Reklama

Jaga nie trafi na Legię w 1/8 LKE. I bardzo dobrze!

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

21 lutego 2025, 14:29 • 4 min czytania 90 komentarzy

To mogła być naprawdę szalona historia – istniało pięćdziesiąt procent szans na to, że Legia Warszawa zmierzy się z Jagiellonią Białystok w 1/8 finału Ligi Konferencji. Ostatni mecz polskich drużyn na europejskim podwórku odbył się w sezonie 1963/64 – Odra Opole mierzyła się z Polonią Bytom w Pucharze INTERTOTO – co pokazuje, z jak rzadką historią mielibyśmy do czynienia. Futbolowi bogowie zdecydowali się jednak na inne rozwiązanie – Legia zagra z Molde, a Jaga z Cercle Brugge. Czy powinniśmy się cieszyć z takiego losowania?

Jaga nie trafi na Legię w 1/8 LKE. I bardzo dobrze!

Uważam, że tak, bo…

1. Powinniśmy iść po pełną pulę. Gdyby Legia trafiła na Jagę, mielibyśmy pewność, że przynajmniej jeden polski zespół znajdzie się w ćwierćfinale Ligi Konferencji Europy – i trudno byłoby się z tego faktu nie cieszyć. Oklaski, fanfary, zasłużenie, proszę państwa. Tylko raz mogliśmy przeżywać takie chwile – w sezonie, w którym Lech wyznaczył standardy tego, jak powinno się grać w Europie.

Już wtedy Liga Konferencji była nazywana przez niektórych pogardliwie Pucharem Biedronki, a przecież teraz – po rozszerzeniu Ligi Mistrzów i Ligi Europy – poziom tych rozgrywek jeszcze bardziej się zmniejszył. W stawce są oczywiście poważne zespoły – Betis, Chelsea czy Fiorentina – ale tak generalnie nie musimy mieć przed nikim kompleksów.

Co to oznacza?

Reklama

Naprawdę możemy mierzyć wysoko.

Czy tak trudno sobie wyobrazić, że mamy dwie drużyny w ćwierćfinale Ligi Konferencji? Mnie nie, choć to klasyczny dylemat – czy lepiej mieć wróbla w garści, czy gołębia na dachu. W tej konkretnej konfiguracji wolałbym jednak powalczyć o gołębia, bo rywale Polaków to nie są tuzy będące poza zasięgiem.

Cercle Brugge – trzynasty klub ligi belgijskiej, obecnie w strefie spadkowej. Oczywiście, Belgowie boleśnie zlali w fazie ligowej Olimpiję (4:1) czy St. Gallen (6:2), nie stracili punktów z LASK (0:0) czy Basaksehir (1:1), ale też dali się ograć islandzkiemu Vikingurowi (1:3). Wisła Kraków pokazała, że da im się strzelić gola, a nawet cztery. Mimo że pierwszoligowiec przegrał w pierwszym spotkaniu 1:6, w rewanżu nawiązał walkę i… naprawdę pojawiły się szanse na odwrócenie wyniku.

Molde też nie zapadło nam w pamięci jako szczególnie mocny zespół. Jagiellonia pokonała go bez większego problemu 3:0, w 1/16 Norwegowie męczyli się z Shamrock z Irlandii, które pokonali dopiero po rzutach karnych. Jeszcze nie zaczęli ligowego sezonu, więc nie są w rytmie meczowym, ale wiadomo – wiele ekip postrzegało to jako atut, a finalnie nie miało to żadnego znaczenia.

2. Walczymy o punkty do rankingu UEFA. A w przypadku polsko-polskiego starcia byłoby nam o nie trudniej, bo tylko jedna z drużyn może zgarnąć komplet. Gonimy czołówkę w bardzo szybkim tempie i w teorii mamy szansę wejść do pierwszej piętnastki jeszcze w tym sezonie. Przypomnijmy, ranking wygląda na ten moment następująco:

15. Dania – 33,981 pkt
16. Szwajcaria – 33,225 pkt
17. Polska – 33,000 pkt

Reklama

My mamy dwie drużyny w LKE, Szwajcarzy jedną, Duńczycy też jedną. W ćwierćfinale wciąż możemy mieć dwie ekipy, a to dałoby nam sporą przewagę nad stawką.

Pięć polskich klubów w Europie? Jesteśmy najbliżej w historii!

3. Mecze Jagi z Legią mogłyby nam się przejeść. Pamiętacie taki moment, gdy Real Mourinho co chwilę mierzył się z Barceloną Guardioli? Dowiedzieliśmy się wtedy, że każde starcie – nawet to najbardziej hitowe – potrafi się znudzić, jeśli jest rozgrywane zbyt często. Z Legią i Jagą mogło być podobnie, bo przecież oba zespoły mierzą się jeszcze w lidze i Pucharze Polski. Cztery mecze tych drużyn miałyby się odbyć na przestrzeni… trzydziestu siedmiu dni.

4. Świat nie żyłby tym meczem. Możemy łudzić się, że oczy Europy będą zwrócone na Warszawę i Białystok, ale to przecież nieprawda. Nikogo poza nami ten mecz nie obchodzi. Jeśli więc ktoś pomyślał sobie o święcie polskiej piłki i spektakularnym zaznaczeniu obecności na salonach, radzimy położyć ręce na kołdrę.

5. Legia i Jaga mogą się jeszcze spotkać. Co się odwlecze to nie uciecze. Warszawsko-białostockie spotkanie pod koniec maja we Wrocławiu? Za marzenia nie karzą!

WIĘCEJ O LIDZE KONFERENCJI:

Fot. FotoPyK

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Salah jednak zostanie? Wielki zwrot akcji, Liverpool “pewny swego”

Antoni Figlewicz
0
Salah jednak zostanie? Wielki zwrot akcji, Liverpool “pewny swego”
Anglia

Na Anfield nie wygrał już 21 razy. “Chcę się pozbyć tego ciężaru”

Antoni Figlewicz
3
Na Anfield nie wygrał już 21 razy. “Chcę się pozbyć tego ciężaru”

Ekstraklasa

Anglia

Salah jednak zostanie? Wielki zwrot akcji, Liverpool “pewny swego”

Antoni Figlewicz
0
Salah jednak zostanie? Wielki zwrot akcji, Liverpool “pewny swego”
Anglia

Na Anfield nie wygrał już 21 razy. “Chcę się pozbyć tego ciężaru”

Antoni Figlewicz
3
Na Anfield nie wygrał już 21 razy. “Chcę się pozbyć tego ciężaru”