Reklama

Namiastka ćwierćfinałów Ligi Konferencji. Dziś najmocniejszy dzień w Ekstraklasie od lat!

AbsurDB

Autor:AbsurDB

16 marca 2025, 09:40 • 9 min czytania 42 komentarzy

Niedziela 16 marca 2025 roku jest jednym z najmocniejszych dni w historii Ekstraklasy. Zmierzą się dziś ze sobą cztery topowe drużyny w kraju: Raków z Legią, a Jagiellonia z Lechem. Tylko w sześciu europejskich ligach odbywają się dziś co najmniej dwa starcia z udziałem wyłącznie wyżej notowanych drużyn, a w całej historii naszej ligi bardziej imponujące zestawy par zdarzały się sporadycznie.

Namiastka ćwierćfinałów Ligi Konferencji. Dziś najmocniejszy dzień w Ekstraklasie od lat!

Jagiellonia o 20:15 gra z Lechem, a Raków o 17:30 podejmuje Legię. Dwaj ćwierćfinaliści Ligi Konferencji jednego dnia zetrą się zatem z liderem i wiceliderem Ekstraklasy. Powalczą ze sobą cztery różne drużyny, z których każda na przestrzeni ostatnich trzech lat albo awansowała do najlepszej ósemki Ligi Konferencji, albo grała w fazie grupowej Ligi Europy.

Namiastka ćwierćfinałów Ligi Konferencji w Ekstraklasie

Marcowa niedziela będzie zatem dniem, w którym w Ekstraklasie we wzajemnej walce będziemy mogli zobaczyć kluby reprezentujące obecnie poziom ścisłej czołówki większości tych europejskich lig, które są słabsze od najlepszej piątki, ale jednocześnie stanowią dla niej grupę pościgową. Niewiele krajów – nawet tych, które wciąż wyprzedzają nas w rankingu UEFA – ma w swoich rozgrywkach aż cztery tak mocne kluby. A tym bardziej ze świecą trzeba szukać sytuacji, gdy cały kwartet mierzy się ze sobą jednego dnia. To swego rodzaju namiastka dwóch ćwierćfinałów Ligi Konferencji jednego wieczora w naszych krajowych rozgrywkach.

Ten wielki dzień wymaga odpowiedniej oprawy i sprawdzenia, kiedy w polskiej lidze jednego dnia mierzyły się ze sobą cztery tak potężne drużyny.

Jednak bardzo trudno obiektywnie ocenić poziom polskich drużyn, a jeżeli dołożymy do tego konieczność porównania zespołów wstępujących na przestrzeni wielu dekad, z pomocą może przyjść jedynie ranking Elo, który pozwala na wymierną weryfikację poszczególnych drużyn na tle Europy w ostatnich siedemdziesięciu latach na podstawie osiąganych przez nie wyników. Dziś czołowa czwórka w Polsce jest według tego kryterium bardzo zbliżona i zajmuje między 150. a 180. miejscem na kontynencie. Wynik Rakowa to 1535 punktów, Lecha – 1526, Jagiellonii -1520, a Legii 1514. Postanowiłem poszukać dni w historii Ekstraklasy, w których mierzyły się ze sobą w dwóch meczach cztery zespoły, z których każdy miał co najmniej 1514 punktów. Okazuje się, że mamy dziś dopiero trzeci taki przypadek!

Reklama

Gdy poziom klubów potwierdzał światową klasę reprezentacji

Pierwsza sytuacja, gdy jednego dnia mierzyły się ze sobą cztery tak mocne kluby miał miejsce za najlepszych lat polskiej piłki.

Na półtora miesiąca przed niemieckim mundialem w 1974 roku nie tylko reprezentacja, ale także nasze kluby były w gazie. Na początku lat 70.  zajmowaliśmy nawet siódme miejsce w rankingu UEFA. W roku 1970 mieliśmy przecież dwie drużyny w półfinałach europejskich pucharów, w 1971 – dwie w ćwierćfinałach (za każdym razem Legię i Górnika), a w 1974 w najlepszej ósemce Pucharu UEFA znalazł się Ruch.

27 kwietnia 1974 roku Stal Mielec, obrońca ligowego tytułu, zmierzyła się z trzecią w tabeli Wisłą Kraków, a Legia Warszawa w derbach walczyła z brązowym medalistą sprzed roku – Gwardią. Mielczanie w Pucharze Mistrzów trafili wtedy pechowo na Crvenę zvezdę i odpadli po minimalnych porażkach. Wojskowi nie tak dawno przegrywali zaś boje z takimi gigantami jak Atletico czy AC Milan. Gwardia wkrótce klasę potwierdziła dotarciem do finału Pucharu Polski, dzięki czemu w październiku mierzyła się w 1/8 finału Pucharu Zdobywców Pucharów z PSV Eindhoven po wyeliminowaniu Bolonii.

W Warszawie spotkanie obserwowało tylko sześć tysięcy osób. U gospodarzy jeszcze przed przejściem do Wrocławia brylował Władysław Żmuda. W reprezentacji chwilę wcześniej zadebiutował Andrzej Sikorski. Bramkarz, co trzeba podkreślić, bo za chwilę w klubie zaczął grać obrońca o takim samym imieniu i nazwisku. Nadzieje na wyjazd na mistrzostwa miał także Bohdan Masztaler. Młodą gwiazdą stawał się Stanisław Terlecki. Nie wystarczyło to jednak do zdobycia choćby punktu. Gole dla Legii zdobyli: Tadeusz Nowak, ze względu na niezwykłą szybkość zwany „Ferrari”, oraz niezawodny Kazimierz Deyna. Za chwilę na mundial powołani zostaną Robert Gadocha i Lesław Ćmikiewicz, który akurat w tym spotkaniu nie zagrał.

W drugim meczu wprost roiło się od późniejszych medalistów mistrzostw świata!

Reklama

Henryk Kasperczak, Grzegorz Lato, Jan Domarski w drużynie Stali, Antoni Szymanowski, Adam Musiał, Zdzisław Kapka, Kazimierz Kmiecik, Marek Kusto w barwach Białej Gwiazdy. Jeśli wcześniej zestaw par z tego kwietniowego popołudnia was nie przekonał, to ośmiu półfinalistów mundialu jest argumentem ostatecznym. Dziś trudno o taką ich liczbę nawet w meczach najsilniejszych lig. Ciekawe, ilu uczestników dzisiejszych meczów Ekstraklasy w ogóle pojedzie na mistrzostwa świata w 2026 roku?

Nic dziwnego, że na spotkanie wybrało się ponad dwadzieścia tysięcy widzów, w tym pokaźna grupa z Mielca.

Stal tydzień wcześniej wygrała we Wrocławiu aż 5:0, więc gospodarze nieco się obawiali o jego wynik. Pięknie krakowski mecz podsumowała gazeta “Echo”:

– Gdybyśmy do sobotniego meczu Wisły z mistrzem Polski — Stalą zastosowali. kryteria sprzed kilku lat, kiedy nasze piłkarstwo „raczkowało”, to musielibyśmy ocenić mecz dość wysoko, bo przecież było sporo bieganiny, tyleż spięć podbramkowych i strzałów, choć większość anemiczna, lub na… wiwat. Obecnie wyższe mamy wymagania! Czołowe zespoły ekstraklasy, naszpikowane reprezentantami, bądź kandydatami do drużyny narodowej muszą demonstrować nie tylko w. miarę szybkie, jednostajne tempo, lecz… dynamikę w przeprowadzanych akcjach, próby przyspieszenia gry i dużo więcej, niż to oglądaliśmy w sobotę — zdecydowania w sytuacjach podbramkowych, Także uparte forsowanie gry środkiem boiska, kiedy aż się prosi o jej rozciągnięcie i atakowanie z flanki — to mankamenty taktyczno-przygotowawcze zresztą nie tylko Wisły, lecz i Stali. Poza tym niektóre poczynania krakowian świadczą o bezmyślności, bo miast przekazywać piłkę do wybiegającego na tzw. wolne pole — kolegi, kierowano ją wręcz gdzie indziej”.

Mecz zawiódł, a redaktor Cichowicz z “Tempa” pytał po bezbramkowym remisie: „Gdzie byli napastnicy?”. Ozdobą spotkania były jedynie pojedynki Szymanowskiego z Kasperczakiem, który ćwierć wieku później poprowadzi Białą Gwiazdę i pośrednio przyczyni się do kolejnej tak mocnej kolejki Ekstraklasy.

Stal Mielec była wtedy na 116. miejscu w rankingu Elo, na poziomie Anderlechtu czy Szachtara. Legia na 163.miejscu, Wisła na 175. i Gwardia na 180. sąsiadowały z Aston Villą i Betisem. Dziś Raków jest 152., Lech 165., Jagiellonia 170., a Legia 176., co oznacza, że po raz pierwszy w całej historii naszej ligi jednego dnia mamy dwa mecze, w których grają wyłącznie zespoły notowane powyżej 180. lokaty w europejskim rankingu Elo!

Wisła wyciąga w górę Ekstraklasę

Wisła Kraków na przełomie wieków stawała się potęgą. Najpierw pod wodzą Smudy minimalnie przegrała z Parmą, gdy w Krakowie nóż wylądował na głowie Dino Baggio. Skończyło się wykluczeniem z europejskich pucharów. Dlatego gdy w 1999 roku zdobyła mistrzostwo z blisko dwudziestopunktową przewagą, w eliminacjach musiał zagrać wicemistrz – Widzew. W 2026 roku znów będzie nas w Lidze Mistrzów reprezentowała druga drużyna w tabeli. Dzięki czwartkowym awansom naszych asów w Lidze Konferencji, za półtora roku mistrz Polski zagra od drugiej rundy eliminacji Ligi Mistrzów w ścieżce mistrzowskiej, a wicemistrz od drugiej rundy eliminacji tych samych rozgrywek w ścieżce ligowej.

Wymarzone 15. miejsce Polski w rankingu UEFA – czyja to zasługa?

W 2002 roku przyjście wspominanego już Henryka Kasperczaka przyniosło nową jakość, która zaowocowała ponownymi bojami z Parmą, a później z Schalke i ostatecznie z Lazio w 1/8 finału Pucharu UEFA. Kolejne sezony wywindowały Wisłę do czołowej siedemdziesiątki według współczynnika UEFA, a więc tam, gdzie jest dziś Legia.

W sezonie 2002/2003 ukształtowała się zdecydowana przewaga czołowej piątki. Legia wyprzedzała w połowie kwietnia szóstego Górnika aż o osiem punktów, a nad nią plasowały się GKS Katowice, Dyskobolia i Odra Wodzisław Śląski, które zdobywały średnio ponad dwa punkty na mecz! Liderem była oczywiście Wisła, ale jej przewaga nie była duża.

Drużyna Kasperczaka u siebie nie przegrywała, ale na wyjeździe zaliczała potknięcia, co – ze względu na specyfikę rankingu Elo – oznaczało znaczną poprawę pozycji w nim przez aż cztery polskie kluby. Biała Gwiazda przegrała wtedy zarówno w Grodzisku Wielkopolskim, jak i Krakowie, Warszawie oraz w Katowicach. Zaowocowało to przekroczeniem przez wszystkie te drużyny poziomu 1500 punktów Elo. Kumulacja przyszła w 23. kolejce, gdy klasyfikowany na 205. lokacie GKS grał ze 196. Dyskobolią, a 189. Odra ze 109. Legią. Co zaskakujące – nie było wtedy wśród nich zajmującej 53. miejsce Wisły. Układ par w poszczególnych tygodniach był po prostu taki, że gdy Wisła grała z mocnym rywalem, pozostali nie mierzyli się tego samego dnia ze sobą. Do dziś od tego czasu nie mieliśmy dnia, w którym mierzyłyby się ze sobą w Ekstraklasie jednocześnie cztery tak wysoko notowane zespoły.

Wodzisławianie pokonali wtedy Legię 2:1. Na gola Łukasza Surmy odpowiedzieli trafieniami Wojciecha Grzyba i Michała Chałbińskiego. Na Bukowej drużyna Sebastiana Mili wygrała zaś 1:0 po golu Mariusza Pawlaka z karnego. Ostatecznie na podium za Wisłą znalazły się Dyskobolia i GieKSa. Drużyna z Grodziska Wielkopolskiego klasę potwierdzi już jesienią, gdy wyeliminuje z Pucharu UEFA Herthę i Manchester City. Katowiczanie natomiast skompromitują się z Cementarnicą i zabraknie nam ułamka punktu do zajęcia wymarzonego, piętnastego miejsca w Europie, na które wskoczyliśmy dopiero teraz.

Ciekawiej niż u nas jest dziś tylko w sześciu krajach Europy

Warto zerknąć, jak prezentują się dwie polskie potyczki wagi ciężkiej na tle Europy. Pod względem poziomu ich uczestników plasują się w okolicy 30. miejsca spośród setek odbywających się tego dnia meczów ligowych na całym kontynencie. Zaszczyt rozgrywania dwóch meczów z udziałem czterech drużyn, z których każda znajduje się wśród czołowych 180 zespołów kontynentu, ma w niedzielę tylko kilka lig. Jest wśród nich oczywiście pięć najlepszych. W Hiszpanii grają dziś bowiem między innymi Barcelona z Atletico i Sevilla z Bilbao. We Włoszech mierzą się Atalanta z Interem, Fiorentina z Juventusem i Bologna z Lazio. W podwójnych derbach Londynu rywalizują Arsenal z Chelsea i Fulham z Tottenhamem. We Francji dziś klasyk paryżan z Marsylią i mecz Strasbourga z Tuluzą, a w Bundeslidze: pary Stuttgart-Leverkusen i nieco odstająca od reszty stawki (choć wciąż mocniejsza niż mecze Ekstraklasy) Bochum – Eintracht.

16 marca obfituje w konfrontacje w czołówkach lig, bo Twente gra z Feyenoordem, a Ajax wygraną z Alkmaar może przybliżyć się do tytułu. Eredivisie kończy listę lig, w których odbędą się dziś co najmniej dwa mecze na takim poziomie, jak Raków – Legia i Jagiellonia – Lech. W Szkocji dziś termin Old Firm Derby, ale żadna inna para w tym kraju nie zbliża się nawet do poziomu środka tabeli Ekstraklasy. Derby Dundee to bowiem obecnie zestaw porównywalny z naszą strefą spadkową.

Wysoko notowany jest też mecz Viktorii Pilzno z Banikiem Ostrawa. Jablonec, który podejmuje Slavię w drugim hicie, to jednak znacznie niższy poziom.

Cieszmy się chwilą, w której spotkania Ekstraklasy przyćmiewane są jedynie przez mecze sześciu najmocniejszych lig w Europie. Oczywiście bardzo wiele tu przypadku wynikającego z losowego ułożenia terminarzy we wszystkich krajach. Nie jesteśmy przecież siódmą ligą kontynentu. Nasze pary ułożyły się w ten sposób, że dwie z nich właśnie dziś są niezwykle mocne, a w innych państwach akurat w tę niedzielę dwóch takich zestawów nie ma. Nie zmienia to faktu, że przed nami tygodnie euforii wynikającej z tego, że więcej klubów w europejskich pucharach pozostających wciąż w grze w tym sezonie mają tylko Premier League, Serie A, La Liga i Bundesliga, a ligi holenderską, belgijską i portugalską wyprzedzamy o dwie drużyny.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. NewsPix.pl

Kocha sport, a w nim uwielbia wyliczenia, statystki, rankingi bieżące i historyczne, którymi się nałogowo zajmuje. Kibic Górnika Wałbrzych.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa