Raków Częstochowa w tej kolejce w meczu na szczycie zmierzy się na wyjeździe z Lechem Poznań. Ze słów trenera Marka Papszuna wynika, że pierwszy raz w tym roku jego drużyna wystawi skład odpowiednio przygotowany do gry.
– Fajny mecz przed nami, jak się gra z liderem na wyjeździe, na dużym stadionie, przy dobrej frekwencji. Nie możemy się doczekać. Przygotowujemy się. Wierzę, że z dobrym skutkiem i wygramy – zaczął konferencję prasową trener Medalików.
Zapytano go, dlaczego Raków w tym sezonie tak słabo radzi sobie na własnym terenie, za to na wyjazdach punktuje najlepiej w całej lidze. – Odkąd tu wróciłem, cały czas powtarzam, że nic nie trwa wiecznie i wszystko się zmienia. Można sobie przywoływać jakieś liczby i statystyki pod manipulacje i tego typu rzeczy, ale życie się toczy i trzeba za tym wszystkim nadążać. Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, choć mnie to martwi, bo przegrywamy już trzeci domowy mecz, gdy jest komplet publiczności. Nie wiem, z czego to wynika. Pewnie z różnych przyczyn, do każdego spotkania jest inna historia. Gramy dla kibiców, szczególnie u siebie i będziemy chcieli ten stan rzeczy zmienić. Słusznie zauważono, że patrząc historycznie, wygrywaliśmy tu prawie każdy mecz, ewentualnie remisowaliśmy. Porażki były incydentalne – skomentował Papszun.
Poruszono także wątek kolejek cudów, z którymi Ekstraklasa często jest kojarzona. Tak było w poprzedni weekend. – Wydaje mi się, że taka kolejka, żeby wszyscy z pierwszej czwórki przegrali, zdarza się raz na kilka lat. Dla nas to była przecież dopiero trzecia porażka w sezonie. Liga jest bardzo wyrównana, każdy mecz to trochę pułapka dla tych teoretycznie mocniejszych zespołów. Jeżeli popełniają błędy, mają gorszy dzień i jakieś ograniczenia, to nie wygrywają jakością i rywal jest w stanie to wykorzystać. Trzeba być przygotowanym pod każdym kątem – uważa Papszun.
Raków swoim stylem gry często męczy oko obserwatorów, ale uważa się, że gdy druga strona prezentuje bardziej otwarty futbol, również częstochowianom gra się łatwiej. Czytaj: z Lechem powinno być ciekawe widowisko.
– Myślę, że to nie ma znaczenia. To bardziej kwestia dostępności zawodników i ich przygotowania, a wy nie wiecie, jak zawodnicy są przygotowani do gry. W tych dwóch ostatnich meczach mieliśmy dużą trudność, żeby sklecić jedenastkę z ludzi gotowych do grania. Bez względu na to, czy grasz na Cracovii czy u siebie z GKS-em, musisz mieć jedenastkę przygotowaną pod każdym względem – motorycznym, mentalnym i taktycznym. Aby oni pokazali jakość, te trzy warunki muszą zostać spełnione. Jeśli któryś element nie zagra, no to się później dziwicie, jak on mógł tego nie podać czy nie strzelić, co on nie widzi. No nie widzi, nie umie, nie poda w tej chwili. Rozumiem rozczarowanie, ale on w tym momencie po prostu tego nie zrobi, bo nie może. Do tej pory był problem, żeby zebrać jedenastu zawodników, którzy mogą podać celnie, zrobić co w danym momencie należy, dobrze spressować i odbudować, nie popełniać infantylnych błędów w obronie jak w ostatnim meczu. Takie błędy pewnie nie zdarzają się nawet na orlikach w zespołach amatorskich. To już za nami i jeśli kolejne tematy zdrowotne nas nie dotkną, będziemy z tego wychodzić – tłumaczy 50-letni szkoleniowiec.
Papszun kolejny raz zagrał też w trochę sentymentalne tony, aby kibice doceniali, w jakim miejscu klub się znajduje.
– Co się dzieje z Rakowem? Nic się nie dzieje. Raków jest na trzecim miejscu w tabeli i na ten moment należy się tylko cieszyć, że jest w stanie rywalizować o najwyższe pozycje. Ale oczywiście nie jesteśmy zadowoleni z ostatnich wyników, bo bez względu na okoliczności i sytuację drużyny czy klubu, poniżej pewnego minimum schodzić nie możemy. Z całym szacunkiem dla GKS-u Katowice, takich meczów nie możemy przegrywać – podsumował.
CZYTAJ WIĘCEJ:
- Koronę kupują tajemniczy inwestorzy, którzy nie chcą się przedstawić
- Kibice przeciwni sprzedaży Korony. “Mamy do czynienia ze skandalem”
- Afonso Sousa na celowniku… brazylijskiego giganta
Fot. Newspix