Chociaż Lech Poznań podniósł się po koszmarnym sezonie i rundę jesienną zakończył jako lider Ekstraklasy, nastroje kibicowskie nie są wyborne. Pod koniec rundy jesiennej drużyna stała się łatwiejsza do przeczytania przez przeciwników, przez co przewaga wyraźnie się zmniejszyła. Zdecydowano się na dokonanie kosmetycznych zmian, przez co wielu kibiców ma obawy, czy zespół zdoła sięgnąć po mistrzowski tytuł. O ile jednak przed rozpoczęciem rozgrywek mówiono, że liczy się awans do europejskich pucharów i poczucie rozwoju, o tyle teraz wszystko poza mistrzostwem będzie uznane za potężne rozczarowanie.
Kolejorz w rundzie jesiennej radził sobie zjawiskowo w spotkaniach z najsilniejszymi rywalami, o czym świadczą wygrane 5:0 z Jagiellonią Białystok czy 5:2 z Legią Warszawa. Schody pojawiały się w momencie, kiedy trzeba było rywalizować z Puszczą Niepołomice, Piastem Gliwice czy Górnikiem Zabrze. To bardzo podobny scenariusz do tego, który oglądamy w Hiszpanii. Tam FC Barcelona dwukrotnie wygrała wysoko z Realem Madryt, jednak jej fani muszą przełknąć gorzką pigułkę z tego powodu, że strata do Los Blancos wynosi już siedem punktów. Wszystko za sprawą porażek z niżej notowanymi rywalami. Lech ma jednak to szczęście, że rywale w pełni tego nie wykorzystali.
Obiecująca runda
Mimo gorszej końcówki roku trzeba przyznać, że Lech Poznań w rundzie jesiennej wyglądał naprawdę dobrze i od kilku miesięcy zasłużenie zasiada na fotelu lidera. Kolejorz zgromadził tyle samo punktów co w sezonie 2021/22, kiedy zdobył mistrzostwo Polski, do tego teraz rozegrał mecz mniej. Jest to też czwarty najlepszy wynik w ostatnich piętnastu latach w Ekstraklasie, więc należy to docenić. Niels Frederiksen objął drużynę całkowicie rozbitą, w której każdy piłkarz był bez formy, a następnie odrestaurował ją w najlepszy możliwy sposób. Być może pewnego dnia adekwatne stanie się porównanie do Kazimierza III Wielkiego i będziemy mogli powiedzieć, że Duńczyk zastał Lecha drewnianego, a zostawił murowanego.
Oglądając wiele spotkań Ekstraklasy można odnieść wrażenie, że w tym sezonie to Lech ma najwięcej do zaoferowania w ataku pozycyjnym, a także jest najlepiej przygotowaną drużyną pod względem taktycznym. Duża w tym zasługa Nielsa Frederiksena oraz Sindre Tjelmelanda, którzy udzielają piłkarzom indywidualnych i niezwykle dogłębnych wskazówek.
Sindre Tjelmeland. Nowy ulubieniec kibiców Lecha. Ktoś więcej niż asystent
Zawodnikami, którzy znacząco poprawili swoją formę są Joel Pereira, Antonio Milić, Radosław Murawski, Afonso Sousa, Ali Gholizadeh oraz Mikael Ishak. Jeśli dodamy do tego wzorowe wkomponowanie się do zespołu Alexa Douglasa i Antoniego Kozubala, otrzymujemy zestaw najlepszego zbioru indywidualności w naszej lidze.
Z wymienionego grona najbardziej warto zwrócić uwagę na Afonso Sousę, który z piłkarza zagubionego stał się kimś, kto może powalczyć o tytuł MVP sezonu. Portugalczyk zdobył sześć bramek oraz zaliczył pięć asyst. Poza napastnikami, lepsze liczby wykręcił tylko Jesus Imaz. Wydaje się, że jest to piłkarz, który ma największy wpływ na grę zespołu. Jesienią, kiedy Sousa bawił się futbolem, robił to cały Poznań i zobaczymy, czy tak samo będzie wiosną.
Przemiana Afonso Sousy. Od wyśmiewanego flopa do najlepszego pomocnika w lidze
Piłkarz kolejki – Afonso Sousa
Gol kolejki – Afonso SousaKibice Legii nie będą najlepiej wspominać niedzielnego występu Portugalczyka
Oglądajcie mecze PKO Bank Polski Ekstraklasa w CANAL+ online: https://t.co/H0gzCBGPNM pic.twitter.com/QHuyQ4Udmd
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) November 12, 2024
Wrażliwa drużyna
Nie można jednak powiedzieć o Lechu tego, że jest stabilną drużyną. Wystarczy bowiem, że wypadnie jeden z podstawowych zawodników i Kolejorz zaczyna przypominać kolosa na glinianych nogach. Ten problem spotyka wiele zespołów, które preferują styl gry oparty na posiadaniu piłki oraz tworzeniu sobie jak największej liczby sytuacji bramkowych. Kiedy zabrakło Alexa Douglasa, to podopieczni Nielsa Frederiksena zremisowali z Piastem Gliwice i przegrali z Górnikiem Zabrze, a brak Patrika Walemarka w wyraźny sposób wpłynął na porażkę z Puszczą 0:2. Będąc drużyną walczącą o mistrzostwo Polski trzeba być bardziej odpornym na tego typu problemy, co pokazuje chociażby Napoli we Włoszech, które bez lidera obrony Buongiorno czy Kwaracchelii pokonało najmocniejszych rywali w lidze.
Tak naprawdę trudno poruszyć ten temat bez wspomnienia o stałym kłopocie Lecha, czyli dyspozycji i jakości zmienników. Występy Bryana Fiabemy, Eliasa Anderssona, Iana Hoffmanna, Stjepana Loncara, Filipa Szymczaka czy Adriela Ba Louy ciężko nawet skomentować. Wszyscy wymienieni piłkarze zawiedli, a później do części z nich Niels Frederiksen całkowicie stracił przekonanie. Szymczaka, Ba Louy i Anderssona już nie ma w klubie, a Loncar oficjalnie jest chory i nie trenuje z rezerwami, jednak w rzeczywistości woli siedzieć w swoim kraju i pobierać pieniądze za nierobienie niczego.
Sprzątanie szatni jest czymś, co spodobało się kibicom. Wystarczy na chwilkę zerknąć do mediów społecznościowych, aby zobaczyć jaką radość wśród fanów wywołała wieść o odejściu Ba Louy do francuskiego Caen.
Innym przykładem jest fakt, że zespół prowadzony przez Nielsa Frederiksena praktycznie za każdym razem ma kłopoty, kiedy mecz nie układa się po jego myśli. Jedynym spotkaniem, które zadało kłam tej teorii było pokonanie Korony w Kielcach, choć przez moment podopieczni Jacka Zielińskiego wygrywali 2:1. Podczas rywalizacji z Puszczą, Motorem czy Górnikiem Zabrze obecny lider Ekstraklasy znikał, gdy przegrywał. Jeśli duński szkoleniowiec nie znajdzie na to recepty, może być trudno zakończyć sezon na pierwszym miejscu.
Niekompletna kadra
Dotychczasowe zimowe okno transferowe Lecha Poznań należy chwalić czy ganić? Wszystko zależy od tego, jaką przyjmiemy perspektywę. Jeśli zestawimy je z ostatnimi latami, poza zimowym oknem transferowym w sezonie 2020/21, kiedy z myślą o kolejnym sezonie do klubu trafili Antonio Milić, Bartosz Salamon i Jesper Karlstroem, czy w mistrzowskim sezonie (przychodzili Dawid Kownacki i Tomasz Kędziora), Kolejorz w tym okresie był bierny. Najdobitniej świadczy o tym fakt, że rok temu nie przeprowadzono ani jednego transferu przychodzącego, mimo że kontuzjowany był m.in. Mikael Ishak. Teraz postanowiono sprowadzić dwójkę zawodników (Bartłomiej Barański dołączy dopiero latem).
Jeśli skalą porównawczą będzie większość sezonów, to Lech jak na siebie zrobił rzeczywiście bardzo dużo. Pozbycie się zbędnego balastu, a także dokonanie dwóch uzupełnień w składzie to czyn, za który można zapisać plusik przy nazwisku Piotra Rutkowskiego. Kibice oczekiwali jednak czegoś więcej. Władze klubu zdecydowały się oddać Filipa Szymczaka na wypożyczenie w momencie, kiedy nie udało się pozyskać ani nawet zaklepać napastnika. Przyszły zawodnik w zamyśle ma być zmiennikiem dla Mikaela Ishaka, ponieważ Bryan Fiabema nie nadaje się do tej roli. Inną bolączką jest nadal lewa obrona. Należy doceniać rozwój Michała Gurgula, jednak w wielu meczach było widać, że otrzymuje zbyt dużą liczbę minut. Po odejściu Anderssona przydałby mu się konkurent z prawdziwego zdarzenia, a wszystko wskazuje na to, że takowy nie zostanie sprowadzony.
Kolejne nazwisko na liście transferowych wpadek Lecha? Bryan Fiabema totalnie rozczarowuje
Niels Frederiksen, zapytany o lewego obrońcę odpowiedział, że może tam zagrać Antonio Milić, Maksymilian Pingot czy Rasmus Carstensen. Przesuwanie piłkarzy na inne pozycje wydaje się jednak nie najlepszym rozwiązaniem i od drużyny będącej głównym faworytem do mistrzostwa Polski należy wymagać więcej. W tym momencie Kolejorz ma gorzej obsadzoną tę pozycję niż Raków, Legia i Jagiellonia.
Zimowe wzmocnienia
Zimą do Lecha Poznań dołączyli Gisli Thordarson oraz Rasmus Carstensen. Zimowe przygotowania dały nadzieję, że 20-letni Islandczyk niekoniecznie musi być melodią przyszłości. W sparingu z serbskim zespołem Cukaricki udowodnił, że posiada bardzo dobry przegląd pola i potrafi zrobić różnicę jednym podaniem. Oczywiście sparingi rządzą się swoimi prawami i znamy piłkarzy, którzy wyglądali w nich fenomenalnie, a potem przepadali w Ekstraklasie. Niemniej dziś wydaje się, że pomocnik sprowadzony z Vikingura ma większe szanse od Filipa Jagiełły, aby wyjść w pierwszym składzie na mecz z Widzewem Łódź.
Thordarson pokazał, że grać w piłkę potrafi, a jego zastąpienie Murawskiego można traktować jako zmianę 1:1. W przypadku postawienia na Jagiełłę, Frederiksen musiałby dokonać większych korekt i przesunąć np. Kozubala na pozycję defensywnego pomocnika. Transfer Islandczyka powinien dać szkoleniowcowi dużo większe pole manewru w środku pola, ponieważ Loncar był tylko teoretyczną alternatywą.
Lech, Raków i naparzanka o piłkarzy. Dlaczego Gisli Thordarson wybrał Poznań?
Transfer Rasmusa Carstensena został przyjęty w Poznaniu z niezbyt dużym optymizmem. Kibiców uwierał fakt, że chodzi tylko o półroczne wypożyczenie bez opcji wykupu. Rzeczywistość jest jednak taka, że podczas zimowych zakupów najważniejsza jest jakość, którą zawodnik może wnieść w danym momencie. Fakt, że ten piłkarz niedawno zaliczył 23 występy w Bundeslidze świadczy o tym, że ma wszystko, aby być lepszym zmiennikiem Joela Pereiry aniżeli Ian Hoffmann. W tym momencie potencjalna kontuzja Pereiry przynajmniej teoretycznie nie musi oznaczać tak dużej tragedii jak jeszcze kilka tygodni temu. Latem klub będzie miał znacznie większe pole manewru jeśli chodzi o prawych obrońców, dlatego jak na rozwiązanie doraźne 24-latek wydaje się odpowiednim wyborem.
Dziś Kolejorz w odważny sposób wypowiada się na temat napastnika. Trener Frederiksen potwierdził, że klub rozgląda się za wzmocnieniem na tej pozycji. Jednak czekanie do samego samego końca okna transferowego jest sporym ryzykiem. W przypadku problemów Mikaela Ishaka Lech bowiem w ataku ma ogromne problemy. Warto też pamiętać o tym, że proces adaptacji nowego zawodnika zajmuje trochę czasu, więc nie ma na co czekać.
Droga na szczyt
Do boju Kolejorz!
Fot. @PrzemekSzyszka | Damian Garbatowski pic.twitter.com/yJlOjRiQHw
— TDZN (@TDZNGraphics) January 31, 2025
Trudne początki
Lech Poznań zazwyczaj ma problem z tym, aby dobrze wejść w rundę wiosenną. Poznańska Lokomotywa ostatni raz zdobyła dziesięć punktów w pierwszych pięciu kolejkach w sezonie 2019/20, kiedy o sile zespołu stanowili młodzi wychowankowie tacy jak Jakub Moder, Kamil Jóźwiak, Tymoteusz Puchacz czy Jakub Kamiński. Nawet w ostatnim sezonie mistrzowskim powrót rozgrywek mocno zaniepokoił wszystkich sympatyków. Wtedy w sześciu meczach podopieczni Macieja Skorży zdobyli zaledwie osiem punktów, co było dopiero siódmym wynikiem w lidze. Wówczas przyszli mistrzowie Polski całkowicie roztrwonili przewagę, którą wypracowali sobie jesienią. O mistrzostwie zadecydował fakt, że Kolejorz wygrał osiem z dziewięciu spotkań, z czego w zremisowanym meczu z Legią nie otrzymał oczywistego karnego. W tamtym okresie wszystko co dobre zaczęło się od meczu na stulecie klubu.
Dziś jednak trudno wyobrazić sobie nastroje w Poznaniu, jeśli początek rundy byłby podobny do sezonu mistrzowskiego. Po porażce 1:7 z FC Nordsjaelland, kiepskiej postawie w spotkaniach z Piastem i Górnikiem kibice podchodzą do najbliższych tygodni z ostrożnością i sceptycyzmem. Fakt, że kadrowo nie wszystko zostało dopięte na ostatni guzik również nie przysparza optymizmu. Warto też pamiętać o tym, że trzy lata temu Lech mimo wszystko posiadał większy margines błędu, ponieważ po rundzie jesiennej przewaga nad drugą Pogonią wynosiła cztery punkty, a nad trzecim Rakowem sześć.
Łatwo również zauważyć, że we wspomnianym sezonie Kolejorz dysponował silniejszą kadrą. Nazwiska takie jak Jakub Kamiński, Dawid Kownacki, Tomasz Kędziora, Joao Amaral czy Pedro Rebocho robiły wrażenie. O ile pierwszy skład teraz może się podobać, o tyle Maciej Skorża dysponował wtedy znacznie lepszymi zmiennikami. Jeśli nie uda się zaliczyć dobrego początku rundy, można mieć wątpliwości co do tego, czy uda się powtórzyć tak spektakularną serię.
Ostatnim powodem do niepokoju jest postawa drużyny na wyjazdach. W tabeli obejmującej te mecze Lech jest gorszy od Rakowa (o sześć punktów), Cracovii, Jagiellonii i Górnika. Nie można uznać terminarza za sprzymierzeńca obecnego lidera, ponieważ z rywali klasy premium tylko Raków przyjedzie na Bułgarską.
Wymieniliśmy dużo mankamentów Lecha, jednak i tak nie ma żadnych wymówek, aby nie powalczyć o tytuł. Jeśli zespół nie zdobędzie dziewiątego mistrzostwa Polski, wszystkie dobre momenty z tego sezonu zostaną przykryte ogromną goryczą porażki, którą każdy w Poznaniu zna wyjątkowo dobrze.
ZAPOWIEDŹ WIOSNY W EKSTRAKLASIE:
- Udręka i ekstaza kibica Legii
- Powrót do przyszłości. Jagiellonia mości się w czołówce
- Pożegnanie z przeszłością. W Cracovii tworzy się nowe
- Jaki tu spokój, czyli walka Górnika z własnym sufitem
- Motor Lublin – to już teraz najmądrzej zarządzany klub w Ekstraklasie?
- Spróbujmy poszukać promyków nadziei dla Pogoni
- Widzew i kierunek rozwoju. Dyktatura Excela czy rząd dusz?
- GKS Katowice – jak pogodzić ogień z wodą?
- Puszcza wreszcie wraca do Niepołomic
- W Zagłębiu Lubin będzie gorąco
- W Stali Mielec cisza przed burzą?
- Ekstraklasowy Książulo już nie gra w Radomiaku
- Piasta Gliwice czeka równia pochyła?
- Korona szuka inwestora. Inaczej – krach
- Skąd bierze się optymizm Lechii Gdańsk?
- Śląsk spróbuje oszukać przeznaczenie
Fot. Newspix