Kiedy poznaliśmy ćwierćfinałowe pary tegorocznej edycji Pucharu Polski, ta wydawała się najmniej ekscytująca. Okazało się, że było nawet gorzej. W pierwszej połowie meczu Polonii Warszawa z Puszczą Niepołomice dostaliśmy produkt piłkarskopodobny, niegodny tej fazy rozgrywek. W drugiej na szczęście było już dużo lepiej. Na tyle, że nawet dogrywka nie wydawała się taka straszna. Ekstraklasowicz jednak udowodnił w niej swoją wyższość i osiągnął historyczny sukces, bo do tej pory w najlepszej czwórce Pucharu Polski Żubrów jeszcze nie widzieliśmy.
W pierwszej części piłki w piłce było tyle, co kot napłakał. Mieliśmy sporo walki, wiele fauli i ledwie jeden groźny strzał Piotra Mrozińskiego, kiedy lecącą do bramki piłkę zablokował jeszcze przed linią bramkową Bartłomiej Poczobut. Nawet siedzący w studiu TVP Sport dziennikarze i eksperci nie mieli wiele do powiedzenia w przerwie meczu, bo… nie było o czym rozmawiać. Z boiska wiało nudą, a oba zespoły które zwykle stawiają na pragmatyzm na boisku, w meczu o stawkę której nie uświadczyły nigdy (Puszcza), bądź bardzo dawno temu (Polonia), po prostu się usztywniły.
Gol, który uratował mecz
Na szczęście tuż po zmianie stron mecz oficjalnie otworzył Krzysztof Koton. Młodzieżowy reprezentant Polski strzelił gola i uratował kibiców, bo drugiej tak beznadziejnej połowy mogliby już nie przełknąć. Lewą stroną popędził Durmus, dośrodkował, a piłki nie zdołali wybić obrońcy Puszczy i dopadł do niej 21-letni Koton, wprowadzając wygłodniałą wielkiej piłki publiczność przy Konwiktorskiej w ogromną euforię.
Po sennej pierwszej połowie @Polonia1911 otwiera wynik meczu
Oglądaj #POLPUN
https://t.co/WOnBJnvPuF pic.twitter.com/ZNORrpO3p0
— TVP SPORT (@sport_tvppl) February 27, 2025
Teraz już miejsca na zachowawczą grę nie było. Tułacz zrobił cztery zmiany w pięć minut. Puszcza musiała zaatakować, a Polonia czekała na swoje szanse po kontrach. Długo jednak obie drużyny raziły raczej w atakach nieporadnością i niedokładnością. Ale Puszcza umie w takich momentach zaszachować rywala. Wystarczyła chwila nieuwagi i do wysoko zawieszonej piłki z głębi pola wyskoczył liczący 172 centymetry i wprowadzony chwilę wcześniej Antoni Klimek. Uderzeniem głową zaskoczył bramkarza, który z ledwością odbił futbolówkę, ale przy dobitce Barkowskiego nie miał już nic do powiedzenia.
Dominacja Puszczy
Mieliśmy więc 1:1 i zabawa zaczynała się od początku, ale gra nam się ożywiła, nagle obie drużyny zaczęły atakować jak szalone. Akcja za akcję, wet za wet. Puszcza w tej fazie meczu zaczęła przeważać i to ona była groźniejsza. Kilkukrotnie dosłownie centymetry dzieliły jej zawodników od objęcia prowadzenia. Ba, Barkowski trafił nawet do siatki po raz drugi, ale minimalny spalony Białorusina zauważył sędzia asystent, a VAR ostatecznie to potwierdził.
Puszcza zaciskała pętlę przed bramką pierwszoligowca. Była bardzo blisko w ostatnich minutach, kiedy znów piłka była wybijana niemal z linii bramkowej. Była jeszcze bliżej kiedy w doliczonym czasie gry sam na sam z Kuchtą wyszedł Cholewiak. Piłki do bramki jednak wcisnąć się nie udało i mieliśmy dogrywkę.
Polonia broniła się w końcówce regulaminowego czasu gry z wielkim szczęściem i wyglądała na drużynę, która sukces może osiągnąć jedynie, jeśli dotrwa do rzutów karnych. W dogrywce dominacja Puszczy też z początku nie podlegała wątpliwości, ale Polonia się odgryzała co jakiś czas. Ostateczny cios zadali jednak goście z Niepołomic. Szymonowicz wyskoczył w polu karnym najwyżej do dośrodkowania Jakuby i to defensorzy zadecydowali o losach tego ćwierćfinału.
Gospodarze rzucili jeszcze wszystko co mieli w końcówce dogrywki, ale nie dali rady. Podopieczni Tomasza Tułacza zasłużenie wygrali i to oni zagrają w meczu decydującym o tym, kto 2 maja zagra na Stadionie Narodowym o główne trofeum.
Dramaturgia w dogrywce! @MKSPuszcza obejmuje prowadzenie
Czy gospodarze jeszcze odpowiedzą? Czasu coraz mniej
Oglądaj #POLPUN
https://t.co/WOnBJnvPuF pic.twitter.com/RccgRdHlnw
— TVP SPORT (@sport_tvppl) February 27, 2025
Polonia Warszawa – Puszcza Niepołomice 1:2 (1:1, 0:0)
- 1:0 – Koton 49′
- 1:1 – Barkowski 64′
- 1:2 – Szymonowicz 108′
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Piotr Lasyk tłumaczy decyzje z meczu Legia – Jaga [WYWIAD]
- Marciniak mętnie się tłumaczy, a protokół VAR ma w głębokim poważaniu
- Awans Legii i ogromna kontrowersja. Jagiellonia oszukana?
- Ławki rezerwowych w Ekstraklasie stają się zwierzyńcem. “Dobijamy do granicy”
- Marcin Włodarski: Jesteśmy najlepsi albo stajemy się dziadami [WYWIAD]
Fot. Newspix