Po wprost nieprawdopodobnie szczęśliwej dla nas pierwszej kolejce rundy play-off Ligi Europy i Ligi Konferencji, w której wszyscy nasi rywale rankingowi przegrali swoje spotkania, po odpadnięciu Celtiku z Ligi Mistrzów, a także dwubramkowej wygranej Jagiellonii w Wojwodinie, w rewanżach sprawy nie ułożyły się aż tak szczęśliwie, ale wciąż dzięki zwycięstwu białostocczan perspektywa pięciu polskich drużyn w europejskich pucharach, z czego dwóch w eliminacjach Ligi Mistrzów, jest najbliższa w historii! Co muszą zrobić rywale, a przede wszystkim: jak muszą spisać się Jagiellonia i Legia, by to marzenie całej piłkarskiej Polski się spełniło?
W 2003 roku przegrane przez Wisłę rzuty karne z Valerengą zdecydowały o tym, że dwie polskie drużyny nie zagrały w eliminacjach Ligi Mistrzów, bo do Norwegii straciliśmy wtedy zaledwie 0,15 punktu w rankingu UEFA. Jednak nie mielibyśmy pięciu drużyn w Europie, bo według ówczesnych zasad tylko dwóch naszych reprezentantów grałoby w Pucharze UEFA.
Niedawno przypominałem, że pięć polskich klubów w europejskich pucharach, nie licząc Intertoto, wystąpiło w 1977 roku.
Problem w tym, że akurat wtedy trafił się bardzo słaby sezon Stali Mielec, Legii (ósma w tabeli), Ruchu i Lecha (ledwo uniknęły spadku) i do pucharów wysłaliśmy Śląsk, Widzew i Górnika Zabrze oraz zdobywcę Pucharu Polski – Zagłębie Sosnowiec. Dodatkowe piąte miejsce PZPN postanowił przyznać zwycięzcy Pucharu Ligi, którym była Odra Opole. Skończyło się to katastrofą – pięć naszych zespołów razem wziętych wygrało… jedno spotkanie w Europie z czternastu rozegranych (Górnik 5:3 z Haka Valkeakoski).
Nietrafiony karny Szymkowiaka kosztował nas brak dwóch drużyn w el. Ligi Mistrzów
Ekstraklasa wciąż zajmuje 17. miejsce w pięcioletnim rankingu UEFA, a ponieważ goniące nas Chorwacja i Izrael nie mają już drużyn w Europie, spadek niżej nam nie grozi. Co ciekawe, niewiele zabrakłoby do dogonienia nas lidze… cypryjskiej, gdyby w finale Ligi Konferencji zagrał APOEL z Omonią lub Pafos. Jakie stwarza to przed nami perspektywy?
Miejsca 16. i niższe oznaczają, że:
- Mistrz kraju gra w eliminacjach Ligi Mistrzów od 2. rundy,
- Zdobywca pucharu gra w eliminacjach Ligi Europy od 1. rundy,
- Wicemistrz i trzecia drużyna w lidze grają w eliminacjach Ligi Konferencji od 2. rundy.
Oczywiście pomijam w dalszych analizach fakt, że jeżeli mistrz zdobędzie dublet, to w Lidze Europy gra wicemistrz, a w Lidze Konferencji trzecia i czwarta drużyna. Odpowiednie przesunięcie nastąpi także, jeżeli zdobywca pucharu skończy sezon na podium Ekstraklasy, dając miejsce w Lidze Konferencji czwartej drużynie w lidze.
Co daje 15. lokata?
- Wicemistrz gra w ścieżce ligowej eliminacji Ligi Mistrzów od 2. rundy. Musiałby zatem przegrać trzy dwumecze, by nie zagrać w żadnej fazie ligowej, a pokonanie pierwszego rywala gwarantuje mu co najmniej Ligę Europy.
- Zdobywca pucharu zaczyna od 3. zamiast 1. rundy eliminacji Ligi Europy! Zatem wystarczy wygrać jeden dwumecz, by zagrać w jakiejś fazie grupowej.
- W 2. rundzie Ligi Konferencji gra także czwarta drużyna z ligi!
To byłaby sytuacja, jakiej polscy fani nie widzieli. Pięć zespołów w pucharach to coś trudnego jeszcze niedawno do wyobrażania. Do tego trzy z nich mają bardzo korzystną drogę do tego, by zagrać w którejś fazie ligowej. Jeżeli wystawimy zespoły z dobrymi współczynnikami (choć nie mamy ich aż pięciu), to można marzyć nawet o czterech drużynach w fazach ligowych. Nawet na największego malkontenta taka perspektywa musi działać ekscytująco. Taki scenariusz to prawdziwe święto dla fanów polskiego futbolu niezależnie od tego, czy akurat ich zespół znalazłby się w szczęśliwej piątce.
Co daje 13. i 14. miejsce?
- Mistrz kraju zaczyna od 4. rundy eliminacji Ligi Mistrzów zamiast 2. To gigantyczny przeskok, bo gwarantuje mu co najmniej Ligę Europy.
Co daje 11. i 12. miejsce?
- To już science fiction, ale zdobywca pucharu zaczyna wtedy od ostatniej 4. rundy eliminacji Ligi Europy, zaś trzecia drużyna ligi zaczyna od 2. rundy eliminacji Ligi Europy zamiast Ligi Konferencji.
Należy zaznaczyć, że walczymy o przydział dla Ekstraklasy na sezon 2026/27, bo liczba miejsc dla poszczególnych krajów w rozgrywkach europejskich rozpoczynających się latem tego roku jest już dawno ustalony (poza dwoma dodatkowymi miejscami w Lidze Mistrzów dla ligi angielskiej oraz włoskiej lub hiszpańskiej). Przy czym jeżeli ten sezon w czołówce zakończą Lech, Jagiellonia i Legia to zgodnie z moją prognozą z grudnia spokojnie całe trio może zagrać już tej jesieni w fazie ligowej, a i Raków ma do niej dość blisko:
Jak mogą wyglądać eliminacje europejskich pucharów w sezonie 2025/26? Od której rundy będą zaczynać polskie kluby? Na kogo mogą trafić? Kto może liczyć na rozstawienie? Przed Wami kompleksowa analiza na podstawie możliwego rozwoju sytuacji wiosną we wszystkich rozgrywkach krajowych na kontynencie oraz sił drużyn na poszczególnych etapach kwalifikacji. Lech, Legia i Jagiellonia w fazie ligowej przyszłorocznych rozgrywek? To nie jest wariant optymistyczny, a realistyczny!
Stan aktualny
Miejsce | Kraj | Ranking | Pozostałe drużyny |
11. | Grecja | 38,312 | 2/4 LE: Olympiakos w 1/8;LKE: Panathinaikos w 1/8 |
12. | Norwegia | 37,687 | 2/4 LE: Bodo w 1/8; LKE: Molde w 1/8 |
13. | Austria | 35,350 | 1/5 LKE: Rapid w 1/8 |
14. | Szkocja | 34,750 | 1/5 LE: Rangers w 1/8 |
15. | Dania | 33,981 | 1/4 LKE: Kopenhaga w 1/8 |
16. | Szwajcaria | 33,225 | 1/5 LKE: Lugano w 1/8 |
17. | Polska | 33,000 | 2/4 LKE: Jagiellonia i Legia w 1/8 |
Jak liczone będą punkty za pozostałe do rozegrania mecze? Wygrana oznacza dwa punkty, a remis – jeden. Wyniki w fazie play-off (na przykład Jagiellonii) liczyły się do rankingu krajowego (ale nie do klubowego). Dodatkowo za awans do 1/8 finału, ćwierćfinału, półfinału i finału otrzymuje się jeden punkt w Lidze Europy i pół punktu w Lidze Konferencji. W Lidze Mistrzów byłoby to półtora punktu, ale po wtorkowym odpadnięciu Celtiku na szczęście żaden z naszych rywali nie gra już w najważniejszych rozgrywkach.
Tak policzony wynik każdego z krajów będzie jeszcze podzielony przez liczbę jego reprezentantów wystawionych przez nich w tym sezonie w Europie. To ważne, bo punkty zdobyte odtąd przez Legię i Jagiellonię będą dzielone przez cztery, tak jak dorobek Greków, Norwegów i Duńczyków. Natomiast punkty zdobywane przez Rapid, Rangersów i Lugano dzielone są aż przez pięć. Zatem każdy wygrany mecz to dla nas pół punktu do rankingu przedstawionego w powyższej tabeli, a dla Austriaków, Szkotów i Szwajcarów – tylko 0,4 punktu.
Bardzo ważne jest także to, że przejście do kolejnej rundy to nie tylko punkty za rozegrane wcześniej mecze oraz bonus za awans. Przede wszystkim brak odpadnięcia oznacza szansę na punktowanie w kolejnych meczach – teoretycznie aż do finału. Każde utrzymanie się w grze, choćby po rzutach karnych oznacza, że na kolejnym etapie można znowu nabijać współczynnik, a także przejść do jeszcze dalszego etapu. Dlatego tak ważne jest odpadnięcie Lugano. Jeżeli nawet wygra jeden mecz, ale nie przejdzie dalej, to Szwajcaria zakończy sezon z 33,625 punktu.
Oznacza to, że 2,5 punktu polskich drużyn wystarczy do jej wyprzedzenia. To jedna wygrana i awans lub wygrana i remis. Mało tego – jeżeli Legia trafi na Jagiellonię, to 2,5 punktu mamy… zagwarantowane. Któryś z polskich klubów otrzyma bowiem bonus za wejście do ćwierćfinału, a cztery punkty „meczowe” podzielą one między siebie w dwumeczu. Oczywiście nie ma tu znaczenia, wbrew temu co mówił w tym tygodniu Zbigniew Boniek, czy w takiej sytuacji polskie kluby wygrają po jednym spotkaniu, czy zremisują oba. Za zwycięstwo do rankingu liczone są bowiem dwa punkty, a nie trzy jak w tabelach ligowych.
Czy Legia powinna trafić na Jagiellonię?
Zupełnie inną sprawą jest to, czy trafienie Legii na Jagiellonię byłoby dla nas korzystne. Wcale nie jest to takie jednoznaczne. Osobom twierdzącym, że tak, bo gwarantuje to jedną polską drużynę w ćwierćfinale, przypominam, że gwarantuje to także odpadnięcie jednej polskiej drużyny w 1/8 finału. Gdyby Legia i Jagiellonia nie trafiły na siebie, mogłyby w komplecie dotrzeć do kolejnej rundy, a nawet na przykład do półfinału, co ustawiłoby nasz współczynnik nie tylko na przyszły sezon, ale na wiele lat w przyszłość. Zgodnie z zasadami, rywal Legii wylosowany będzie z grona: Jagiellonia lub Molde. Białostocczanie mają dokładnie po 50% szans na wylosowanie Legii i Cercle Brugge.
Generalnie rzecz biorąc, jest tak, że trafienie na siebie Legii i Jagiellonii zmniejsza wariancję, czyli zmienność wyników w tym sezonie. Zwiększa się wtedy znacząco szansa, że skończymy sezon z dorobkiem 34-35 punktów w rankingu UEFA. Zmniejsza natomiast perspektywa zdobycia 33 oczek, ale też 36 i więcej punktów. Oznacza to, że losując polską parę, zmniejszamy szanse zarówno na zajęcie miejsca szesnastego lub siedemnastego, jak i czternastego i wyższych lokat. Zaskakująco, nie zwiększa to pewności piętnastej pozycji.
Natomiast trafienie Jagiellonii i Legii do różnych części drabinki oznacza znacznie większą niepewność i ryzyko. Możemy po ich szybkim odpadnięciu skończyć nawet na siedemnastym miejscu, ale i przy fantastycznych wynikach możliwe jest czternaste, a nawet trzynaste miejsce. Zatem jeżeli marzy nam się sezon z nagromadzeniem tak niebotycznej liczby punktów, że będziemy spokojni o liczbę naszych drużyn w Europie przez kolejnych kilka lat, to brak polskiej pary stwarza tu większe możliwości, ale i ryzyko tego, że nigdy nie zobaczymy dwóch naszych klubów w eliminacjach Ligi Mistrzów – nawet przez jeden sezon.
Oddzielną sprawą są kwestie marketingowe. Polska para robiłaby furorę w Europie. Bylibyśmy na ustach wszystkich, a kraj (a szczególnie jego północno-wschodnia część) żyłby tym wydarzeniem i pamiętał je przez lata tak, jak dla Bukaresztu wydarzeniem były derby Rapidu ze Steauą w ćwierćfinale Pucharu UEFA w 2006 roku.
Z kim mierzą się nasi rywale?
Dużo optymizmu przyniosły pierwsze mecze play-off, w których… wszystkie drużyny rywalizujących z nami lig przegrały swoje mecze, czasem wręcz sensacyjnie. PAOK 1-2 ze Steauą, Panathinaikos 1-2 z Vikingurem, Bodo 1-2 z Twente, Molde 0-1 z Shamrock, Midtjylland 1-2 z Sociedad; a Kopenhaga 1-2 z Heidenheim. Niestety były to w komplecie porażki jednobramkowe, które wciąż dawały możliwość awansu.
Ostatecznie w rewanżach przegrał PAOK i Midtjylland. Jeszcze w ostatnich minutach pozostałe spotkania też układały się korzystnie dla nas, ale ostatecznie Kopenhaga wywalczyła awans w dogrywce, Molde awansowało po rzutach karnych, Panathinaikos strzelił decydującego gola w 95. minucie gry, a najbardziej zraniło nas Bodo, które strzeliło bramki w 92. i 94. minucie, a na jeszcze jedno trafienie Twente odpowiedziało kolejnymi golami w dogrywce.
Spośród klubów, które są już w 1/8 finału:
Rapid Wiedeń zagra z Panathinaikosem lub Boracem.
Legia zagra z Jagiellonią lub Molde.
Lugano zagra z Celje lub Pafos.
Olympiakos i Rangersi zagrają z Bodo lub Fenerbahce.
Ponadto spośród uczestników baraży w 1/8 finału:
Panathinaikos zagra z Fiorentiną lub Rapidem Wiedeń,
Bodo zagra z Olympiakosem lub Rangersami,
Molde zagra z Cercle lub Legią,
Kopenhaga zagra z Chelsea lub Guimaraes.
Tomasz Kędziora w barwach PAOK-u
Uczestnicy barażów nie tylko są zatem w kiepskiej sytuacji po przegraniu pierwszego spotkania, ale w dodatku w większości przypadków w 1/8 finału czeka ich ciężka przeprawa, w której trudno będzie pomarzyć choćby o punkcie, a co dopiero awansie.
Właściwie realne zagrożenie łatwej i udanej kampanii naszego przeciwnika występuje z tego grona tylko w przypadku norweskiego duetu oraz Panathinaikosu, gdy trafi na Rapid. Duńczycy nie powinni zdobyć zbyt wielu punktów. Greków z kolei już i tak raczej nie dogonimy. Jak więc zatem wyglądają perspektywy stojące przed naszymi klubami? Jak wygląda najbardziej realny scenariusz?
Ostrożny scenariusz daje nam spełnienie marzeń
Lugano zagra ze słabym rywalem – Pafos lub Celje. Załóżmy więc, że Lugano wygra jeden mecz dwumeczu i awansuje dalej, gdzie z Fiorentiną lub Rapidem zdobędzie jeden punkt. Szwajcaria skończy wówczas sezon z 33,925 punktu.
Duńczycy mają zbyt trudnych rywali, by dawać jej duże szansę na awans, ale przyjmijmy pesymistycznie, że powalczą i odpadną po wygraniu jednego meczu. Skończą wtedy z 33,856 punktu.
Jeżeli Rangersi odpadną po wygraniu jednego spotkania w 1/8 finału. Szkocja skończy wówczas sezon z dorobkiem 35,15 punktu.
W przypadku Rapidu Wiedeń wiele zależy od losu. Będzie faworytem z Boracem, ale nie z Panathinaikosem. Załóżmy bezpiecznie, że pokona któregoś z rywali. Niestety jego zestaw przeciwników w ćwierćfinale jest dość przeciętny: Cypryjczycy, Lugano lub Djurgarden. Trzeba uczciwie przyjąć, że półfinał to możliwy scenariusz dla Rapidu, co oznaczać będzie, że Austria kończy sezon z 36,95 punktu.
Jeżeli Olympiakos zdobędzie jakieś punkty w 1/8 finału, to Grecja będzie już miała 38,812 punktu i można chwilowo odłożyć plany jej wyprzedzenia.
Drągowski broni bramki Panathinaikosu
Norwegia ma już prawie 38 punktów, więc chwilowo wykluczamy ją z grona krajów do dogonienia.
Dwa z powyższych krajów musimy wyprzedzić, by zająć 15. miejsce, a trzy, by znaleźć się na 14. pozycji. 33,925 to prognozowany wynik piętnastych Szwajcarów. Co musimy zrobić, by ich wyprzedzić? Zdobyć co najmniej cztery punkty rankingowe w sytuacji, gdy zwycięstwo daje ich dwa, remis – jeden, a awans do kolejnej rundy – pół punktu. Jeżeli Jagiellonia trafi na Legię, to mamy zagwarantowanych 4,5 punktu.
Na portalu X zarówno Piotr Klimek, jak i Łukasz Bożykowski na podstawie tysięcy symulacji tego sezonu doszli do wniosku, że około 60% z nich kończy się co najmniej piętnastym miejscem dla Ekstraklasy, a około 15-20% nawet czternastą lokatą. Szanse na dwunastą pozycję są raczej pomijalne, także dlatego, że Grecy, Norwegowie, Austriacy i Szkoci trafiają często na siebie w kolejnych rundach i ktoś z nich będzie musiał zdobyć punkty i przejść dalej, co utrudni nam ich wyprzedzenie.
Co jeśli polskie kluby nie trafią na siebie?
Pozostaje jeszcze pytanie: a co jeśli Legia nie wylosuje Jagiellonii? Jak wtedy zdobyć cztery punkty? Otóż wtedy awans choć jednego z polskich klubów (na przykład Legii) do ćwierćfinału po jednej porażce w 1/8 finału oznaczać będzie łącznie 2,5 punktu. Wówczas w pozostałych czterech meczach: po dwóch w 1/8 finału oraz Legii w ewentualnym ćwierćfinale musielibyśmy raz wygrać i zremisować, lub zaliczyć trzy remisy. Oczywiście, gdyby Legia awansowała bez porażki, to zadanie w pozostałych pięciu meczach staje się proporcjonalnie łatwiejsze.
Gdyby oba polskie kluby odpadły w 1/8 finału, ale wygrywając i remisując jeden mecz, to zdobyłyby tyle, ile brakuje do 15. miejsca. Dwie drużyny w eliminacjach Ligi Mistrzów są więc możliwe nawet przy braku polskiego klubu w ćwierćfinale!
W każdym razie wygląda na to, że można powoli zakładać to, co jeszcze rok temu było szaleńczym pomysłem: jesteśmy bliżej niż dalej tego, by w kwalifikacjach Ligi Mistrzów zagrały dwa nasze kluby, a łącznie w Europie wystąpiło ich pięć. Można zacząć traktować brak realizacji tego niewyobrażalnego kiedyś scenariusza jako zawód.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Gningiem uniknąć Gonga. Kogo ściąga Widzew?
- Polska piłka to czeski film, czeska to sukces w Europie. Jak to robią sąsiedzi? [REPORTAŻ]
- Black Sabbath i Aston Villa, czyli jak metal łączy się z futbolem