Reklama

Czy to już czas, żeby bać się Malty? [ANALIZA]

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

24 marca 2025, 13:19 • 12 min czytania 41 komentarzy

Kojarzycie Maltę? Pewnie, że kojarzycie, w końcu co chwilę zaprasza się nas, żeby spędzić tam urlop. My jednak o futbolu, nie o plażowaniu. Malta właśnie zaskoczyła Finów, sprawiając, że algorytmy wszelkich aplikacji z wynikami obwołały fińskiego bramkarza bohaterem meczu. Czy to moment, w którym zespół, który w całej historii wygrał siedem eliminacyjnych spotkań, należy zapisać do grupy „w Europie nie ma już słabych drużyn”?

Czy to już czas, żeby bać się Malty? [ANALIZA]

Mała wyspa, wielkie jaja. Takim transparentem, chwalącym niezłomny charakter mieszkańców Malty, pozdrawia widzów transmisja meczu z Ta’ Qali. Półtoragodzinny seans z gościnnym udziałem Finów każe nam sądzić, że nie jest to pusty slogan, jak w przypadku probierzowych: odwaga, kreatywność, ofensywa, które opisują kadrę pozbawioną odwagi, kreatywności i ofensywnego usposobienia.

Nie ma sensu malować Malty jako rosnącej potęgi, to wciąż totalny kopciuszek. Ten kopciuszek zaczął jednak kombinować, jak wydostać się z kompletnego dna. Śladem innych rachitycznych piłkarsko nacji federacja Malty pogrzebała w życiorysach prezentujących przyzwoity poziom zawodników i zaczęła rozdawać paszporty. Nie na wielką skalę, to nie Indonezja, gdzie Patrick Kluivert wystawia siedmiu gości urodzonych w Holandii, lecz i tak udało się sklecić solidną kapelę.

Furorę robią naturalizowani Francuzi: Teddy Teuma oraz świeży narybek, Ilyas Chouaref. Wiralem poniosło się ogłoszenie, że Maltę reprezentował będzie James Carragher, z tych Carragherów. Josepha Mbonga trzeba traktować jak swojego, bo choć urodzony w nigeryjskim Lagos, to jednak z ojca, który pół życia ganiał za piłką na Malcie.

Jego brat, Paul, przyszedł na świat już na wysepce. Są jednak i Trent Buhagiar, potomek tych, którzy wyemigrowali do Australii, wychowany w brytyjskich akademiach Basil Tuma z korzeniami w Ugandzie oraz niepowołany obecnie Anglik Jodi Jones, facet z dwudziestoma trzema asystami w poprzednim sezonie angielskiej czwartej ligi.

Reklama

Teddy Teuma kopał sobie beztrosko w trzeciej lidze, tymczasem teraz jeździ na Wembley

Uzupełnienie lokalsów kumatymi piłkarsko kolegami po fachu to jedno. Ktoś jeszcze musi zrobić z tej bandy zespół, bo bez trenera to mogą wygrywać Portugalczycy — i to nie ci za słabi na grę we właściwej kadrze Portugalii. I choć próbka jest wyjątkowo niewielka, to wygląda na to, że Emilio De Leo potrafi nadać tej różnorodnej masie strukturę, która coś znaczy. Przynajmniej na tle Finlandii, czyli też nie ostatnich leszczy.

Zjawiński, Krychowiak, Przybyłko – nasza kadra, gdyby Polska była Maltą

Malta postraszyła Finlandię. Jest się kogo obawiać? [ANALIZA]

Jeśli ktoś uważnie śledzi futbol, nie dziwi go widok lewego obrońcy, który wciela się w rolę środkowego pomocnika, robiąc na boku miejsce dla innego zawodnika. To, co jest normalką w Premier League, może jednak zaskakiwać w meczu reprezentacji pokroju Malty. Litwini na Stadionie Narodowym po prostu bardzo skutecznie się bronili, organizując grę w obronie w sprawny sposób, na przykład dorzucając do wyjściowego ustawienia piątego defensora. Malta z Finlandią zaprezentowała ciekawą elastyczność taktyczną i interesujące rozwiązania.

  • Ryan Camenzuli, wspomniany już lewy obrońca, w fazie budowania ataku bardzo często opuszczał swoją nominalną pozycję, żeby wcielić się w rolę środkowego pomocnika;
  • Teddy Teuma, w klubie odgrywający rolę środkowego pomocnika, został wystawiony w ataku, ale nie zaliczył nawet jednego kontaktu z piłką w polu karnym — zamiast tego pojawiał się dosłownie wszędzie, schodząc nawet między obrońców, do rozegrania;
  • Alexander Satariano, w klubie napastnik, został wystawiony jako ósemka, jednak bardzo często wchodził w zwolnione przez Teumę miejsce w ataku, sporadycznie pojawiając się też w bocznym sektorze boiska.

Malutcy zwykle nie kombinują, upraszczają. Emilio De Leo z jakiegoś powodu uznał, że ma na tyle rozgarniętą taktycznie i piłkarsko drużynę, że może kombinować w niestandardowy sposób. Ciekawe, że nowy selekcjoner zamknął na cztery spusty zgrupowanie, nie pozwalając na żadne wywiady, rozmowy i reportaże. Można było się uśmiechnąć, że to nieco zbyt daleko posunięta ostrożność jak na kadrę Malty, ale widać, że miała ona określony cel.

Reklama

James Carragher, z tych Carragherów

De Leo nie jest zresztą pierwszym lepszym chłystkiem. To facet, który dotarł na piłkarski Olimp w bardzo ciekawy sposób. Rzecz jasna nie mówię o robocie selekcjonera reprezentacji Malty, lecz o tym, co Emilio robił wcześniej. Przez lata był bowiem asystentem Sinisy Mihajlovicia w kolejnych klubach, a nawet w kadrze Serbii. Gdy serbski trener zmagał się z białaczką, to on do spółki z Miroslavem Tangją de facto prowadził Bolognę.

Emilio De Leo do rozwoju swojej kariery wykorzystał internet. Założył bloga, analizował najróżniejsze drużyny i oferował swoje usługi w tym zakresie. Jak relacjonuje fanowska strona klubu z Bolonii, uwagę na niego zwrócił Fausto Salsano, członek sztabu Roberto Manciniego, który zamawiał u De Leo analizy. Zainteresował się nim także Mihajlović, ale wcześniej Emilio spakował manatki i ruszył do Czech, bo pod wrażeniem jego pracy był Karol Marko, który zapragnął mieć go w swoim sztabie.

Samo się nie wygra. Dlaczego nasza kadra potrzebuje lepszego trenera?

W końcu De Leo zaczął pracę na własny rachunek, prowadząc regionalną bandę zwaną Aquilotto Cavese, gdzie odniósł spektakularny sukces — jego zespół strzelił w sezonie 172 gole, tracąc ich tylko sześć. Niby na dziewiątym szczeblu ligowym, ale jednak. Ciekawe, że wcześniej w Cavese, gdy trener Malty prowadził młodzieżówki, spotkał… Marco Rossiego, selekcjonera Węgrów.

Emilio nie zakopał się w niższych ligach, zaraz trafił do Sinisy, dla którego stał się bardzo ważnym współpracownikiem. “Cuoriro Rossoblu” wspomina go jako otwartego, życzliwego trenera, który miał świetne relacje z prasą oraz zawodnikami. Po śmierci Mihajlovicia obecny selekcjoner reprezentacji Malty ukończył kurs UEFA Pro w słynnym Coverciano i zaczął solową karierę na poważnie.

Właściwie to właśnie ją zaczyna. Malta to jego pierwsza fucha, więc nic dziwnego, że chce się pokazać z dobrej strony.

Groźne dośrodkowania, pressing i nieskuteczność pod bramką. Jak gra reprezentacja Malty?

Ze sporą dozą przekonania stwierdzam, że raczej to zrobi, bo Malta zagrała coś kompletnie innego niż zwykle. Siłę tej drużyny możemy zmierzyć wszelkimi rankingami Elo, lecz nie ma to chyba większego sensu. Bazują one na wynikach z przeszłości, tymczasem w przypadku Malty kluczowe jest to, co tu i teraz. Z Finlandią zobaczyliśmy zespół ustawiony wysoko, ambitny, potrafiący ruszać do wysokiego pressingu, ale też bardzo skuteczny w pressingu średnim. Gdy piłka wpadała w kocioł w środkowej strefie boiska, niemal zawsze zgarniali ją gospodarze.

To nie tak, że słabi nie pressują — Litwa też miała momenty doskoku, którymi straszyła Polaków. Ostatecznie jednak to my zaliczyliśmy o dwadzieścia dwa odbiory na połowie rywala więcej niż nasi rywale. Tymczasem w meczu Malta — Finlandia to Malta częściej zabierała przeciwnikowi piłkę na jego połowie, często zmuszając Finów do wydłużania podań, co już sporo mówi o tym, jak wyglądało to spotkanie. Jeszcze więcej powie wam fakt, że Malta zaliczyła także więcej kontaktów z piłką w polu karnym rywala.

Pierścień Teddy’ego Teumy wygląda jakby dodawał +100 do kondycji i +50 do agresji

Obwołanie Lukasa Hradecky’ego bohaterem spotkania dlatego, że wyjął sześć prób, nie do końca pasuje do rzeczywistego obrazu gry. Nie to, że Malta nie była groźna w ofensywie, bo była. Po prostu najlepsze sytuacje w niezrozumiały sposób zaprzepaścili sami zainteresowani, bez udziału Fina stojącego między słupkami. Szybki przegląd:

  • Joseph Mbong nie trafił dobrze w piłkę po świetnym dośrodkowaniu Chouarefa,
  • Muscat niepotrzebnie zgrywał piłkę po dograniu na dalszy słupek, gdy miał czystą pozycję na strzał,
  • Joseph Mbong uderzył niecelnie z pięciu metrów, przeniósł piłkę nad poprzeczką,
  • Paul Mbong trafił w ofiarnie interweniującego na piątym metrze Roberta Ivanova.

Malta momentami była w ataku zbyt chaotyczna, niecierpliwa. Miała problem z wykreowaniem czystej, świetnej sytuacji, ale na koniec kilka tych szans było. Strzały z ostrych kątów, niedopieszczone uderzenia z dystansu — widać, że chcieli, ale brakowało chłodnej głowy, jak wtedy, gdy rezerwowy Kyrian Nwoko wyprzedził obrońcę, lecz zamiast ścinać do środka, na strzał, sam wyrzucił się do boku, ograniczając szansę na gola.

Czymś, co przykuwa uwagę, jest na pewno przywiązanie do ataków lewą stroną boiska. To tam hasał debiutant Ilyas Chouaref, były młodzieżowy reprezentant Francji, który sporo potrafi. Wyróżnia go przede wszystkim bardzo dobre dośrodkowanie — dokręca piłki w najgroźniejszą strefę, dużo widzi, chętnie idzie w drybling. W klubie (FC Sion, Szwajcaria) jest raczej dziewiątką, lecz tutaj ma za zadanie głównie kreować i jest w tym groźny.

Mapa dośrodkowań Chouarefa z meczu z Finlandią. Skrzydłowy lubuje się w centrach z półprzestrzeni.

Raz jeszcze podkreślę, że jeden mecz to niewielka próba, lecz w porównaniu z poprzednim rokiem Malta Emilio De Leo zalicza znacznie więcej podań, częściej jest przy piłce, rzadziej stosuje popularną lagę. Odwaga w ich przypadku nie jest fatamorganą selekcjonera — oni faktycznie zagrali odważnie, nawet po czerwonej kartce nie zrezygnowali z ataków i prowadzili grę, dominując do ostatnich minut.

Zaskakiwała swoboda Malty z piłką przy nodze. Wiecie, to nie tak, że to ekipa grająca tiki-takę, że wszystko im wychodziło, bo bywali nerwowi i niedokładni, ale rzeczywistość zdecydowanie przerosła oczekiwania.

Teddy Teuma to nie Miś z Krupówek. Lider reprezentacji Malty jest wszędzie

Wszystko to, co Malta robiła na boisku, kręciło się wokół jednej osoby. Teddy Teuma, jak już wspomniałem, był wszędzie i robił wszystko. Zaliczył pięć przejęć rozrzuconych niemal po całym placu. Test oka sugeruje, że facet przebiegł luźne piętnaście kilometrów. Raz był między stoperami, żeby za moment sunąć w stronę pola karnego. Weźmy poniższy obrazek: Teuma to ten, do którego zmierza piłka.

Żebyście nie myśleli, że to jednorazowy wyskok – Teddy cały czas był wolnym elektronem, który grał to, co sobie wymyślił. Poniżej zobaczycie go w miejscu, w którym na boisku zwykle operuje szóstka, poniżej koła środkowego.

I ponownie: Teddy Teuma ustawia się tuż przed stoperami, czekając na szansę do zbudowania akcji od samych fundamentów.

Widać było, że to mózg drużyny, któremu wszyscy dookoła mocno ufają i oddają piłkę przy każdej możliwej okazji. W klubie Teuma notuje średnio o dwadzieścia podań mniej niż zaliczył w meczu z Finlandią — przypomnę, że to na ligowym podwórku jest rozgrywającym, podczas gdy Emilio De Leo na papierze ustawia go z przodu. Tylko na papierze, bo przykład poniżej wskazuje, że możemy go zobaczyć nawet w roli lewego obrońcy. Widać też, jak Camenzuli, czyli faktyczny lewy defensor, ustawia się w środkowej strefie.

Malta bardzo mocno liczy na przegląd pola Teumy. To on posłał najwięcej piłek w ostatnią tercję boiska, trzynaście. Tym, co mocno wyróżnia Teddy’ego w rozegraniu, są precyzyjne przerzuty piłki. Na początku meczu w ten sposób stworzył szansę Mbongowi, który skorzystał z obcinki rywala i wbiegł w pole karne, oddając niecelny strzał z ostrego kąta. Poniżej inny przykład zaangażowania Teumy w budowanie ataku pozycyjnego: za chwilę jego podanie przeniesie ciężar gry na drugą stronę boiska, do niepilnowanych kolegów.

Na pewno będzie to zawodnik, któremu trzeba będzie poświęcić najwięcej uwagi, bo to Teddy dyktuje tempo gry reprezentacji Malty. O tym, że nie wolno go lekceważyć, niech świadczy jego klubowa kariera. Z niższych lig we Francji wyciągnął go Royale Union Saint-Gillois, czyli klub-farma angielskiego Brighton, w którym – tak jak w wyspiarskim odpowiedniku – ogromną rolę przywiązuje się do liczb, danych. Wskazały one, że Teuma ma spory potencjał, który warto wydobyć.

Belgom to się udało: z Teumą na kierownicy zrobili awans do ekstraklasy, dotarli do pucharów. On sam błyszczał, notował kapitalne liczby, po czym został sprzedany za pięć baniek do Reims i zaistniał na poziomie pięciu najlepszych lig w Europie.

Benjamin Kallman się nie popisał. Finlandia stworzyła z Maltą lepsze okazje niż Polska z Litwą

Zburzmy jednak trochę pomnik Emilio De Leo i potężnej reprezentacji Malty. To nie tak, że Finowie nie przegrali w Ta’ Qali tylko dlatego, że starszy z braci Mbong ma rozregulowany celownik. Gospodarze całkiem nieźle i sprawnie organizowali się w obronie, James Carragher zanotował osiemnaście przejęć, lecz dopuścili do kilku bardzo niebezpiecznych sytuacji. Choć można chwalić ich postawę, to pięć tysięcy osób zgromadzonych na ichniejszym odpowiedniku Stadionu Narodowego powinno dziękować Benjaminowi Kallmanowi za to, że zgubił gdzieś jesienną formę z Cracovii.

Co prawda gol Finów był następstwem strzału Kallmana, który odbił Henry Bonello – swoją drogą doświadczony golkiper to raczej słabszy punkt zespołu, nie imponował pewnością siebie – ale napastnik Pasów powinien samemu otworzyć wynik spotkania, gdy to on stanął przed szansą dobicia wyplutej przez Bonello piłki. Cała akcja rozpoczęła się od błyskotliwego, szybkiego rozciągnięcia gry przez Roberta Ivanova.

Mała tajemnica Malty. Wielkie marzenie Pana Memé od Boiska

Finom na przestrzeni całego meczu brakowało podobnych zagrań, ale wtedy wszystko kliknęło: obrońca zagrał do boku, skrzydłowy wszedł w pojedynek i dograł na głowę kolegi. Ten strzelił celnie, lecz bramkarz odbił piłkę – tu właśnie zawiódł Kallman, który zamiast wpakować ją na pewniaka do bramki, kropnął nad poprzeczką. Chwilę później Benjamin zawiódł raz jeszcze, bo choć uprzedził Bonello po dośrodkowaniu, to znów nie trafił w wielki prostokąt ustawiony na końcu boiska.

To w zasadzie wszystko, co wykreowała kadra Finlandii, przynajmniej z tych groźnych sytuacji. W akcji bramkowej nie popisał się Matthew Guillaumier, który stracił piłkę zagrywając do tyłu. Co prawda potem próbował to naprawić i rzucił się do odbioru, ale wolna piłka padła łupem Finów – rzadkość w tym spotkaniu, ale od razu poparta konkretem.

Pan piłkarz Ilyas Chouaref

Przy najgroźniejszych sytuacjach uwagę zwracała też bierność bocznych obrońców. Kevin Muscat nie kwapił się, żeby wyskoczyć do Kallmana i zablokować jego strzał. Ryan Camenzuli zbyt łatwo dopuszczał do zagrania w pole karne, zachowując się biernie wobec atakującego skrzydłowego. Trzeba więc tego szukać, iść odważnie, jak Jakub Kamiński przy golu z Litwą, bo skupianie się na bombardowaniu pola karnego dośrodkowaniami może być niezbyt skuteczne – Malta w miarę sprawnie zapełnia szesnastkę obrońcami, którzy dobrze radzą sobie z górnymi piłkami.

Polska powinna też poszukać przewagi jakości. Finlandia ewidentnie nie spodziewała się, że rywal postawi tak twarde warunki. Dopiero po przerwie zaczęła agresywniej pressować, zapraszając Maltę do tanga, ale wciąż była stłamszona. Kluczową obawą z naszego punktu widzenia nie będzie to, że Malta ogarnęła bardziej zaawansowane schematy poruszania się po boisku, lecz to, co sami mamy do zaoferowania. Finowie sporadycznie, ale jednak otwierali sobie drogę do szesnastki rywala poprzez szybkie zmiany ciężaru gry czy przeszywające podania.

Wspaniale, bo akurat z tym mieliśmy problem z Litwinami. Wychodzi na to, że słowa Roberta Lewandowskiego po pierwszym spotkaniu – jeśli będziemy tak grać, z każdym będą problemy – mogą okazać się prorocze. Może jednak w końcu błyśnie selekcjoner i to nam uda się kogokolwiek zaskoczyć? Nie zapominajmy, że mimo wszystko jest to drużyna, w której nawet pół-Włosi i pół-Argentyńczycy naturalizowani na użytek kadry narodowej, na co dzień kopią piłkę w maltańskiej ekstraklasie.

WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI NA WESZŁO:

SZYMON JANCZYK

fot. Newspix, FotoPyK

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Mistrzostwa Świata 2026