– Bylibyśmy zainteresowani Kamilem Jóźwiakiem, ale Kamil nie jest zainteresowany Jagiellonią. On ma dzisiaj takie poczucie, że chce coś jeszcze udowodnić w Europie i do Polski chyba nie planuje wrócić. Było 50% szans: my chcieliśmy, on nie – powiedział dzisiaj na kanale WeszłoTV Łukasz Masłowski, dyrektor sportowy Jagiellonii, zapytany o ewentualny transfer Jóźwiaka. Rodzi się pytanie, czy skrzydłowy prawidłowo odczytuje swoje miejsce w szeregu?
Jóźwiak wyjechał z Ekstraklasy we wrześniu 2020 roku, zatem miał 4,5 roku na to, by zaznaczyć swoją pozycję poza naszą ligą i – eufemistycznie mówiąc – trudno powiedzieć, że to zrobił. Pod względem liczb przyzwoicie wyglądał tylko w sezonie 2023 MLS-u, kiedy to uzbierał dwa gole i siedem asyst, ale to nie jest nawet blisko osiągnięć takiego Kacpra Przybyłki. Wiadomo, inna pozycja, natomiast Jóźwiaka uznawano za talent, Przybyłkę niekoniecznie, a to jednak ten drugi lepiej odnalazł się w Stanach. Wystarczyło to na tyle, by dziś grać w Lugano w Lidze Konferencji. A Jóźwiak?
Poza MLS – bryndza.
61 meczów w Derby, gol i cztery asysty. Teraz 26 spotkań dla Granady i tylko dwa ostatnie podania. Kamilowi nie pomogło nawet to, że Granada gra już w drugiej lidze hiszpańskiej, bo po prostu jak nie punktował, tak nie punktuje.
W LaLiga2 występuje w kratkę – sześć meczów w pierwszym składzie, sześć z ławki, czterokrotnie w ogóle się z tej ławki nie podnosił. A nie mówimy tutaj o jakimś wielkim zespole, siłą rzeczy, skoro jest w drugiej lidze, ale to dopiero ósmy klub rozgrywek. Tak, różnice w punktach nie są duże, ale, cholera, gdzie miałby Jóźwiak błyszczeć, jak nie tam.
Otóż: naprawdę nie wiemy. Powoli zaczyna brakować miejsc choćby blisko dużej piłki, gdzie z optymizmem dałoby się patrzeć na przyszłość skrzydłowego. Był w przedpokoju angielskiej elity, ale do salonu go nie zaproszono. Spogląda przez okno hiszpańskiego pałacu, ale zaraz raczej przegoni go ochrona, aniżeli wpuści do środka.
Będzie więc trzeba zejść jeszcze niżej, poszukać czegoś w Turcji, Grecji, na Cyprze, taki typ kierunków przychodzi na myśl, jeśli zastanowić się rozsądnie. Oczywiście nie ma mowy o czołówce tych lig, tylko o średniakach i to może nawet średniakach bez większych aspiracji.
Zatem – czy faktycznie dzisiaj odrzucanie przykładowej Jagiellonii jest dla Jóźwiaka korzystne? Mistrz Polski, grający ofensywną piłkę, z kumatym trenerem, występujący w Europie. Oczywiście niespecjalnie konkurencyjny pod względem finansów, ale sportowo – wiele się zgadza.
Wydaje się, że polscy piłkarze czasem boją się powrotu do Ekstraklasy, bo – po pierwsze – trzeba by się przyznać do porażki, po drugie zejść z pieniędzy, po trzecie istnieje szansa, że jednak się zakopiesz. Tutaj naczelnym przykładem jest Damian Kądzior, który wcale nie planował po trzydziestce być w Gliwicach, a jednak jest. Z drugiej strony, jeśli udowodnisz jakość, to nikt na siłę cię w kraju nie zatrzyma: taki Dawid Kownacki wrócił, wyglądał bardzo dobrze, a potem wyjechał i zapracował jeszcze na transfer do Bundesligi.
Podobnie było z Wszołkiem w Legii – też jeszcze upomniała się o niego niemiecka elita. A że tam nic nie ugrał (jak i Kownacki), inna sprawa. Wrócić do większej piłki można.
Chodzi o to, że istnieje obawa, iż Jóźwiak może przelicytować, a co za tym idzie stracić kolejne lata. Czas pokaże, kto miał rację, ale dziś stawiamy tezę, że byłoby mu łatwiej odbudować się choćby w Jagiellonii, a nie w coraz ciemniejszych zakamarkach Europy.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Odstawieni, niechciani, kontuzjowani. Odeszli z Ekstraklasy za wielką kasę, teraz rozczarowują
- To się dzieje naprawdę. Szczęsny jedną nogą w El Clasico
- Nieoficjalnie: Raków ma nowego napastnika!
- Lech, Raków i naparzanka o piłkarzy. Dlaczego Gisli Thordarson wybrał Poznań?
Fot. Newspix