Gdy Real Madryt przegrywa, winnym porażki zwykle jest Lucas Vazquez. Gdy Real wygrywa, robi to pomimo słabego Vazqueza. Nie zawsze jest to prawdą, ale tak sprawy postrzegają kibice i tak można mniej więcej opisać los hiszpańskiego skrzydłowego, który od kilku sezonów z konieczności występuje na prawej obronie. Problem w tym, że kompletnie nie potrafi bronić…
Vazquez padł ofiarą skomplikowanej sytuacji w kadrze Królewskich. Wcześniej był nominalnym skrzydłowym, a od kilku lat pełni rolę rezerwowego prawego obrońcy. Carlo Ancelotti nie ma wyboru. Gdy wypada mu Dani Carvajal, musi się ratować Galicyjczykiem. Wtedy wszyscy kibice Realu Madryt drżą. O ile ze słabszymi rywalami spokojnie sobie poradzi, a nawet da wiele z przodu, to z przeciwnikami z wyższej piłki jest najsłabszym ogniwem. Do tej tej pory to właśnie w osobie Vazqueza trenerzy przeciwnych drużyn widzieli piętę achillesową Królewskich.
Kto wynalazł Lucasa Vazqueza – obrońcę?
Był to Zinedine Zidane. Gdy kolejnej kontuzji doznał Carvajal, Francuz – w przeciwieństwie do obecnej sytuacji – miał wiele alternatyw. Zawsze mógł liczyć na Nacho, miał w składzie Alvaro Odriozolę, dostępny był jeszcze awaryjnie Eder Militao. Jednak Zidane widział więcej i zobaczył obrońcę właśnie w Vazquezie. Nie jest to świetny defensor, ale typowy, solidny, ligowy. Na mecze z Getafe i Leganes wystarcza. Francuski trener, przesuwając tam skrzydłowego, dał swoim następcom głębię na pozycji prawego obrońcy.
W 2021 roku po przedłużeniu kontraktu z Realem sam Vazquez komentował zmianę pozycji w rozmowie z klubowymi mediami. – W piłce nożnej najważniejsze jest wyjście na boisko i pomaganie drużynie, niezależnie od tego, czy gra się na pozycji bocznego obrońcy, czy napastnika. Jako skrzydłowy jestem bezpośrednim graczem, który zawsze stara się połączyć z kolegami z drużyny i szukać najlepszej opcji. Jako boczny obrońca staram się zrozumieć grę, mając jednocześnie świadomość, że z tej pozycji nie mogę robić tego samego, co skrzydłowy.
– Od dziecka moim celem było atakowanie i gra na skrzydle. I strzelanie goli – mówił w sierpniu zeszłego roku gracz Realu. – Więc na początku, kiedy wyznaczono mnie do gry jako bocznego obrońcę, nie czułem się z tym całkiem dobrze; nie sprawiało mi to przyjemności. Ale gram już na tej pozycji od półtora roku i z każdym meczem czuję się coraz pewniej. Naprawdę zaczynam czerpać przyjemność z gry jako boczny obrońca. Moim celem jest prezentować się coraz lepiej w każdym meczu, dobrze przysłużyć się drużynie i stać się kluczowym zawodnikiem na tej pozycji.
Moment chwały Lucasa Vazqueza
Jeden z najlepszych występów Vazqueza w całej jego karierze miał miejsce wiosną zeszłego roku w El Clasico. To był wyjątek potwierdzający regułę o słabych meczach przeciwko gigantom. Hiszpan został wstawiony do bloku defensywnego, składającego się z trzech pomocników i Antonio Ruedigera. Oprócz niego Carlo Ancelotti postawił na Aureliena Tchouameniego i Eduardo Camavingę na lewej stronie.
Hiszpan nie zagrał wybitnego spotkania w obronie, ale za to świetnie spisał się w ataku, biorąc udział przy każdej z trzech akcji bramkowych. Gdy Real atakował, Vazquez schodził do linii bocznej, rozciągając obrońców przeciwnika. W defensywie głównie pilnował, czy napastnicy Barcelony nie zamykają akcji. Strzelił gola i zagrał bezbłędnie, a po meczu Jude Bellingham nazywał go na Twitterze “pieprzoną legendą”.
– Na pięć minut przed końcem rozmawialiśmy ze sobą, wierząc w wygraną. To właśnie symbolizuje ten klub. Zawsze chcemy wygrać i walczyć do końca. Nigdy się nie poddajemy – mówił potem w klubowej telewizji.
Mecz do zapomnienia
To co udało mu się wiosną 2024 roku, całkowicie zawiodło w niedzielny wieczór. Vazquez znowu próbował “kryć tyły”, ale się nie udało. Przy bramce na 3:1 dla Barcelony Raphinha bez problemów uderzył piłkę głową i trafił do bramki strzeżonej przez Thibauta Courtoisa. Będący blisko sytuacji Hiszpan nawet nie próbował mu przeszkadzać. Ewidentnie spóźnił się i dał Brazylijczykowi szansę na ucieczkę spod krycia. Świetny tego dnia Raphinha oczywiście z niej skorzystał.
💥 𝐂𝐎 𝐙𝐀 𝐌𝐈𝐍𝐔𝐓𝐘 𝐖 𝐖𝐘𝐊𝐎𝐍𝐀𝐍𝐈𝐔 𝐁𝐋𝐀𝐔𝐆𝐑𝐀𝐍𝐘! 💥
🤌⚽️ Świetnie wykończył to Raphinha po kapitalnym podaniu Julesa Koundé! 🍪
FC Barcelona prowadzi już 3:1 w meczu z Realem Madryt o Superpuchar Hiszpanii! #lazabawa🇪🇸 pic.twitter.com/FnIXKapLCt
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) January 12, 2025
Przyjrzyjmy się statystykom. Wczoraj Lucas rozegrał 52. minuty, zanim duet Ancelottich stracił cierpliwość. W tym czasie dwukrotnie wybijał piłkę oraz zaliczył jeden odbiór. Żadnego przechwytu, nawet żadnego faulu, za to pięć strat. Oprócz tego wygrał jeden z dwóch pojedynków w ataku i miał jedno kluczowe podanie, a także cztery podania progresywne (znacznie przesuwające centrum gry do przodu).
Co dalej z Vazquezem?
Wczorajsza porażka i bilans bramkowy 2:9 w obu ostatnich meczach przeciwko Barcelonie z pewnością były ciężkie dla Florentino Pereza. Legendarny prezes miał nietęgą minę, gdy kamery pokazywały go obok wyraźnie usatysfakcjonowanego Joana Laporty. Występ Lucasa Vazqueza ma skłonić biura w Valdebebas do ponownego przemyślenia angażu prawego obrońcy. Nie jest nim Vazquez, nie jest nim Valverde, a Carvajalowi nie zostało zbyt wiele czasu w ekipie Królewskich.
Oczywiście, Lucas Vazquez mimo gorszego momentu zasługuje na szacunek. To jeden z kapitanów, zawodnik absolutnie oddany Realowi w ciągu ostatnich dziecięciu lat. Słabo broni, lepiej atakuje, ale na pewno nikt mu nie zarzuci, że nie oddaje serca dla białej koszulki. Jest gotowy zawsze, gdy sytuacja staje się trudna. Carvajal łapie kontuzję? Trener może liczyć na Lucasa. Trzeba rozruszać grę z przodu? Jest Lucas. Potrzeba zagrać ofensywniej przeciwko słabemu przeciwnikowi w LaLiga? No tak, mamy Vazqueza. Dlatego do tej pory Real nie traktował transferu bocznego obrońcy jako priorytetu, ale po wczorajszym meczu może się to zmienić.
A na koniec warto wspomnieć o jednej statystyce, która wiele mówi o jego grze jako obrońcy. Portal fbref.com zaproponował mi porównanie Lucasa Vazqueza do… Przemysława Frankowskiego (Lens). I w tym sezonie w statystyce wygranych pojedynków przeciwko dryblerom lepszy był Polak. 65,2 procent do 46,4. Duża różnica. Wygląda na to, że Królewscy byliby w stanie znaleźć nawet lepszego rezerwowego niż Hiszpan.
WIĘCEJ O REALU MADRYT I BARCELONIE:
- Wojciech Szczęsny załatwił sobie powrót na ławkę rezerwowych
- Przy Barcelonie nawet Real jest maluczki. Genialny Superpuchar Hiszpanii!
- Kompromitacja Realu Madryt. Czy oni wyszli w ogóle na boisko? [NOTY]
fot. Newspix