Reklama

Urbański nie okazał się odkryciem Monzy. Przegrany debiut Polaka

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

27 stycznia 2025, 22:51 • 4 min czytania 19 komentarzy

Gdy na gali “Piłki Nożnej” wyczytywano jego nazwisko jako zwycięzcy w kategorii “Odkrycie roku”, on biegał po błotnistej murawie w Genui w swoim debiucie dla Monzy. Włodarze nowego klubu z Adriano Gallianim na czele nie obraziliby się, gdyby podobne miano mogliby przyznać Kacprowi Urbańskiemu po zakończeniu sezonu. Oznaczałoby to zapewne utrzymanie Biancorossich w Serie A. Polski pomocnik nie miał dziś łatwego zadania: dużo zadań defensywnych, ciężkie warunki pogodowe i finalnie porażka 0:2. Ale miło oglądać 20-latka na boiskach Serie A.

Urbański nie okazał się odkryciem Monzy. Przegrany debiut Polaka

Nieobecność Kacpra Urbańskiego na włoskich boiskach była już odczuwalna. Po raz ostatni w Serie A mogliśmy go oglądać pod koniec listopada. Trener Bolonii Vincenzo Italiano przyspawał Polaka do ławki i nie pomogło mu nawet przedłużenie kontraktu. Dopiero nieoczekiwane i błyskawiczne przeprowadzone wypożyczenie do Monzy pozwoliło mu powrócić do gry.

Trudny debiut

Choć polski pomocnik spędził w Lombardii tylko dwa dni, to Salvatore Bocchetti zdecydował się wystawić go w podstawowym składzie i dał mu rozegrać cały mecz. Od razu zmienił również taktykę. Zamiast tradycyjnej i często używanej formacji 1-3-4-2-1, postawił na klasyczne 1-4-4-2. Polak pełnił funkcję jednego z dwóch środkowych pomocników.

I łatwego zadania nie miał. Sporo gry w bliskim kontakcie z rywalami. Dużo zadań defensywnych, m.in. wysokie wyjście do pressingu, po czym błyskawiczny powrót do defensywy, bo jego koledzy z obrony przegrywali sporo pojedynków powietrznych i zgarniali niewiele drugich piłek. Z tego powodu Urbański musiał choćby wybijać piłkę z pola karnego po dośrodkowaniach genueńczyków, ścierać się z przeciwnikami po prawej stronie boiska, co wychodziło mu nieźle, o czym świadczy odbiór, trzy wygrane pojedynki na sześć i dwa wywalczone stałe fragmenty gry.

Sporo brudnej roboty, ale nie należy spodziewać się niczego więcej po Monzy. Przez cały mecz ostatnia drużyna Serie A oddała tylko jeden strzał celny. Oprócz tego wykreowała jeszcze jedną okazję – zapoczątkowaną przez Urbańskiego – której nie potrafił sfinalizować celnym strzałem Jiorgos Kyriakopulos.

Reklama

Genoa pokazała miejsce w szeregu Monzy

Grek nie mógł zaliczyć starcia z Genoą do udanych. To on sprokurował rzut karny, faulując Fabio Mirettiego. Trzymało się go jednak szczęście, bo tyłek uratował mu Stefano Turati. Golkiper Monzy miał jednak ułatwione zadanie. Rzucił się bowiem w ten róg, w który za każdym razem Andrea Pinamonti oddawał strzały z jedenastego metra. Tym razem również wybrał tę stronę, ale jego zamiary odgadł bramkarz przyjezdnych, ratując swój zespół przed stratą gola.

Wszystkich uderzeń jednak nie obronił. O ile w przypadku kolejnych prób wyróżniającego się Mirettiego, pomagał mu Armando Izzo ofiarnym wślizgiem i poprzeczka, o tyle przy próbie Koniego De Wintera był bez szans. Pretensje może mieć jednak do swoich kolegów. Pozostawili Belga zupełnie bez krycia przed dośrodkowaniem z rzutu wolnego. Świetnie wykorzystał to Aaron Martin, wrzucając piłkę idealnie na głowę De Wintera.

Ogólnie rzecz biorąc, genueńczycy dobrze główkowali w poniedziałkowym spotkaniu. Nie dość, że prowadzili grę, potrafili zepchnąć Monzę do głębokiej defensywy, to okazali się zabójczo skuteczni po strzałach tę częścią ciała. To po główce Johana Vasqueza ekipa z Ligurii przypieczętowała zwycięstwo 2:0 nad drużyną Urbańskiego, który nie będzie dobrze wspominał tego debiutu, ale może być zadowolony z powiększenia czasu spędzonego na boiskach Serie A w tym sezonie o ponad 30% z 244 do 344 minut.

Oby zdobywał ich jak najwięcej, bo o to, żeby Monza utrzymała się w lidze, będzie bardzo trudno, a przynajmniej z taką grą, jaką zaprezentowała w poniedziałek. Genoa zupełnie zdominowała drużynę Bocchettiego, która traci już siedem punktów do bezpiecznej lokaty.

Reklama

Genoa – Monza 2:0 (0:0)

  • 1:0 De Winter 61′
  • 2:0 Vasquez 84′
  • Niewykorzystany karny: Pinamonti 31′ (Genoa)

WIĘCEJ O WŁOSKIM FUTBOLU:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Niezwykły wyczyn Majchrowicza. Nikt w XXI wieku nie miał lepszej skuteczności

Jakub Radomski
0
Niezwykły wyczyn Majchrowicza. Nikt w XXI wieku nie miał lepszej skuteczności
Polecane

Szalony konkurs w Vikersund. Wygrana Niemca, Zniszczoł w dziesiątce

Jakub Radomski
0
Szalony konkurs w Vikersund. Wygrana Niemca, Zniszczoł w dziesiątce

Piłka nożna

Ekstraklasa

Niezwykły wyczyn Majchrowicza. Nikt w XXI wieku nie miał lepszej skuteczności

Jakub Radomski
0
Niezwykły wyczyn Majchrowicza. Nikt w XXI wieku nie miał lepszej skuteczności
Polecane

Szalony konkurs w Vikersund. Wygrana Niemca, Zniszczoł w dziesiątce

Jakub Radomski
0
Szalony konkurs w Vikersund. Wygrana Niemca, Zniszczoł w dziesiątce