Reklama

Wisła pokonana! Łobodziński znów wita się z Miedzią

Antoni Figlewicz

Autor:Antoni Figlewicz

14 marca 2025, 19:57 • 4 min czytania 54 komentarzy

— Nie spodziewałem się, że wrócę tu tak szybko — przyznał przed dzisiejszym spotkaniem z Wisłą Kraków trener Wojciech Łobodziński. Widać jednak, że lubi się z Miedzią i jak sam zdradził, całe negocjacje trwały góra dwa dni. Chciał znów zawalczyć z dobrze sobie znanym klubem o Ekstraklasę i nie wystraszył się bojowego zadania. Nie przeraził go również ponowny debiut w Legnicy, nawet pomimo wymagającego rywala.

Wisła pokonana! Łobodziński znów wita się z Miedzią

A całkiem szybko zrobiło się dla Miedzi niezbyt komfortowo. Po kilkunastu minutach obustronnego badania i gry dosyć niemrawej szczęście uśmiechnęło się do niezbyt bramkostrzelnego Kacpra Dudy. Dość powiedzieć, że trafienie otwierające wynik tego meczu było zarazem pierwszym 21-latka w rozgrywkach I ligi, a na zapleczu Ekstraklasy oglądamy go już trzeci sezon. Strzał piłkarza Białej Gwiazdy pewnie nawet nie był zbyt dobry, ale efektu zaskoczenia nadał mu Michael Kostka — obrońca gospodarzy niefortunnie blokował uderzenie Dudy, ale odbił piłkę tak, że ta wysokim lobem powędrowała w kierunku dalszego słupka bramki i kompletnie zaskoczyła Jakuba Wrąbla.

Bramkarz stał jak wryty. Podobnie jak przez chwilę po strzale Kacper Duda. Obaj byli chyba tak samo zaskoczeni, że piłka zatrzepotała w siatce.

Przypadku nie było już jednak kilka minut później, gdy Miedź doprowadziła do wyrównania.

Miedź — Wisła 2:1. Doskoczyć nie ma komu

Gol dla gospodarzy padł dlatego, że piłkarze Wisły w pompie mieli niepilnowanego na dwudziestym metrze Kamila Antonika. Gość dostał piłkę, przyjął ją, ustawił się do strzału i nadal nikt do niego nie doskoczył. Nikt, nic. Tak jakby chłopa nie było, a zagrożenie było tylko udawane.

Reklama

Tu Antonik dawno już przyjął piłkę. A piłkarzy Wisły w pobliżu jak nie było, tak nie ma… (źródło: TVP Sport)

Piłkarz Miedzi nie pytał więc nikogo, czy może strzelać. Zrobił swoje, pokonał Kamila Brodę i potwierdził nam tylko tezę, że istnieją gole, o które rywale sami się proszą. Takie bardziej stracone niż strzelone, niczego Antonikowi nie ujmując.

Tym bardziej że grał bardzo dobrze i jeszcze kilka razy narobił rabanu pod bramką Białej Gwiazdy. Najbliżej był wtedy, gdy jego świetne podanie na gola mógł i powinien zamienić Gustav Engvall. Nie trzeba jednak dodawać, że nie zamienił.

Zwoliński to nie Rodado, ale dziś panowie zagrali solidarnie

Możecie powiedzieć, że to wręcz oczywiste, że do Angela Rodado umiejętnościami nie dorasta żaden jego kolega z drużyny. Dobrze jednak raz na jakiś czas znaleźć potwierdzenie dla faktów — dziś w Legnicy chcieliśmy na własne oczy zobaczyć, że z duetu napastników Białej Gwiazdy, tym słabszym jest raczej Łukasz Zwoliński. No i stuprocentowej pewności nie mamy…

Od snajpera wymagamy umiejętności zamienienia dogodnych okazji na gole, a Rodado i Zwoliński nie umieli dziś spełnić tego podstawowego kryterium. Gdzieś brakło nogi, gdzie indziej pomysłu. Hiszpan na przykład nie trafił w bramkę, gdy z linii pola bramkowego dobijał strzał jednego z kolegów. A jak Zwolińskiemu piłka spadła na głowę na piątym metrze, to sam uderzył prosto w ręce bramkarza Miedzi.

Reklama

Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że ręce te staną się dziś przyczynkiem do zakwestionowania zasad gry w piłkę nożną…

To od swojego można łapać?

Widać, że można. Przynajmniej dopóki nikt wam nie zabroni. Dziś przepisów gry w piłkę nożną nauczał nas z poziomu I ligi sędzia Karol Arys, który zreinterpretował sobie fragment dotyczący łapania piłki przez bramkarza po podaniu od kolegi z drużyny. Sytuacja wyglądała tak: futbolówkę do Wrąbla zagrywał (umyślnie, zamierzenie, z premedytacją — wybierzcie sobie, na pewno chciał podawać) Adnan Kovacević. Golkiper gospodarzy przyjął, rozejrzał się, złapał piłkę w ręce.

Powtórzmy — złapał piłkę w ręce.

A sędzia Arys nic sobie z tego nie zrobił. No prawie nic, bo protestującego trenera Mariusza Jopa ukarał żółtą kartką.

To jak? Jesteście w stanie policzyć na tej stopklatce protestujących piłkarzy Wisły? (źródło: TVP Sport)

Łobodziński zadowolony, Jop niekoniecznie

Koniec końców Miedź okazała się dziś bardziej konkretna. Dobrze radziła sobie w grze defensywnej i pozwoliła gościom na naprawdę niewiele. W ataku długimi fragmentami oferowała tylko podrygi Antonika, ale i on w końcu trochę znikł. Wtedy, tylko na jeden krótki moment, jego miejsce zastąpił Juliusz Letniowski. Pomocnik wszedł na boisko już w drugiej połowie i został bohaterem, jak się okazało, najważniejszej akcji całego spotkania. Jego strzał zza pola karnego był na tyle dokładny, że nawet nurkujący po piłkę w okolice słupka Broda nie był w stanie zapobiec utracie gola.

Ale wisiało to w powietrzu. Wisiało w powietrzu zwycięstwo Miedzi w tym meczu, bo Wisła była dziś… najlepiej pasuje tu wyraz “nijaka”. Piłkarze Jopa biegali po boisku, mieli kilka szans, coś tam kopali, ale nic ponadto. Gospodarze chcieli dziś chyba bardziej, więc to oni cieszą się z kompletu punktów.

Miedź Legnica – Wisła Kraków 2:1 (1:1)

  • 0:1 – Duda 14′
  • 1:1 – Antonik 20′
  • 2:1 – Letniowski 82′

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Wolałby pewnie opowiadać komuś głupi sen Davida Beckhama o, dajmy na to, porcelanowych krasnalach, niż relacjonować wyjątkowo nudny remis w meczu o pietruszkę. Ostatecznie i tak lubi i zrobi oba, ale sport to przede wszystkim ciekawe historie. Futbol traktuje jak towar rozrywkowy - jeśli nie budzi emocji, to znaczy, że ktoś tu oszukuje i jego, i siebie. Poza piłką kolarstwo, snooker, tenis ziemny i wszystko, w co w życiu zagrał. Może i nie ma żadnych sportowych sukcesów, ale kiedyś na dniu sąsiada wygrał tekturowego konia. W wolnym czasie głośno fałszuje na ulicy, ale już dawno przestał się tego wstydzić.

Rozwiń

Najnowsze

Betclic 1 liga