Reklama

Grał przeciwko Messiemu, teraz jest w Jagiellonii. „Chcę walczyć o wszystkie cztery trofea”

Jakub Radomski

Autor:Jakub Radomski

02 lutego 2025, 08:34 • 10 min czytania 39 komentarzy

Jego marzenia zniszczył Gareth Bale. Choć Leon Flach jest wyceniany na trzy miliony euro, Jagiellonii Białystok udało się go ściągnąć. W wolnych chwilach chodzi do zoo i podziwia hipopotamy albo ogląda futbol amerykański. Gdy leczył kontuzję i nie mógł ruszać ręką, zainstalował w piwnicy tarczę do rzutek, żeby w jego życiu był jakiś sport. W rozmowie z Weszło mówi, że chce bić się z Jagiellonią o cztery trofea i zdradza, co usłyszał od trenera Adriana Siemieńca. Nowy zawodnik mistrza Polski jest ambitnym i niebanalnym człowiekiem. Poznajcie jego historię.

Grał przeciwko Messiemu, teraz jest w Jagiellonii. „Chcę walczyć o wszystkie cztery trofea”

W ostatnich czterech latach rozegrał 116 spotkań w amerykańskiej Major League Soccer, będąc ważną postacią Philadelphii Union. Portal Transfermarkt wycenia go na trzy miliony euro. Jeszcze nie tak dawno chcieli go u siebie działacze Werderu Brema. Tymczasem Leon Flach trafia nie do niemieckiej Bundesligi, a do Ekstraklasy. Mało tego – Jagiellonia Białystok pozyskała go za darmo, bo piłkarzowi kończył się kontrakt. Wykonała ruch, który jest jednym z najciekawszych transferów tego okienka w Polsce. I pozyskała zawodnika, którego z całą pewnością nie można nazwać stereotypowym piłkarzem.

Porównali go do lemura

Flach uwielbia futbol amerykański. Jest tak wielkim kibicem Houston Texans, że kiedy ta drużyna rozgrywała mecze w Londynie, wybrał się tam, żeby obejrzeć swoich ulubieńców na żywo. – Pojechałem z rodziną. To było jedno z moich największych marzeń. Uwielbiam oglądać futbol amerykański ze stadionu, a z Texans staram się być na dobre i na złe. Kibicuję im również wtedy, gdy drużynie nie idzie – mówi Flach w rozmowie z Weszło.

Kiedy w 2021 roku przeniósł się do USA i został zawodnikiem Union, zaczął regularnie odwiedzać … zoo w Filadelfii. To kolejna z jego pasji. – Potrafię spędzić w ogrodzie zoologicznym kilka godzin. Zachwyca mnie różnorodność zwierząt, to jak różnią się wielkością i cechami. Moimi ulubionymi są hipopotamy. Chciałbym kiedyś polecieć do Afryki i wybrać się na safari. Moi rodzice mieli taką okazję i przekonują, że muszę zobaczyć wszystkie te zwierzęta w ich naturalnym środowisku – opowiadał w ubiegłym roku w podcaście „The Doop”, tworzonym przez Philadelphię Union. W tej samej audycji prowadząca namówiła go na grę – wymieniała nazwiska kolegów z drużyny, a Flach miał porównać każdego z nich do jakiegoś zwierzęcia. Przed odcinkiem podobne zadanie dostali też oni. Większość, być może pod wpływem filmu „Madagaskar”, porównała Leona do lemura, tłumacząć, że jest barwny i trochę inny niż większość osób. Słusznie.

Nene też nie miał wielu goli

W Białymstoku Flach odwiedzi pewnie niebawem tamtejsze Akcent Zoo, ale na razie koncentruje się na tym, żeby jak najwięcej dać Jagiellonii na boisku, już od pierwszego meczu. – Zdecydowałem się przenieść do Białegostoku, bo przekonał mnie projekt. Zwłaszcza ostatni sezon pokazał, że Jagiellonia ma świetnego trenera, dyrektora sportowego i kapitalną atmosferę wokół drużyny. To bardzo dobre miejsce, by pokazać się w Europie, poznać nieco inną kulturę piłkarką, a później być może trafić do jeszcze lepszego klubu. Podoba mi się to, jaki Jagiellonia ma pomysł na grę do przodu, ale też w obronie. Ten zespół ma plan na każdy mecz, na każdą boiskową sytuację i uwielbia posiadać piłkę. Nie ukrywam, że przekonała mnie również wizja występów w europejskich pucharach – tłumaczy nam Flach.

Reklama

Leon Flach w sparingu Jagiellonii 

Po jego transferze pojawiały się głosy, że w stolicy Podlasia ma zastąpić Nene – Portugalczyka, znakomitego przede wszystkim w mistrzowskim sezonie (dziewięć goli i osiem asyst). Ale czy aby na pewno mamy do czynienia z podobnym typem piłkarza? Szymon Janczyk w tym tekście na naszych łamach pokazywał, że Flach to piłkarz, który koncentruje się na defensywie i nie jest tak mocny w pressingu jak Nene oraz nie kreuje tylu okazji kolegom.

Ostatnio grałem głównie jako „szóstka”, odpowiedzialna bardziej za bronienie. Wcześniej byłem ustawiany nieco wyżej, ale często słyszałem od trenera, że mam skupić się na defensywie. Bardzo dobrze czuję się na pozycji numer osiem, gdy mam wpływ i na odbieranie piłek, i na granie do przodu. To pewnie będzie uzależnione od przeciwnika, taktyki, ale lubię dużo biegać i chciałbym pokazać w Polsce, że mogę też dać drużynie dużo z przodu. Zresztą trener Siemieniec powiedział mi: „Porównują cię do Nene. Gdy on do nas trafiał, nie strzelał wielu goli, a w Jagiellonii stał się bardziej skuteczny”. Być może ze mną będzie podobnie – mówi Amerykanin niemieckiego pochodzenia. Choć można też powiedzieć: Niemiec, który urodził się w USA, a później wrócił występować w tym kraju.

„Taki zawodnik to marzenie trenera”

Flach ma dwa obywatelstwa. Gdy pytam go, kim bardziej się czuje, odpowiada, że Niemcem. – Moja cała rodzina pochodzi z tego kraju, mam z nim więcej związków. Ale, szczerze mówiąc, jestem też na pewno trochę Amerykaninem – stwierdza. W reprezentacji Niemiec do lat 18 wystąpił tylko w meczach towarzyskich z Austrią i Belgią. W obu spotkaniach wchodził z ławki. Zaczęło do niego docierać, że w kadrze tego kraju konkurencja może okazać się za silna. Była możliwość, by w mistrzostwach świata swojego rocznika reprezentował USA. Dużo osób tego chciało, ale to był czas pandemiczny i turniej odwołano. Stany Zjednoczone zaczął reprezentować w drużynie U-20, dla której też zagrał dwa razy, w 2020 roku.

Brian Sciarreta, dziennikarz „American Soccer”, obserwował tamto zgrupowanie młodej amerykańskiej drużyny. „Flach ma tylko 18 lat, jest tutaj nowy, a od pierwszych treningów zwraca uwagę jego niezwykła wszechstronność i to, jak szybko integruje się z zespołem” – pisał. To wtedy Leona zauważyli działacze klubu z Filadelfii i namówili na przenosiny z niemieckiego FC St. Pauli do USA.

Reklama

W pierwszej reprezentacji Stanów Zjednoczonych Flach jeszcze nie zagrał, choć był tego bliski. Kiedy trafił do Union i szybko na boiskach MLS zaczął pokazywać klasę, trener zespołu Jim Curtin tak opisywał go w mediach: – Taki zawodnik to marzenie trenera. Ma niezwykłą piłkarską inteligencję jak na gracza w tak młodym wieku. Wie, kiedy cofnąć się, przygotować na bronienie, i kiedy ruszyć do przodu. Powinien zrobić wielką karierę, czy to w USA, czy w Europie.

Flach w barwach Union, zdjęcie z 2023 roku  

Flach już kilka miesięcy po transferze miał kilka razy rozmawiać z Greggiem Berhalterem, prowadzącym dorosłą reprezentację USA. Selekcjoner chciał go sprawdzić i ewentualnie powołać na turniej Concacaf Gold Cup, tym bardziej, że czołowy wtedy defensywny pomocnik, Tyler Adams, leczył kontuzję. Ale ostatecznie do tego nie doszło. – Nie ma w piłce nożnej nic piękniejszego niż reprezentowanie kraju, zwłaszcza na poziomie seniorskim. Wierzę, że zrobię postęp i dostanę jeszcze szansę, by grać dla Niemiec albo USA. Jestem otwarty na obie te reprezentacje – mówi dziś Flach w rozmowie z Weszło.

Wszystko zaczęło się w ogrodzie

Flach urodził się w Humble, w Teksasie, gdzie jego ojciec pracował w spółce naftowej. – Tata pracował tam przez trzy lata. Gdy miałem 10 miesięcy, wróciliśmy do Niemiec, skąd pochodzą rodzice. Nikt w mojej rodzinie nie grał w piłkę, ale były tradycje sportowe. Tata oraz dziadek biegali, uprawiali sprinty. Gdy byłem dzieckiem, grałem w tenisa, w golfa, ale ostatecznie postawiłem na piłkę. Pamiętałem jak miałem pięć lat i kopałem piłkę w ogródku z kolegą. W pewnym momencie on powiedział: „Muszę już iść, bo zaraz mam trening”. Byłem mały i na początku nie wiedziałem, o co mu chodzi. Trening? Co to takiego? Później zacząłem prosić rodziców, bym mógł robić to, co on. Chciałem za wszelką cenę do niego dołączyć i tak zaczęła się moja przygoda z piłką – opisuje pomocnik.

Leon pamięta turniej dla chłopców w kategorii U-15. Zjechały się czołowe niemieckie kluby, największe firmy. Wypadł bardzo dobrze i zaproszono go na konsultacje do reprezentacji Niemiec swojego rocznika. Na miejscu wszyscy wymieniają swoje drużyny. Bayern, Borussia, Hertha, VfB Stuttgart. W pewnym momencie Flach mówi, że jest z VfB Lubeck, którego stadion znajdował się pięć minut drogi od jego domu. Miał wrażenie, że szkoleniowcy się wtedy lekko skrzywili. Że woleli wziąć chłopaków z większych klubów. Dopiero rok później Flach przeniesie się do FC St. Pauli. – Pamiętam sezon 2019/2020. Występowałem w zespole do lat 19 St. Pauli i w pewnym momencie prowadziliśmy w lidze. Byliśmy przed wielkimi firmami. Później wybuchła pandemia, mieliśmy pecha, ale tamten czas uświadomił mi, że mogę w piłce sporo osiągnąć – wspomina. Koszulkę reprezentacji Niemiec założył jako 18-latek. Śpiewając hymn, czuł się jak swój nawiększy idol.

Gol Bale’a był koszmarem

Nikogo nie podziwiałem tak, jak Bastiana Schweinsteigera. To dlatego występuję na boisku z numerem 31. Uwielbiałem oglądać go na boisku, ale też poza nim. To fantastyczny gość, który pokazywał, że ważne jest to, co robisz na murawie, ale również to, jakim jesteś człowiekiem. Szkoda, że minęliśmy się w Major League Soccer. On zakończył karierę w Chicago Fire kilka miesięcy przed moim przyjściem do klubu z Filadelfii – opowiada Leon.

W USA mierzył się jednak z wielkimi gwiazdami. Gdy Philadelphia grała z Interem Miami i po drugiej stronie był Leo Messi, na mecz zjechała się cała rodzina i przyjaciele Flacha. To było wielkie święto. – Messi to geniusz. Czasami nie mogłem uwierzyć w to, co wyczyniał na boisku. Drugim piłkarzem, który zrobił na mnie wielkie wrażenie, jest gość trochę mniej oczywisty: Federico Bernardeschi, który gra w klubie z Toronto. Czymś szczególnym była też rywalizacja z takimi zawodnikami, jak Sergio Busquets, Jordi Alba czy Giorgio Chiellini. No i Gareth Bale – wymienia Flach.

Jeden mecz przeciwko Walijczykowi Leon zapamiętał szczególnie. Nic dziwnego – zawsze masz w pamięci spotkania, w których byłeś o krok od wywalczenia trofeum. 5 listopada 2022 roku, wielki finał MLS Cup. Philadelphia Union mierzyła się w nim z Los Angeles FC. – To był najbardziej dramatyczny mecz, w jakim kiedykolwiek grałem. Prezentowaliśmy się bardzo dobrze, spotkanie było fantastyczne dla kibiców. Do 124. minuty wspominam je świetnie, ale później już nie – mówi nowy pomocnik Jagiellonii.

W doliczonym czasie gry w dogrywce zespół Flacha po golu Jacka Elliotta prowadził 3:2. Trofeum było o krok, kibice Union w zasadzie zaczęli już świętować. Sędzia przedłużył dogrywkę o dziewięć minut. I nadeszła 128. minuta. Akcja Los Angeles FC lewą stroną, groźne dośrodkowanie, a w polu karnym najlepiej odnalazł się wprowadzony w 97. minucie Bale. Piękna główka i 3:3. Zamiast świętowania trzeba strzelać rzuty karne. W nich potwierdziło się, że zespół, który „już jest w ogródku, już wita się z gąską” i nagle w ostatniej akcji dogrywki traci wygraną, najczęściej przystępuje do jedenastek rozbity psychicznie. Żaden z trzech wykonawców po stronie Union nie potrafił trafić do siatki i trofeum pojechało do Los Angeles.

Tamta porażka boli do dzisiaj – dodaje Flach. „To finał-legenda. Żaden, nawet najzdolniejszy scenarzysta z Hollywood nie wymyśliłby czegoś takiego” – pisał o spotkaniu Jonathan Sigal na oficjalnej stronie MLS.

Rzutki w piwnicy

Niektórzy zastanawiają się, co może być z Flachem nie tak, skoro taki zawodnik nie trafił do silniejszego klubu, niż Jagiellonia. Kontuzje? Leon trochę ich miał, ale tylko dwie naprawdę poważne. W 2023 roku czuł przewlekły ból związany z przepukliną. Musiał przejść zabieg, nie trenował przez kilka miesięcy. Kiedy wrócił do zajęć, był pełny optymizmu, ale na drugich niefortunnie upadł i poczuł ból ramienia. Diagnoza – uraz mięśnia piersiowego. Kolejne kilka miesięcy z głowy.

Flach w sparingu Jagiellonii z Mariborem 

Te dwie dość poważne kontuzje w krótkim odstępie czasu to było prawdopodobnie największe wyzwanie w moim życiu. Nie było łatwo sobie z tym poradzić. Kiedy doznałem drugiej kontuzji, musiałem przejść żmudną rehabilitację, a przez jakiś czas nie mogłem prowadzić auta. Inne osoby musiały mi bardzo pomagać. Bywało, że każdy ruch lewej ręki oznaczał ból. W wolnym czasie lubię gry komputerowe, ale nie mogłem im się w pełni oddać, bo problem stanowiło trzymanie pada. Dlatego w piwnicy zainstalowałem tarczę i graliśmy w rzutki z kolegami. To było łatwiejsze, bo lewa ręka mogła pozostać nieruchoma – opowiadał w podcaście „The Doop”.

Na koniec pytam Flacha, co chciałby osiągnąć z klubem z Białegostoku. – W piłce nożnej już samo bieganie i walka na dużych obrotach daje ci sporo. Widziałem, jak Jagiellonia gra w piłkę, jaki ma na siebie pomysł, dostrzegam to teraz na treningach i jestem pełen optymizmu. Chcę wygrać z Jagiellonią wszystko. Jesteśmy w grze o mistrzostwo Polski, o puchar kraju, gramy dalej w Lidze Konferencji Europy, pewnie czeka nas spotkanie o Superpuchar Polski. W teorii do wygrania są cztery trofea i chciałbym po nie sięgnąć. Uważam ten cel za realny. Jeżeli człowiek jest ambitny, musi rozumować w ten sposób – mówi pomocnik, którego transfer do Polski budzi duże emocje.

Fot. Newspix.pl

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:

 

Bardziej niż to, kto wygrał jakiś mecz, interesują go w sporcie ludzkie historie. Najlepiej czuje się w dużych formach: wywiadach i reportażach. Interesuje się różnymi dyscyplinami, ale najbardziej piłką nożną, siatkówką, lekkoatletyką i skokami narciarskimi. W wolnym czasie chodzi po górach, lubi czytać o historiach himalaistów oraz je opisywać. Wcześniej przez ponad 10 lat pracował w „Przeglądzie Sportowym” i Onecie, a zaczynał w serwisie naTemat.pl.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Polecane

Wielka afera w świecie skoków… i co dalej? Norwegię trzeba ukarać. Ale czy niszczyć?

Sebastian Warzecha
11
Wielka afera w świecie skoków… i co dalej? Norwegię trzeba ukarać. Ale czy niszczyć?