Reklama

Ivi Lopez został zapytany, czy zagrałby w Legii. „No cóż… Tak!”

Paweł Marszałkowski

Opracowanie:Paweł Marszałkowski

18 lutego 2025, 18:10 • 2 min czytania 20 komentarzy

Jak Ivi Lopez zareagowałby na propozycję gry w Legii Warszawa? Między innymi tego dowiedzieliśmy się z rozmowy z zawodnikiem Rakowa Częstochowa opublikowanej na kanale Foot Truck. Hiszpan podzielił się również swoją opinią na temat Marka Papszuna.

Ivi Lopez został zapytany, czy zagrałby w Legii. „No cóż… Tak!”

Ivi Lopez trafił do Rakowa we wrześniu 2020 roku z Levante UD. Od tamtego czasu świetnie radzi sobie na boiskach Ekstraklasy i mocno przyczynił się do zdobycia przez ekipę z Częstochowy tytułu mistrzowskiego.

W poprzednim sezonie został wykluczony z gry przez poważną kontuzję, jednak od kilku miesięcy ponownie strzela gole w barwach Medalików. Podczas rozmowy z Foot Truckiem Hiszpan został zapytany między innymi o Goncalo Feio, z którym swego czasu współpracował w Częstochowie.

Wiedziałem, że zostanie dobrym pierwszym trenerem. Ale pamiętajmy, że praca w Rakowie a praca w Legii, to zupełnie inny poziom presji. Legia pod tym względem jest jak Real Madryt. Musisz wygrywać i koniec kropka – stwierdził Lopez.

Kolejne pytanie było bardziej konkretne: czy Feio chciał ściągnąć Hiszpana do Legii?

Reklama

Nie… Rozmawialiśmy o wielu rzeczach, ale o tym nie – odpowiedział 30-latek. A dopytany o to, czy wziąłby pod uwagę ewentualne przenosiny do Warszawy, odparł: – No cóż… Tak! Ale jestem w Rakowie naprawdę szczęśliwy.

Podczas rozmowy nie mogło zabraknąć również tematu Marka Papszuna. Czy zdaniem piłkarza polski trener odnalazłby się w roli trenera jednego z klubów LaLiga?

Tak, ale musiałby zmienić kilka rzeczy. Musiałby dać piłkarzom trochę więcej swobody, musiałby ograniczyć analizy wideo – stwierdził z uśmiechem Lopez. – Gdyby w Hiszpanii piłkarze mieli dużo analiz, to poszliby do trenera i powiedzieli, że przegina – dodał.

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Reklama

Fot. Newspix

Kaszub. Urodził się równo 44 lata po Franciszku Smudzie, co może oznaczać, że właśnie o nim myślał Adam Mickiewicz, pisząc słowa: „A imię jego czterdzieści i cztery”. Choć polskiego futbolu raczej nie zbawi, stara się pracować u podstaw. W ostatnich latach poznał zapach szatni, teraz spróbuje go opisać - przede wszystkim w reportażach i wywiadach (choć Orianą Fallaci nie jest). Piłkę traktuje jako pretekst do opowiedzenia czegoś więcej. Uzależniony od kawy i morza. Fan Marka Hłaski, Rafała Siemaszki, Giorgosa Lanthimosa i Emmy Stone. Pomiędzy meczami pisze smutne opowiadania i robi słabe filmy.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa