Witamy, witamy! Wczoraj mieliśmy okazję świętować powrót Ekstraklasy, a dziś lecimy z kolejną fazą tego, jakże uroczego, weekendu z polską piłką. Na pierwszy ogień Motor z Lechią, potem Cracovia z Rakowem, aż wreszcie Pogoń z Zagłębiem. Nie obiecujemy, że będzie pięknie, ale na pewno przaśnie.
Dziękujemy za wspólne przeżywanie piłkarskich emocji. Dzisiejszy dzień mógł być lepszy, liczymy jednak na to, że jutro padnie więcej bramek. W końcu zagrają zespoły walczące o mistrzostwo, więc można spodziewać się więcej.
O dobicie do 50-ki kibice Pogoni powinni być spokojny. Kontrakt "Grosika" obowiązuje bowiem do końca czerwca 2026 roku. Obecnie były reprezentant Polski jest czwartym najlepszym strzelcem w historii klubu.
Przewaga nad strefą spadkową wynosi tylko tylko jeden punkt, a Korona Kielce rozegrała mecz mniej. Czy Zagłębie spadnie z ligi?
Koniec meczu! W pełni zasłużone zwycięstwo Pogoni Szczecin, która pokazała, że potrafi zareagować na niepowodzenia. To ósma domowa wygrana Portowców w tym sezonie. Twierdza Szczecin cały czas jest silna.
Za to Zagłębie ma nad czym myśleć i dziś wygląda jak murowany kandydat do spadku.
Arbiter doliczył cztery minuty do regulaminowego czasu gry. Zagłębie próbuje przedostać się na połowę Pogoni, trudno jednak o stworzenie sobie klarownej sytuacji.
Schodzi z boiska główny bohater Pogoni Szczecin, Kamil Grosicki oczywiście otrzymał owację na stojąco. W jego miejsce pojawi się Marcel Wędrychowski. Z kolei za Patryka Paryzka pojawia się Wojciech Lisowski.
Miało swoją szansę na udany kontratak Zagłębie, jednak takie wykończenie obroniłby nawet bramkarz z B-klasy. Dużo mocniej musiał wysilić się Hładun przy późniejszym uderzeniu Paryzka.
Energiczna zmiana Klukowskiego, który natychmiast poszukał uderzenia. Pogoń chce za wszelką cenę zdobyć drugą bramkę, co należy pochwalić.
Bramka Kamila Grosickiego [WIDEO]
Niezła próba Ulvestada, który w drugiej połowie może się podobać. Postawa Zagłębia po straconej bramce jest jednak skandaliczna. Zero jakiejkolwiek reakcji i inicjatywy. Dziś ten zespół wygląda jako jeden z największych kandydatów do spadku. W ostatnich minutach można pochwalić tylko Hładuna, który uratował Miedziowych przed utratą kolejnych bramek.
Zdaniem Canal Plus Kajetan Szmyt narzeka na stan swojej kostki i od pewnego ciągle ją obserwuje. Skrzydłowy Zagłębia miał w tym sezonie sporo problemów z kontuzjami, oby tym razem skończyło się tylko na strachu.
Dzisiejsza bramka jest swego rodzaju przełamaniem Kamila Grosickiego. To dopiero trzecie trafienie 36-latka w tym sezonie, a ostatni raz cieszył się z gola w lidze 2 listopada.
Pogoń prowadzi po golu Grosickiego
Mamy w końcu bramkę! Jeśli Kamil Grosicki zostanie uruchomiony precyzyjnym podaniem i ma mnóstwo wolnej przestrzeni, to po prostu się nie myli. Świetnie obsłużył byłego reprezentanta Polski Frederik Ulvestad. Biorąc pod uwagę przebieg tego meczu, Pogoń zdecydowanie bardziej zasługiwała na to trafienie.
Kolejny nieprzyjemny faul. Tym razem ofiarą okazał się Kurminowski, który wcześniej dopuścił się przewinienia na Gamboi. Wejścia dopuścił się Borges.
Zmiana w Pogoni Szczecin. Za Gamboę wchodzi Łukasiak. Oglądamy 70. minutę meczu i zobaczyliśmy dopiero pierwszą korektę w składzie.
W ofensywie dużo daje dziś Pogoni Loncar. Świetnie przyjął dośrodkowanie Grosickiego i Wahlqvist był bliski szczęścia. Jeśli padłaby tutaj bramka, zachowanie obrońcy Pogoni stałoby się namacalnym przykładem tego, że warto walczyć o każdą piłkę.
Przyborek zrobił przewagę przerzutem i wydawało się, że może się to przełożyć na asystę Kamila Grosickiego. Górą okazała się jednak determinacja, a także umiejętność czytania gry przez Damiana Dąbrowskiego. Bez niego padłaby tutaj bramka.
Na razie obraz meczu dobitnie pokazuje, że Pogoń przeciętnieje. Jeszcze kilka miesięcy temu Portowcy potrafili brać takich rywali jak Zagłębie na karuzelę. Dziś widać, że problemy kadrowo-gabinetowe mają wpływ na to, co oglądamy na boisku. Nawet jeśli podopieczni Roberta Kolendowicza dziś wygrają, to szkoleniowiec ma nad czym myśleć.
Świetna okazja Zagłębia. Kurminowski spudłował z bliskiej odległości. Doszedł bardzo dobrze do sytuacji, jednak strzał powinien wyglądać lepiej. Okazało się jednak, że był spalony. Nie był to jednak klarowny ofsajd i niewykluczone, że w przypadku bramki zobaczylibyśmy analizę VAR.
Na razie Gamboa wraca na boisko. Brak kar indywidualnych za takie przewinienia powinien być wyraźnie krytykowany. Błędna decyzja sędziego Kosa.
Nieładne przewinienie Kurminowskiego na Gamboi. Tutaj arbiter powinien pokazać kartkę. Widać, że piłkarz Pogoni ma problem zdrowotny po wejściu napastnika Zagłębia.
Dobre dośrodkowanie Dąbrowskiego z rzutu rożnego. Wcześniej były piłkarz Pogoni zaliczył również przechwyt w środku pola. Cojocaru musiał się wysilić, aby wypiąstkować jego zagranie. Jeden z nielicznych zawodników Zagłębia, o którym można powiedzieć coś dobrego.
Wdowiak chyba licytuje się z Grosickim o to, który piłkarz popisze się dziś najgorszym wykończeniem. Dramat.
Zagłębie próbuje zwiększać inicjatywę, jednak nie radzi sobie z wysokim pressingiem Pogoni. Walka o piłkę została zdecydowanie wygrana przez Portowców.
Aktywnie wchodzi Pogoń w drugą połowę i mamy strzał celny głową Loncara. To uderzenie nie miała jednak prawa zaskoczyć Dominika Hładuna.
Piłkarze powoli udają się na murawę, niedługo powinniśmy rozpocząć drugą połowę. Powinno się ją lepiej oglądać, ponieważ gorzej być już nie może.
- Trudno dziś odnaleźć się w polu karnym. Dużo uczę się od Koulourisa a takie mecze są dla mnie szansą. Mam nadzieję, że zdobędę bramkę w drugiej połowie - wyjaśnił napastnik Pogoni Szczecin Patryk Paryzek w rozmowie z Canal Plus.
- Musimy stać blisko siebie i czekać na swoje okazje. Czekamy na swoje szanse. Każdy rozegrany mecz sparingowy dodaje pewności siebie, ostatnio brakowało mi okresu przygotowawczego. Z niecierpliwością czekam na drugą połowę - ocenił napastnik Zagłębia Lubin Dawid Kurminowski w rozmowie z Canal Plus.
Koniec pierwszej połowy. Mimo że jest już godzina 21:00 warto wypić sobie kawę, ponieważ po trudnym do oglądania meczu w Krakowie otrzymaliśmy powtórkę.
Oby po przerwie pojawiło się więcej dokładności oraz klarownych sytuacji.
Pogoń rusza za ciosem i szuka kolejnych szans. Widywaliśmy jednak znacznie lepsze strzały Kamila Grosickiego. To mogło jedynie wystraszyć kibica na trybunach.
W końcu Pogoń rozruszała nieco obronę Zagłębia. Nieźle rozegrał to Rafał Kurzawa, jednak skończyło się na zablokowanym uderzeniu i rzucie rożnym. To jednak taki mecz, w którym nawet taki moment należy celebrować.
Wspomnieliśmy, że w pierwszych 30 minutach padł tylko jeden celny strzał i nic pod tym względem się nie zmieniło. Ponadto łączny współczynnik goli oczekiwanych obu drużyn wynosi spektakularne 0,31. Cudowny mecz, nie zapomnimy go nigdy!
Podczas pierwszych 30 minut padł tylko jeden strzał celny. Patrząc na charakterystykę obu zespołów, mogliśmy spodziewać się ich znacznie więcej.
Dwa razy źle rozgrywa piłkę Kamil Grosicki. Portowcy potrzebują lepszej dyspozycji swojego kapitana.
Nie wiem co teraz chciał zrobić Rafał Kurzawa. Fatalne rozegranie ataku pozycyjnego. W ostatnich minutach na boisku pojawiło się znacznie więcej chaosu, co ma ogromny wpływ na brak klarownych sytuacji.
Oby dzisiaj padła chociaż jedna bramka
Pojawiła się luka w formacji Pogoni, co natychmiast wykorzystało Zagłębie i uruchomiło Pieńkę. Wzorowo przeczytał jednak jego zamiary Loncar. Była to kluczowa interwencja, bez niej Miedziowi mieliby otwartą drogę do bramki.
Szuka wejścia w pojedynek Szmyt. Zbyt długo czekał jednak z decyzją. Były piłkarz Warty Poznań powinien zachować się lepiej w tej sytuacji.
Po kilku ciekawych momentach mecz nam niepokojąco stanął, a tego chcemy uniknąć po ciężkostrawnym spotkaniu w Krakowie.
Zagłębie miało rzut rożny, który wykonywał Damian Dąbrowski, czyli dobry znajomy Pogoni Szczecin. Większego zagrożenia nie stworzyli jednak podopieczni trenera Włodarskiego. Na razie Miedziowi mają problem z tym, aby zaskoczyć rywala.
Niezła sytuacja Pogoni Szczecin. Mocno przyspieszyli Portowcy, a Kamil Grosicki niemalże zaliczył asystę. Paryzek nie zdołał jednak trafić w piłkę. Widać u podopiecznych Roberta Kolendowicza sporo dobrej energii.
Szuka gry młody Przyborek. Zagrana piłka do Wahlqvista mogła się podobać. Rośnie aktywność gospodarzy.
Na razie Pogoń w większym stopniu wykazuje inicjatywę i bez większych problemów złapała przewagę w posiadaniu piłki. Patrząc na filozofię futbolu trenera Włodarskiego nie było to wcale takie oczywiste. Zagłębie na razie szuka szczęścia w szybkich atakach.
Mamy pierwszy gwizdek arbitra Damiana Kosa. Czas start!
Piłkarze obu drużyn są już na boisku, niebawem zaczynamy.
W dwóch pierwszych dzisiejszych meczach padły zaledwie dwie bramki. Oby spotkanie Pogoni z Zagłębiem okazało się iście bokserskim main eventem, o którym długo się będzie dyskutować.
Dziś w składzie Pogoni Szczecin pojawi się piłkarz z rocznika 2006 Piotr Paryzek oraz młodszy o rok Adrian Przyborek. Trudna sytuacja finansowa zmusza Portowców do częstszego korzystania z młodych zawodników. Zobaczymy jak sobie dziś poradzi wspomniany duet.
- Okres przygotowawczy minął bardzo szybko. Odcinamy wszystko co było grubą kreską i teraz mamy nowe rozdanie. Na obozie każdy dostał czystą kartę. Potencjalny transfer Patryka Szysza jest melodią przyszłości. Skupiamy się na tych piłkarzach, których mamy - ocenił trener Zagłębia Lubin Marcin Włodarski w rozmowie z Canal Plus.
- Chciałbym, aby nikt tej kadry już nie opuszczał. Liczę na jakieś zyski, aby rywalizacja była mocniejsza. Jestem zadowolony z mojego zespołu. Praca, którą włożyliśmy na treningach sprawiła, że mam sporo nadziei - trener Pogoni Szczecin Robert Kolendowicz w rozmowie z Canal Plus.
Tak wygląda wyjściowa jedenastka Zagłębia Lubin. Co ciekawe Kajetana Szmyta nie widzieliśmy na takowej grafice od 15 września.
Oto skład Pogoni Szczecin na dzisiejsze spotkania. Ławka Portowców łagodnie mówiąc szału nie robi.
Mimo wszystko druga połowa była nieco ciekawsza. Kibice Rakowa mają jednak powody do niepokoju.
Koczerhin: - Dziś ciężki mecz, klasyczne pierwsze spotkanie w rundzie. Właściwie ciągle graliśmy w fazach przejściowych, ale remis to jak najbardziej uczciwy wynik.
Mamy nadzieję, że się z nami zgodzicie - takie mecze powinny być zakazane. Mecz bez gola, to jak żołnierz bez karabinu, choć oczywiście na chłodno docenimy grę defensywną obu zespołów.
Sokołowski: - Czujemy niedosyt, bo chcieliśmy zdobyć trzy punkty, Raków to nie jest łatwy przeciwnik na start, ale też udało nam się zagrać na zero z tyłu. Gra była dziś trochę szarpana i to przez to nie było zbyt wielu klarownych sytuacji.
Dobra, kończymy, nie ma co
Jeśli przetrwaliście ten mecz razem z nami, zasługujecie na ekstraklasowy order uśmiechu. Cracovia bezbramkowo remisuje z Rakowem i dobrze, że to już koniec. Dziś oba zespoły miały tylko momenty, a że było ich niewiele, to najchętniej szybko zapomnimy o tym widowisku.
Sędzia doliczył nam cztery minuty.
Dobre, o to chodzi!
Van Buren i jego niezły strzał zatrzymany przez Trelowskiego to sygnał, że Cracovia też jeszcze nie składa broni. Może chociaż końcówka trochę nas pobudzi po osiemdziesięciu minutach bryndzy...
Odbity strzał Rochy przez Hoskonena, wcześniej Raków zamknął Cracovię w jej własnym polu karnym na dobre pół minuty. Nie dzielimy jeszcze skóry na niedźwiedziu, bo jedni i drudzy są groźni w końcówkach.

Żółta kartka dla jednego z członków sztabu szkoleniowego Cracovii. Przed nami ostatni minuty regulaminowego czasu gry.
No i pada w polu karnym Kallman, lecz nikt tu chyba nie dostrzeże żadnej jedenastki. Od męczącego 0:0 może nas już wybawić tylko magiczny doliczony czas gry, bo innych cudów się nie spodziewamy.
No i jeszcze ten Rocha, który melduje się na boisku w miejsce Iviego. U jego boku Plavsic zmieniający Jeana Carlosa. Zobaczymy co panowie ugotują.
Przebudził się Raków, ale też jesteśmy już w ostatnim kwadransie meczu. Nagle okazało się, że po boisku biega i Koczergin, i Ivi Lopez. Nadal jednak bez goli w Krakowie.
Chyba dośrodkowywał Svarnas, ale wyszedł z tego strzał. Czujnie jednak Madejski, który przypilnował bliższego słupka.
O JAK GROŹNIE!
Z rożnego Koczergin, zgrywał za plecy Berggren, a akcję miał zamknąć Brunes, tylko... nie zamknął. Norwegowi brakło naprawdę niewiele, a to była naprawdę dogodna okazja.
Skoro zbliżamy się do samej końcówki, to może by tak dać nam tego Rochę, hm? Panie Papszunie, bardzo prosimy!
Ależ błąd Hoskonena!
Tragedia po wyprowadzeniu piłki i niewiele brakło nam do gola! Hoskonen podał prosto pod nogi rywali, ale ci wypracowali tylko całkiem niezłą pozycję dla Berggrena do strzału zza pola karnego.
Strzału niecelnego, ale było bardzo blisko spojenia.
W odpowiedzi zmarnowana kontra Cracovii - van Buren dopadł do piłki z prawej strony boiska, ale już doganiał go rywal. Holender nie zastanawiał się więc zbyt długo i mocno wstrzelił piłkę w pole karne licząc na magiczną sztuczkę Kallmana.
Z tego nawet ten biedny Kallman nic nie mógł ulepić.
No, no, no! Gorąco!
Kawał trudnej interwencji zaprezentował nam Madejski. Po dośrodkowaniu Koczergina zagotowało się w polu karnym Cracovii, ale bramkarz wyjaśnił sytuację. Tym razem obrońcy nie kwapili się do pomocy, lecz po coś jest ta ostatnia instancja, nie?
Hasić szukał prostopadłym podaniem van Burena, ale nie z Holendrem takie numery - on raczej nie jest znany ze sprinterskich umiejętności. Choć prawdę mówiąc, do tej piłki nie zdążyłby chyba nikt...
Stałe fragmenty gry to chyba nasza ostatnia deska ratunku. Maigaard dobrze dograł w pole karne, w którym znów znalazł się Ghita. Rumun znów uderzył ponad bramką, choć brakło niewiele.
Ależ Ghita rozprawił się z Amorimem, prawdziwy pokaz siły Rumuna. Ustawił sobie rywala, popchnął go dwa czy trzy razy i jak gdyby nigdy nic - zabrał mu piłkę. Efektowna akcja w obronie, naprawdę.
Teraz akurat ciekawa próba Jeana Carlosa, też odnotujemy. To było niezłe dośrodkowanie, Amorim nawet doszedł do piłki i oddał strzał głową. Ucierpiał przy tym jednak, bo staranował go Hoskonen.
Ale ruszył lewą stroną Jean Carlos! Najpierw odbił się od piłkarza Cracovii, a potem wybił piłkę w aut. Jeśli ktoś nam ożywi tę rywalizację, to raczej nie będzie to żaden reprezentant drużyny z Częstochowy.
Druga połowa!
Gramy! Pośmialiśmy się, ale teraz prosimy już na serio.
Sami wiecie, kto i co robi futbolowi...
Ważny moment dla kibiców Cracovii:
Tudor: - Myślę, że gdybym dwa razy przyjął lepiej piłkę, to miałbym dwie stuprocentowe sytuacje. Cała druga połowa przed nami, jeszcze wszystko do wygrania.
Śmiglewski: - Już w ciągu tygodnia docierały do mnie informacje, że mogę wystąpić dziś w pierwszym składzie. Cieszę się, że dostałem tę szansę. Pracowałem bardzo mocno z trenerami od przygotowania motorycznego i to zaowocowało.
Fajnie tak wrócić po roku przerwy, nie?
Koniec pierwszej połowy!
Lepsze wrażenie zostawia po sobie Cracovia, ale z Rakowem tak jest. Możesz grać, strzelać, ale to taktyka trenera Papszuna kule nosi...
No w końcu coś!
Kallman jak to Kallman. Świetnie poradził sobie Fin w gąszczu rywali i odegrał do Śmiglewskiego, który zdołał nawet uderzyć, ale jego strzał zablokował Tudor.
Rzut wolny dla Cracovii i niezłe dośrodkowanie Hasicia, lecz piłkę poza pole karne wybił Berggren. Potem była jeszcze poprawka i Ghita nawet oddał strzał głową - bardzo niecelny.
Nie będziemy was oszukiwać. Od dłuższego czasu nie ma tu o czym pisać.
Strzał Jeana Carlosa ląduje w rękach Madejskiego. Lekki, sygnalizowany, w sam środek. Tak to tego meczu się nie uda rozruszać.
Raków to chyba jednak chce zadbać o emocje w tym meczu... Wyprowadzeni piłki w wykonaniu podopiecznych Marka Papszuna to Monty Python - co próba wyjścia spod własnej bramki, to jakaś głupia strata. Na razie Cracovia nie chce jednak skorzystać z prezentów od gości.
Kurde, naprawdę nie jest tu teraz zbyt ciekawie, a za nami już ponad pół godziny gry. Trochę pobudziła nas jedynie akcja Rakowa, w której jeden z piłkarzy zagrał piętką. Mała rzecz, a cieszy - w takich okolicznościach to nawet podwójnie.
Z drugiej strony boiska też bez poważnego zagrożenia. Lepiej niech ruszą, bo nie chcemy tu bezbramkowego remisu...
Jak tak dalej pójdzie, to będzie dwunasty...
A teraz pchał się Śmiglewski z głową pod nogi Iviego Lopeza. Przepisy są jednak takie, że to piłkarz Rakowa faulował, choć nogę uniósł tylko na wysokość pasa.

Żółtą kartką ukarany trener Kroczek, który protestował po wejściu Śmiglewskiego w Berggrena. Szybko sędzia ustawił sobie opiekuna Cracovii.
Na wiwat Kakabadze, ale wiemy, że Gruzin akurat powinien próbować strzałów z dystansu. Tym razem nie przymierzył zbyt dokładnie, lecz kolejna próba może być już o wiele groźniejsza.
Raków generalnie dobrze się broni (jak to Raków). Problem w tym, że poza wypadami Tudora nie zaproponował na razie nic ciekawego w ataku.
Fajnie rozegrany ten stały fragment gry, ale niepilnowany Kallman nie trafił w piłkę na przedpolu. Trochę szkoda, ale też Fin nie miał łatwej sytuacji.
No nic, krakowianie nadal wysoko naciskają na rywali i chcą jak najszybciej zabrać im piłkę.
Wysoki pressing Cracovii zmusza Raków do błędu. Nie wytrzymali naporu Trelowski i Rodin i gospodarze mają rzut rożny.
A to spryciaki! Faktycznie może tak być:
Nieprzyjemne zderzenie Berggrena ze Śmiglewskim. To mogło zaboleć obu panów, bo głowa to bardzo wrażliwa część ciała.
Ależ wysoko gra ten Tudor, to wygląda jak plan trenera Papszuna na mecz z Cracovią. Barath jako półprawy stoper, więc Chorwat może sobie hasać po wahadle i zbiegać za plecy obrońców Cracovii. Fajne rozwiązanie, zobaczymy, czy przyniesie wymierne korzyści.
O proszę, na trybunach Michał Probierz. Jeśli kogoś z ekipy gości bierze w ogóle pod uwagę to... powołać mógłby jedynie Trelowskiego. Mocno zagraniczny jest wyjściowy skład Medalików.
Co innego akcja numer dwa!
No tu już było naprawdę groźnie! Tudor przyjął piłkę klatką piersiową i popędził na bramkę Madejskiego, lecz doskonale interweniował Ghita, który oddalił zagrożenie. Fajna próbka tego, czego oczekujemy od gości.
Prosty błąd Tudora, któremu piłka uciekła poza linię boczną. Pierwsza akcja ofensywna Rakowa zakończyła się właśnie tym niezbyt ładnym akcentem.
Zaczynamy!
Cracovia otworzyła dziś trybunę imienia zmarłego nie tak dawno profesora Janusza Filipiaka. Piękny gest, który doceniamy na samym starcie tego, miejmy nadzieję, równie pięknego spotkania.
Nie to, że pachnie dziś jakimś wielkim meczem, ale to naprawdę może być fajne popołudnie. Zobaczymy co nam dziś uszyją i jedni, i drudzy. Niby bardziej zjawiskowo gra Cracovia, ale kto wie, jaki jest raków po przerwie zimowej...
Nie no, zgrywamy się. Raków to Raków.
Tak wygląda tabela. Lech już po wygranej z Widzewem:
Przy okazji meczu powinniście nadrobić pewien tekst o Cracovii...
- Za Cracovią pierwszy rok bez Janusza Filipiaka. Zmarły w grudniu 2023 roku były już właściciel Pasów podłożył solidne fundamenty pod krakowski klub i to na nich budowany jest obecnie nowy zespół. Zespół, który różni się jednak wyraźnie od tego, co oglądaliśmy za kadencji śp. profesora. I zespół, przejawiający potencjał na coś dużego.
Pożegnanie z przeszłością. W Cracovii tworzy się nowe [CZYTAJ WIĘCEJ]
Nie będzie więc od pierwszej minuty korespondencyjnego pojedynku Rochy z Kallmanem - ten pierwszy mecz zaczyna na ławce, a trener Papszun stawia na Brunesa.
I jakby tak się rozejrzeć po parach całej tej pierwszej wiosennej kolejki, czeka nas chyba mecz, który powinniśmy określać mianem hitu. Jedni i drudzy mierzą po udanej jesieni wysoko, a dziś przebrną przez pierwszy sprawdzian po zimowych przygotowaniach. Za chwilę składy obu drużyn.
A przed nami starcie Cracovii z Rakowem!
Widać naprawdę ogromną złość i frustrację sztabu szkoleniowego Motoru oraz umiarkowane zadowolenie w obozie gości. Ale summa summarum remis jest chyba sprawiedliwym wynikiem. Lechia była znacznie lepsza (choć nieskuteczna) przed przerwą i trochę gorsza w drugiej odsłonie spotkania.
Powraca jednak pytanie, czy Piotr Lasyk rzeczywiście powinien był podyktować tego karnego, po którym Biało-Zieloni wyrównali.
1:1. Koniec spotkania!
Koniec meczu! Motor remisuje z Lechią 1:1.
Ciśnie Motor, ale już trochę bez pomysłu. Mało brakowało, a skończyłoby się to zabójczą kontrą Lechii. Gospodarze musieli ratować się faulem.
Fatalne wykonanie stałego fragmentu gry. Mają czego żałować gospodarze.
Motor zamknął Lechię pod jej polem karnym, a Sezonienko nieodpowiedzialnie sfaulował Wójcika. Będzie rzut wolny dla gospodarzy, będzie groźnie!
Gubi się Motor w rozegraniu, ale nie wykorzystała tego Lechia.
Dziewięć minut doliczył Piotr Lasyk. Dużo gry przed nami.
Gorąco w polu karnym Lechii, ale już Biało-Zieloni pędzą z kontrą. Obie ekipy idą po pełną pulę w końcówce.
Mamy 89. minutę, ale sędzia z całą pewnością doliczy co najmniej sześć-siedem minut. Tutaj jeszcze wszystko się może wydarzyć.
1:1 w Lublinie!
Lechia wyrównuje!
Oj, będzie się mówiło o tym karnym. Duża kontrowersja.
Camilo Mena kontra Kacper Rosa. Kto wygra wojnę nerwów?
RZUT KARNY DLA LECHII!
Piotr Lasyk zadecydował, że doszło do zagrania ręką.
Zaraz, zaraz. Mamy interwencję VAR i może być rzut karny dla Lechii, mimo że z żadnej powtórki nie wynika, byśmy mieli do czynienia z zagraniem ręką na jedenastkę.
O co tu chodzi?
Motor ewidentnie rozkręcony po golu na 1:0. Z kolei goście wyglądają na rozbitych.
Było dziś za co chwalić Lechię Gdańsk, ale fakty są takie, że Biało-Zieloni są o krok od porażki z innym beniaminkiem. A to byłby - ni mniej, ni więcej - kolejny krok w stronę degradacji.
Naprawdę przepiękny był ten atak gospodarzy. Świetnie rozegrana piłka do skrzydła, dobre dogranie w pole karne i jeszcze lepsze wykończenie Bartosza Wolskiego.
Pierwszy celny strzał Motoru i od razu piłka ląduje w siatce.
1:0 dla Motoru!
MOTOR NA PROWADZENIU! CO ZA AKCJA!
Teraz z kolei groźnie Lechia po stałym fragmencie gry! Przebudzili się gdańszczanie i wracają do takiej gry, jaką zademonstrowali przed przerwą.
Obiecująca kontra Biało-Zielonych, ale Bobcek nie wykazał się kreatywnością w dryblingu. Dał się powstrzymać zdecydowanie zbyt łatwo.
Kompletnie rozregulował się ten mecz, chyba przez te długie przerwy w grze. Mnóstwo strat, przewinień, prostych błędów po obu stronach. Kiepsko się to ogląda.
Sędzia wznawia grę. No wreszcie!
Teoretycznie 64 minuty spotkania za nami, ale trzeba będzie sporo czasu doliczyć do podstawowych 90 minut.
Spore zadymienia na stadionie w Lublinie. Mecz wstrzymany.
Dużo lepiej prezentuje się Motor po przerwie. Wcześniej dał się zaskoczyć Lechii, teraz stara się przejąć kontrolę nad przebiegiem spotkania.
Nie no, nie możemy się po tym otrząsnąć.
Zdobyć w tej sytuacji gola było relatywnie łatwo. Ale nie zdobyć? To już niewiarygodna sztuka.
Ndiaye nie trafia do pustaka, huknął z dwóch metrów prosto w poprzeczkę.
Ten strzał przejdzie do historii Ekstraklasy.
Gramy!
Czas na drugą połowę!
Tymczasem wypożyczenie Nicoli Zalewskiego do Interu zdaje się już być przesądzone. Fabrizio Romano podaje szczegóły umowy.
Koniec pierwszej połowy. 0:0
Po tej połowie Motor może czuć jednocześnie frustrację i ulgę, że Lechia nie była bardziej skuteczna. 1:0 dla gości byłoby w tej chwili sprawiedliwie, a "zero" w przypadku Motoru to dość wymowne hasło. Bo serio, totalnie dosłownie, piłkarze trenera Stolarczyka pokazują na razie zero z tego, czym zasłynęli w rundzie jesiennej.
Inna sprawa, że liczymy na lepsze widowisko. Na tle piątkowych meczów to w Lublinie wypada mocno średnio.
Panowie, budzimy się, strzelamy lepiej, biegamy więcej i dryblujemy skuteczniej.
Lechia znowu z ciekawą akcyjką, ale tym razem z prawej strony boiska. Co prawda z finałem w postaci strzału, który leciał jak mucha w smole, ale tak czy siak - to było kolejne ostrzeżenie.
Wiemy na pewno, że dziś ekipa trenera Carvera tanio skóry nie sprzeda. Jeśli Motor się nie ogarnie, tego spotkania nie wygra.
Ależ okazja dla Lechii! Bobcek ustrzelił słupek, a chwilę póżniej Neugebauer robił poprawkę, ale Łabojko zdołał wyręczyć bramkarza Motoru.
Gospodarze w ogóle nie przekonują. Są w tym w meczu zwyczajnie przeciętni, a jak na klasę rywala - wręcz słabi.
Piłka w siatce, ALE...
Rosa według sędziego był faulowany przez napastnika Lechii, kiedy łapał piłkę w powietrzu.
I tak, nie ma tutaj wątpliwości. Bobcek przesadził z atakiem.
Chłań wparował w pole karne Motoru, zakręcił trochę obrońcami, ale co z tego, skoro ostatecznie został zablokowany. Zarówno jednym, jak i drugim brakuje wykończenia akcji. To razi w oczy.
W ostatnich 10 minutach nie zobaczyliśmy niczego, co mogłoby świadczyć o wyższości jednych albo drugich. Na razie dużo pojedynków, podjazdów pod pole karne po obu stronach, ale, ku naszemu zaskoczeniu, obie ekipy grają naprawdę odpowiedzialnie.
Pierwsza groźna akcja Lechii. Viunnyk uderzał na bramkę, dociągnął piłkę do pola karnego, ale brakowało siły, żeby mógł paść z tego gol. Tak czy siak, Lechia wygląda na zespół, który będzie próbował wyciągać maksa z każdej konterki.
A oto składy obu drużyn:
Motor: Rosa, Stolarski, Bartos, Najemski, Luberecki, Łabojko, Wolski, Simon, Ndiaye, Ceglarz, Mraz.
Lechia: Weirauch, Piła, Pllana, Olsson, Kałahur, Mena, Neugebauer, Tsarenko, Chłań, Bobcek, Viunnyk.
Nie wiemy, jak wy, ale pamiętając o dziurawej defensywie Lechii i fantazji Motoru w ofensywie, spodziewamy się sporej liczby bramek. 4-5 trafień? Dlaczego nie!
Fot. Newspix