Być może nadinterpretacja byłoby stwierdzenie, że francuski futbol przeżywa złotą erę. Ale jeśli już, to tylko delikatną nadinterpretacją. Jak przeanalizował nasz redakcyjny kolega AbsurDB, nigdy wcześniej trzy francuskie kluby nie awansowały w jednym sezonie do fazy pucharowej Ligi Mistrzów. Tymczasem dziś jesteśmy o krok od chwili, w której awans do play-offów wywalczą aż cztery francuskie drużyny.
Monaco, Lille i Brest grają dziś o TOP8. Poniżej 24. miejsca z pewnością nie spadną. Znak zapytania jest przy Paris Saint-Germain, które do ostatnich minut może drżeć o swój los. Wystarczy jednak, że paryżanie zremisują w Stuttgarcie i nie będą musieli patrzeć za siebie.
Tego, że to właśnie mistrzowie Francji będą najgorszą ekipą z trójkolorowej stawki mało kto się spodziewał. Pewnie jeszcze mniej osób zakładało, że pozostała trójka radzić sobie będzie tak dobrze. No bo czym jest taki Brest dla przeciętnego kibica z Polski, Szwecji albo Chorwacji, który w pierwszej kolejności sprawdza, czy chodzi o miasto we Francji czy na Białorusi? Jak doszło do tego, że sympatycy Ligue 1 czują podobną dumę do fanów Ekstraklasy, którzy po latach doczekali się dwóch przedstawicieli w europejskich pucharach wiosną?
Akceptacja
Natura Francuzów jest dość skomplikowana, choć – przynajmniej w teorii – Polacy powinni mieć mniejsze problemy z jej zrozumieniem. Francuzi chcieliby być jak Paweł Zarzeczny – zawsze najlepsi. Jedyni i niepowtarzalni. W każdej dziedzinie (no, może prawie w każdej). Kuchnia, architektura, sztuka, literatura, no i sport rzecz jasna. Tymczasem, o ile reprezentacja Trójkolorowych regularnie sięga po trofea, to w piłce klubowej różowo nie jest.
Istnieje pięć etapów żałoby: zaprzeczenie, złość, targowanie się, przygnębienie i akceptacja. Francuzi musieli tę żałobę przejść i finalnie zaakceptować, że nigdy nie wyprzedzą Anglików czy Hiszpanów, jeśli chodzi o prestiż i atrakcyjność krajowych rozgrywek. Zajęło im to wiele, wiele lat, ale można odnieść wrażenie, że wreszcie się udało.
„Liga talentów” – tak obecnie brzmi motto Ligue 1. Trudno byłoby znaleźć topowy klub w Europie bez kilku zawodników wywodzących się z francuskiej ekstraklasy w kadrze. Ligue 1 od dziesiątek lat jest dostarczycielem talentów do Anglii, Hiszpanii, Włoch i Niemiec, ale dopiero niedawno nad Sekwaną pogodzili się z tym faktem.
Wyjątek
Kiedy Francuzi uznali swoje miejsce w piłkarskim układzie pokarmowym, los oddał.
W maju 2011 roku Qatar Sports Investments przejął lejce w Paris Saint-Germain, a Nasser Al-Khelaifi – do spółki z kolejnymi dyrektorami sportowymi – ściągał na Parc des Princes coraz większe nazwiska. Zlatan, Neymar, Messi, Mbappe… PSG stało się wyjątkiem – francuskim klubem, który brał, a nie oddawał najlepszych. Jednak nawet katarskie petrodolary nie dały rady zatrzymać Kyliana. Nawet biedniejszy Real zawsze będzie wyżej w hierarchii niż najbogatsze PSG.
Równolegle inni starali się (i nadal się starają) równać do paryżan. Albo przynajmniej utrzymywać dystans.
We Francji, jak w wielu krajach, liga naznaczona jest okresami hegemonii. Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych dominował Olympique Marsylia. Na początku XXI wieku nastał czas Olympique’u Lyon. A od 2011 roku, wiadomo. Katarskie PSG sięgnęło po pierwszy tytuł w sezonie 2012/2013. Od tamtego czasu tylko dwa kluby zdołały przerwać paryską hegemonię. W sezonie 2016/2017 AS Monaco z Kamilem Glikiem w składzie i w sezonie 2020/2021 Lille OSC. Mimo że pozostałe dziesięć sezonów należało do PSG, to te dwa wyjątki od reguły dawały nadzieję, że możliwe jest szturchanie olbrzyma.
Młodzi-zdolni
Nie oznacza to, że kluby, które patrzą na PSG z dołu, mogą pozwalać sobie na sprowadzanie superbohaterów europejskiej piłki. Nie oznacza nawet, że mogą pozwalać sobie na przetrzymywanie najlepiej rokujących talentów. Każdy próbuje jednak znaleźć lukę w systemie i rzeźbi jak może.
Najczęściej wygrywa opcja teoretycznie najprostsza i najbardziej logiczna, czyli robienie wyników młodymi-zdolnymi, sprzedawanie ich za duże pieniądze i sięganie po kolejnych młodych-zdolnych.
Najlepszym przykładem jest Monaco ze średnią wieku: 24 lata. Patrzymy na transfery przychodzące w tym sezonie i widzimy:
- George Ilenikhena (17 lat) – Royal Antwerpia – 18,75 mln euro;
- Christian Mawissa (19 lat) – Toulouse – 16 mln euro;
- Lamine Camara (20 lat) – FC Metz – 15 mln euro.
17, 19, 20 lat… Dalej podobnie. Transfery wychodzące?
- Youssouf Fofana (25 lat) – AC Milan – 20 mln euro;
- Mohamed Camara (24 lata) – Al-Sadd – 16,5 mln euro;
- Félix Lemaréchal (21 lat) – Strasburg – 6 mln euro.
25-latek to w księstwie emeryt. I tak to się kręci. Jak widać, z korzyścią dla wyników. AS Monaco jest aktualnym wicemistrzem kraju i aktualnie najlepszą z francuskich ekip w Lidze Mistrzów.
Pomysły
W wielu aspektach przeciwieństwem Monaco jest Brest, o którym tak pisaliśmy w listopadzie:
20 lat temu był jeszcze amatorskim klubem, a dziś gra w Lidze Mistrzów z Barceloną, Realem Madryt, a ostatnio zremisował z Bayerem Leverkusen. Na mecze musi za każdym razem dojeżdżać co najmniej 70 kilometrów, bo jego stadion nie spełnia wymogów UEFA, a treningi klubu może obejrzeć każdy z ulicy. Brest to ewenement na skalę europejską. Nie miał pieniędzy, zawodników i bazy, a w pięć lat przeszedł drogę od Ligue 2 do Champions League. Jest w niej rewelacją z jedną z najstarszych kadr, trenerem na ławce, którego nikt nie chciał przez ponad dekadę i budżetem na poziomie dolnej ćwiartki ligi francuskiej.
– Jeśli jesteś takim klubem jak Brest, czyli z ograniczonymi możliwościami, najważniejszą rzeczą są niestandardowe pomysły, dzięki którym krok po kroku budujesz fundamenty. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że jesteśmy daleko. Ciągle pada. Nie jest łatwo kogoś sprowadzić w takich warunkach – mówił Gregory Lorenzi, dyrektor sportowy Brestu, w dokumencie przygotowany przez Rabona TV.
Jak się okazuje, kiedy seria niestandardowych pomysłów wypali i jest poparta ciężką pracą oraz przywiązaniem do lokalnej tożsamości, ląduje się w TOP24 Ligi Mistrzów.
Rankingi
Z kolei Lille łączy wszystko po trochu. Lucas Chevalier, Jonathan David czy Angel Gomes to nazwiska, których żadnemu ze średniozaawansowanych sympatyków futbolu przedstawiać nie trzeba. Równocześnie klub z północy Francji wypracował w tym sezonie zysk z transferów na poziomie 40 milionów euro. Właściwie w pojedynkę zapracował na to Leny Yoro – 19-letni stoper, którego Manchester United pozyskał za ponad 60 milionów euro.
Lille od lat utrzymuje się w czołówce Ligue 1 i regularnie ciuła dla Francji punkty do rankingów.
Ponad dekadę temu spełnił się najczarniejszy koszmar zjadaczy bagietek i croissantów. Portugalia wyprzedziła Francję w rankingu krajowym UEFA. Stan ten trwał przez kilka lat. Po sezonie 2014/2015 bilans Francji za ostatnich pięć sezonów przedstawiał się następująco:
- 2010/2011 – 10,750;
- 2011/2012 – 10,500;
- 2012/2013 – 11,750;
- 2013/2014 – 8,500;
- 2014/2015 – 10,916.
W sumie dawało to 52,416 i szóstą lokatę. Piąta Portugalia miała współczynnik 61,382. A tuż za plecami czaiła się Rosja (50,498).
Francja wróciła do TOP5 w 2017 roku i od tamtego czasu z europejskiej elity już nie wypadła. Nigdy później nie miała też niższego współczynnika niż w 2015 roku. Obecnie sytuacja wygląda tak:
- 2020/2021 – 7,916;
- 2021/2022 – 18,416;
- 2022/2023 – 12,583;
- 2023/2024 – 16,250;
- 2024/2025 – 10,500.
W sumie: 65,665. Duży skok przez dekadę. A za rok, gdy wypadnie fatalny dla francuskich klubów sezon 2020/2021, będzie jeszcze lepiej. W ostatnich czterech latach zdarzały się bowiem sezony, w których zespoły z Ligue 1 punktowały lepiej od tych z Serie A, LaLiga czy Bundesligi.
Multiliga
W grze wciąż pozostaje sześciu na siedmiu francuskich reprezentantów w pucharach. Odpadła jedynie fatalnie punktująca w Lidze Europy Nicea. Dziś, podczas największej multiligi od czasu wynalezienia koła, Francuzów czekają bardzo ciekawe potyczki:
- Inter Mediolan kontra Monaco;
- Brest kontra Real Madryt;
- Lille kontra Feyenoord;
- VfB Stuttgart kontra PSG.
Siłą rzeczy najwięcej emocji będzie w Niemczech. Choć równie prawdopodobny jest scenariusz, w którym padnie remis satysfakcjonujący jedyny i drugich. Oczywiście przedstawiciele obu ekip we wszystkich językach świata zapewniają, że nie będzie mowy o kompromisie.
Pozostałe francuskie drużyny mogą tylko wygrać. Nawet porażki w dzisiejszych spotkaniach nie sprawią, że wypadną z kolejnej fazy. Natomiast przy zwycięstwach zyskać mogą skok do TOP8.
Co interesujące, w fazie baraży nie przewidziano żadnych ograniczeń, jeśli chodzi o pochodzenie klubów. Podobnie zresztą, jak w Lidze Konferencji, o czym przekonaliśmy się niedawno. Możliwy jest więc scenariusz, w którym PSG zagra o najlepszą szesnastkę na przykład z Lille. Losowanie odbędzie się już w piątkowe południe.
WIĘCEJ O LIDZE MISTRZÓW:
- Destrukcyjny perfekcjonizm Pepa Guardioli
- Prezes PSG: To był najlepszy mecz odkąd tu jestem
- Multiliga LM zapowiada się wyśmienicie. Absurdalny przepis dotyczący Manchesteru City
Fot. Newspix