Niewiele już grania zostało przed Wojtkiem Szczęsnym w Barcelonie, Puchar Króla i niestety tyle. Jeśli Flick w ogóle rozważał po dwóch meczach w Superpucharze, by coś zmieniać w bramce, to pewnie już nie rozważa.
Widać po Szczęsnym brak pewności i to, że daleko mu do najwyższej formy. Już nie mówię nawet o tym, jak spóźnił się przy czerwonej kartce, ale przecież i do innych interwencji można się przyczepić.
Gol dla Realu? Zupełnie nie rozumiem, dlaczego Szczęsny tak szybko rzuca się do krótkiego rogu, zostawiając Mbappe z sześć metrów wolnego miejsca na bramkę. Jedyny obroniony strzał? Tak niepewnie i bez przekonania, że tamten farfocel prawie wpadł do siatki, co wyglądałoby bardziej na samobój niż udaną próbę Realu.
Jeśli ktoś oczekiwał, że zobaczy między słupkami Barcelony super pewnego golkipera, który pokaże wszystkim: panowie, trzeba zrobić zmianę na jedynce, to niestety się rozczarował. Natomiast ci, którzy w to wierzyli, niestety są naiwni. Mówiłem, że trzy miesiące wakacji swoje robi, ale wielu zaklinało rzeczywistość: a przecież piłkarze też pauzują trzy miesiące przez kontuzje, potem wracają i jakoś to wygląda.
No, ale chyba czymś innym jest pauza związana z kontuzją, a jeszcze czymś innym emerytura. Otóż jak masz kontuzję, to chodzisz do lekarzy i fizjoterapeutów, rehabilitujesz się, dbasz o siebie, powoli wracasz do treningów, generalnie jesteś sportowcem pełną gębą. Z kolei gdy idziesz na emeryturę, to masz wszystko w dupie, możesz wypić piwko, możesz zapalić papierosa, nie musisz się za specjalnie ruszać, po prostu odpoczywasz.
I Szczęsny odpoczywał, potem został wezwany i musiał przestać odpoczywać (to znaczy – chciał). Wskoczył do drużyny, która gra cholernie trudny futbol dla bramkarza – czyli ten musi stać wysoko i dobrze grać nogami – co nie byłoby dla Szczęsnego łatwe w szczycie kariery, a co dopiero chwilę po rzekomej (okazało się) emeryturze.
Słuchajcie, z jakichś powodów Szczęsny z Barceloną wcześniej łączony nie był.
Więc w sumie właśnie dlatego należy podkreślić, że wciąż Szczęsny absolutnie nie powinien żałować tej przeprowadzki. Gra w wielkim klubie, żyje w genialnym miejscu, włożył do gabloty trofeum, może – z pozycji siedzącej – wpadnie coś jeszcze.
Opóźnić dlatego odpoczynek o ledwie rok, żadna strata. Że sportowo jest bez fajerwerków?
Naprawdę – nie mogło być.
CZYTAJ WIĘCEJ:
- Jagiellonia wciąż szuka następcy Nene. Leon Flach nim nie będzie
- Goncalo Feio dołączy do znanej agencji menedżerskiej? [NEWS]
- Tomasz Grzegorczyk o kulisach rozstania z Arką: Nie wiedzieliśmy, na czym stoimy [WYWIAD]
- Kontrowersyjny pomysł, a później cyrk. Nie będziemy tęsknić za przepisem o młodzieżowcu