Na Parc des Princes byli Zlatan, Neymar i Messi, a są Goncalo Ramos i Desire Doue. Na ławce siedział kolekcjoner Lig Mistrzów Carlo Ancelotti, a teraz jest tam Luis Enrique, który swój trenerski geniusz (jeśli go miał) zostawił dziesięć lat temu w Barcelonie. W vipowskiej loży z kolei przygląda się temu wszystkiemu prezes Nasser Al-Khelaifi, coraz bardziej znudzony krajową hegemonią i zirytowany regularnym eurowpierdolem. W przededniu walki o być albo nie być w Lidze Mistrzów i będąc na progu odpadnięcia już po fazie ligowej, co byłoby dla klubu z Paryża prawdziwą katastrofą, sprawdzamy, gdzie znajduje się projekt PSG i jakie ma perspektywy.
A przecież miało być tak pięknie…
Paryż to w końcu światowa stolica mody, perła architektury i kultury. Także cała sportowa Francja, tak bogata w talenty w różnych dyscyplinach, kręci się wokół tego miasta. Tymczasem wielki futbol przez lata najczęściej omijał Paryż. Dość powiedzieć, że aż do 2013 roku (nie licząc prehistorycznych czasów przedwojennych) tylko dwukrotnie stolica cieszyła się z tytułu najlepszej piłkarskiej drużyny w kraju, a samo PSG utworzone dopiero w 1970 roku trudno było uznać za krajowego hegemona, choć z małymi przerwami od lat 80. pozostawało w ligowej czołówce. Kiedy nad Loarą i Rodanem dominowały ekipy z Marsylii, Nantes, Bordeaux, Lyonu czy Monako, Paryż na szczycie na dłużej pojawił się ledwie raz w połowie lat 90.
Wejście Katarczyków
Wszystko miało się zmienić w 2011 roku, kiedy właścicielem klubu z Parc des Princes został fundusz Qatar Sports Investments, a jego prezesem Nasser Al-Khelaifi. Katarskie petrodolary i mocarstwowe plany rozpalały wyobraźnię kibiców, którzy chociaż miewali u siebie gwiazdy pierwszej wielkości (np. Ronaldinho, Rai czy Weah), to wciąż nie doczekali się zbudowania dynastii, która porządziłaby przez kilka lat, choćby na krajowym podwórku.
Efekty pojawienia się nowych inwestorów były łatwe do przewidzenia. Ogromne nakłady finansowe, które wielokrotnie przewyższały możliwości rywali z Ligue 1 przyniosły jedenaście tytułów mistrza Francji podczas trzynastu edycji począwszy od sezonu 2012/13.
To samo zresztą zrobiono w piłce ręcznej, gdzie zespół PSG został zarówno krajowym, jak i europejskim gigantem niemal z dnia na dzień i pozostał nim do dziś. W tej dyscyplinie łatwiej jednak stworzyć dream team na poziomie klubowym, bo wybór jest dużo mniejszy, a szczypiornistów potrafiących decydować o losach meczów na najwyższym poziomie jest pewnie góra kilkunastu. Jak masz w drużynie kilku z nich, już jesteś wygrany.
Paryscy Galacticos
W futbolu jednak do końca tak to nie działa. Ale nie, że nie próbowano. Kupowano na potęgę coraz to większe nazwiska. Szczytem było lato 2021 roku, kiedy w Paryżu zostali zaprezentowani jednocześnie Leo Messi, Sergio Ramos, Gianluigi Donnarumma, Georginio Wijnaldum i Achraf Hakimi. Najlepszy piłkarz świata pokazał się wtedy na wielkim podium, a obok niego stali mistrzowie Europy, zdobywcy Ligi Mistrzów i zawodnicy przez wielu uważani za najlepszych na świecie w tamtym czasie na swoich pozycjach.
Lionel Messi is presented to the PSG fans 🔥
(via @PSG_English) pic.twitter.com/AtIE1o9pUg
— ESPN FC (@ESPNFC) August 14, 2021
Jeśli rok wcześniej bez tych postaci PSG potrafiło zagrać w finale Ligi Mistrzów, to plan na kolejne edycje był prosty – triumf w najważniejszych rozgrywkach w Europie i ostateczna dominacja Paryża na piłkarskiej mapie Europy.
Nic z tego jednak się nie wydarzyło. Messi był już zdemotywowany. Wygrał przecież wszystko w klubowej piłce, a na najwyższy poziom wchodził tylko od święta, sto procent zaangażowania zostawiając jedynie reprezentacji. Po spełnieniu wielkiego marzenia o wygraniu mundialu już nawet nie udawał, że zrobi wszystko, żeby zdobyć uszaty puchar dla Paryża. Po dwóch latach zabrał zabawki i udał się za ocean, pokopać futbolówkę w jeszcze mniej kompetytywnym środowisku.
Neymar za to był wiecznie kontuzjowany, a Kylian Mbappe będąc w cieniu tych dwóch wspomnianych gwiazd nie brał na siebie takiej odpowiedzialności, jak choćby w francuskiej kadrze. Krajowe trofea dalej pojawiały się w klubowej gablocie regularnie (od 2013 do teraz – aż 24), ale Liga Mistrzów stawała się coraz większą obsesją klubowych włodarzy.
Katarczycy nie do końca potrafili pogodzić się z porażkami w Europie i sami nakręcali spiralę kolejnych inwestycji w kolejne gwiazdy, które swój szczyt osiągnęła latem we wspomnianym już 2021 roku. Przez Paryż przewinęli się legendarni napastnicy (oprócz Messiego, Neymara i Mbappe – Zlatan Ibrahimović i Edinson Cavani), najbardziej pożądani pomocnicy (Marco Verratti, Javier Pastore, Angel Di Maria, Blaise Matuidi, Adrien Rabiot, David Beckham), czy giganci defensywy (Thiago Silva, Marquinhos, David Luiz). Na ławce zasiadali z kolei najlepsi trenerzy na rynku (Carlo Ancelotti, Thomas Tuchel, Mauricio Pochettino, Unai Emery). Były pieniądze, byli kibice.
A w Champions League dalej nic…
Przeklęta Liga Mistrzów
Nie da się ukryć, że paryżanie mieli też trochę pecha, ale jeśli ma się w składzie piłkarzy z absolutnego światowego topu, to nie można zwalać niepowodzeń na brak szczęścia. Prawdą jednak jest, że PSG często wychodząc z grupy w najważniejszych kontynentalnych rozgrywkach trafiało w fazie pucharowej od razu na najtrudniejszego z dostępnych przeciwników. Trzykrotnie w tym okresie gracze ze stolicy Francji odpadali z Barceloną (choć dwa razy ją też pokonywali w dwumeczu), a po dwa razy z Realem Madryt i Manchesterem City.
Aż pięciokrotnie odpadali z późniejszym triumfatorem, a trzykrotnie po bramkach straconych w dramatycznych okolicznościach w ostatnich minutach. Były to pamiętne starcia z Chelsea (sezon 2013/14 i bramka Demba Ba w 89. minucie), Barceloną (sensacyjna remontada Blaugrany i 6:1 po 0:4 w pierwszym meczu) oraz Manchesterem United (2018/19 po golu Rashforda z karnego w 94. minucie).
GREATEST COMEBACK EVER? 🤩
OTD in 2017, Barcelona recovered from 0-4 down to beat PSG 6-5 on aggregate. 🤯
The last three goals came in minutes 88, 90+1 & 90+5. Barca would go out on away goals until La Masia’s own SERGI ROBERTO poked in the winner. 🔴🔵pic.twitter.com/N3foZf3dMc
— Men in Blazers (@MenInBlazers) March 8, 2024
W Lidze Mistrzów podczas katarskiej kadencji paryżanie zdobyli ledwie jeden finał i tylko dwukrotnie dotarli do półfinału. A ten finał dodatkowo osiągnęli w najdziwniejszej z edycji, przerwanej przez pandemię koronawirusa i dokończonej w lizbońskiej bańce w formule turniejowej zamiast klasycznych dwumeczów.
No można się nabawić kompleksów…
Vive la France!
W 2023 roku postanowiono więc zmienić koncepcję. Opcja paryskiej wersji Galacticos upadła wraz z porażką w 1/8 finału LM z Bayernem na początku 2023. Latem odeszli więc Messi, Neymar, Verratti, Wijnaldum i Ramos. Na ich miejsce sprowadzono Ousmane’a Dembele, Randala Kolo Muaniego, czy Lucasa Hernandeza, a oprócz tego kilku młodych na dorobku (Bradley Barcola, Goncalo Ramos, Lee Kang-In).
To Francuzi mieli od teraz decydować o obliczu zespołu. Wciąż przecież w zespole była supergwiazda, czyli Kylian Mbappe. Sześciokrotny król strzelców Ligue 1 miał zostać obudowany rodakami i młodymi graczami, dla których to on był samcem alfa. Wciąż w drużynie byli wprawdzie doświadczeni Marquinhos, Danilo czy Fabian Ruiz, ale to kapitan francuskiej kadry miał być najważniejszą postacią zespołu przejętego przez Luisa Enrique.
Tylko że… hiszpański trener postanowił być jeszcze większy. Mbappe wtedy przecież jeszcze wciąż oficjalnie nie zdradzał, gdzie zagra w kolejnym sezonie, choć tajemnicą poliszynela było to, że przeniesie się do Realu Madryt. Klub Kokosa dla takiej gwiazdy to byłoby za dużo, ale Luis Enrique z jednej strony wyrażał w wywiadach podziw dla talentu swojego najlepszego strzelca, a z drugiej sadzał na ławce, zdejmował z boiska jako pierwszego, dając sygnał, że nikt nie jest większy niż klub, a już na pewno nie gość, którego za kilka miesięcy już w nim nie będzie.
W lidze i krajowym pucharze znów PSG wygrało w cuglach, ale w Lidze Mistrzów skończyło na półfinale. A wydawało się, że po pokonaniu Barcelony i upokorzeniu jej na własnym boisku (wygrana 4:1 i odrobienie strat po 2:3 u siebie) podopieczni Luisa Enrique mają autostradę do finału. Jednak w półfinale potknęli się na niedocenianej Borussii Dortmund. Mbappe i kibice ekipy z Parc des Princes po raz kolejny obejrzeli starcie o trofeum w telewizji.
Teraz młodość!
W lipcu Kylian, zgodnie z przewidywaniami, odszedł więc do Realu wierząc, że dopiero tam zdobędzie upragniony puchar, a paryżanie jeszcze bardziej postawili na młodość. Latem przyszli 19-letni Desire Doue, 20-letni Joao Neves oraz 23-letni Willian Pacho. Ekipa z Paryża weszła więc na zupełnie nowy etap rozwoju. Era utytułowanych weteranów, którzy nie mieli już głodu zwycięstw tak potrzebnego do walki o najwyższe laury, bezpowrotnie minęła. Mieli wygrywać bez Mbappe, bez gwiazd z najwyższej półki, za to z młodzieńczą energią. Bo ekipa Luisa Enrique składała się w większości z ludzi urodzonych już w tym stuleciu. Ostał się w niej tylko jeden trzydziestolatek. Do tego Marquinhos, bo o nim mowa, kod na trójkę z przodu zmienił ledwie kilka miesięcy temu.
Ci młodzi gniewni mieli wreszcie zrobić to, co nie udało się wielkim poprzednikom. Tym razem miał wygrać kolektyw, a do najważniejszych gier miał go poprowadzić jedyny samiec alfa, który pozostał w drużynie, czyli Luis Enrique. Nowy sezon był ostatecznym testem PSG ze stemplem Hiszpana. Podbój Europy bowiem nie został wcale odwołany albo zawieszony. Nadal PSG miało się bić do końca o wszystkie trofea.
I na krajowym podwórku nic się nie zmieniło. Nawet pojedyncze wpadki poważnie nie zagrażają piłkarzom ze stolicy. Po osiemnastu kolejkach prowadzą z dziewięciopunktową przewagą nad Marsylią, a zamykające podium Lille ma już do ligowego hegemona stratę dwucyfrową. Seria kolejnych zwycięstw obejmująca wszystkie rozgrywki trwa od początku grudnia i na razie dobiła do ośmiu. W tym czasie paryżanie zdobyli Superpuchar Francji, a w lidze nie mają godnego rywala.
Champions League zweryfikowała jednak niedoświadczoną drużynę dość brutalnie. Sześć spotkań i siedem punktów to fatalna statystyka. Gorzej jest gdy zajrzymy głębiej. Dwa zwycięstwa z Salzburgiem i Gironą to był obowiązek. Remis z PSV Eindhoven ciężko odbierać jako sukces. A trzy porażki z Bayernem, Arsenalem i Atletico, a szczególnie stracony gol w ostatniej akcji meczu z podopiecznymi Cholo Simeone był jasnym sygnałem, że młodzi z Paryża nie dość, że sportowo jeszcze odstają od najlepszych, to nie dźwigają presji, która na takim poziomie oddziela drużyny dobre od wybitnych.
CO ZA ROLLERCOASTER W PARYŻU?! 🎢 W ostatniej akcji meczu Angel Correa zapewnił zwycięstwo Atletico nad PSG! 🤯🔥
📺 Oglądaj Ligę Mistrzów UEFA w CANAL+ online: https://t.co/CSTjelglZW pic.twitter.com/ywfldcxQbU
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) November 6, 2024
Efekt jest taki, że do środowej potyczki z Manchesterem City paryżanie przystąpią z nożem na gardle. Sześć oczek w dwóch ostatnich meczach da pewny awans do strefy barażowej. Ale każda strata punktów może oznaczać pożegnanie z rozgrywkami. Przed siódmą kolejką paryżanie byli na 25. miejscu w tabeli Ligi Mistrzów, co oznacza, że jeśli na nim pozostaną, odpadną z rywalizacji o najważniejsze trofeum na Starym Kontynencie. Co dla tej (nieważne młodej czy starej) drużyny oznaczać będzie poważne turbulencje. Na takim etapie LM paryżanie nie odpadli bowiem jeszcze za Katarczyków. Bo trzeba pamiętać, że sam awans do strefy barażowej oznacza dopiero walkę o 1/8 finału, która była przez ostatnie kilkanaście lat absolutnym minimum.
Nic dziwnego, że co jakiś czas wypływają plotki o rozstaniu z Luisem Enrique, który ten projekt podpisał własnym nazwiskiem i jego upadek będzie najpewniej oznaczał koniec Hiszpana w Paryżu. Po raz kolejny bowiem okazało się, że to co wystarcza w zupełności na Francję, kompletnie nie sprawdza się w Europie. Co też coraz mocniej świadczy o poziomie rozgrywek nad Loarą i potwierdza niedawne kontrowersyjne słowa Cristiano Ronaldo o wyższości Saudi Pro League nad Ligue 1.
🚨🇸🇦 Cristiano Ronaldo: “Saudi League is better than Ligue 1, of course. France only has PSG. The rest are finished”.
“Try to sprint in 38, 39, 40 degree weather and see…”. pic.twitter.com/kczBoXV3YB
— Fabrizio Romano (@FabrizioRomano) December 27, 2024
Kto pociągnie PSG?
Paryż ma w tej chwili mnóstwo talentu, ale zdecydowanie za mało doświadczenia. Przecież Warren Zaire-Emery, Bradley Barcola czy Joao Neves to perełki. Każdy z nich potrafi zachwycać, ale żaden nie jest (na razie) gościem, który przesądza raz za razem o wynikach spotkań na tym szczeblu. Real ma Viniciusa, Bellinghama czy Mbappe. Barca Raphinhę, Yamala i Lewandowskiego. Bayern ma Kane’a i Musialę. Liverpool Salaha, Arsenal Sakę, a Inter Thurama i Lautaro Martineza.
Kogo ma PSG? Kto jest tam największą gwiazdą przesądzającą o wynikach spotkań? Dembele? Może byłby nią, gdyby nie kontuzje, ale to wiemy już od wielu lat. Barcola i Neves? To jeszcze nie ten kaliber. Goncalo Ramos, Lee Kang-In? To z kolei chyba nigdy nie będzie “ten” kaliber. Za to Kolo Muani i Marco Asensio zawiedli kompletnie i prawdopodobnie tej zimy odejdą (Francuz nawet już został zaanonsowany jako piłkarz Juventusu).
❗️If everything goes to plan, Randal Kolo Muani could be available Saturday against Napoli.
— @Gazzetta_it pic.twitter.com/ObBhB557eq
— Forza Juventus (@ForzaJuveEN) January 22, 2025
Z graczy którzy są w topce na swoich pozycjach na świecie w składzie PSG znajdziemy jedynie Gianluigi Donnarummę w bramce i Achrafa Hakimiego na prawej stronie defensywy. Pomoc to całkiem solidni Vitinha i Fabian Ruiz, wciąż w zespole są Presnel Kimpembe, Lucas Hernandez czy Marquinhos. Jest też kilku młodych poza już wcześniej wymienionymi. Ale to nie są nazwiska, które rozpalają kibiców i sprawiają, że rywalom miękną kolana.
Nic dziwnego, że postawione pod ścianą władze klubu zimowe okienko potraktowały jako ostatnią deskę ratunku, aby uratować ten sezon w europejskich pucharach i wreszcie ściągnęły wielkie nazwisko. Chwicza Kwaracchelia to jednak piłkarz specyficzny. Oczywiście to mistrz Włoch, jedna z gwiazd Serie A, ale sprawdzony w mocno ograniczonym zakresie. Na największej scenie klubowej pełnił raczej ze swoim Napoli rolę statysty, a wiara w to, że Gruzin weźmie na swoje barki młodą paryską ekipę, opiera się na mocno wątpliwych argumentach. “Kwaradona” jednak przynajmniej rozruszał w końcu coraz bardziej przygnębionych kibiców i sprawił, że wokół paryskiego klubu znowu pojawił się pozytywny ferment.
Nie wiadomo, czy to trwała zmiana polityki i powrót do strategii z wielkimi gwiazdami, ale widać było, że PSG potrzebowało ekspresowych modyfikacji. Paryż usychał bez dużych nazwisk, a szejkowie wydawali się coraz bardziej zniechęceni. Na horyzoncie w zimowym okienku majaczą jeszcze nazwiska Jhona Durana z Aston Villi, Alejandro Garnacho z Manchesteru United czy Radu Dragusina z Tottenhamu.
Żaden z nich jednak nie może równać się marketingowo z gruzińskim skrzydłowym, choć ktoś musi przecież zastąpić Kolo Muaniego i Asensio. Nadal brakuje w tej drużynie balansu i z pewnością brakuje skutecznego napastnika. Victor Osimhen wciąż jest obiektem westchnień klubowych władz, ale saga z jego transferem z Neapolu to materiał na przewód doktorski. W każdym razie Nigeryjczyk wciąż pozostaje w orbicie zainteresowań. Ale jeśli pojawi się w Paryżu to pewnie dopiero latem, a sezon ratować trzeba już teraz.
Wspomniany marketing to zresztą kolejna rzecz, której paryskiemu klubowi można pozazdrościć. Przecież odświeżone logo PSG właśnie za Katarczyków stało się jednym z najpopularniejszych znaków sportowych prezentowanych na czapkach, koszulkach i bluzach noszonych przez celebrytów, gwiazdy filmowe czy koszykarzy NBA. Dodatkowo ekskluzywne kolaboracje z takimi światowymi brandami jak Jordan czy Dior wprowadziły markę PSG do grona największych modowych graczy, pozycjonując klub jako ikonę stylu w świecie sportu.
Biznesowo i marketingowo wszystko się spina, ale sportowo klub wciąż nie dorównuje ambicjom właścicieli. Miała być europejska hegemonia, równa tej z piłki ręcznej, a jest prymat “tylko” we Francji. Struktura kadry raczej nie wskazuje na to, że już w tym sezonie to się zmieni. Ciekawe więc jaki będzie następny etap tego projektu. Czas jest po stronie młodych piłkarzy z Parc des Princes. Pytanie tylko, czy Katarczykom wystarczy cierpliwości, aby pozwolić im dojrzeć…
WIĘCEJ O LIDZE MISTRZÓW NA WESZŁO:
- Chwicza Kwaracchelia opuścił Napoli. Wielkie wzmocnienie Paris Saint-Germain
- Dlaczego Liverpool to obecnie najlepszy zespół świata?
- Frankowski: Chusanow może być jak Virgil van Dijk [WYWIAD]
- W poszukiwaniu drugiego Kloppa Dortmund doszedł do ściany
- Grecka tragedia Wojciecha Szczęsnego. Ale Barcelona wygrywa po szalonym meczu!
Fot. Newspix