Reklama

Śląsk rozbija absolutnie beznadziejny, katastrofalny, marny Widzew

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

15 lutego 2025, 16:37 • 3 min czytania 99 komentarzy

Niecały miesiąc temu Tomasz Wichniarek, dyrektor sportowy Widzewa, zapowiadał, że w przypadku odejściu Imada Rondicia klub “będzie gotowy na reakcję” (Goal.pl). Nie bardzo więc wiadomo, na czym polegała ta gotowość, bo jest połowa lutego, a trener Myśliwiec w meczu Ekstraklasy musi wystawiać na szpicy Huberta Sobola.

Śląsk rozbija absolutnie beznadziejny, katastrofalny, marny Widzew

Trudno powiedzieć o Sobolu, że jest talentem, bo ma 24 lata. Trudno też stwierdzić, że jest bramkostrzelny, gdyż w Ekstraklasie jeszcze nic nie upolował, w pierwszej lidze ma trzy sztuki (na 37 meczów) i worek z golami otwiera się dopiero w drugiej lidze, gdzie ładował ostatnio w barwach KKS-u Kalisz. Być może jest to więc napastnik właśnie na drugą ligę, nie na elitę, ale Myśliwiec nie miał w zasadzie innego wyjścia niż nim grać.

Hamulić kontuzjowany, Rondić sprzedany. Trudno przewidzieć kontuzję, ale na sprzedaż klub miał być gotowy. Nie był.

I cóż, trener może sobie różne rzeczy rozpisywać, przygotowywać plany taktyczne, kombinować z mikrocyklami, ale napastnika po prostu nie wymyśli. To nie jest historia typu Zaczarowany Ołówek. Widzew ma wygrywać, ale Myśliwiec jest ku temu pozbawiony odpowiednich narzędzi i to tak, jakby ktoś miał kopać dół, ale nie dostał łopaty. No, można rękami, można też Sobolem.

Pewnie – nie było tak, że chłopak ze Śląskiem pudłował na pustą, gdyż Widzew jest marny również w kreacji, ale z lepszym napastnikiem masz po prostu więcej możliwości: wystarczy sobie przypomnieć ile dawał Hamulić z Cracovią samą upierdliwością. Ponadto mamy też przed oczami sytuację z pierwszej połowy – przejęcie na połowie Śląska, piłka trafia do Sobola, ten może grać Kerkowi w pole karne, ale decyduje się na strzał, który ledwie dolatuje do Leszczyńskiego.

Reklama

Natomiast żebyśmy się dobrze zrozumieli: problemy Widzewa nie kończą się na Sobolu, zwracamy tylko uwagę, jak źle jest skonstruowana kadra, że napastnik numer trzy musi być napastnikiem numer jeden.

Nie mniej jakości brakuje oczywiście w innych miejscach: łodzianie katastrofalnie bronią, pomocnicy są antykreatywni, nie ma tam dziś pół piłkarza, na którym warto zawiesić oko. Gorzej niż przeciętność.

Co – trzeba to podkreślić – znakomicie wykorzystał Śląsk, który był od początku naładowany jak słoiki po wyjeździe studenta od rodziców. Można się było zastanawiać, jak zareaguje ten zespół po wypuszczeniu z rąk trzech punktów w Radomiu i zareagował dobrze: bez bojaźni, a na pełnym gazie.

Pierwsze skrzypce grał Samiec-Talar: strzelił gola, asystował, załadował jeszcze w poprzeczkę, ale to tylko konkrety. Gość był przede wszystkim wszędzie, wchodził w pojedynki, zarażał odwagą resztę. Na przykład Żukowskiego, który też się nie bał, tylko ruszał swoim skrzydłem, chociażby zaczynając w ten sposób pierwszego gola. Obronę mocno trzymali Macenko z Paluszkiem, widać też po technice, że Pozo nie jest przypadkowym piłkarzem, no, generalnie sporo się u gospodarzy zgadzało.

Gdyby ktoś niezaznajomiony na to spojrzał, z pewnością nie powiedziałby, że ci na zielono są ostatni i skazuje się ich na pewny spadek.

Tylko czy ta pobudka nie następuje zbyt późno i czy rywal nie okazał się zbyt beznadziejny, by wyciągać po tym meczu większe wnioski?

Reklama
5
Leszczyński
5
Llinares
1
6
Paluszek
6
Matsenko
6
Guercio
6
Schwarz
5
Băluță
7
Żukowski
1
6
Pozo
8 +
Samiec-Talar
1
5
Al-Hamlawi
K. Arys 6

Zmiany:

icon-swap
S. Musiolik
4
Assad Al-Hamlawi
icon-swap
Arnau Ortiz
M. Żukowski
icon-swap
J. Jezierski
José Pozo
icon-swap
Simon Schierack
Tudor Băluță
icon-swap
Krzysztof Kurowski
Marc Llinares

Legenda

yellow-card
Żółta kartka
red-card
Czerwona kartka
yellow-card red-card
Dwie żółte / czerwona kartka
Zdobyte gole
Gole samobójcze
Asysty
Asysty drugiego stopnia
5.0
Ocena meczowa
+
Plus meczu
-
Minus meczu
swap
Zawodnik zmieniony

CZYTAJ WIĘCEJ:

Fot. Newspix

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa