Trudno oprzeć się wrażeniu, że Widzew zadziałał na rynku transferowym dopiero pod wpływem silnego impulsu w postaci katastrofalnego startu rundy wiosennej. Teraz na szybko stara się łatać dziury w przetrzebionej kontuzjami kadrze, ale nie znaczy to, że do Łodzi trafią za chwilę same ogóry z dna beczki. Taki Abdallah Gning, który dopiero zostanie oficjalnie zaprezentowany jako nowy piłkarz czerwono-biało-czerwonych, to jeden z tych graczy, których mogliśmy się spodziewać także po przemyślanym i bardziej dokładnym skautingu. Więc może to faktycznie bardziej dopracowany ruch i nikt nie działał w tym wypadku na łapu-capu?
Nie będziemy gdybać, bo możemy się na tym nieźle przejechać. Pokazał nam i łodzianom Gong, jaki dystans trzeba zachować wobec Gninga. Prawda jest jednak taka, że Widzew już od kilku tygodnie usilnie starał się o zakontraktowanie tego napastnika. Łodzianie w trudnej chwili po prostu musieli zajrzeć na rynek czeski, słowacki lub w ostateczności węgierski. To kierunki najmocniej przez klub obsadzone i zarazem najdokładniej zbadane. Jeśli więc trzeba było już zadziałać zdecydowanie, jeśli Said Hamulić ma (znowu) jakieś problemy ze zdrowiem, to ściągnięcie napastnika zza naszej południowej granicy nie powinno tu nikogo dziwić. Jeśli w notesie dyrektora sportowego Tomasz Wichniarka faktycznie widnieje trzydzieści nazwisk, to śmiało można zakładać, że spora ich część pochodzi z rynku czeskiego i słowackiego. Zresztą potencjał Senegalczyka, który dziś zostanie zaprezentowany jako nowy piłkarz ekipy z Łodzi, dostrzegli też wcześniej specjaliści z Czech.
A specjaliści z Łodzi dobrze radzą sobie, gdy przychodzi do biznesów z sąsiadami z południa. Podobną drogę do miasta włókniarzy przebył wcześniej Imad Rondić, który, tak jak Abdallah Gning, grał wcześniej w lidze czeskiej. Obu na oku miała Slavia Praga, choć większe wrażenie na szefach giganta zdawał się robić Bośniak. Wreszcie obaj wiedzą, jak smakuje wywalczony i może nieco wymęczony transfer. Jednego poznaliśmy już bardzo dobrze, ale kim jest pan Gning, który spróbuje wskoczyć w buty Rondicia?
Agent grozi, Gning jedzie do Polski. Trudno utrzymać napastnika, co nie?
W Łodzi nie mieli z agentem Rondicia takich jazd. Oczywiście, Bośniak chciał odejść do Kolonii i usilnie starał się przekonać działaczy, że za godną kwotę powinni go wypuścić. Widzew zagrał twardo, dostał dobre pieniądze i choć stracił najlepszego swojego piłkarza, to w ten sposób zminimalizował straty. Obóz Abdallaha Gninga zachował się jednak nieco mniej elegancko wobec klubu Senegalczyka. Włodarzom FK Teplice dużo trudniej było negocjować i ostatecznie wręcz wprost przyznali, że tę walkę bezapelacyjnie wygrał Daniel Chrysostome – agent ich dotychczasowego napastnika, który negocjacje rozegrał tylko i wyłącznie na swoich zasadach. Takich godnych dobrego westernu.
– Stanęliśmy w obliczu ogromnej presji, powiedziałbym wręcz groźby, ze strony agenta zawodnika. Możemy sobie wyobrazić, że sam piłkarz też stanął w obliczu podobnej presji, bo poprosił nas o zapewnienie opieki medycznej w ciągu tygodnia ze względu na jego zły stan psychiczny – tłumaczył szef czeskiego klubu, Rudolf Řepka.
Oznacza to ni mniej ni więcej, że do saloonu wpadł w pewnym momencie Chrysostome, wystrzelił cały magazynek rewolweru, porozbijał wszystkie szklanki, wywrócił wszystkie stoliki i zagroził, że jeśli będzie musiał przyjść tam jeszcze raz, to nawet drzwi z zawiasów powyrywa. – Nie możemy w tej chwili sobie wyobrazić, jak mogłaby wyglądać dalsza współpraca między obiema stronami. Jesteśmy szczerze rozczarowani podejściem agencji reprezentującej zawodnika, dlatego jesteśmy też otwarci na porozumienie ze stroną polską – poinformowali już parę dni temu Czesi. Porozumienie udało się osiągnąć, Senegalczyk trafił do Łodzi. Ale żal w Teplicach pozostał, bo klub, podobnie jak niedawno Widzew, został bez swojego najlepszego napastnika.
– Nie będziemy nikogo błagać na kolanach, żeby tu został – skomentował całą sprawę trener Zdenko Frťala po przegranym meczu z Viktorią Pilzno, w którym Gning już nie mógł pomóc kolegom. – Istnieją dwa poglądy na taką sytuację. Z jednej strony oferujesz piłkarzowi pomoc, chcesz, by stanął u twego boku i stał się częścią klubu. Z drugiej – nie zamierzasz przecież przeszkadzać mu w osiąganiu szczęścia i spełnianiu ambicji. Jeśli traktuje nas jako stację przesiadkową, a nie cel podróży, to nie ma innego wyjścia, jak szukać innych napastników – tłumaczy szkoleniowiec Teplic cytowany przez sport.cz.
Trener Frťala jest jednak przekonany, że nawet najlepsza opieka w klubie nie może zapobiec takim sytuacjom i nie da się przewidzieć reakcji piłkarza na podobne zamieszanie. – Kręciło mu się w głowie, był pod presją agenta, a do tego miał problemy psychologiczne. Jesteśmy tu po to, żeby wesprzeć chłopca, żeby przedstawić mu nasz punkt widzenia, ale tylko on wie, co się dzieje w środku niego – zauważa szkoleniowiec.
Zagubiony Senegalczyk? W Polsce przyda mu się dobre środowisko
Frťala o Gningu wypowiada się raczej w ciepły sposób, ale nie jest to nic dziwnego. Opiekun Teplic miał w Senegalczyku, szczególnie na początku sezonu, spore wsparcie – w pierwszych dwunastu kolejkach napastnik odwdzięczył się za dobrą opiekę pięcioma golami i… to by było na tyle. Później faktycznie coś się posypało, może właśnie zdrowie psychiczne, na które szczególną uwagę zwrócił trener. Niczego nie wiemy na pewno (“tylko on wie, co się dzieje w środku niego”), lecz Widzew bez wątpienia będzie musiał zadbać o komfort swojego nowego piłkarza.
Do dnešního utkání nezasáhne Abdallah Gning. Důvody celého případu jsou popsány v následující tiskové zprávě
#fkteplice #chanceliga #TEPPLZ pic.twitter.com/biGd4LQbE5
— FK Teplice (@FK_Teplice) February 16, 2025
W łódzkich realiach nie będzie o to łatwo. Tam zawsze jest ogromna presja, a teraz okoliczności są jeszcze bardziej ekstremalne. W tabeli za okres od 1 października 2024 roku do teraz Widzew jest najsłabszą drużyną Ekstraklasy. Datę wybraliśmy całkiem losowo, ale mniej więcej z końcem września zaczął się kryzys, w którym Widzew niezmiennie tkwi i z którego nijak nie może się wygrzebać. W ostatnich piętnastu meczach zespół Daniela Myśliwca uzbierał piętnaście punktów – mało, w porywach do bardzo mało. Może układ tabeli nie powinien jeszcze zbytnio niepokoić łodzian, ale nastroje są beznadziejne, podobnie jak gra.
W takim momencie do zespołu dołącza nowy napastnik, który musi odnaleźć się w zupełnie nowych realiach, w nowym kraju, z nowymi kolegami i nowym trenerem. Raz dał jakoś radę, bo po dołączeniu do Vlasim zakotwiczył u naszych południowych sąsiadów na dłużej, później zmieniając klubowe barwy i dołączając do Teplic. Warto zauważyć, że Gning jest bez wątpienia jednym z beneficjentów afrykańskiego projektu realizowanego przez skauting Slavii Praga, która trzęsie czeską piłką.
Kulisy sukcesu Slavii. Jak robią to prażanie? [CZYTAJ WIĘCEJ]
– Slavia mocno współpracuje z dwoma czeskimi klubami. MFK Karwina gra w ekstraklasie, Vlasim na zapleczu, w tej samej lidze jest jeszcze Slavia B. To w zasadzie kluby-farmy.We Vlasim roi się od praskiej młodzieży, ale znajdziemy tam również młodych afrykańskich piłkarzy. Spora część z nich tak naprawdę „należy” do Slavii, ale zanim rozwinie się na tyle, żeby dołączyć do drużyny, zbiera doświadczenie w bliźniaczo podobnym środowisku – pisał ostatnio na naszych łamach Szymon Janczyk. Gningowi nie udało się przejść drogi nakreślonej mu w programie Slavii. Zatrzymał się de facto na pierwszym etapie i po rundzie spędzonej w klubie-farmie prażan przeniósł się do Teplic.
Teraz na dobre urywa się ze smyczy Slavii.
Nie jest łatwym gościem. “Chodzi własnymi ścieżkami”
Grzegorz Rudynek, wielokrotnie przez nas cytowany w kontekście czeskiej piłki ekspert, gdy tylko wypłynęły pierwsze doniesienia o możliwym transferze Gninga do Polski, momentalnie zasięgnął języka w kraju smażonego sera i knedlików. Dziennikarz dowiedział się, że Senegalczyk może mieć trudny charakter, z którym teraz będą musieli radzić sobie w Łodzi:
– Jest introwertykiem. Nie trzyma się z grupą, chodzi własnymi ścieżkami. To może wynikać z tego, że zna tylko francuski, po angielsku nie mówi – cytuje Rudynek swoje czeskie źródła na łamach “Przeglądu Sportowego”. Inne źródło mówi wprost o “skomplikowanym charakterze”. W nowym zespole Senegalczyk w języku francuskim nie dogada się ze zbyt wieloma kolegami, a to z kolei może jeszcze bardziej utrudnić aklimatyzację.
Niemniej jednak z Gninga będą mogli mieć w Łodzi pożytek, choć wszystko wskazuje, że to zawodnik i tak nieco inny od Imada Rondicia.
Pressing raczej do poprawy. Skuteczność też…
Zresztą znalezienie kogokolwiek, kto mógłby z taką zawziętością jak Bośniak oddawać się dzikiemu pressingowi, graniczyłoby chyba z cudem. Grunt, żeby w ogóle pressował, prawda? Abdallah Gning nie jest jednak znany z tego, że naciska rywali, lecz na pewno można go do tego wykorzystać przy niezłych parametrach szybkościowych. Do sprawy podejdźmy mimo wszystko z lekką rezerwą – o “szybkości” nowego napastnika Widzewa przekonamy się dopiero w praniu. Wspominany tu już dziś Hilary Gong też miał być przecież szybki…
Źródło: Hudl StatsBomb
Wróćmy jednak do Gninga, na którego grę światło mogą nam rzucić szczegółowe statystyki. Ostatnio Senegalczyk nie gra oszałamiająco dobrze, ale w naszej analizie cofniemy się też do sezonu 2022/2023, najlepszego w jego karierze. Wtedy wyróżniał się wśród 23 najczęściej grających napastników:
- liczbą akcji ofensywnych (2. w lidze, 4,17 na mecz),
- liczbą podejmowanych dryblingów (2. w lidze, 5,52 na mecz),
- liczbą biegów progresywnych (3. w lidze, 2,06 na mecz),
- skutecznością pojedynków w powietrzu (3. w lidze, 46,55%),
- i skutecznością podań w tercję ataku (5. w lidze, 63,6%).
To bez wątpienia jego mocne strony, ale w statystykach odzwierciedlenie znajdują również słabości. W oczy rzuca się spora liczba strzałów i zarazem niewiele, przynajmniej proporcjonalnie, zdobytych goli. Dość powiedzieć, że pod względem goli oczekiwanych w tym sezonie Gning plasuje się wśród 27 napastników, którzy rozegrali minimum 1000 minut, na miejscu 3. (0,47 na mecz), podczas gdy pod względem zdobytych goli plasuje się dopiero na 9. miejscu (0,29 na mecz). W ostatnim czasie wyraźnie zmalała też skuteczność podejmowanych przez niego dryblingów (42,2% w tym sezonie, 52,3% dwa lata temu), a mówimy przecież o sposobie gry, który Gning ewidentnie lubi.
Co jeszcze lubi Senegalczyk? Wygląda na to, że Widzew. – Na resztę swojej kariery wybrałem Widzew Łódź, który uwiódł mnie swoim projektem – napisał piłkarz w mediach społecznościowych. – Wiem, co jest dobre dla mojej kariery – dodał Abdallah Gning. Jeśli on jest taki przekonany, to my chyba nie mamy powodów, by nie wierzyć w ten ruch. Widzew pilnie potrzebuje wsparcia, a Gning w swojej lepszej formie będzie je w stanie zapewnić.
Pytanie tylko, czy uda się go do tej lepszej formy doprowadzić.
WIĘCEJ O CZECHACH:
- Polska piłka to czeski film, czeska to sukces w Europie. Jak to robią sąsiedzi? [REPORTAŻ]
- Aston Villa Mlada Boleslav. Ślad pozostał do dziś [REPORTAŻ]
- Mlada Boleslav uzależniona. Miasto pod samochodową kroplówką [REPORTAŻ]
Fot. FK Teplice