic imponującego pod kątem reprezentacji Polski. W poważniejszych rozgrywkach Piotrowski niczego nie zdziałał. Odbił się od ligi belgijskiej, w 2. Bundeslidze wcale nie rozbił banku…
W meczu z Maltą widać było, że bez Piotrowskiego środek pola funkcjonuje trochę lepiej. I jasne – to jeszcze słabszy rywal, w dodatku bardziej chcący grać w piłkę, więc nie chcemy wyciągać na jego podstawie daleko idących wniosków. To, o czym piszemy, to raczej wrażenie nabyte na podstawie całej kadencji Michała Probierza. A ta mówi jasno: Piotrowski potrafi uderzyć, miał przebłysk na wejściu do kadry, ale w dłuższej perspektywie trudno spodziewać się, by w kontekście reprezentacji stał się kimś więcej niż Damian Szymański.
Dlatego mamy nadzieję, że Michał Probierz będzie w przyszłości stawiał raczej na inne opcje w środku pola. Fajnie mieć swój autorski pomysł, ale nie ma nic złego w kwestionowaniu swoich własnych koncepcji, kiedy te się nie sprawdzają.
CZYTAJ WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI
- Lewandowski właśnie naznaczył kolejnego selekcjonera do zwolnienia?
- Trela: Drużyna Probierza. Reprezentacja Polski jako zespół selekcjonera
- Cieszynka Świderskiego z Maltą? Żaden problem, nie wpadajmy w paranoję
Fot. FotoPyK