Kilka kolejek rundy wiosennej za nami, patrzymy w dół tabeli, a tam znana twarz. Z każdym kolejnym sezonem wydaje się, że to już koniec, że coś się wreszcie zmieni. Ale pacjent ze złotą karta członkostwa, LubinEkstraklasa+, nie zamierza opuszczać oddziału na niższych pięterkach. Nie wyzionie ducha, bo ma tyle kasy, że w nieskończoność może podtrzymywać się przy życiu. Ale też nagle nie rozpromienieje i nie zacznie z radości skakać po górach, bo… w sumie nie wiadomo. Lubińskie status quo jest pod tym względem smutne, ale też bardzo przewidywalne.
Będzie obiecane większe sianko z premii za utrzymanie, będzie lepsze granko i – zgadliście, brawo – utrzymanie.
Możecie się śmiać, ale Zagłębie naprawdę wykazuje dużą stabilność. Po co ma być jak Śląsk Wrocław, który nagle wyrywa się przed szereg po wicemistrzostwo Polski, a zaraz ląduje na dnie jako główny kandydat do spadku? No po co? Lepiej się nie wychylać i zawsze zimować w podobnym miejscu. Jechać do Karpacza, Szklarskiej Poręby, spokojne, znane rejony. Gdzie tam atakować Alpy, skoro nikt nie wymaga fajerwerków.
Zagłębie Lubin, tak w ramach potwierdzenia wcześniejszych słów, na tym etapie sezonu co roku włącza się w walkę o spadek. Choć można się zastanowić, czy słowo “włączyć” aby na pewno jest właściwe, skoro od kilku lat to stała część krajobrazu. Sami spójrzcie:
- 2024/2025 po 21. kolejce: 22 punkty, 1 punkt nad strefą spadkową
- 2023/2024 po 21. kolejce: 26 punktów, 5 punktów nad strefą spadkową
- 2022/2023 po 21. kolejce: 23 punkty, 3 punkty nad strefą spadkową
- 2021/2022 po 21. kolejce: 20 punktów, 0 punktów nad strefą spadkową
Czy trenerem jest Fornalik, czy Włodarski, czy Jaś ze Stasiem, nie ma to najmniejszego znaczenia. Od lat powtarzamy, że w Lubinie panuje przeciętność i wygoda, wzbogacona przez 2-3 miesiące w roku emocjami w młócce na dole tabeli. Ale gdy słońce mocniej przyświeci, gdy temperatura wzrasta, wracamy do tej samej gadki. Kilka zwycięstw z rzędu, kilka pozycji w górę – cyk, maj zakończony bliżej środka stawki. Dla niepoznaki, żeby nie było, że w trakcie sezonu działo się coś niedobrego.
Gdyby ktoś wyłączał się na mecze Zagłębia w okresie luty-kwiecień, naprawdę mógłby pomyśleć, że jest nieźle. Choćby w zeszłym sezonie “Miedziowi” wbili się do pierwszej ósemki, mając 47 punktów na koncie. Czy podobny próg osiągną w 2025 roku? Nie, to możemy już chyba wykluczyć. 25 punktów w 13 meczach to raczej za dużo nawet jak na wiosenne szarże Zagłębia, zwłaszcza z nieopierzonym trenerem, który podobno tu i teraz nie może być nawet pewny swojej posady.
Co prawda do utrzymania spokojnie powinno wystarczyć 15 “oczek”, ale znowu musimy to powtórzyć (tak jak w lutym 2022, 2023 i 2024 roku): w Lubinie mają gorące krzesełka. A że żadna to nowość, nie ma co bić na alarm, że zaraz Dolny Śląsk zostanie bez klubu w Ekstraklasie. Oczywiście kibice Śląska chcieliby, żeby WKS się obudził i pożarł Zagłębie, ale to założenie nader optymistyczne. Patrząc na ostatnie lata i walkę obu tych klubów o byt w Ekstraklasie, w Lubinie mają większe i skuteczniejsze premie. Tam walizy z gotówką dośle Sutryk, a tu KGHM. Sorry, prawo bogatszego.
Tak to się kręciło i kręcić będzie. Zdziwimy się naprawdę mocno, jeśli cykliczność funkcjonowania Zagłębia w tej lidze nie sprawdzi się w 2025 roku. Teraz jest moment na zwątpienie i obawy, za kilka tygodni może być strach, ale za kilka miesięcy będzie fajrant, większe pensje i fajniejsze wakacje. Jak zwykle. Dlatego nie szukajcie spadkowicza w Lubinie. Nie ma to sensu.
Klątwa rzucona?
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Legia Warszawa i panic buying. Dlaczego transfer Ilji Szkurina nie ma sensu?
- Jarosław Kubicki – pochwała solidności [KOZACY I BADZIEWIACY]
- Lechia zalega 100 tys. zł byłemu trenerowi. “Takich podmiotów jest więcej”
Fot. Newspix