To mogła być naprawdę szalona historia – istniało pięćdziesiąt procent szans na to, że Legia Warszawa zmierzy się z Jagiellonią Białystok w 1/8 finału Ligi Konferencji. Ostatni mecz polskich drużyn na europejskim podwórku odbył się w sezonie 1963/64 – Odra Opole mierzyła się z Polonią Bytom w Pucharze INTERTOTO – co pokazuje, z jak rzadką historią mielibyśmy do czynienia. Futbolowi bogowie zdecydowali się jednak na inne rozwiązanie – Legia zagra z Molde, a Jaga z Cercle Brugge. Czy powinniśmy się cieszyć z takiego losowania?
Uważam, że tak, bo…
1. Powinniśmy iść po pełną pulę. Gdyby Legia trafiła na Jagę, mielibyśmy pewność, że przynajmniej jeden polski zespół znajdzie się w ćwierćfinale Ligi Konferencji Europy – i trudno byłoby się z tego faktu nie cieszyć. Oklaski, fanfary, zasłużenie, proszę państwa. Tylko raz mogliśmy przeżywać takie chwile – w sezonie, w którym Lech wyznaczył standardy tego, jak powinno się grać w Europie.
Już wtedy Liga Konferencji była nazywana przez niektórych pogardliwie Pucharem Biedronki, a przecież teraz – po rozszerzeniu Ligi Mistrzów i Ligi Europy – poziom tych rozgrywek jeszcze bardziej się zmniejszył. W stawce są oczywiście poważne zespoły – Betis, Chelsea czy Fiorentina – ale tak generalnie nie musimy mieć przed nikim kompleksów.
Co to oznacza?
Naprawdę możemy mierzyć wysoko.
Czy tak trudno sobie wyobrazić, że mamy dwie drużyny w ćwierćfinale Ligi Konferencji? Mnie nie, choć to klasyczny dylemat – czy lepiej mieć wróbla w garści, czy gołębia na dachu. W tej konkretnej konfiguracji wolałbym jednak powalczyć o gołębia, bo rywale Polaków to nie są tuzy będące poza zasięgiem.
Cercle Brugge – trzynasty klub ligi belgijskiej, obecnie w strefie spadkowej. Oczywiście, Belgowie boleśnie zlali w fazie ligowej Olimpiję (4:1) czy St. Gallen (6:2), nie stracili punktów z LASK (0:0) czy Basaksehir (1:1), ale też dali się ograć islandzkiemu Vikingurowi (1:3). Wisła Kraków pokazała, że da im się strzelić gola, a nawet cztery. Mimo że pierwszoligowiec przegrał w pierwszym spotkaniu 1:6, w rewanżu nawiązał walkę i… naprawdę pojawiły się szanse na odwrócenie wyniku.
Molde też nie zapadło nam w pamięci jako szczególnie mocny zespół. Jagiellonia pokonała go bez większego problemu 3:0, w 1/16 Norwegowie męczyli się z Shamrock z Irlandii, które pokonali dopiero po rzutach karnych. Jeszcze nie zaczęli ligowego sezonu, więc nie są w rytmie meczowym, ale wiadomo – wiele ekip postrzegało to jako atut, a finalnie nie miało to żadnego znaczenia.
2. Walczymy o punkty do rankingu UEFA. A w przypadku polsko-polskiego starcia byłoby nam o nie trudniej, bo tylko jedna z drużyn może zgarnąć komplet. Gonimy czołówkę w bardzo szybkim tempie i w teorii mamy szansę wejść do pierwszej piętnastki jeszcze w tym sezonie. Przypomnijmy, ranking wygląda na ten moment następująco:
15. Dania – 33,981 pkt
16. Szwajcaria – 33,225 pkt
17. Polska – 33,000 pkt
My mamy dwie drużyny w LKE, Szwajcarzy jedną, Duńczycy też jedną. W ćwierćfinale wciąż możemy mieć dwie ekipy, a to dałoby nam sporą przewagę nad stawką.
Pięć polskich klubów w Europie? Jesteśmy najbliżej w historii!
3. Mecze Jagi z Legią mogłyby nam się przejeść. Pamiętacie taki moment, gdy Real Mourinho co chwilę mierzył się z Barceloną Guardioli? Dowiedzieliśmy się wtedy, że każde starcie – nawet to najbardziej hitowe – potrafi się znudzić, jeśli jest rozgrywane zbyt często. Z Legią i Jagą mogło być podobnie, bo przecież oba zespoły mierzą się jeszcze w lidze i Pucharze Polski. Cztery mecze tych drużyn miałyby się odbyć na przestrzeni… trzydziestu siedmiu dni.
4. Świat nie żyłby tym meczem. Możemy łudzić się, że oczy Europy będą zwrócone na Warszawę i Białystok, ale to przecież nieprawda. Nikogo poza nami ten mecz nie obchodzi. Jeśli więc ktoś pomyślał sobie o święcie polskiej piłki i spektakularnym zaznaczeniu obecności na salonach, radzimy położyć ręce na kołdrę.
5. Legia i Jaga mogą się jeszcze spotkać. Co się odwlecze to nie uciecze. Warszawsko-białostockie spotkanie pod koniec maja we Wrocławiu? Za marzenia nie karzą!
WIĘCEJ O LIDZE KONFERENCJI:
- Pięć polskich klubów w Europie? Jesteśmy najbliżej w historii!
- Baćka Topola obita po raz trzeci. Oby ostatni
- Imaz na tle Baćki to gigant i tylko jeden piłkarz Jagi na minus [NOTY]
Fot. FotoPyK