Magdeburg to ewenement na skalę światową. W piątek rozegrał dziewiąty mecz w tym sezonie 2. Bundesligi na własnym boisku. Zremisował go z Eintrachtem Brunszwik, co oznacza, że jako lider niemieckiego zaplecza elity nadal nie odniósł żadnego zwycięstwa u siebie.
– Statystycznie rzecz biorąc, szanse na zaistnienie takiego zdarzenia są zerowe – napisał na portalu X dziennikarz Michael Yokhin, który zauważył tę dziwną statystykę.
Guys, this is insane.
Magdeburg are TOP of the table in 2.Bundesliga with ZERO home wins.
They the only team in the league without home wins.
And they are the leaders.Statistically, the chances of that happening are zero. pic.twitter.com/4FhDpXYm0q
— Michael Yokhin (@Yokhin) January 24, 2025
Po remisie z Eintrachtem Brunszwik Magdeburg ma już za sobą dziewięć meczów na własnym stadionie. Żadnego z nich nie wygrał. Jego bilans to 0 zwycięstw, 7 remisów i 2 porażki, co plasuje go na przedostatnim miejsce w klasyfikacji spotkań u siebie. Jednak gdy zliczymy już wszystkie punkty, możemy posłużyć się klasyczną rymowanką: “odwróć tabelę Magdeburg na czele”. Ekipa Christiana Titza z 32 punktami zajmuje bowiem pozycję lidera 2. Bundesligi.
25 punktów Magdeburg zdobył w meczach wyjazdowych. Jego bilans to 8 zwycięstw, 1 remis i 1 porażka. Czy można jednak liczyć, że FCM z taką grą awansują do Bundesligi? Będzie o to bardzo trudno. Tabela zaplecza jest bardzo ściśnięta – między pierwszą a dziewiątą drużyną jest tylko pięć punktów różnicy. Dodatkowo 19. kolejka dopiero się rozpoczęła i niekoniecznie prowadzenie musi utrzymać Magdeburg. Większość spotkań odbędzie się bowiem w sobotę i niedzielę. Już za 48 godzin liderem może być nawet szóste obecnie Karlsruhe. Jednak nawet sam fakt, że choćby przez chwilę w 19. kolejce spotkań na pierwszym miejscu w ligowej tabeli jest drużyna bez domowego zwycięzca jest ciekawostką dość kuriozalną.
Potęga w NRD
1. FC Magdeburg był potęgą NRD-owskiego futbolu w latach siedemdziesiątych. Trzykrotnie zdobył wtedy tytuł mistrzowski, a w 1974 roku pokonał Milan w finale Pucharu Zdobywców Pucharów. Sukcesy skończyły się akurat w sezonie, który był najważniejszy, gdy w 1991 roku decydowano, które z zespołów ze wschodnich Niemiec trafią do Bundesligi. Biało-Niebiescy zanotowali tak mocny kryzys, że trafili tylko do trzeciej ligi, a jeszcze dziesięć lat temu grali na czwartym szczeblu. Dwa lata temu powrócili do 2. Bundesligi, gdzie obecnie są jedynymi przedstawicielami byłego NRD (Hertha to klub z dawnego Berlina Zachodniego).
Najdziwniejsi liderzy w historii
Magdeburg wpisuje się na listę najdziwniejszych liderów tabeli w historii. W tym gronie jest już chociażby AIK, który w 1998 roku wygrał ligę szwedzką, mając najmniejszą liczbę goli strzelonych spośród wszystkich jej uczestników. Pamiętny był też wyczyn Aduana Stars, którzy piętnaście lat temu wygrali ligę Ghany strzelając 19 goli w 30 spotkaniach, czyli mając znacznie gorszą średnią bramek na mecz niż ostatni w tabeli Ekstraklasy Śląsk, czy zeszłoroczni spadkowicze – Warta, ŁKS i Ruch.
Cztery kluby zdobyły natomiast mistrzostwo mimo… ujemnego bilansu bramek: Al-Rayyan w Katarze w 1984 roku, Coritiba w Brazylii rok później, Walter Ferreti w 2001 roku w Nikaragui oraz Taipower sześć lat później na Tajwanie. Z kolei POSCO Atoms w Korei w 1986 i Plaza Amador w Panamie w 2005 zdobyły tytuł, mimo że zanotowały więcej porażek niż zwycięstw.
Gdyby Magdeburg zdołał dociągnąć prowadzenie w tabeli do końca sezonu bez domowego zwycięstwa, przeszedłby na zawsze do historii światowego futbolu.
WIĘCEJ O NIEMIECKIM FUTBOLU:
- Eintracht kasuje fortunę na napastnikach. Ale żaden jeszcze nie wypalił
- Faraonowie szlachetnieją z wiekiem. Droga Marmousha do Manchesteru City
- Trela: Zawsze jeden mecz od kryzysu. Czy Bayern przestał być topowym zespołem?
- Lojalność Łukasza Piszczka. Co dalej z polskim trenerem?
Fot. Newspix