Liverpool FC to obecnie najlepszy zespół na świecie – takim mianem ochrzcił klub Thomas Frank, trener Brentford, czyli ligowego rywala The Reds. Opinię szkoleniowca można traktować jako miły komplement czy próbę przypodobania się czerwonej części Merseyside. Przede wszystkim jednak trzeba ją brać za obiektywny fakt, bo nikt nie gra w piłkę tak dobrze, jak drużyna Arne Slota.
Thomas Frank wydał swój werdykt raczej na podstawie testu oka, nie szkiełka. Miał jednak solidne podstawy do rzetelnej oceny sytuacji, które zresztą sam przytoczył. Jego Brentford w krótkim okresie zmierzył się z Manchesterem City, Arsenalem oraz Liverpoolem. Frank urwał punkt City, londyńczykom strzelił bramkę, z The Reds przegrał 0:2. Nie oceniał jednak suchego wyniku.
— Liverpool jest półkę wyżej niż City i Arsenal. Są kompletni. Ich etyka pracy, sposób, w jaki się poruszają, są dobrą wróżbą. To najlepsza drużyna na świecie i wielki faworyt do wygrania ligi — ocenił szkoleniowiec.
Opinię trenera potwierdzają suche fakty. Liverpool w ostatnim czasie zaczął częściej gubić punkty, jednak wciąż pozostaje klubem pokonanym tylko dwukrotnie. Opta informowała, że Arne Slot to trener, który z angielskim klubem wygrał dwadzieścia spotkań najszybciej od czasów Williama Sudella, który prowadził Preston w… 1888 roku.
Bezbłędni w Lidze Mistrzów — sześć na sześć zwycięstw — pokonani tylko raz w Premier League, która zdaniem analityków Twenty First Group zbliża się jakością do najlepszego momentu w historii. W zasadzie to o czym tu dyskutować?
Thomas Frank uważa, że Liverpool jest najlepszym zespołem świata i ma rację
Szybki rzut oka na ranking Elo, dzięki któremu możemy w miarę łatwo zestawić ze sobą kluby z całego świata. Liverpool FC jest liderem globalnego rankingu z wynikiem 2345 punktów, jednak w tym sezonie było jeszcze lepiej. 2364 punkty, najlepszy wynik LFC tej jesieni, był już całkiem blisko historycznego rekordu — w 2022 roku, po meczu z Villarrealem, The Reds wykręcili 2384 oczka.
Liverpool ma znaczną przewagę nad resztą stawki. Inter wyprzedza o ponad czterdzieści punktów, Real Madryt o ponad sto pięćdziesiąt. Podobnie wygląda zestawienie Opta, gdzie kluby są oceniane w skali 1-100. Arne Slot doprowadził swój zespół do perfekcji, zamknął licznik z setką na koncie. Za plecami znajdziemy rywali, których The Reds jesienią ograli:
- Real Madryt; 2:0 w Lidze Mistrzów
- Manchester City; 2:0 w lidze
- Bayer Leverkusen; 4:0 w Lidze Mistrzów.
Jest tam także Arsenal, z którym Liverpool zremisował. Czy więc kierujemy się skomplikowanymi wyliczeniami analityków, czy po prostu przeglądamy suche wyniki w terminarzu, jak byk wychodzi, że The Reds zasługują na miano najlepszych z najlepszych. Wystarczy zresztą przypomnieć okoliczności jedynych porażek drużyny Arne Slota.
Jesienią jej nieskuteczność wykorzystał Callum Hudson-Odoi, który przymierzył z dystansu, dając wygraną Nottingham Forest. Wcześniej Liverpool zmarnował przynajmniej trzy dogodne sytuacje, zaliczając słupek czy wybicie zmierzającej do bramki piłki przez obrońcę The Tricky Trees.
Niedawno skromne zwycięstwo z Liverpoolem odniósł Tottenham, który wykorzystał moment osłabienia rywala po nieodgwizdanym faulu Lucasa Bergvalla. Szwed zdaniem Slota powinien wylecieć z boiska z drugim żółtkiem w notesie sędziego, tymczasem jego nazwisko w protokole zapisano, ale w rubryce strzelców bramek.
Thomas Frank szepcze miłe słówka do uszka Arne Slota
Holenderski trener jest ostrożny i daleki od kompletnej satysfakcji. Stwierdza, że naiwnością byłoby sądzenie, że druga część rozgrywek będzie równie łatwa i przyjemna; że wiosną na każdego czeka więcej pułapek, bo stawka gry rośnie, jest bardziej namacalna. The Athletic zauważa jednak, że nawet jeśli Liverpool zacznie się potykać, nic wielkiego się nie stanie.
— Perspektywa jest zakrzywiona przez lata, w których Liverpool był najlepszym wicemistrzem w historii, zdobywając 97 czy 92 punkty. Realistycznie patrząc, teraz nie będą musieli nawet przebić progu 90 punktów — czytamy w angielskich mediach.
Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, żeby wybitny wynik powtórzyć. Gdyby Liverpool FC punktował dalej dokładnie tak, jak teraz, skończyłby Premier League z 92 punktami na koncie. Arsenal musiałby wygrać wszystkie szesnaście spotkań, żeby dotrzymać mu tempa. Opta twierdzi, że szanse The Reds na tytuł wynoszą obecnie 91,85%.
Wszystko to w sezonie, który mógł być jedną wielką tęsknotą za Juergenem Kloppem. Arne Slota i jego bandy nie da się więc nie podziwiać.
Juergen Klopp: Liverpool Slota gra top futbol
Wyraża to zresztą także wspomniany Klopp. Gdy Juergen rozsiadł się na konferencji Red Bulla, podczas której objaśniał, czym w zasadzie będzie się zajmował w sieci klubów spod tego szyldu, wspomniał o byłym pracodawcy.
– Nawet jeśli im nie kibicujesz, powinieneś ich oglądać. To top, top, top futbol. Są najlepiej zbalansowaną drużyną świata.
To opinia, która się powtarza. Carl Anka, brytyjski dziennikarz sportowy, zauważa, że kluczem do sukcesu Arne Slota jest znajdowanie taktycznych rozwiązań problemów, które stawia przed nim los. Trener Liverpoolu ma odpowiedź na wszystko.
The Athletic cytuje anonimowych rozmówców, szkoleniowca i jego podopiecznych, rywali The Reds w lidze. Twierdzą oni, że w trakcie meczu Liverpool bardzo płynnie zmienia założenia taktyczne, co czyni go zespołem trudniejszym niż za kadencji Juergena Kloppa.
Fabian Huerzeler, inny trener z Premier League, już pod nazwiskiem wychwalał przemianę drużyny. – Juergen był świetny w fazach przejściowych, zespół grał na wysokiej intensywności. Teraz wszyscy wracają sprintem do obrony. Myślisz, że ominąłeś ich linię, ale za moment sytuacja się zmienia, bo każdy jest na swoich miejscach w defensywie. To wyjątkowe.
Arne Slot jest nieco bardziej pragmatyczny. Nie to, że preferuje murarkę, lecz potrafił doprawić defensywę nawet kosztem piłkarskiego rock’n’rolla. Podkreśla istotę wygrywania pojedynków w obronie w kontekście końcowego sukcesu (53,7% to drugi wynik w lidze po Aston Villi). The Athletic wylicza, że żaden zespół w Premier League od 2018 roku nie bronił ostatniej tercji boiska tak skutecznie, jak robi to obecnie Liverpool.
Fazy przejściowe nadal są istotne, The Reds nadal są jednym z najwyżej broniących zespołów w Premier League. Zbliżyli się też do ideału pod względem kontrataków. Wystarczy rzucić okiem na radar Hudl StatsBomb, dzięki któremu porównamy ofensywne wyczyny Liverpoolu do reszty ligowej stawki.
High Press Shots, Counter Attacking Shots — dwie statystyki, w których zespół Slota miażdży konkurencję. Pressing, kontrataki, działa to tak samo dobrze, jak dochodzenie do świetnych sytuacji bramkowych. Clear Shots to wycinek strzałów oddanych przez zawodnika, który ma przed sobą tylko bramkarza. Liverpool i w tym odjeżdża reszcie. Więcej, robi to nie tylko na własnym podwórku, ale też w Lidze Mistrzów.
The Reds są też jednym z liderów ligi pod względem deep runs, czyli wbiegnięć za linię obrony, w miejsce, do którego piłka dopiero zmierza. To sposób ataku, który Arne Slot szczególnie sobie upodobał, który nazwał „prawdopodobnie najważniejszą rzeczą w piłce nożnej”. Ktokolwiek się z nim mierzy, może się spodziewać, że każda luka w obronie zostanie dostrzeżona i wykorzystana.
Najlepszą obroną jest obrona. Liverpool szczelny jak nigdy
Być może ważniejsze od tego, jakie rozwiązania w ofensywie stosuje Arne Slot, jest to, jak Liverpool broni. Intensywny futbol i wysoki pressing mają swoje atuty, ale też niosą ze sobą pewne zagrożenia. Angielskie media twierdzą, że w obecnym sezonie The Reds nie są doskonali, lecz są niemal bez zarzutu.
W sezonie, w którym nie muszą dążyć do podkreślanej przez Kloppa perfekcji — jego zdaniem tylko w ten sposób dało się ograć na dłuższym dystansie Manchester City — okazuje się to zupełnie wystarczające. Czasami skromnie zwycięstwo i czyste konto robią robotę. Na bramkę Liverpoolu oddano najmniej strzałów w Premier League. Co więcej, dane Opta wskazują, że były to też strzały najgorszej jakości, zaraz po Brentford.
Arne Slot maksymalizuje w ten sposób szanse na zwycięstwo. Albo inaczej: minimalizuje ryzyko utraty punktów.
Prześwietlając dane Hudl StatsBomb w oczy rzuca się przede wszystkim to, jak świetnie Liverpool FC broni przy stałych fragmentach gry. Eksperci zarzucają Arne Slotowi jedną niedoskonałość: jego drużyna jest kompletnie bezzębna w polu karnym rywala, gdy dochodzi do dośrodkowania ze stojącej piłki. Odwróćmy jednak temat i zobaczymy, że The Red mają genialne SFG, po prostu skupiają się na obronie.
Gdy przełączymy rozgrywki na Ligę Mistrzów, okaże się, że o ile na angielskim podwórku The Reds potrafią jeszcze dopuścić przeciwnika do strzału z czystej pozycji, tak w przypadku europejskich rozgrywek w zasadzie się to nie zdarza. Przypomnijmy: rywalami Liverpoolu w Champions League byli już piłkarze Realu Madryt czy Bayeru Leverkusen, ofensywnych machin z różnych końców kontynentu.
Zbierając to wszystko do kupy, szukając jednego, finalnego wniosku, zmierzamy w kierunku absolutnego przekonania, że teza Thomasa Franka jest słuszna. Liverpool wydaje się zespołem nie z tej planety, nawet jeśli parę lat temu rozpisanie składu tej drużyny na kartce robiło jeszcze lepsze wrażenie.
Może i van Dijk, Salah i Alisson są starsi, może i nie uzupełniają ich Mane czy Firmino, ale niech nostalgia za jakimś nazwiskiem nie zbije was z tropu. Tempo oraz sposób, w jaki Arne Slot składa i usprawnia to, co odziedziczył po trenerze, który doprowadził Liverpool do perfekcji, sprawiają, że trzeba się poważnie zastanowić nad tym, czy nie oglądamy właśnie początku ery panowania The Reds.
WIĘCEJ O ANGIELSKIEJ PIŁCE:
- Mistrzostwo skautów Lens. Abdukodir Chusanow — od Białorusi do Premier League
- Zabiera biednym, daje bogatym. Czy Jim Ratcliffe ukradnie ludziom Manchester United?
- Wielkie małe legendy. Kath Phipps, serce i dusza United
- Jak znaleźć piłkarza dla Premier League? Polski skaut odsłania kulisy transferów w Anglii [REPORTAŻ]
- Rosnąć jak Aston Villa [REPORTAŻ]
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix