GKS Katowice jawił się na starcie sezonu jako najciekawszy z trójki beniaminków i gdzieniegdzie typowano go nawet na czarnego konia rozgrywek. Po jesieni aż tak byśmy drużyny Rafała Góraka nie określili, przewaga nad strefą spadkową wynosi raptem pięć punktów, ale GieKSa na pewno nie rozczarowała, od razu pokazując, że może coś do ligi wnieść. Satysfakcja przy Bukowej musi być tym większa, że na ten moment udaje się to osiągnąć w sposób, który był do niezrealizowania dla wielu nowicjuszy w poprzednich latach.
GKS Katowice – zapowiedź wiosny 2024/25
Dylematy beniaminka
Gdy wchodzi się z I ligi do Ekstraklasy, przeważnie jednym z największych wyzwań jest przyjęcie odpowiedniej strategii, by odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Paradoksalnie częściej duży problem mają tu ci, którzy awans wywalczają w sposób pewny, efektowny, przy ofensywnej grze. W wielu przypadkach oznacza to rozpoczynanie rywalizacji w elicie z głową pełną ideałów, deklaracjami o trzymaniu się własnego DNA i braku rewolucji kadrowej, jako że ci, którzy dali sukces, zasługują teraz na sprawdzenie się na najwyższym szczeblu. Wiele razy słyszeliśmy takie zapowiedzi, prawda? W Miedzi Legnica, ŁKS-ie, Ruchu Chorzów czy Zagłębiu Sosnowiec coś na ten temat wiedzą.
W praktyce często dość szybko następowało brutalne zderzenie z rzeczywistością i gorączkowe nadrabianie zimą letnich zaniechań na rynku transferowym, co na koniec rzadko dawało utrzymanie, za to jeszcze latami potrafiło odbijać się finansową czkawką. Znów odsyłamy do Sosnowca…
Jeśli natomiast w beniaminku od razu dojdą do wniosku, że zasługi zasługami, ale przy diametralnym wzroście wymagań trzeba być bezwzględnym, oznacza to szemranie w szatni i bardzo przykre rozstania. Najlepszym przykładem Raków Częstochowa. Marek Papszun po awansie w 2019 roku nie miał żadnych sentymentów, od razu żegnając swoich żołnierzy, czyli Rafała Figla i Łukasza Górę. Wielu było zszokowanych i na miejscu trenera nie dałoby rady podjąć tak radykalnych kroków. Czas pokazał jednak, że Papszun miał rację.
W Katowicach zatem jeszcze nie opadł do końca pirotechniczny dym po świętowaniu kompletnie niespodziewanego powrotu do Ekstraklasy po blisko dwóch dekadach, a już trzeba było zmierzyć się z dylematem, jaką drogą poprowadzić budowanie kadry.
– Będę trochę szedł w zaparte, że naszym największym atutem jest organizacja gry i to, co wypracowaliśmy przez ostatnie pięć lat. To będzie nasz handicap. Tomek Tułacz, ósmy rok pracujący w Puszczy Niepołomice, pokazał, że można awansować do Ekstraklasy i nie zmieniać autorskiego sposobu gry – wzbraniał się Rafał Górak przed deklarowaniem rewolucji kadrowej, gdy zapytałem go o te kwestie podczas śniadania prasowego z prezydentem miasta.
Wilk syty i owca cała
Dziś, już po przekroczeniu półmetka rozgrywek, możemy stwierdzić, że GKS dokonuje wielkiej sztuki. Poza wracającym do Lecha Poznań Antonim Kozubalem, w momencie rozpoczynania sezonu nie pozbył się żadnego istotnego zawodnika z czasów I ligi (odeszli jedynie mało grający Christian Aleman i Grzegorz Janiszewski). Każdy mógł uczciwie powalczyć o skład w Ekstraklasie i samemu przekonać się, czy to faktycznie jego poziom.
Dopiero potem następowała weryfikacja i ruchy z tym związane. Shun Shibata 30 sierpnia pożegnał się z Bukową i przeszedł do Warty Poznań. Japończyk zwyczajnie przegrał rywalizację w środku pola. Niecałe pół roku później okręt opuścił Jakub Arak, przechodząc do Polonii Bytom. Już w I lidze był dżokerem, ale strzelił kilka kluczowych goli i został. Jesienią dziewięć razy wszedł z ławki, co łącznie dało tylko 50 minut gry. Pewnie uzbierałby ich nieco więcej, gdyby nie kilka tygodni przerwy spowodowanych kontuzją, lecz trudno zakładać, by były to przełomowe mecze. Arak nie może jednak powiedzieć, że lekką ręką go skreślono.
Jednocześnie GKS dokonał najciekawszych transferów wśród beniaminków, już na papierze dobrze się one zapowiadały. Bartosz Nowak, Adam Zrelak, Mateusz Kowalczyk, Borja Galan, Alan Czerwiński, Lukas Klemenz, Sebastian Milewski, Rafał Strączek – to zdecydowanie nie były anonimowe nazwiska.
Poza Strączkiem, każdy jesienią coś od siebie dołożył, choć na pewno więcej spodziewano się po Galanie i Czerwińskim. Tutaj jednak mamy dobitny przykład, jak ciekawie na niektórych pozycjach wyglądała walka o skład między “nowymi” i “starymi”. Marcin Wasielewski nie dał się wygryźć, choć w pewnym momencie w obliczu zdrowotnych problemów Grzegorza Rogali został przesunięty z prawego wahadła na lewe, więc Czerwiński przez kilka meczów mógł pograć na ulubionej pozycji. Nie trwało to długo. Przez pięć ostatnich meczów był jednym z trójki stoperów, zastępując Martena Kuuska lub Lukasa Klemenza. Galan z kolei nie potrafił wygryźć Adriana Błąda lub Bartosza Nowaka. Jeśli Hiszpan grał od początku, to wtedy gdy jeszcze Nowaka nie było (początek sezonu) lub gdy ten doznał kontuzji (końcówka rundy). Z konkretów ma tylko jedną asystę, oczekiwania były znacznie większe.
Rafał Górak pozwolił się wykazać każdemu z pierwszoligowego okresu. Dawid Kudła obronił miejsce między słupkami przed wspomnianym Strączkiem. Oskar Repka nie dał się Sebastianowi Milewskiemu i pokazał się z na tyle dobrej strony, że zimą poważnie interesował się nim węgierski Ujpest (ostatecznie na tę pozycję trafił tam Damian Rasak z Górnika Zabrze). Arkadiusz Jędrych miewał słabe mecze, ale ogólnie udźwignął temat, zamazując kiepskie wrażenie, które kiedyś sprawił w Ekstraklasie jako zawodnik Zagłębia Sosnowiec. Adrian Błąd nie zapomniał, jak się gra w elicie, przeważnie to do niego dostawiano drugą “dziesiątkę”. Przepiękny gol w Krakowie nie zostanie mu zapomniany.
Atak na plecach Bergiera
Cichym wygranym jesieni w GieKSie jest Sebastian Bergier. Ciągle mamy w pamięci jak fatalnie zaprezentował się w Śląsku Wrocław przeciwko Araratowi Erewań w eliminacjach Ligi Konferencji. Przykro się to oglądało. Z tego względu patrzyliśmy z lekkim przymrużeniem oka na jego dobre półtora roku w I lidze w barwach GKS-u. Istniała obawa, że w Ekstraklasie odegra rolę epizodyczną, ale w obliczu nawracających problemów zdrowotnych Adama Zrelaka (nie udało się tego oszukać), otrzymał sporo szans i je wykorzystał. Cztery bramki plus asysta to co najmniej dobry wynik jak na 600 minut spędzonych na boisku.
Wiosną od postawy Bergiera może zależeć jeszcze więcej, bo Zrelak w listopadzie wypadł definitywnie, na kilka miesięcy i prędko nie wróci. A że Arak jest już w Bytomiu, gdyby coś się stało 25-latkowi – z czym trzeba się liczyć, jesienią dwa razy pauzował przez zdrowie – trenerowi Górakowi zostanie eksperymentowanie na szpicy z Mateuszem Makiem lub Borją Galanem.
Zimowe okno transferowe dotychczas było w Katowicach symboliczne. Rywalizację na prawej stronie zwiększy wyciągnięty z Dunajskiej Stredy Konrad Gruszkowski, który Ekstraklasy doświadczył już w Wiśle Kraków. W ubiegłym roku stracił dużo czasu przez kontuzje i dopiero w październiku wrócił do regularnego grania. Na nim lista wzmocnień się kończy.
Po stronie strat dzieje się niewiele więcej. Wypożyczenie Jakuba Antczaka z Lecha Poznań zostało skrócone, a Arak przeprowadził się do Bytomia. I tyle.
Transfery przychodzące:
- Konrad Gruszkowski (prawy obrońca/wahadłowy; Dunajska Streda)
Transfery wychodzące:
- Jakub Arak (napastnik; Polonia Bytom)
- Jakub Antczak (pomocnik; powrót do Lecha Poznań)
- Patryk Kukulski (bramkarz; Karkonosze Jelenia Góra)
Jak najrzadziej nawiązywać do I ligi
Rafał Górak będzie rzeźbił głównie z tego, co miał już jesienią minus Adam Zrelak, który w razie braku komplikacji wróci na boisko dopiero na przełomie marca i kwietnia. W przypadku kilku zawodników (Nowak, Czerwiński, Milewski, Galan) ciągle wydaje się, że najlepsze w śląskim zespole dopiero przed nimi.
Jesienią częściej GKS chwaliliśmy niż ganiliśmy. Beniaminek zebrał dużo pochwał zwłaszcza po emocjonujących i zwycięskich bojach z Jagiellonią Białystok i Pogonią Szczecin. Świetnie oglądało się też 4:3 z Cracovią, a 2:0 z Lechią Gdańsk wyglądało jak starcie doświadczonego ekstraklasowca ze świeżakiem. No i jest jeszcze 6:0 z Puszczą Niepołomice, które wstrząsnęło pokonanymi i od tamtej pory zaczęli prezentować się znacznie lepiej.
Nic dziwnego, że pochwały pod adresem katowiczan wypowiadali nawet ligowi przeciwnicy. – Nie lubię mówić o innej drużynie niż swoja, ale widząc pracę trenera Góraka powinienem od tego zacząć. Chciałbym rozwinąć mój zespół do miejsca, w którym jego kultura gry ofensywnej i defensywnej będzie na tak wysokim poziomie. Dzisiaj GKS pokazał się też świetnie w kontrataku czy stałych fragmentach. Przy tych wszystkich nieprzypadkowych cechach trener był także w stanie stworzyć bandę zakapiorów – mówił trener Widzewa, Daniel Myśliwiec po ledwo uratowanym remisie 2:2.
Jednocześnie GieKSie ciągle zdarzają się momenty mocno pierwszoligowe. Na inaugurację z Radomiakiem doszło do kompromitacji w obronie przed przerwą. Oglądaliśmy wtedy drużynę niebywale naiwną, punktowaną na własne życzenie. Tyle dobrze, że szybko nastąpił powrót do równowagi i to bez konieczności zmieniania stylu gry o 180 stopni. Zespół Góraka potrafi grać z rozmachem i wysoko pressować, ale stara się unikać brawury w wyprowadzaniu piłki od bramki. Jeżeli trafiał na dobrze dysponowanego rywala, zdarzało się, że był tylko tłem (porażki w Zabrzu, Warszawie i Poznaniu), co błyskawicznie sprowadzało na ziemię tych, którzy ewentualnie zaczynali lekko odlatywać.
– Cenna lekcja, nauka i przywołanie do rzeczywistości. Bardzo nie lubiłem już słuchać, jak to beniaminkowie doskonale sobie radzą w obecnym sezonie Ekstraklasy. W 13. kolejce dwie takie drużyny przyjęły łącznie dziesięć bramek. Trzeba twardo stąpać po ziemi – Rafał Górak 1:4 na Legii przyjmował z bardzo dużą pokorą.
Najważniejsze, że całościowo GKS Katowice jest jakiś i daje mu to punkty. 23 “oczka” i dziesiąte miejsce w tabeli nie każą cmokać z zachwytu, w tej sferze więcej należy się Motorowi Lublin, jednak śląski beniaminek samemu sobie pokazał, że pasuje do tego towarzystwa i nie musi się w nim czuć jak kopciuszek. Wiosna powinna być względnie spokojna, choć nie spodziewamy się znaczącego podskoczenia w tabeli.
ZAPOWIEDŹ WIOSNY W EKSTRAKLASIE:
- Lechia Gdańsk – zapowiedź wiosny 2024/2025
- Śląsk Wrocław – zapowiedź wiosny 2024/2025
- Korona Kielce – zapowiedź wiosny 2024/2025
- Puszcza Niepołomice – zapowiedź wiosny 2024/2025
- Zagłębie Lubin – zapowiedź wiosny 2024/25
- Stal Mielec – zapowiedź wiosny 2024/25
- Radomiak Radom – zapowiedź wiosny 2024/25
- Piast Gliwice – zapowiedź wiosny 2024/25
Fot. Newspix