Jest mi bardzo smutno, że mój premierowy autorski LIVE przypadł na mecz, w którym absencję zalicza Goncalo Feio, czyli gwarancja emocji. Czy o grze piłkarzy Legii i Śląska będziemy po końcowym gwizdku równie dużo, co o ekscesach Portugalczyka w poprzednich tygodniach? Mam pewne wątpliwości.
KONIEC
Jeśli podobał wam się LIVE w takiej formie, bardziej autorskiej, to dajcie znać w komentarzu. Taki jest nasz plan - chcemy robić relacje na żywo jedynie z ważniejszych meczów, każdy z nich będzie miał styl danego autora (czyli Paweł Paczul wrzuci więcej absurdalnych żartów, a Szymon Janczyk pokaże zaawansowane statystyki).
Na dzisiaj to wszystko. Trzymajcie się!
W dwóch meczach, z których prowadziliśmy w ten weekend LIVE, padło łącznie siedem bramek.
W pięciu pozostałych padło ich sześć.
Czy warto spędzać z nami czas? Liczby mówią same za siebie.
KONIEC!
Gdyby nie gol Urbańskiego, pewnie znowu odbyłaby się gorąca dyskusja o sędziowaniu, bo wówczas Śląsk byłby potencjalnie okradziony z karnego przy wyniku 2:1. A tak - na tablicy było 3:1, co oznacza, że ewentualna jedenastka zmniejszyłaby jedynie rozmiary porażki WKS-u.
Kolejna kontrowersja - Żukowski został kopnięty przez Biczachczjana w polu karnym.
Czy odgwizdanie karnego byłoby z duchem gry? Pewnie nie, bo piłkarz Śląska fatalnie przyjął piłkę i nie miał nawet iluzorycznych szans na dojście do niej.
Czy jednak kopnięcie nie było oczywiste? No było, Ormianin ewidentnie trafia w Żukowskiego, a jeśli nic się nie zmieniło, to kopanie przeciwników nie jest dozwolone na boiskach piłkarskich.
Śląsk znów pomaga Legii przy strzeleniu gola. Głupią stratę zaliczył Jasper (kolejny as), a później defensorzy polali pożar benzyną, choć tam do wielkiego błędu nie doszło, po prostu próbowali zażegnać niebezpieczeństwo i im się to nie udało.
3:1! Urbański
No i po meczu. Dużą robotę zrobił Kun - przechwycił, przyspieszył, w tempo oddał do Elitima, ten z kolei przetransportował piłkę z pierwszej do Urbańskiego. Młodzieżowiec Legii chciał altruistycznie podać, lecz na jego szczęście został zablokowany. Na szczęście, bo to stworzyło okazję do uderzenia. Urbański strzelił kąśliwie, Leszczyński nie miał za wiele do powiedzenia.
A kto najlepszy w Śląsku?
Następne pytanie poproszę.
Legia mogła mieć akcję bramkową, ale...
a) albo Morishita zagrał Chodynie za plecy
b) albo Chodyna nie odczytał intencji Japończyka, pospieszył się i ciężko było mu sięgnąć piłkę
Stawiam na opcję numer dwa. A sam Morishita - choć nie ma udziału przy żadnej z bramek - to chyba najlepszy zawodnik warszawskiego zespołu w dzisiejszym meczu.
Bolesna sprawa: Urbański poślizgnął się na murawie, podparł się dłonią, a na tę dłoń nastąpił Baluta. Znów Rumun w centrum wydarzeń, ale tym razem znów nie można przylepić mu intencji, czysty przypadek.
Nie zanosi się, by Śląsk tu jeszcze coś wyczarował.
Zmiany w Legii: Kun, Urbański i Elitim za Vinagre’a, Oyedele’a i Guala. Wcześniej za Szkurina pojawił się Pekhart.
A w Śląsku, bo w sumie o tym nie wspomniałem, też doszło chwilę wcześniej do potrójnej roszady: Żukowski, Udahl i Jasper zluzowali Samca-Talara, Al-Hamlawiego i Ortiza.
Morishita strzela gola z czternastego metra. Prawie wszystko zagrało - Japończyk uciekł rywalowi, później efektownie przełożył kolejnego, a potem zdjął pajęczynę.
Co więc nie zagrało? Legionista znalazł się na nieznacznym spalonym i bramka nie została uznana.
Ogromna, nieodżałowana strata Śląska Wrocław. Tak, niestety. Tudor Baluta obejrzał żółtą kartkę, przez co będzie pauzował w meczu z Pogonią Szczecin w przyszły weekend. I co teraz pocznie Śląsk? To koniec, w tej sytuacji nie da się już uratować ligi.
Kto też uważa, że Artur Jędrzejczyk powinien wylecieć z boiska, pisze komentarz z hashtagiem #CzerwoDlaJędzy.
Wielkie śledztwo w komentarzach. Użytkownik Jarek1965 twierdzi, że sprawdził IP użytkownika Podatnik, który krytycznie wypowiedział się o Jacku Sutryku. Śledztwo wykazało, że Podatnik jest zalogowany w Lubinie.
Lubinianin destabilizuje więc spokojną sytuację we Wrocławiu poprzez sianie wrogiej propagandy. Jak dobrze, że został zdemaskowany.
Z żółtą kartką też Jędrzejczyk, ale ja osobiście karałbym takie wejścia czerwoną. Noga w powietrzu, obrońca zupełnie niezainteresowany piłką, korki trafiają prosto w staw skokowy...
Czwarta żółta kartka Macenki w sezonie, będzie pauzował w następnej kolejce. Chciał za wszelką cenę odebrać piłkę Kapuadiemu i zaatakował go spóźnionym wślizgiem, zupełnie niepotrzebnie.
Samiec-Talar objechał Kapuadiego (też super zawody, nie ma co) i wyłożył piłkę do Ortiza, temu jednak zabrakło precyzji.
To była naprawdę ciekawa interwencja - Kapuadi zaatakował barkiem powietrze, po czym się przewrócił, a skrzydłowy Śląska po prostu pobiegł dalej.
Chodzi o naszych stoperów?
Zaryzykuję teorię, że Petr Schwarz miewał już lepsze występy na polskich boiskach.
2:1! Vinagre!
Ruben Vinagre zrobił coś MAGICZNEGO. Najpierw poczarował na boku jak młody Cristiano Ronaldo w Premier League, co zupełnie zaskoczyło Petra Schwarza. Po odstawieniu Czecha lewy obrońca posłał strzał i miał trochę szczęścia, bo Al-Hamlawi odbił piłkę ręką, co zaskoczyło bramkarza. A gdyby go nie zaskoczyło, to sędzia Kos pewnie podyktowałby jedenastkę.
Przerwa to idealny czas na to, by rozpływać się nad kunsztem zagrania Petra Schwarza. Piłkarska perfekcja.
Ilja Szkurin włada w wywiadzie C+ tak czystą polszczyzną, że gdybym nie znał jego narodowości, byłbym pewny, że wychował się pod Mielcem.
PRZERWA!
Mamy przerwę. Najciekawiej było pomiędzy 35. a 37. minutą, kiedy padły dwie bramki. Jeśli z obrazu spotkania wyjmiemy te dwie akcje, dostaniemy bardzo średnie ligowe granie. Emocji nie podgrzewa siedzący na trybunach Feio, nie podgrzewają też sędziowie, którzy wyratują się z nieprzyznania Baluty czerwonej kartki.
Swoją drogą, chyba w żadnej innej dziedzinie życia czas nie płynie tak szybko jak w futbolu. Dokładnie 498 dni temu, czyli rok i cztery miesiące wstecz, Śląsk Wrocław rozbijał przy czterdziestu tysiącach widzów Legię Warszawa 4:0, będąc w czubie tabeli, ekscytując swoją grą całą Polskę.
Dziś to brzmi jak jakaś prehistoria.
Gual dostał wymarzoną wrzutkę od Wszołka, ale nawet nie trafił w bramkę. Hiszpan to oczywiście niezły piłkarz, swego czasu król strzelców, ale, cholera, grając na ataku w Legii trzeba mieć instynkt killera pozwalający na pakowanie do siatki ośmiu podobnych okazji na dziesięć.
Tym razem skompromitował się Steve Kapuadi, przed którego z dziecinną łatwością wbiegł sobie Al-Hamlawi. Nowy napastnik Śląska na dużym spokoju zamienił wrzutkę na gola, ale jak tu nie korzystać, gdy dają tyle miejsca?
Już 1:1!
Już 1:1, ale tempo się zrobiło!
1:0! Marc Gual!
Ależ pierdołowatość w wykonaniu Petra Schwarza. Śląsk z jakiegoś powodu wymyślił sobie, że rozegra piątkę krótkimi podaniami od bramkarza. Wyłożył się w zasadzie na pierwszej przeszkodzie. Leszczyński zagrał do Schwarza, a ten uznał, że od razu wyekspediuje piłkę - nie można było wpaść na to od razu, gdy piłka leżała na ziemi?
Efekt? Schwarz kiksuje, a Legia dopełnia formalności stopą Marca Guala.
Szkurin przeciął wrzutkę Morishity, piłka obtarła się od Paluszka, a Leszczyński zbił ją na słupek. Zapachniało golem. Brawa dla białoruskiego napastnika - to była całkiem trudna pozycja.
Daniel Trzepacz pisze, że Pogoń może wrócić w ręce Jarosława Mroczka. Powód? Nowi właściciele wciąż się nie rozliczyli i podobno nie zanosi się, że to zrobią.
Jako polska piłka powinniśmy chyba na zawsze zapomnieć o koncepcie pod tytułem "zagraniczny inwestor uratuje nasz klub".
Z kolei użytkownik Podatnik zgłasza bardzo słuszne wątpliwości: Pierwszy raz w życiu kibicuję Legii, tylko dlatego, żeby dzisiejszym zwycięstwem wbiła gwóźdź do trumny futbolowej patologii związanej z utrzymywaniem klubu piłkarskiego z pieniędzy polskich podatników. Z drugiej strony, strach pomyśleć, co się będzie działo po spadku pato – klubu. Sutryk gotowy zastawić pół miasta, by mieć kasę na błyskawiczny powrót futbolowych patusów do najwyższej klasy rozgrywkowej.
To z kolei "dylemat Podatnika" - lepiej, żeby Wrocław dalej płacił po 20 milionów na klub z Ekstraklasy czy inną, nieznaną póki co kwotę (może mniejszą, a może większą) na klub z I ligi?
Tu nie ma dobrej odpowiedzi.
Użytkownik Anonim pisze, że LIVE z Białkiem nikogo nie interesuje, a jednak jego zainteresował, bo wszedł tu i nawet zostawił po sobie komentarz. Filozofowie nazywają to zjawisko "dylematem Anonima".
Wywołałem wilka z lasu - Legia już zrobiła coś ciekawego. Fajna akcja prawą stroną, płaska wrzutka do Szkurina, ten próbuje piętą. Wyszło koślawo, ale Pululu by to strzelił.
Legia nie zrobiła jeszcze nic ciekawego, podobnie zresztą jak Śląsk.
Czyli mecz zgodnie z moimi oczekiwaniami, nie jestem zawiedziony.
Współczynnik xCzk - 0,15
[aktualizacja]
Dobra, wycofuję, jest okoliczność łagodząca. Mianowicie - Baluta nie wszedłby w taki sposób w Morishitę, gdyby nie zepchnął go Szkurin. Zobaczcie na powtórce - to wejście napastnika Legii jest całkiem subtelne, ale chyba to ono sprawiło, że Baluta zaatakował rywala wyprostowaną nogą.
Współczynnik xCzk, czyli expected czerwona kartka - 0,92
Dodam, że Baluta nie dostał nawet żółtej kartki. Sędzia Kos nie dostrzegł przewinienia, a VAR mógł zmienić decyzję wyłącznie, gdyby wycenił to durne wejście piłkarza Śląska na czerwoną kartkę.
Sędziowie znowu gotują. Wybitna forma arbitrów.
Tudor Baluta wszedł wyprostowaną nogą w Morishitę. Tylko zbieg okoliczności sprawił, że poskrobał Japończyka całkiem lekko, ale potencjalnie była to złamana noga.
Co robi sędzia? Nic, milczy.
Co robi VAR? Sprawdza, a potem milczy.
Jak dla mnie - czerwona kartka. Gdyby Morishita inaczej ułożył nogę, Rumun by go skasował i - kto wie - mógłby spowodować groźny uraz. Wtedy sędziowie nie mieliby wątpliwości - tak jest, czerwona, stop brutalności na polskich boiskach!
Dlaczego brakuje na ławce Legii Goncalo Feio? Przypomnijmy ten cudowny bilans...
Żółte kartki w sezonie 24/25:
- 8 - Goncalo Feio, Petr Pokorny, Gustav Berggren
Pokornego też nie ma w kadrze meczowej, lecz on akurat swoją pauzę za osiem kartek już odbył. Wypadł z powodu kontuzji, tak jakby mało było w Śląsku problemów.
Skoro już o bohaterach tego jakże kapitalnie zapowiadającego się widowiska, to polećmy ze składami.
Legia: Kovacević - Wszołek, Jędrzejczyk, Kapuadi, Vinagre - Kapustka, Oyedele, Morishita - Chodyna, Szkurin, Gual
Śląsk: Leszczyńśki - Macenko, Szota, Paluszek, Linares - Schwarz, Baluta - Samiec-Talar, Pozo, Ortiz - Al-Hamlawi
No nieźle - mamy 2025 rok, a w składzie Legii nadal jest Artur Jędrzejczyk. Warto odnotować, że to pierwszy mecz stołecznego zespołu w tej rundzie bez Wahana Biczachczjana w wyjściowej jedenastce. I słusznie, jego początki w Warszawie nie są zbyt ekskluzywne, a manewr z odwróconymi skrzydłowymi - czyli Ormianin na prawej i Chodyna na lewej - to jakiś absurd. Ani Biczachczjan nie jest nominalnym skrzydłowym (to w sumie ofensywny pomocnik, w Pogoni grał tak z konieczności), ani Chodyna nie odnajduje się po lewej stronie (to typowy skrzydłowy, który woli zejść do linii i stamtąd wrzucać).
Dlaczego mecz Legii ze Śląskiem może okazać się hitem?
Bo Marc Gual jest w wybornej formie strzeleckiej.
Bo Tudor Baluta będzie nogami wiązał krawaty.
Bo Assad Al-Hamlawi strzeli przewrotką.
Dlatego:
Zaczynamy!
Dzień dobry państwu!
Jestem zasmucony nie tylko z powodu absencji wściekłego Portugalczyka (o niej piszę we wstępie), ale też przez wynik w spotkaniu Puszczy z Motorem, bo dla fabuły najciekawsze byłoby zwycięstwo drużyny Tułacza w meczu inaugurującym Ekstraklasę w Niepołomicach. Najlepiej przepchnięte po jakimś rzucie z autu w samej końcówce.
Gdybyśmy powołali statystykę xK, czyli expected karny, Puszcza wykręciłaby dziś wynik w okolicach 0,9. Obie sytuacje - z ręką i powaleniem Barkowskija - to typowe "na dwoje babka wróżyła" albo - ulubiony tekst Kowala - "sędzia się wybroni". Jeśli przyjęlibyśmy, że jedenastka to 80% szans na gola, 0,9 xK moglibyśmy przeliczyć na 0,72 xG.
A zatem było blisko, mówią o tym twarde dane.
Fot. FotoPyK